Sawicki: Pikujemy 800. Nie więcej

[2005-08-06 09:52:51]

Z Radosławem Sawickim, polskim pracownikiem Tesco w Irlandii rozmawia Jarosław Urbański

Polscy pracownicy supermarketu Tesco walczą w Irlandii o swoje prawa

Jak znalazłeś się w Irlandii?

Kiedy wielkopolska firma, w której pracowałem przez 10 miesięcy jako przedstawiciel handlowy, nie przedłużyła mi umowy o pracę, postanowiłem poszukać godziwego zarobku za granicą. Od przyjaciół wiedziałem, ze całkiem nieźle zarabia się w Irlandii i ze nie ma większego problemu, by znaleźć tam zajęcie. Decyzję podjąłem bardzo szybko. Po przybyciu do Dublina miałem 100 euro w kieszeni. Moim wielkim szczęściem było to, że przyjaciele gościli mnie w swoim mieszkaniu przez pierwsze tygodnie. Wydatki ograniczyłem do zakupów najtańszego jedzenia.

A jak zatrudniłeś się w Tesco?

Szukałem pracy na wszelkie możliwe sposoby – roznosiłem CV po pubach i sklepach, w których wisiały ogłoszenia: „Poszukujemy pracownika”, korzystałem z pomocy FAS-u (odpowiednik naszego Biura Pracy, lecz o niebo skuteczniejszy i bardziej przyjazny bezrobotnym), wypytywałem znajomych. Będąc w FAS-ie spotkałem dwie Polki, które powiedziały mi o agencji GRAFTON. Firma ta, działająca od niedawna też w Polsce, rekrutuje pracowników dla wielkich korporacji, m.in. dla Tesco. Kiedy udałem się do biura GRAFTON-u z CV był piątek; w poniedziałek miałem już konkretne spotkanie z managerem, zaś we wtorek pracowałem w hurtowni Tesco Distribution. Trzeba przyznać, ze agencje pracy działają szybko i skutecznie.

Na czym polegał wyzysk w Tesco?

W ogromnej hurtowni, do której mnie wysłano i w której pracuję już od 7 miesięcy, robotnicy dzielą się na zatrudnionych bezpośrednio przez Tesco na zasadzie kontraktu (umowy o pracę) oraz na tzw. agencyjnych, czyli zatrudnionych przez agencje pracy i podnajmowanych Tesco. Ja należę do tej drugiej grupy, podobnie jak kilkudziesięciu innych Polaków, nieco mniej Słowaków, Litwinów, Czechów, Węgrów i kilku Irlandczyków. Kontraktowcy to w zdecydowanej większości Irlandczycy plus kilkunastu czarnoskórych (tego wymaga poprawność polityczna), Rosjanin, Turek, Francuz. Także jeden Polak, który zatrudnił się jeszcze przed naszym wstąpieniem do Unii Europejskiej.
Wraz z upływem czasu zacząłem dostrzegać, że oprócz oczywistych różnic w proporcjach narodowościowych, obie grupy różnią się także w innych kwestiach. Kontraktowcy zarabiają od 12,50 euro na godzinę wzwyż – stawka zależy od czasu pracy na danym stanowisku. Co kilka miesięcy otrzymują nowe podwyżki. Zarabiają zatem około 550 euro na tydzień. My zaś niezmiennie zarabiamy 9,52 euro na godzinę, choć niektórzy pracują na agencyjnej smyczy od ponad roku. Żadnych podwyżek! Tygodniowo dostajemy około 360 euro, choć wykonujemy dokładnie te same czynności. Kontraktowcy z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy otrzymują specjalne bonusy, my zaś nie. Kontraktowcy pracują co drugą sobotę, my w każdą. Takich różnic jest wiele. Marzeniem każdego pracownika agencyjnego jest dostać kontrakt od TESCO i uwolnić się od agencji. Jednak graniczy to niemal z cudem. TESCO ma przemyślana politykę i doskonale wie, ze pracownicy ze Wschodu z radością pracowaliby nawet za 7,60 euro na godzinę (najniższa krajowa w Irlandii). Poza tym korzystając z usług agencji, Tesco wyzbywa się odpowiedzialności za nas - podnajmowanych, czasowych pracowników. To agencje nas zatrudniają, zwalniają, płacą nam, wystawiają payslipy (cotygodniowe potwierdzenie zarobku), przenoszą z hurtowni do hurtowni jeśli taka jest potrzeba ich klientów, opłacają nasze ubezpieczenia i wypłacają odszkodowania, jeśli wydarzy się wypadek. Poza tym umowy podpisywane przez nas z agencjami czynią nas pracownikami okresowymi (templorary staff). Jest to coś, co nawet prawnikom trudno zinterpretować w kontekście obrony naszych praw. Taki sprytny majstersztyk stworzony w czasach wielkiej migracji nieświadomych swych praw, spragnionych pracy robotników ze Wschodu po to, by ich maksymalnie wykorzystać.

W tym układzie: agencje – Tesco trwaliśmy do momentu, kiedy managerowie zaczęli wymuszać na nas zwiększenie dziennej normy. Praca nasza - mówiąc w dużym skrócie - polega na układaniu produktów. Zdejmujemy je z europalet i układamy na specjalne kosze, które później auta rozwożą do sklepów Tesco w całej niemal Irlandii. Główna czynność przez nas wykonywana to picking. Wiąże się z tym specjalny żargon pracowniczy Polaków – w naszym języku jesteśmy „pikerami”.

Od kontraktowych Irlandczyków wiemy, ze przed poszerzeniem Unii Europejskiej pikowali oni około 500 kartonów dziennie. Za przekroczenie tej niepisanej normy dostawali dodatkowa kasę. Kiedy zaczęło przybywać Polaków mówiono, by pikować podczas zmiany 750 kartonów, co sam pamiętam jeszcze z początków mojej kariery w Tesco. Jakieś dwa miesiące temu w luźnych rozmowach z managerami mówiono nam już, ze jeśli spikujemy dziennie 800–850 kartonów to będzie OK. Nadgorliwcy marzący o kontrakcie pikowali jednak niekiedy 1400 kartonów, zaś rekord ustanowiony przez Słowaka z nocnej zmiany to 1900 kartonów w ciągu 7,5 godziny! Takie działanie to wręcz zachęcanie kadry menażerskiej do zwiększania normy. Miesiąc temu, gdy powiedziano nam z kolei, że norma wynosi 900 kartonów, poszliśmy w sześciu – sami Polacy - do managera zmiany i zapytaliśmy co to ma znaczyć? Na szkoleniu przez kilka godzin oglądaliśmy filmy jak chronić kręgosłup, a tu nagle mamy pikować dziewięć stów! Powiedział, że jak nam się nie podoba, to możemy iść do domu, bo na nasze miejsce jest wielu chętnych.

Jak zareagowaliście?

Następnego dnia poszedłem do pracy w koszulce z dużym napisem „WE ARE PICKING 800. NO MORE”. Czyli: „Pikujemy 800. Nie więcej”. Mimo soboty szybko zjawił się główny manager i wezwał mnie do swego biura. Zadzwonił też po mojego przełożonego z GRAFTON-u. Wspólnie przepytywali mnie około dwóch godzin. Dlaczego to napisałem? Czy boli mnie kręgosłup? Co myślą koledzy? Byli bardzo mili, ostrożni i grzeczni. Zamówili nawet wegetariańską pizzę dla mnie, bo przeleciał mi lunch.

Podczas naszej rozmowy dostawałem od kolegów z hurtowni SMS-y z bardzo ważnym przesłaniem: „Jesteśmy z Tobą!”, chłopaki podeszli też pod drzwi biura i bardzo wyraźnie dawali znać, że tam są. Uparłem się, że norma nie może być większa niż 800 kartonów. Oni zaś wzięli numer mej komórki i obiecali, ze poinformują mnie co wspólnie uradzą. Poprosili, bym nie wkładał już tej kontrowersyjnej koszulki. Zapytałem przedstawiciela GRAFTON-u co zrobi, jeżeli jej nie zdejmę. Powiedział, że być może będą zmuszeni mnie zwolnić. Na to ja postraszyłem go związkiem zawodowym. Szybko zmienił temat.

To był radosny dzień. Wszyscy byliśmy podbudowani naszym skutecznym – jak nam się wydawało – oporem. Irlandczycy solidaryzowali się z nami, na widok mej koszulki podnosili w górę kciuki i wspominali... Lecha Wałęsę. Po raz kolejny zgłosili się do nas ludzie ze związku zawodowego SIPTU (Services, Industrial, Professional & Technical Union), którzy powiedzieli to, co intuicyjnie większość z nas czuła – że jesteśmy wykorzystywani i czas się zorganizować! Zaczęli zachęcać nas do masowego wstąpienia do związku po to, by mogli nas skutecznie reprezentować. O SIPTU wiedziałem już od kilku miesięcy, złożyłem nawet deklarację członkowską, lecz GRAFTON, jako mój pracodawca, zablokował moje przystąpienie. Okazało się później, ze nie miał do tego prawa.

Co się działo dalej?

W następnym tygodniu odwiedził naszą hurtownię jeden z ważnych działaczy SIPTU; w spotkaniu z nim wzięli udział agencyjni pracownicy ze wszystkich trzech zmian. Facet zapowiedział, ze pomogą nam. SIPTU to największy związek zawodowy w Irlandii, ciągle słychać o jego działaniach w radio, reklamy ich kampanii widoczne są w autobusach. Są bardzo aktywni. Pomogli nam już w kilku drobnych kwestiach, np. po ich telefonie do agencji JOBS (dawniej JOB SHOP) chłopaki natychmiast dostali zaległe rozliczenie P-60, coś jak polski PIT, niezbędne do odzyskanie podatku za miniony rok.

Ilu z Was wstąpiło do związku?

Myślę, że więcej niż połowa robotników agencyjnych pracujących dla Tesco jest obecnie w SIPTU. Wielu jednak się waha, niektórzy przylecieli tu popracować tylko w wakacje i po trzech miesiącach będą wracać do swych krajów. Inni boją się wychylać. Są też tacy, którym żal przeznaczyć 3,75 euro tygodniowo na składkę członkowska. Nie rozumieją, że mogą zyskać więcej. Obecnie trwają prace nad nowym prawem pracowniczym w Irlandii. Uczyni ono nielegalną taką sytuację, jak ta, w której jesteśmy obecnie – wykonując dokładnie te same czynności co kontraktowcy, otrzymujemy wynagrodzenie niższe o około 200 euro tygodniowo! SIPTU silnie lobbuje na rzecz zmiany tej chorej sytuacji.

Jak wygląda obecnie Wasza codzienność w Tesco?

Obecnie SIPTU przygotowuje pozew przeciwko agencjom GRAFTON i JOBS za wszystkie ich nadużycia. Kolejna sprawa pójdzie do Sądu Pracy w związku ze zwolnieniem w minionym tygodniu naszego kolegi, który nie wykonywał narzuconej normy. To sprytna intryga: Tesco zgłasza agencji, którzy pracownicy mają odejść. Agencje w chamski sposób informują delikwenta, że już nie pracuje, np. mówiąc mu o tym o 6 rano pod brama naszej hurtowni, kiedy chłopak chce podpisać listę! Były już dwa takie przypadki. W świetle prawa agencja musi zapewnić zwolnionemu inną pracę za co najmniej to samo wynagrodzenie. Musi mu też zapłacić za czas przestoju, gdy nie ma dla niego pracy. Mało kto o tym wie i na tym żerują agencje. Jeśli nie upomnisz się o pieniądze za urlop, pracownicy agencji sami na pewno ci o tym nie przypomną!

Aktualnie, od trzech tygodni, dzienna norma w naszym Tesco wynosi jednak 1000 kartonów! Wyszło na to, że nasz opór okazał się mało skuteczny, zaś radość była nieuzasadniona. Managerowie brali każdego po kolei na rozmowę i mówili, jak starzy przyjaciele, że musimy robić więcej, że to rozkaz z góry, na który oni nie mają wpływu, że nas lubią, ale jeśli się nie przystosujemy to będą musieli nas wymienić. Że skoro niektórzy mogą robić 1200 lub nawet 1400, to dlaczego inni nie mogą nawet 1000 spikować? Wielu łapie się na to i coraz więcej chłopaków pikuje tysiąca. A to naprawdę nadweręża nasze kręgosłupy! Pozostała nas garstka, którzy konsekwentnie trzymamy się ośmiu stów. Jesteśmy na wylocie, liczymy jednak na pomoc związku.

Jak według Ciebie potoczy się ten konflikt?

Po „koszulkowym” sukcesie chciałem iść za ciosem i założyć Komitet Pracowników Agencyjnych w Tesco. Spotkaliśmy się nawet po pracy, by to omówić. Myślałem o konferencji prasowej, nagłośnieniu sprawy. Tesco boi się krytyki, to oczywiste. Ich misternie konstruowany wizerunek byłby skalany, gdyby wyszło na jaw jak kombinują z pracownikami ze Wschodu. Ale większość z naszej paczki stwierdziła, że to bez sensu, że nie damy rady kolosowi. Radykałów jest nas garstka, zaledwie troje gotowych na poświecenie pracy w imię zachowania godności. I zdrowego kręgosłupa. Pomysł na Komitet zatem padł. Ale myślę, że zdanie się na SIPTU może być równie skuteczne. To profesjonaliści. Mają prawników, zaplecze, poparcie w narodzie. Jako anarchista nie zgadzam ze wszystkim co głosi SIPTU. I być może w momencie, kiedy agencja poinformuje mnie, że już nie pracuje dla Tesco, po prostu przykuję się łańcuchem do wózka widłowego. Od kiedy zwolniono jednego z nas za niewykonywanie normy znowu chodzę w koszulce z napisem „WE ARE PICKING 800. NO MORE”. Jestem zdecydowany na opór do końca. Na szczęście syndrom niewolnika, charakterystyczny dla naszych rodaków, we mnie się nie ujawnił!

Poznaj swoje prawa: www.sezonowi.z.pl

Wywiad ukazał się w lipcowym numerze miesięcznika "Nowy Robotnik"

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku