P. Szumlewicz: Technika jako polityka
[2005-07-06 14:16:33]
Nie oznacza to jednak, że technika jest neutralną siłą, która determinuje kształt stosunków społecznych. Technika jest bowiem osadzona w polu społecznych konfliktów i walk. W tym sensie uznanie nowych technologii za podstawowy komponent współczesnego świata nie musi wiązać się z bezradnym fatalizmem albo technokratyczną teodyceą. Technika jest polem politycznych antagonizmów, obszarem, na którym pojawiają się nowe formy ideologii, dominacji i wyzysku, ale też rodzą się nowe możliwości emancypacji i demokratyzacji życia społecznego. Dlatego też, jako że technika stała się formą życia nowoczesnych społeczeństw, to oświecenie jest możliwe tylko jako myślenie i działanie, które pośrednio lub bezpośrednio się do niej odnosi. Z tej perspektywy technokratyzm jest ideologią, która traktując rozwój sił wytwórczych jako linearny postęp, zasłania ich polityczny sens. Jeżeli bowiem rację miałaby teoria deterministyczna, to postulat demokratyzacji techniki straciłby sens. Ideologią jest jednak też teoria, która marginalizuje rozwój technologiczny, ponieważ nie jest ona w stanie uchwycić wielu nowych form władzy i wykluczenia, związanych z pojawieniem się nowych technologii. Uznanie techniki za nieistotny komponent życia społecznego również mogłoby służyć za podstawę odrzucenia wszelkich prób demokratyzacji techniki i dążeń do powiązania jej z interesami emancypacyjnymi. Nie ma zatem żadnej konieczności przypisanej rozwojowi techniki i może ona tworzyć, reprodukować i wzmacniać totalitarną władzę, ale i przyczyniać się do społecznej emancypacji i demokratyzacji. Społeczeństwo informacyjne może istnieć w wielości społecznych, politycznych i kulturowych modeli. Społeczeństwo industrialne też rozwijało się w różnych, często antagonistycznych modelach, dla przykładu w USA, Związku Radzieckim czy w Szwecji. Gospodarkę sieciową wielu krytyków wiąże z ekspansją neoliberalizmu, sugerując, że jej rozwój wspomaga ekspansję kapitału spekulacyjnego i uprzywilejowuje potężne korporacje międzynarodowe, które mogą łatwiej uwalniać się od kontroli państw. Wielu ekonomistów uważa też, że globalizacja sprzyja wzrostowi rozwarstwienia społecznego i znoszeniu praw pracowniczych. Jak jednak pokazują fakty tak nie jest, a przynajmniej tak być nie musi, gdyż implantacja nowych technologii może prowadzić do różnych konsekwencji w zależności od polityki prowadzonej przez dane państwo. Te różnice są jaskrawo widoczne przy porównaniu dwóch najbardziej rozwiniętych technologicznie państw świata, czyli Finlandii i Stanów Zjednoczonych (zgodnie z rankingiem przedstawionym przez ONZ w Human Development Report 2001). W USA przejście z industrialnego do informacyjnego społeczeństwa oznaczało odwrócenie trendu powojennego. Do lat 70-tych społeczne nierówności malały, jednak od tego czasu, czyli od początku wprowadzania technologii informacyjnych różnice dochodowe zaczęły rosnąć. Okazało się też, że implantacji nowych technologii towarzyszyło pojawienie się enklaw nędzy i wzrost patologii społecznych. Wyniki badań, obrazujące sytuację społeczno-ekonomiczną krajów rozwiniętych pod koniec lat 90-tych, pokazują, że Stany Zjednoczone miały najgorsze wskaźniki jakości życia ze wszystkich krajów rozwiniętych (prawdopodobieństwo dożycia 60 lat było w USA najmniejsze z badanych państw, ponad 20% społeczeństwa okazało się funkcjonalnymi analfabetami, a rozwarstwienie dochodów było największe. Dane za: Human Development Report 2004). Najnowsze dane wskazują, że negatywne trendy pogłębiają się, gdyż po przejściowej poprawie niektórych wskaźników za rządów Clintona, nastąpił regres jakości życia Amerykanów. Liczba osób żyjących w nędzy, mimo ożywienia gospodarczego, wzrosła w 2003 roku w USA o ponad milion i wynosi już 12,5% społeczeństwa (36 milionów ludzi, z czego 13 milionów stanowią dzieci!). Poza tym ponad 40 milionów obywateli nie posiada podstawowych ubezpieczeń zdrowotnych i również liczba ta z roku na rok rośnie (dane za amerykańskim Census Bureau). Wreszcie warto dodać, że poziom uzwiązkowienia w Stanach Zjednoczonych od wielu lat maleje i należy dzisiaj do najniższych spośród krajów rozwiniętych, sytuując się poniżej poziomu 15%. Z drugiej strony przez ostatnie lata w USA trwa szybki rozwój technologiczny, a największe firmy wykazują wysokie stopy zysku. Okazuje się jednak, że model amerykański nie jest uniwersalny, a implantacja nowych technologii może wiązać się z alternatywnym typem organizacji społeczno-ekonomicznej. Finlandia jest krajem w olbrzymim stopniu uzależnionym od usług i produktów związanych z technologiami informacyjnymi (większość danych na temat Finlandii pochodzi z książki: M. Castells, P. Himanen, The Information Society and the Welfare State. The Finnish Model, Oxford 2002). Dynamika jej rozwoju przeczy tezom o niezbędnym powiązaniu nowych technologii z neoliberalnym kapitalizmem. Szybkiemu rozwojowi fińskiej gospodarki w latach 90-tych nie towarzyszył znaczny wzrost rozwarstwienia, a na początkowym etapie wprowadzania nowych technologii informacyjnych, w latach 70-tych i 80-tych, nastąpił nawet jego znaczący spadek. Obecnie rozwarstwienie dochodów w Finlandii jest mniej więcej równe temu, jakie było w latach 80-tych w PRL-u. Finlandia uniknęła też patologii społecznych, mając nie tylko bardzo niskie wskaźniki ubóstwa, ale też na przykład bardzo niewielką ilość więźniów, co stawia ją znowu w opozycji do USA, gdzie ilość więźniów na 1000 osób jest najwyższa na świecie. Finlandia łączy rozwój nowoczesnych technologii z rozbudowanym państwem opiekuńczym. Fińskie welfare state zawiera zupełnie bezpłatną, o wysokiej jakości państwową edukację od przedszkola do uniwersytetu, powszechne publiczne ubezpieczenia zdrowotne i hojny system społeczny z powszechnymi emeryturami i ubezpieczeniami dla bezrobotnych, który czyni Finlandię państwem z prawie najmniejszą ilością biednych ludzi na świecie. Finlandia falsyfikuje też tezę o z konieczności negatywnych skutkach nowych technologii dla rynku pracy i pozycji pracowników. Po pierwsze jest ona krajem o prawie najwyższym na świecie wskaźniku uzwiązkowienia, sięgającym 80%. Po drugie, zawody związane z technologiami informacyjnymi cieszą się o wiele bardziej chronionym zatrudnieniem niż siła robocza w ogóle. Wreszcie po trzecie, okazuje się, że szumne zapowiedzi o rzekomym końcu pracy i w związku z tym masowym bezrobociu w społeczeństwach informacyjnych są co najmniej przedwczesne. W ciągu ostatnich 10 lat bezrobocie w Finlandii spadło prawie o połowę, z 17% do 9%, a warto też zwrócić uwagę na fakt, że w innych rozwiniętych technologicznie krajach świata jest ono jeszcze niższe (np. w Szwecji czy Danii). Oczywiście Finlandia jest małym krajem o specyficznych uwarunkowaniach, stąd trudno na podstawie jej rozwoju wnosić o globalnych trendach. Z drugiej strony jednak powodzenie fińskich strategii, które idą w dokładnie odwrotnym kierunku niż rozwiązania amerykańskie, może stać się punktem odniesienia dla wypracowania projektu działania w szerszej skali. Przede wszystkim trwałość fińskiego państwa dobrobytu każe wątpić w rozpowszechnioną opinię o malejącej roli państwa we współczesnej, zglobalizowanej gospodarce. Warto zwrócić uwagę, że od początku lat 80-tych w Finlandii znacząco wzrosły podatki, co nie zaszkodziło fińskiej gospodarce, lecz poprawiło jej kondycję tak odnośnie jakości życia społeczeństwa, jak też wskaźniki makroekonomiczne. Z drugiej strony większość krajów europejskich przez ostatnie 20 lat wcale nie zmniejszyła wydatków socjalnych, a nawet je zwiększyła (Eurostat 2004). Oczywiście wiąże się z wieloma zjawiskami i nie wszystkie mają charakter pozytywny. Okazuje się jednak, że rzekomy kryzys państwa, a w szczególności państwa opiekuńczego jest mitem, któremu przeczą dane ekonomiczne. Państwa narodowe nie upadają, jak przewidywali prorocy globalizacji, lecz adaptują się pod względem struktury i działania do nowych technologii, same stając się strukturami sieciowymi. Z perspektywy poruszanej tu problematyki ta adaptacja wydaje się szczególnie istotna. Państwo jest bowiem fundamentalnym podmiotem również jeżeli chodzi o rozwój nowych technologii. Wbrew często wysuwanym opiniom o rzekomo twórczej roli kapitału prywatnego w rozwoju techniki okazuje się, że wszystkie najważniejsze technologie, które doprowadziły do zbudowania Internetu, powstały w instytucjach państwowych, dużych uniwersytetach i ośrodkach badawczych, a nie w świecie biznesu. Były to zbyt śmiałe, kosztowne i ryzykowne przedsięwzięcia, aby podjęły je firmy nastawione tylko na zysk. Kluczowe z perspektywy lewicowej wydaje się natomiast, czym mogłoby być współistnienie państwa opiekuńczego z nowymi technologiami. Informatyzacja państwa opiekuńczego oznaczałaby niewątpliwie zastosowanie technologii informacyjnych do celów opiekuńczych i wznowienie struktur państwa opiekuńczego poprzez bardziej dynamiczną organizację sieciową. Fiński rząd od wielu lat kreśli projekty umożliwiające demokratyzację życia społecznego poprzez wykorzystanie technologii informacyjnych. Strategie rządowe zakładają między innymi usieciowienie wszystkich edukacyjnych instytucji i bibliotek; użycie technologii informacyjnych w edukacji (włączając eksperyment wirtualnego uniwersytetu); czytanie i pisanie w sieci; użycie technologii informacyjnych dla starszych; formowanie się sieci dobrobytu. Internet zostaje też wykorzystany do rozwijania demokratycznej partycypacji pośród najbardziej wyalienowanego politycznie sektora społeczeństwa, czyli młodych ludzi, którzy są najczęstszymi użytkownikami Internetu, ale jedynie okazjonalnymi uczestnikami w lokalnej demokracji. Warto wspomnieć, że w Finlandii również związki zawodowe są wpisane w sieć komunikacji internetowej, co bardzo zwiększa ich możliwości działania i ułatwia szybką mobilizację w sytuacjach konfliktowych. System daje wszystkim członkom związków zawodowych adres e-mailowy, dzięki któremu mogą oni masowo docierać do siebie w bezpośredni sposób. Zakłada się tu, że sieć stanowi silny czynnik mobilizujący strajki zinformatyzowanej siły roboczej. W ten sposób pojawia się możliwość „demonstracji przez kliknięcie”. Trwałość fińskiego państwa socjalnego nie jest więc wynikiem bezkonfliktowego konsensu między wszystkimi grupami interesu, lecz wynika ze zinstytucjonalizowanej siły świata pracy, który jest na tyle dobrze zorganizowany, że nie ma grup nacisku, mogących bez zgody pracowników wprowadzić jakiekolwiek niekorzystne dla nich rozwiązania. Chcąc zrozumieć dynamikę politycznych antagonizmów na polu rozwoju technologicznego i wypracować strategię praktycznych inicjatyw i działań, warto wyróżnić obszary potencjalnych walk o emancypację. Sądzę, że te walki na polu techniki rozgrywają się w trzech wymiarach. Po pierwsze jest to konflikt dotyczący kierunku postępu technologicznego, a więc rywalizacja o to, w jakich sektorach gospodarki ma zachodzić rozwój techniczny. Czy, przykładowo, modernizacja ma przede wszystkim służyć rozbudowie przemysłu militarnego czy zwiększaniu bezpieczeństwa pracy. W tym wypadku też przydatne są przykłady, które dobrze obrazują różnicę w strategii działania różnych krajów. W Stanach Zjednoczonych za czasów Reagana rząd używał technologicznych przemian jako broni do zautomatyzowania pracy w tych segmentach siły roboczej, gdzie związki zawodowe były najsilniejsze. Rozwój techniki w USA był zatem instrumentem władzy kapitału nad pracą i narzędziem służącym do osłabienia organizacji związkowych. Z drugiej strony w tym samym czasie w Japonii większość wydatków na nowe technologie służyła poprawie warunków pracy robotników i udoskonaleniu narzędzi produkcji bez zmian w ilości zatrudnionych. Warto zwrócić uwagę, że w latach 80-tych w Japonii wskaźniki rozwoju ekonomicznego nie były gorsze niż w USA, a pod wieloma względami je przewyższały. Inną ważną różnicą było to, że postęp technologiczny w USA, podobnie zresztą jak w Związku Radzieckim, dokonywał się głównie poprzez inwestycje w zbrojenia, podczas gdy w Japonii czy też w krajach Europy Zachodniej sektor militarny nie stanowił głównego źródła rozwoju techniki. Dzisiaj mamy zresztą do czynienia z podobną sytuacją, gdyż amerykański wzrost gospodarczy opiera się głównie na olbrzymich wydatkach publicznych na zbrojenia, zaś kraje europejskie znacznie większe pieniądze przeznaczają na programy edukacyjne i socjalne. Te radykalne różnice między strategiami państw na podobnym poziomie rozwoju technologicznego pokazują, na ile technika jest obszarem politycznych decyzji i obszarów nacisku ścierających się ze sobą grup interesu. Są one kolejnym dowodem na to, że dynamiki rozwoju sił wytwórczych nie można opisywać w kategoriach neutralnego, linearnego postępu, lecz trzeba go badać każdorazowo jako konsekwencję walk o władzę i gry interesów. Dlatego też, wbrew przekonaniom wielu entuzjastów postępu naukowego, rozwój nauki i techniki często wcale nie przyczynia się do poprawy sytuacji życia na świecie. Podobnie jak większość innych obszarów życia społecznego są one zależne od układu sił politycznych. Przykładowo analiza wydatków na badania medyczne i nowe leki prowadzi do wniosku, że obecnie rozwój medycyny w największej mierze koncentruje się na poprawie stanu zdrowia najbogatszych społeczeństw. W 1998 roku globalne wydatki na badania medyczne wyniosły 70 mld dolarów, ale jedynie 100 mln przeznaczono na badania nad malarią występującą głównie w krajach ubogich. W latach 1975-1993 tylko 1% leków wprowadzonych na rynek światowy służyło leczeniu tropikalnych chorób. Innymi słowy rozwój medycyny jest bardzo selektywny i tyczy się on głównie tych form opieki medycznej, które są związane ze schorzeniami zagrażającymi światu rozwiniętemu. Tym samym polityka wydatków na badania medyczne zwiększa dystans między światem rozwiniętym i biednymi krajami. W konsekwencji sytuacja w wielu najbiedniejszych regionów świata pogarsza się. W ostatnich latach w Afryce w 9 państwach średnia wieku spadła poniżej 40 lat, w błyskawicznym tempie rośnie liczba zachorowań na AIDS i pogarszają się warunki sanitarne. Z raportów ONZ wynika, że lata 90-te były pierwszą dekadą od czasów wojny, w której nastąpiło pogorszenie jakości życia w 20 krajach świata, a w ponad 50 państwach spadł realny dochód na głowę. W wielu państwach afrykańskich konsumpcja jest dzisiaj mniejsza niż w latach 70-tych i nic nie wskazuje, aby ta sytuacja uległa zmianie. Wreszcie znaczna część funduszy, które rzekomo są przeznaczane na rozwój światowej medycyny, w rzeczywistości służy wyłącznie zwiększeniu zysków korporacji farmaceutycznych. Wydatki naukowe dziesięciu największych koncernów farmaceutycznych w USA w 1990 roku wyniosły 11%, a w 2000 roku 14% wartości ich sprzedaży. Tymczasem wydatki na „marketing i administrację” przekraczają 30% dochodów ze sprzedaży! Ponadto znaczna cześć leków wypuszczanych na rynek przez koncerny nie ma wiele wspólnego z ewentualną poprawą zdrowia społeczeństw. Z 415 farmaceutyków zaaprobowanych przez amerykański Urząd ds. Żywności i Leków w latach 1998-2002 tylko 14 proc. było naprawdę nowatorskich, a kolejnych 9% znacząco poprawiało stare leki. Pozostałe lekarstwa były wtórne wobec już istniejących i miały podobne właściwości terapeutyczne do leków obecnych na rynku. Dynamika rozwoju medycyny potwierdza więc tezę, że nauka i technika nie są one neutralne ani obiektywne i tak zakres ich badań, jak też sposób wykorzystania ich odkryć, stanowią obszary walk i sporów politycznych. Aby zaczęły one służyć dobru całej ludzkości, ich rozwój musiałby zostać uniezależniony od interesów wielkich firm farmaceutycznych i poddany demokratycznej kontroli. Nie można też zadekretować, że jedne technologie są z istoty swej reakcyjne, a inne postępowe. Granice między poszczególnymi strategiami polityki technologicznej są nieostre i interesy wiążące się z określonymi technologiami nie są raz na zawsze określone. Wynalazki techniczne są zazwyczaj na początku wykorzystywane przez warstwy uprzywilejowane ekonomicznie i często w swoim pierwotnym użyciu mają one służyć ich interesom. Niekiedy jednak nowe odkrycia uniezależniają się od kontekstu ich powstania i zaczynają pełnić inne role od tych, które im pierwotnie przypisywano. Technika z narzędzia represji może stać się instrumentem i obszarem emancypacji. Warto pamiętać, że Internet został pierwotnie zaprojektowany w Departamencie Obrony USA. Miał on być systemem komunikacji między uniwersytetami tak, aby łatwiejsze stało się projektowanie lepszego uzbrojenia dla wojsk amerykańskich. Sieć komputerowa została więc stworzona jako instrument militarnych interesów USA. Jednak, niezależnie od woli pierwotnych autorów projektu, Internet prędko uniezależnił się od interesów amerykańskich i na początku lat 90-tych stał się jednym z głównych mediów masowej komunikacji. Internet jest o tyle ważnym wynalazkiem, że dostęp do niego staje się coraz istotniejszym czynnikiem ekonomicznego i kulturalnego rozwoju. A zatem drugim wymiarem antagonizmów politycznych na obszarze sił wytwórczych jest stopień ich upowszechnienia. Demokratyzacja przemian technicznych oznaczałaby dowartościowanie podmiotów, którym brak finansowego, kulturowego czy politycznego kapitału. Społeczeństwa i jednostki, które nie mają dostępu do sieci lub też nie potrafią z niej korzystać są w coraz większym stopniu skazane na społeczną, gospodarczą i polityczną marginalizację. Nierówny rozkład wpływu na technologiczne projekty intensyfikuje społeczną niesprawiedliwość. W coraz większym stopniu brak dostępu danego społeczeństwa do nowych technologii skazuje je na masową nędzę i długotrwały regres społeczno-ekonomiczny. Rozwój krajów ubogich staje się coraz mniej możliwy bez modernizacji technicznej, która zapewnia większą wydajność, lepszą koordynację i organizację rozwoju, jak też ułatwia szybki rozwój edukacyjny i instytucjonalny. W tym sensie dostęp do nowych technologii powinien stać się prawem obywatelskim, gdyż stanowi on warunek możliwości powszechnej partycypacji w życiu publicznym. Z podobnych przyczyn radykalnych przemian wymagałby panujący system patentowy, który trwale blokuje możliwości rozwoju ubogich społeczeństw i przyczynia się do powiększenia różnicy między światem rozwiniętym i biedną większością ludzkości. Upowszechnienie nowych technologii informacyjnych nie gwarantuje jednak powszechnej emancypacji na wszystkich obszarach życia społecznego. Gdyby tak było rację mieliby technokraci, nadający ewolucji technologicznej samoistną wartość. Dlatego obok walki o to, jakim celom będzie służył rozwój technologiczny i dążenia do upowszechnienia osiągnięć technologicznych istnieje jeszcze trzeci polityczny wymiar sił wytwórczych i trzecie pole konfliktów. Mianowicie jednym z centralnych obszarów politycznych antagonizmów stają się dzisiaj nowe media. Internet jest miejscem, na którym toczą się walki o hegemonię symboliczną. Nowe media są w coraz większym stopniu polem, na którym tworzy się i jest reprodukowana władza symboliczna. Przy czym Internet stanowi o tyle wyjątkowy obszar kontaktów społecznych, że jest on kształtowany przez swoich użytkowników w o wiele większej mierze niż jakakolwiek inna technologia. Stwarza on olbrzymie możliwości bezpośredniego uczestnictwa obywateli w wymianie i kreowaniu informacji, ale też w związku z tym stanowi obszar potencjalnej władzy sprawowanej przez grupy, które potrafią go najlepiej wykorzystać. Z tej perspektywy warto porzucić mit wolności, którą rzekomo niesie w sobie upowszechnienie Internetu. Kontrola informacji przesyłanych przez sieć jest często łatwiejsza i bardziej rozpowszechniona niż tych przekazywanych w „tradycyjny” sposób. Już dzisiaj jest możliwe istnienie instytucji prowadzących elektroniczną inwigilację, przetwarzających informacje i rejestrujących każdy ruch użytkowników sieci we wszechobecnych bazach danych. Ewolucji Internetu towarzyszy wzrost możliwości jego kontrolowania, który płynie z dwóch źródeł. Z jednej strony rządy chętnie wspomagają rozwój narzędzi elektronicznej inwigilacji i stosują je, by upomnieć się o władzę nad informacją, która wymykała im się z rąk. Przykładem może tutaj być władza chińska, która skutecznie blokuje dostęp społeczeństwa do niewygodnych dla niej stron internetowych. Z drugiej strony być może jeszcze groźniejsza w skali globalnej jest ofensywa wielkich koncernów, które chcą pozbawić klientów prywatności, aby łatwiej im było poprzez sieć sprzedawać towary i przekazywać właściwie dobrane informacje. Ale Internet stanowi też obszar, który potencjalnie może służyć do organizowania ruchów społecznego protestu czy też ułatwiać bezpośrednią, demokratyczną kontrolę społeczeństwa nad panującymi elitami. Obywatele dzięki sieci mogliby mieć na przykład zapewniony dostęp do bieżących dokumentów rządowych. Internet stanowi zatem miejsce kształtowania się i wymiany poglądów, mogąc stać się nośnikiem jawności i przejrzystości funkcjonowania instytucji zaufania publicznego, ale też aparatem kontroli, który przyczynia się do wzmocnienia istniejących form dominacji i propagandy. Internet łączy w sobie zatem kilka funkcji. Po pierwsze jest on wynalazkiem, który wyraża aktualny stan rozwoju sił wytwórczych i który istotnie wpływa na możliwości polityki każdego kraju. Po drugie stanowi medium, do którego dostęp stanowi we współczesnym świecie ciągle rzadki przywilej. Wreszcie po trzecie jest on obszarem walki o hegemonię między poszczególnymi grupami nacisku. W gospodarce sieciowej granice między siłami wytwórczymi i stosunkami społecznymi, jak też między bazą i nadbudową ulegają zatarciu. Polityczna wykładnia rozwoju technologicznego pokazuje, że najważniejsza technologia współczesnego świata w każdym wymiarze swojego funkcjonowania stanowi wynik i funkcję politycznych konfliktów. Tezy o z konieczności postępowym lub represyjnym charakterze techniki czy też uznanie jej za neutralne narzędzie pozatechnicznych form aktywności same stanowią ideologiczne formy argumentacji, za którymi ukrywają się interesy określonych grup ekonomicznego i politycznego nacisku. Stąd też oświecenie dzisiaj jest możliwe jako wielowymiarowa strategia politycznych działań mających na celu uniwersalną emancypację, odnoszącą się do każdego z wyróżnionych wymiarów. Odnośnie powyżej poruszanych kwestii Polska niestety nie znalazła się jeszcze na drodze postępu. Po pierwsze, udział nowych technologii w PKB należy w Polsce do najniższych w Europie, a istniejące projekty modernizacji tyczą się raczej sektora militarnego niż chociażby edukacji. Nie ma też w Polsce sensu dyskusja nad usieciowieniem państwa opiekuńczego, ponieważ trudno włączać w sieć coś, czego nie ma. Trudno też zastanawiać się nad informatyzacją związków zawodowych, jeżeli poziom uzwiązkowienia w Polsce należy do najniższych w Europie. Po drugie, dostęp do sieci w Polsce jest ciągle bardzo ograniczony i nie ma żadnych rządowych programów, które pozwalałaby na szybką zmianę tej niekorzystnej sytuacji. Dlatego też z Internetu w Polsce korzysta jedynie bogatsza, w przeważającej mierze miejska mniejszość społeczeństwa. Po trzecie, co w znacznej mierze wynika z drugiego, największe polskie strony internetowe są zdominowane przez konserwatywno-neoliberalną prawicę, dopełniając tylko przekaz innych mediów masowych. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
22 listopada:
1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.
1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.
1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.
1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.
1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.
1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.
2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.
?