Ciszewski: Rycerz Włodzimierz
[2005-06-24 11:38:56]
Uratuj nas szlachetny rycerzu Włodzimierzu i wypędź straszydło! Zakrzyknęła ponownie lewica. Nie przeszkadzało jej że “szlachetny” rycerz nader chętnie zadawał się z różnymi mętnymi typami. Obojętne było też że przy okazji ostatnich krucjat ubabrał nieco swe szlachetne ręce w krwi cywilów i zbyt ochoczo wywijał orężem jak na wzór cnót. Nie przeszkadzało lewicy nawet to że rycerz jest w rzeczywistości posłannikiem wielkiego władcy Hunów, któremu postanowił shołdować kraj. Bajka? Farsa? Nie, metafora zachowania polskiej lewicy przed zbliżającymi sie wyborami prezydenckimi. Ze środowisk próbujących uchodzić za ideową alternatywę dla SLD, UP czy SdPL coraz częściej dochodzą głosy o zagrożeniu demokracji przez braci Kaczyńskich i ich Prawo i Sprawiedliwość. Należy przyznać że formacja ta ma ciągoty autorytarne. Trzeba się jednak również zastanowić czy proponowany lek na tą sytuację nie jest groźniejszy niż sama choroba. Rozwiązaniem miałoby być bowiem poparcie przez środowiska centrum, centrolewicy i lewicy “ideowej” kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza, który jest obecnie usilnie namawiany do startu w wyborach prezydenckich. Lęk o przyszłość Polskiej demokracji nie ma znowu aż tak wielkich podstaw. Jest raczej zjawiskiem podsycanym przez pewne środowiska, dla których wywołanie histerii jest korzystne, czyli głównie SLD. Poparcie kandydatury Cimoszewicza byłoby dla tej partii okazją do odbudowania notowań. Wielu wyborców poprze bowiem Cimoszewicza pod wpływem negatywnej kampanii wymierzonej w PiS. W innym wypadku bardziej lewicowa część elektoratu nigdy nie zagłosowałaby na ludzi odpowiedzialnych za antyspołeczną politykę poprzednich rządów. Kto wie, być może na tej fali udałoby się ich również namówić do głosowania na SLD w wyborach parlamentarnych. Pacyfikacja alternatyw O ile kampania straszenia jest zrozumiała w przypadku pseudolewicy, to po ludziach lewicy można by spodziewać się większej przenikliwości politycznej. Popierając kandydata o bardzo umiarkowanych poglądach przyznają oni wprost że nie stanowią żadnej alternatywy wobec panującego układu. Mieli być nową jakością, tymczasem już wpisują się w zastałe elity politycznej. Sami przyznają że nie ma innego wyboru jak pomiędzy prawicą a pseudosocjaldemokracją. Najwyraźniejszy jest tu przykład apelu wystosowanego do Cimoszewicza przez Unię Lewicy. Jeszcze nie tak dawno UL zapewniał że nie ma mowy o porozumieniu z SLD. Samozaparcia wystarczyło na bardzo krótko. Dodatkowo UL pokazał że nie jest ugrupowaniem demokratycznym, gdyż decyzję o wystosowaniu apelu podjęły naczelne władze, broniąc go piórem pełniącego obowiązki przewodniczącego UL, Bartłomieja Morzyckiego. Od niego to członkowie UL mogli dowiedzieć się że Cimoszewicz to mniejsze zło, bo biedaczek przewodniczący musiał uchylać się na paradzie równości przed kamieniami ciskanymi przez Młodzież Wszechpolską. Tylko patrzeć aż w imię wyboru mniejszego zła te same osoby będą uzasadniać koalicję parlamentarną z SLD. Również tworzona przez środowisko Ryszarda Bugaja partia Forum Polska Praca zaapelowała do “Włodka” o start w wyborach. FPP miała być ideową centrową socjaldemokracją. Nie określiła się nawet jako lewica, uważając że termin ten zdewaluował się, bo jest używany przez SLD. Ci sami ludzie teraz decydują się na poparcie polityka SLD. Gdzie tu logika? Bugaj i jego ludzie pokazują że działają absurdalnie i pomimo że krytykują establishment nie kryją się nawet zbytnio że chcieliby do niego dołączyć. Apele o start Cimoszewicza, wystosowywane przez ruchy lewicowe są nie tylko wyrazem kapitulanctwa, stanowią wręcz zaprzeczenie głoszonych przez nie programów. Są na przykład policzkiem wymierzonym w cały ruch antywojenny. Cimoszewicz jako Minister Spraw Zagranicznych popierał agresywną militarystyczną politykę, wpisującą się w logikę “wojny z terroryzmem”. Zadecydował o udziale polskich wojsk w kolonialnych awanturach w Afganistanie i Iraku, na niego więc spada wina za śmierć zarówno żołnierzy, jak i cywilów w tych krajach. Niektórzy postrzegają mu za plus, że w roku 1999 sprzeciwił się nalotom na Jugosławię. Sprzeciw ten był jednak bardzo nieśmiały, a pod wpływem krytyki ze strony dyżurnych komentatorów Cimoszewicz zaczął odwoływać wszystko co powiedział. Nie dość więc że jest militarystą, to jeszcze nie grzeszy odwagą i jest oportunistą. Przeciwwagą dla militarysty Lecha Kaczyńskiego miałby więc być militartysta Włodzimierz Cimoszewicz. Nic tylko sobie wybierać. Część lewicy, a zwłaszcza UL dała ruchowi antywojennemu informację “popieramy was, kiedy to jest wygodne, ale w pewnym momencie trzeba zacząć popierać polityków, przeciw którym wcześniej wspólnie demonstrowaliśmy”. Ruchy alterglobalistyczne też inaczej będą patrzeć na tych, którzy publikują alarmistyczne apele. W imię walki o demokrację popierają bowiem człowieka, który nie miał nic przeciwko, kiedy w Polsce przyjmowano na przykład definicję terroryzmu, pod którą można podciągnąć nawet część protestów społecznych. Jest to też policzek dla świata pracy, bowiem rządy z którymi jest utożsamiany Cimoszewicz oznaczały wprowadzanie neoliberalnych zasad ekonomicznych, cięcia socjalne i pacyfikowanie protestów przez policję. Można wręcz podejrzewać, że część nastawionych prospołecznie wyborców zagłosuje, mając taki wybór, na Kaczyńskiego, który będzie się starał stworzyć wizerunek siebie jako wrażliwego na ludzką krzywdę polityka, który rozliczy winnych nadużyć. Doświadczenia zagraniczne Jeśli te wszystkie argumenty jeszcze kogoś nie przekonały, warto wybiec nieco w przyszłość. Nie za pomocą szklanej kuli, ale analizy doświadczeń zagranicznej lewicy popierającej wybory “mniejszego zła”. Najlepszym przykładem są wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Część tamtejszej lewicy od Demokratycznych Socjalistów Ameryki (centrolewicy) po Komunistyczną Partię USA poparła hasło “Każdy Byle nie Bush”. W jego myśl włączyła się do kampanii demokraty Johna Kerry’ego. Ten robił jednak wszystko, aby zbytnio nie odróżniać się od Busha. Był wprawdzie nieco bardziej prospołeczny, ale nie chciał nawet słyszeć na przykład o ograniczeniu wpływów ponadnarodowych korporacji. Poparł nawet buszowską “wojnę z terroryzmem”. Jego wypowiedzi w sprawie Iraku były natomiast tak niejasne, że trudno było zgadnąć jakie rzeczywiście ma zdanie. Mamy również przykład tego co może grozić polskiej lewicy jeśli poprze Cimoszewicza. Kerry nie przejął nic z programów popierających go grup lewicowych. Nie uznał ich nawet za partnerów dla demokratycznej machiny wyborczej, sponsorowanej przez wielki biznes. Lewicowcy pracowali więc na kogoś komu na ich poparciu w zasadzie nie zależało. Trudno oczekiwać aby w przypadku Cimoszewicza było inaczej. Zwolennicy “mniejszego zła też chyba zdają sobie z tego sprawę, bo nie stawiają mu nawet żadnych wstępnych warunków. Ma wystartować bo jest popularny i już. Podobieństwa ze Stanami Zjednoczonymi widać też w tym że Cimoszewicza przedstawia się jako kandydata mogącego apelować również do politycznego centrum. Kerry jednak się na tym sparzył. Okazało się że swoją nijakością zniechęcił część bardziej zdecydowanych wyborców i przegrał. W Polsce polityczne centrum jest jeszcze słabsze niż w USA i w rzeczywistości oznacza bardziej umiarkowanych neolibrałów. Związane z tym nurtem ugrupowania nigdy nie miały jednak znaczącego poparcia. Tym bardziej obecnie, gdy scena polityczna raczej się polaryzuje niż uśrednia. Kandydat o wyrazistych poglądach mógłby więc zrobić dla lewicy więcej dobrego niż nijaki Cimoszewicz. Przestrogą może być los grup, które poparły w USA Kerry’ego. Zupełnie straciły one szacunek części swoich tradycyjnych zwolenników i znacząco osłabły. Na apelowaniu do centrum stracili też francuscy socjaliści. Zapaść ich ugrupowania była spowodowana tym że wystawili w wyborach prezydenckich Lionela Jospina, polityka, który wprost twierdził że jego program nie jest lewicowy. W efekcie przegrał z wyrazistym Le Penem, który wszedł do drugiej tury. Wszystkie doświadczenia zagraniczne mówią więc, że strategia “mniejszego zła” to początek końca tych, którzy ją poprą. Głosowanie na kogoś ze strachu przed innym politykiem jest bardzo słabym programem politycznym. Co więcej szkodzi całej radykalnej lewicy, ponieważ ludzie będą utożsamiać oportunistyczną postawę nie z Unią Lewicy i innymi wyznającymi ją środowiskami, ale całym szerokim nurtem politycznym. Co w zamian? Niektórzy zapytają pewnie co w zamian za Cimoszewicza? Ma on przecież spore poparcie w sondażach. Sondaże jednak to nie wszystko. Jeśli bierzemy pod uwagę tylko ich wyniki to lepiej od razu przyłączmy się do PO czy PiS, partie te mają przecież szansę na najwięcej stołków w nowej kadencji. Przestańmy myśleć kategoriami wyborczymi! Część działaczy radykalnej lewicy i pozujących na alternatywnych cierpi zdecydowanie na przerost ambicji. Kiedy Unia Lewicy czy Zieloni wkrótce po powstaniu obwieszczają że chcą brać udział w wyborach, to wypada to jedynie skwitować śmiechem. Jak ugrupowania nie mające struktur mogą porywać się na takie trudne choćby ze względów logistycznych przedsięwzięcie. Już sam fakt że ktoś kto uważa się za lewicowca budzi się tuż przed wyborami, powinien wywoływać podejrzenia co do jego ideowości. Próba startu bez zorganizowania jakiegoś ruchu i zaplecza może skończyć się albo kompromitującą porażką, jak w przypadku parlamentarnej klapy PPS, albo porozumieniem z partią establishmentu w zamian za kilka biorących miejsc na listach, jak w przypadku Zielonych, startujących z list SdPL. W Polsce potrzebne są nowe centra socjalne, biblioteki, darmowe porady prawne dla ubogich. Brakuje świetlic dla dzieci, domów kultury. Właśnie tym powinna się zająć ideowa lewica wzorem międzywojennej PPS,a dopiero później myśleć o wyborach. Ktoś może powiedzie że to program na lata, ale jeśli jakiś polityk chce być ideowcem, to musi być świadomy że ma do wykonania ogromną pracę. Krótko mówiąc – zastanawiasz się czy wstąpić do którejś z nowych partii lewicowych i pomagać im w kampanii wyborczej? Lepiej zbierz znajomych i załóżcie w swojej okolicy bibliotekę społeczną, spółdzielnię czy zorganizujcie prawnika na porady społeczne. Będzie to o wiele bardziej pożyteczne niż rzucanie się z motyką na słonce czy zgniłe kompromisy z “mniejszym złem”. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?