P. Szumlewicz: Jedność kościoła

[2005-07-31 08:31:35]

Od początku transformacji ustrojowej Kościół katolicki odgrywa w Polsce niezwykle istotną rolę. Prędko odnalazł on wolne miejsce w moralnej i ekonomicznej infrastrukturze społeczeństwa, roszcząc sobie prawo do wyłączności w rozwiązywaniu duchowych rozterek polskich obywateli. Wykorzystał on przemiany ustrojowe do zawarcia niepisanego paktu z elitami władzy. Z jednej strony bowiem kościół sprzeciwia się ruchom protestu wobec panującego ładu społecznego. „Chcemy powiedzieć wszystkim bezrobotnym: nie podnoszenie pięści, wyładowywanie złości jest dobrem, ale wzajemna miłość między dotkniętymi nieszczęściem, jakim jest bezrobocie” – głosił Józef Glemp. Aura autorytetu kościoła ma równoważyć i uzasadniać wolnorynkowy żywioł, łagodzić jego bolesne konsekwencje; tak jakby opłatek mógł zastąpić chleb. Można też w tym kontekście dostrzec swoistą sakralizację biedy. Miłość, do której nawołują hierarchowie kościoła, staje się stabilnym spoiwem między biernością społeczeństwa i zgodą na istniejące formy dominacji i wyzysku. Marzenia o lepszym życiu zostają przeniesione w zaświaty. Z drugiej strony oczywiście w zamian kościół czerpie wymierne korzyści w postaci wpływu na edukację czy media publiczne. Chce on również zagospodarować dyskurs moralny, wypierając świecką działalność państwa, której zostaje odebrany wszelki wymiar etyczny.

Od początku transformacji z rzadka pojawiały się jednak głosy o nadobecności kleru w życiu publicznym i ekonomicznym. Padło podejrzenie, że jest on zwykłą polityczną siłą, która dąży do realizacji swoich partykularnych interesów i bynajmniej nie jest bezstronna. Wygodna pozycja moralnego arbitra została więc zagrożona. W tej sytuacji kościół zaczął poszukiwać świadectwa bezstronności, argumentu usprawiedliwiającego jego dominującą rolę w życiu społecznym.

I wtedy z pomocą przyszedł ojciec Rydzyk, człowiek, który ostro i nieprzejednanie formułował swoje roszczenia i pretensje, zdobywając w ten sposób wielu zwolenników. Głosił on poglądy bliskie episkopatowi, ale odnosił się do innych środowisk. Chciał dotrzeć do ludzi porzuconych przez brutalną transformację, tych, którzy zostali naznaczeni przez panujące media jako prymitywni „nieudacznicy”. Nie troszczył się o styl i standardy wyznaczone przez polskie elity. Przywoływał proste, chwytliwe i często brutalnie demagogiczne racje, które jednak pokrywały się z odczuciami wielu ludzi i prędko zyskały masowe poparcie.

Z perspektywy oficjalnego kościoła trudno było o lepszy prezent. Wreszcie pojawił się ruch, który mógł zogniskować niechęć świeckich elit wobec niejasnych interesów duchownych. W ten sposób dominujący odłam kleru niezauważalnie oczyścił się z oskarżeń kierowanych pod jego adresem, wszelkie zarzuty przenosząc na nowo powstały kościół „ludowy”. Mógł on znowu określić się jako „neutralne centrum”, które rzekomo sytuuje się między „lewicą” (którą nazwano środowiska Gazety Wyborczej) i „prawicą” (którą się stało Radio Maryja). Ktokolwiek, kto podaje w wątpliwość tę samoidentyfikację, uznając kościół za antyliberalny i zamknięty, zostaje uznany od tej pory za upartego „antyklerykała” i skrajnego „lewaka”.

W ten sposób zostało dokonane swoiste odwrócenie w dyskursie publicznym. To nie klerykalizacja okazuje się być atakiem na nowoczesne państwo, lecz obrona pluralizmu i równości wobec prawa stanowi zamach na rzekomo kompromisowe status quo. Uznając siebie za „bezstronne centrum” kościół zmienia sens elementarnych pojęć dotyczących państwa, chociażby w pełni świeckie prawo kojarząc z „totalitaryzmem”. Wobec wszelkich zarzutów episkopat zdobył jednak niezbędne alibi: są nimi Radio Maryja i Nasz Dziennik. Przekaz jest jasny: „to oni są nietolerancyjni, antyliberalni i przeciwni podstawowym wymogom etyczno-prawnym, a nie my.” Kościół „peryferii” jest zatem potrzebny kościołowi „centralnemu”; pomaga mu zdobyć rolę neutralnego arbitra i wystroić się w pióra bezstronności. W ten sposób kler sprytnie przemyca te same treści, które przekazywane są w Radiu Maryja, tyle że są one przezeń ukazywane jako umiarkowane i kompromisowe.

Na ten ideologiczny trick dała się też nabrać część lewicujących publicystów. Często piszą oni o „świetnym miesięczniku Znak” czy „inteligenckim Tygodniku Powszechnym”, przeciwstawiając te pisma „pełnemu nienawiści” Naszemu Dziennikowi. W rozpowszechnionej opinii środowiska skupione wokół Radia Maryja wyłączone są poza obszar sensownej debaty, gdy tymczasem oficjalny głos kościoła jest uznawany za jej istotny element. Tymczasem nie tylko i nie przede wszystkim dziennikarze Naszego Dziennika, lecz wysocy rangą przedstawiciele polskiego episkopatu mówią o homoseksualizmie jako o „zakaźnej chorobie”, o ateistach jako „szczekających kundlach” czy feministkach jako „betonie, którego nawet kwas solny nie zmieni”. Te bulwersujące sformułowania niestety nie wywołują zainteresowania u prokuratury, ani nie prowokują mediów do ataku na kler, ponieważ są wygłaszane przez ludzi, których uważa się za „liberałów”, „katolewicę” czy „umiarkowaną część kościoła”. Może zastanawiać, w jakim sensie i wobec czego biskup Pieronek jest umiarkowany, ale kościół daje jasną odpowiedź na to pytanie. Jest on umiarkowany względem Radia Maryja i tzw. zbuntowanej schizmy polskiego katolicyzmu.

Różnica między kościołem oficjalnym i nieoficjalnym w Polsce jest analogiczna do różnicy między tzw. prawicą „cywilizowaną” i prawicą „niecywilizowaną” (np. między PO i LPR-em). Co prawda obydwie grupy wyrażają prawie identyczne poglądy, ale ci pierwsi swoją homofobię, rusofobię czy obsesyjną nienawiść do feministek częściej wyrażają w sposób zawoalowany i skryty, a drudzy zazwyczaj bezpośrednio, pierwsi za pośrednictwem pseudouczonych dywagacji, drudzy wprost. Zresztą dystans wobec Radia Maryja wielu prawicowych publicystów jest motywowany w ten sam sposób, co względem wielu innych grup społecznych, mianowicie pogardą dla tych, którzy sytuują się niżej w hierarchii społecznej. Ponadto polska prawica i episkopat nigdy nie potrafiły oswoić się z masowymi ruchami społecznymi, a taką rolę pełni Radio Maryja. Publicyści Tygodnika Powszechnego i Naszego Dziennika bronią więc podobnych przekonań, ale ci pierwsi są znacznie bardziej antydemokratyczni, postrzegając siebie jako najwyższą, uprzywilejowaną kastę społeczeństwa. Analogiczna różnica istnieje między kościołem oficjalnym i nieoficjalnym, kościołem Glempa i kościołem Rydzyka, przy czym świadczy ona raczej o wyższości tego drugiego. Mianowicie ruch skupiony wokół Radia Maryja jest ruchem społecznym, który swoją siłę czerpie z oddolnej inicjatywy, a nie z niezależnych od woli społecznej działań hierarchii kościelnej. Tę różnicę zresztą eksponują sami członkowie episkopatu, skarżąc się niekiedy na tzw. „populistyczny” charakter Radia Maryja, przejawiający się głównie w niechęci jego twórców do podporządkowania się odgórnym nakazom. O ile cały polski kościół broni antyliberalnego i zamkniętego modelu życia społecznego, o tyle ojciec Rydzyk jawnie zabiega o aktywne poparcie części społeczeństwa i tym samym dąży do względnie demokratycznej sankcji. Kościół oficjalny tymczasem publicznie odżegnuje się od związków z polityką i społeczeństwem, wszelkie swoje interesy realizując poprzez niejawne układy z każdorazowo panującą władzą. Dystans i poczucie wyższości wobec społeczeństwa ma w tym ujęciu stanowić niezbędny i pożądany atrybut kleru.

Kościół w Polsce jest jeden, antyliberalny, zamknięty i autorytarny. Nigdy nie oswoił się on z podstawowymi zasadami świeckiego państwa prawa i dlatego do dziś jego głównym przedstawicielom bliższe jest Chile generała Pinocheta niż współczesna Holandia, wspierająca rządy frankistowske Opus Dei niż laicka socjaldemokracja. Czy w plebejskim wcieleniu ojca Rydzyka, czy w pseudo-inteligenckich dywagacjach biskupa Życińskiego polski kościół jest solidarny w swojej wrogości wobec pluralistycznego i samorządnego społeczeństwa.

Piotr Szumlewicz


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku