Pokolenie wyciszone, pragmatyczne, przedkładające wartości indywidualne nad społeczne – ocenili na gorąco publicyści „Gazety Wyborczej”, pomysłodawcy badań. Pokolenie, które rewolucji nie zrobi. Cisi robotnicy boży.
Raport „Młodzi 2005” warto czytać wspólnie z najnowszą książką Doroty Masłowskiej „Paw królowej”. Literackim zapisem świadomości „Pokolenia” „Vivy!”, „Faktów” i „Super Expressu”. Ludzi zakłamanych. Składających pięknie brzmiące deklaracje o wyznawanych wartościach prorodzinnych, prospołecznych, a jednocześnie goniących za szmalem i sukcesem śliskimi karierowiczami. Egoistów przekonanych, że poświęcają się dla dobra partnerów z aktualnego związku, a także narodu i kultury przez duże „K”. Każdą pogłoskę potrafią oni zracjonalizować, uzasadnić celami wyższymi.
Czy wyniki raportu „Młodzież 2005” to efekt tylko takiego zakłamania? Cynizmu?
Chyba nie. Wśród młodych politologów funkcjonuje określenie „Pokolenie TVN 24”. Ludzi młodych, legitymujących się wykształceniem wyższym, niezbędnym do dobrego CV, oraz różnymi kursami dodatkowymi, także ubarwiającymi CV. Wyhodowanych na kulturze obrazkowej mediów. Na tabloidowych artykułach prasowych. Na wszechmądrych komentarzach reporterów TVN 24 i zapraszanych do studia „ekspertów”. Powtarzających odnotowane w raporcie banały. Że najlepiej wszystko sprywatyzować i wtedy gospodarka ruszy z kopyta.
Że na korupcję najlepsze są rządy silnej ręki. Że w jakiegoś boga trzeba wierzyć, bo inaczej zero życia duchowego. Że należy zmniejszyć składki socjalne. Że wszyscy mają prawo do pracy i bezpłatnej nauki, i leczenia.
Efektem są ludzie formalnie wykształceni, ale nie dostrzegający związków i skutków pomiędzy włożonymi im do głowy informacjami. Wierzący, że obniżka podatków da wzrost świadczeń społecznych. Ludzie pragnący być poprawnymi politycznie, kulturalnie, obyczajowo.
Największym problemem Stefana Retro z „Pawia królowej” są rozsiewane w Internecie plotki, jakoby był pedałem. Jego koledzy marzą o pójściu na maksa, ale boją się wychylić. Pokolenie oportunistów? Cichych, pokornych, obsługujących wolny rynek? Pokolenie wyprane z buntowniczych, rewolucyjnych nastrojów, choć pozbawione szans na szybki awans zawodowy, na szybkie wzbogacenie się, czego zasmakowali ich koledzy na początku lat 90.
Pod koniec lat 70. zespół socjologów pod przewodem prof. Stefana Nowaka sporządził pierwszy raport o świadomości polskiej młodzieży. Czarno na białym wynikało, że tamta młodzież popiera socjalizm i uważa, że zwycięży on na całym postępowym świecie. To radowało kierownictwo PZPR. Ale młodzież deklarowała też, że w katalogu Wartości preferuje przede wszystkim rodzinę, przyjaciół i spokojną pracę. To martwiło kierownictwo PZPR, bo młodzież miała być nie tylko ideowa, ale i prospołeczna, zmieniać rzeczywistość. Partii i socjalistycznym związkom młodzieży miała oddać swe serca i czyny. Z drugiej strony wyniki wskazywały, że prosocjalistyczna i antyspołeczna młodzież nie pójdzie na lep wrogich ośrodków propagandy, czyli Radia Wolna Europa i KOR. Nie minęły 3 lata i to prosocjalistyczne, wyciszone, introwertyczne pokolenie zrobiło „Solidarność”, a niektórzy z nich napoleońskie kariery.
Prywatnie, nie do ankiet, młodzi dzisiaj mówią, że cała ta rzeczywistość to jeden wielki paw. W sensie wymiotu, nie barwnego ogona. Paw w polskiej rzeczywistości występuje zwykle w parze z „pif”.
Piotr Gadzinowski
Felieton pochodzi z tygodnika NIE