Krakowski: Papieski lek na zło kapitalizmu

[2005-07-03 11:08:42]

Jan Paweł II już na długo przed swoja śmiercią stał się w Polsce niekwestionowanym autorytetem od wszystkiego i dla wszystkich. Był nim w dziedzinie poezji, dramatu, pedagogiki, poczucia humoru, moralności, filozofii i wielu innych. Ten „John Travolta Ducha świętego”, przyjaźniący się z gwiazdami popu, robiący show dla milionów na stadionach, zdobył sobie uznanie wszystkich, którzy chcą uczestniczyć w życiu publicznym. Ten, kto ośmieliłby się publicznie poddać w wątpliwość zasługi papieża Polaka musi liczyć się z reprymendą znacznie groźniejszą od tej, jakiej doświadczył niegdyś minister Łapiński. Owa jednomyślność stała się na tyle powszechna, że nawet politycy lewicy ulegli nadmuchanemu kultowi, używając cytatów z papieża jako doskonałego usprawiedliwienia przed zarzutami o ateizm czy socjalny radykalizm. Każdy może dziś znaleźć cytat dla siebie z jego obfitej twórczości. Zarówno biznesmen, jak i pracownik mają możliwość zmienić konflikt w konstruktywną współpracę, jeżeli tylko stosują się do słów Karola Wojtyły. Urzędujący papież jest bowiem, rzecz jasna, wielkim myślicielem społecznym i twórcą przełomowej teorii na temat pracy.

Swojemu zaangażowaniu w świat pracy dał wyraz w trzech encyklikach, gdzie przedstawił zestaw poglądów na temat kluczowych kwestii społecznych. Od początku swojej działalności zapowiedział, że jest wiernym kontynuatorem swoich poprzedników nauczających o katolickiej etyce pracy. Postacią, do której odwoływał się najczęściej i najchętniej, był Leon XIII. Ów „wielki Papież”(1) wydał w 1891 r. encyklikę „Rerum Novarum” mającą dać podstawy pod współczesną naukę kościoła dotyczącą spraw społecznych. Praca ludzka zawsze żywo interesowała kościół katolicki, który nie tylko widział w niej przez wieki doskonałe narzędzie do utrzymywania mas w karności, lecz jednocześnie w czasach feudalnych mógł dzięki niej budować swoja potęgę. Jednakże, jak pisze Karol Wojtyła, „zgłębianie problemu pracy ludzkiej doznawało ciągłego "uwspółcześniania", zachowując stale ów chrześcijański zrąb prawdy, który można nazwać odwiecznym.”(2) „Uwspółcześnianie” to stało się koniecznym gestem samoobrony w sytuacji, gdy masy zaczęły wymykać się spod opiekuńczych skrzydeł kościoła i szukać rozwiązań w bezbożnych koncepcjach socjalistycznych. Zdołano przy tym jednak zachować „odwieczny zrąb prawdy”, powtarzanej co najmniej od czasów św. Augustyna, iż biedacy muszą trwać „w wiecznie jednakim, niezmiennym, twardym jarzmie niższego stanu” i dążyć do ideału „pracowitego ubóstwa.”(3)

Pod koniec XIX w. kościół zrozumiał, że wywrotowe wpływy zaczynają odgrywać znaczącą rolę wśród robotników, a ostrze ich gniewu może zostać wymierzone nie tylko w pana z fabryki, ale również w jego sprzymierzeńca z pobliskiej diecezji. „Naturalny” porządek, jakiego broniło duchowieństwo w czasach feudalnych, rozpadł się, a na jego miejscu wyrósł świat laickiego kapitalizmu nie potrzebującego już tak bardzo boskiego usankcjowania. Papiestwo akceptujące przez setki lat niewolniczą pracę chłopów zaczęło dostrzegać wyzysk robotników w fabrykach. Tym, co oburzało, były jednak nie tyle nieludzkie warunki pracy, z którymi kościół w swojej moralności uporałby się stosunkowo łatwo, lecz wzbierające wywrotowe nastroje wśród robotników. Jak wielki by więc nie był wyzysk i nędza mas, tym, co niepokoiło Leona XIII, było przeciwstawianie sobie pracowników i pracodawców, pracy i kapitału. Tymczasem, wedle jego nauki „te dwie klasy powinny zgodnie współdziałać i odpowiadając sobie wzajemnie powodować stan równowagi w społeczeństwie.”(4) Wrogami robotników nie są tedy i absolutnie nie powinni być zapewniający rozwój i harmonię pracodawcy, lecz ideologowie materializmu buntujący pracowników najemnych przeciwko ich naturalnym sprzymierzeńcom z warstw posiadających. Klasowe społeczeństwo nie stoi w sprzeczności z nauką kościoła, a „Walka klas - jak pisał inny autorytet Karola Wojtyły Pius XI - jeśli się z niej wykluczy gwałty i nienawiść w stosunku do drugiej strony, przemienia się powoli w szlachetne współzawodnictwo, oparte na dążeniu do sprawiedliwości.”(5) Argumentacja ta okazuje się bardzo trwała i po 100 latach z podobnymi sformułowaniami spotkać się można w kręgach neoliberalnych, gdzie twierdzi się, że pracownicy powinni zrezygnować z agresywnych form protestu i zrozumieć, że tylko solidarnie współpracując z pracodawcą o dobro przedsiębiorstwa osiągną realne korzyści.

„Wielki Papież robotniczy” Leon XIII rzeczywiście stał się nauczycielem Karola Wojtyły, który tak bardzo troszczył się o wyzyskiwanych, że nie mógł pozwolić, aby ich zła sytuacja materialna owocowała grzechem nienawiści. Pisał on: „nie można przeciwstawiać pracy kapitałowi, ani kapitału pracy, ani tym bardziej przeciwstawiać sobie konkretnych ludzi stojących za tymi pojęciami.”(6) Sentymentalna nauka Jana Pawła II nie miała na celu jakiegokolwiek zmieniania porządku społecznego i jego podstawowych zasad. Pochlipując nad ciężkim losem robotnika nie zapomniał dodać, że jego największym wrogiem jest materializm: kierunek myślenia postrzegający ludzkość nie poprzez enigmatyczną „osobę”, lecz przez jej realne uczestnictwo w procesie historycznym, będącym wynikiem ekonomicznej i kulturowej działalności człowieka.

Papież przystosowywał kościelne doktryny do zmieniających się warunków. Jeśli nie da się przywrócić starych dobrych feudalnych czasów, gdy każdy posiadał przypisane mu miejsce w hierarchii, to trzeba oswoić kapitalizm dekorując go lukrowanymi koncepcjami o „godności ludzkiej pracy.” Jak pisał Karol Marks o analogicznych koncepcjach w burżuazyjnym socjalizmie, „kiedy wzywa on proletariat, by urzeczywistnił jego system i wkroczył do nowej Jerozolimy, to żąda w gruncie rzeczy tylko tego, by proletariat pozostał w dzisiejszym społeczeństwie, lecz wyzbył się nienawistnych o nim pojęć.”(7) Może to tłumaczy, dlaczego dzisiejsi polscy socjaldemokraci, rezygnując z ostatnich pozorów lewicowości, lubią się usprawiedliwiać powołując na papieża.

Jan Paweł II był wprawdzie obrońcą uciśnionych, ale podobnie jak jego poprzednicy, dla równowagi brał pod opiekuńcze skrzydła własność prywatną, gdyż, jak pisał jego wzór, Leon XIII, „dla każdego zdrowego ustroju gospodarczego nietykalność własności prywatnej stanowi pierwszy element.”(8) Jakkolwiek Karol Wojtyła dopuszcza pewną formę uspołecznienia owej własności, czyni to jednak z zastrzeżeniem, że nie może to być „aprioryczna decyzja”(9), co rozumieć należy przez decyzję o charakterze politycznym. Zamiast niej proponowana jest rozwodniona forma współwłasności (czy wręcz współodpowiedzialności) pomiędzy pracownikami a właścicielem. Respektowanie praw pracowniczych osiągnąć można według papieża nie metodami szantażu i walki o zmianę systemu społecznego generującego powstawanie nierówności, lecz poprzez wzajemne poszanowanie „człowieczeństwa” i respektowanie „wartości osobowych.” W końcu wszyscy przecież powinni być jedną wielką rodziną, gdzie – jak to w porządnej rodzinie – nie może zabraknąć rządzącej „głowy” i reszty, skwapliwie wykonującej polecenia. Toteż, jak pisał, „w ostateczności we wspólnocie tej muszą się w jakiś sposób połączyć i ci, którzy pracują, i ci, którzy dysponują środkami produkcji lub są ich posiadaczami.”(10)

Wspólnota opisywana przez Wojtyłę nie jest wolna od sytuacji konfliktowych, w których pracownikowi łaskawie przyzwala on stosowanie pewnych form walki o swoje prawa. Strajk „Jest to metoda, którą katolicka nauka społeczna uważa za uprawnioną pod odpowiednimi warunkami i we właściwych granicach (...) strajk pozostaje środkiem ostatecznym. Nie można go nadużywać. Nie można zwłaszcza nadużywać go dla rozgrywek "politycznych".”(11) Rozumieć należy to w ten sposób, że wpierw trzeba odwołać się do „osoby ludzkiej” w pracodawcy i zaapelować do jego serca. A jeżeli okaże się nieczuły na te sugestie, wówczas pozostaje „ostateczny” środek, jakim jest strajk. Nie należy jednak nigdy wykorzystywać go jako argumentu w walce politycznej, gdyż mógłby on przeistoczyć się z lokalnego konfliktu w zmianę panujących stosunków społecznych. Tymczasem przede wszystkim należy otworzyć się na „głos, który w przedziwny sposób łagodzi odruchy goryczy i buntu, otwiera oczy duszy, żeby człowiek w nowym świetle mógł widzieć świat, siebie, swe przeznaczenie,”(12) W żadnym wypadku człowiek nie powinien nadużywać „ostatecznych środków”.

Wojtyła był przekonany o tym, że „praca stanowi podstawowy wymiar bytowania człowieka na ziemi.”(13) Kim jest ten „człowiek”, kościół nauczał przez kilkaset lat, odmawiając tego miana chociażby „niewiernym”, Indianom czy rdzennym mieszkańcom Afryki. W końcu rzeczywistość zmusiła konserwatywną instytucję do zaakceptowania w nich „osób ludzkich”, co nie w pełni się udało w przypadku kobiet. „Przeznaczenie” bowiem wyznaczyło tej płci inny wymiar bytowania aniżeli praca. Jak pisze papież, „Przyniesie to chlubę społeczeństwu, jeśli (...) umożliwi kobiecie-matce oddanie się trosce o wychowanie dzieci, odpowiednio do zróżnicowanych potrzeb ich wieku. Zaniedbanie tych obowiązków spowodowane koniecznością podjęcia pracy zarobkowej jest niewłaściwe z punktu widzenia dobra społeczeństwa i rodziny, skoro uniemożliwia lub utrudnia wypełnianie pierwszorzędnych celów posłannictwa macierzyńskiego.”(14) Ta niemożność podjęcia pracy, a zatem i realizowania się jako pełna „osoba” dobrze pasuje do określeń jakimi św. Tomasz obdarzał kobietę. „Nieudany mężczyzna”, byt „kaleki” i „chybiony”, nie potrzebuje się realizować w pracy, gdyż wystarczyć mu powinno „święte” posłannictwo rodzenia i wychowania przyszłych pokoleń gorliwych i potulnych pracowników.

Jan Paweł II troszczył się o wszystkich ludzi pokrzywdzonych i cierpiących. Umiał jednak zachować stosowną miarę i odróżnić prawdziwe zło od tego, co w istocie stanowi „siłę życia” i „światło wiary”. Owo „zło” rozlało się w XX w. od Moskwy przez Warszawę i Berlin, docierając aż do Ameryki Łacińskiej. Głosiło ono – i, co gorsza, urzeczywistniało - zabronione postulaty równości, obalenia przywilejów grup posiadających (w tym kościoła) i nacjonalizacji wielkiej własności. Karol Wojtyła wiedział jednak gdzie szukać sojuszników do walki ze znienawidzonymi demonami ateizmu i komunizmu. Już w rok po nominacji na papieża udał się z wizytą do Waszyngtonu, gdzie nawiązał bliskie stosunki nie tylko z ustępującym prezydentem Jimmy’m Carterem, ale przede wszystkim z Ronaldem Reaganem, który od tej pory stał się jego bliskim przyjacielem. Poparcie udzielone „wielkiemu” aktorowi opłaciło się i przełożyło wymiernie na miliony dolarów, jakie zasiliły fundusz polskiej „Solidarności”. Zasłużyła ona sobie na ten sponsoring uzasadnionym oporem przeciwko władzy, która łamała prawa pracownicze w taki sposób, że po kilkunastu latach od jej obalenia większość ludzi pracy z nostalgią wspomina „wyzysk”, jakiego doświadczali w czasach PRL.

Przyjaciel Wojtyły Ronald Reagan również myślał o najbiedniejszych. Zostając prezydentem, od ręki przyciął budżet federalny, wydatki na programy socjalne i dotacje na szkolnictwo o 41 mld. dolarów. W czasach jego drugiej kadencji głodowało 8 mln. dorosłych i 2 mln. dzieci, a 33,4 mln. obywateli USA żyło w ubóstwie.(15) Jan Paweł II był też gorącym orędownikiem polityki Reagana w Ameryce Łacińskiej, bo tylko amerykański przywódca mógł uchronić ten obszar przed wpływami socjalizmu, który zamiast skupić się na duchowym wymiarze pracy w kapitalizmie ujmował ją wulgarnie jako towar. Setki tysięcy ofiar prawicowych dyktatorów i US Army w Salwadorze, Nikaragui, Chile, Hondurasie i wielu innych państwach tego regionu nie wzbudziło u papieża moralnego oburzenia. Nawet kilkuset zamordowanych katolickich księży nie wywołało reakcji Watykanu, gdyż popierali wyklętą Teologię Wyzwolenia. Wystarczył wszakże jeden ksiądz antykomunista zabity w Polsce, aby papież natychmiast upomniał się o prawo do wolności.

Po obaleniu „komuny”, do czego Jan Paweł II na pewno w jakimś stopniu się przyczynił – i z czego był nadzwyczaj dumny – robotnicy na całym świecie mogą rozwijać cnotę inicjatywy, pielęgnować własność (niekoniecznie swoją) i kultywować wolność ekonomiczną. A gdy zdarzy się, że jeden dolar dziennie nie wystarczy na przetrwanie albo praca przez kilkanaście godzin na dobę nadszarpnie ich zdrowie, którego nie przywróci im kuracja w sprywatyzowanym szpitalu, powinni pamiętać, że w końcu nadejdzie taki moment, gdy „na cierniowej łodydze cierpienia wykwitnie wonna róża radości.”(16)

Jan Paweł II uchodził za papieża szczególnie zaangażowanego w sprawy ludzi pokrzywdzonych i uciskanych. W swoich przemówieniach wielokrotnie zwracał się do nich ze słowami pocieszenia, co przekładało się na poprawę ich sytuacji materialnej mniej więcej w taki sposób, jak pielgrzymowanie do Lourdes pomaga w wyleczeniu chorób. Polskie społeczeństwo okazało się jednak niezwykle podatne na naukę papieża z jej teorią utrzymywania „pogody ducha i rezygnacji.”(17) Pod tę naukę podłączyć się stara większość polityków, widząc w niej siłę łagodzącą nastroje społeczne i odwracającą uwagę ludzi od politycznych, ekonomicznych i globalnych przyczyn ich katastrofalnej sytuacji. I tak jak kościół przed 1989 r. zagrzewał ludzi do walki z systemem zapewniającym im edukację, pracę i bezpłatną opiekę medyczną, tak dziś pod pokostem papieskich słów o krzywdzie ubogich kryje się afirmacja porządku odbierającego im te zdobycze.

Przypisy:
1. Jan Paweł II, Laborem Exercens, Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 1983, s. 11
2. Tamże, s. 15
3. Karlheinz Deschner, Polityka papieska w XX w., przeł. Robert Stiller, Wydawnictwo Uraeus, Gdynia 1997, T.1, s. 178
4. Tamże, T.1, s. 79
5. Pius XI, Enc. Quadragesimo Anno, III, s. 213, w: Jan Paweł II, Centesimus Annus, www.cyf-kr.edu.pl/zykalino/CA_tekstpl.html
6. Jan Paweł II, Laborem Exercens, op. cit., s. 38
7. Karol Marks, Fryderyk Engels, Manifest Komunistyczny, Książka i Wiedza, Warszawa 1983, s. 97
8. Leon XIII, Rerum novarum, www.cyf-kr.edu.pl/zykalino/RN_tekstpl.html
9. Jan Paweł II, Laborem Exercens, op. cit., s. 44
10. Tamże, s. 57-58
11. Tamże, s. 59
12. Jan Paweł II, Ewangelia cierpienia, Wydawnictwo Znak, Kraków 1997, s. 29
13. Jan Paweł II, Laborem Exercens, op. cit., s. 17
14. Tamże, s. 55
15. Karlheinz Deschner, Moloch. Krytyczna historia Stanów Zjednoczonych, przeł. Antoni Baniukiewicz, Wydawnictwo Uraeus, Gdynia 1996, s. 358-359
16. Jan Paweł II, Ewangelia cierpienia, op. cit., s. 29
17. Tamże, s. 28

Marek Krakowski


Jest to poprawiona wersja tekstu który ukazał się w 58(2003) nr Bez Dogmatu oraz książce "Bez miłosierdzia. Jana Pawła II wojna z ludźmi"

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku