„Oryginalnym pomysłem było wciągnięcie władz w pułapkę własnej propagandy, przedstawienie rodzącego się ruchu oporu jako opozycji wewnątrz systemu, mającej za cel powrót do korzeni i walkę z wypaczeniami“ - przekonuje Jerzy Baczyński wspecjalnym dodatku do „Polityki“, poświęconym 25 rocznicy Sierpnia. Dodatek ten ilustrują zdjęcia tłumów, które żądały kapitalizmu. Masy robotnicze domagały się kapitalizmu w sposób zakamuflowany, podczas gdy oficjalnie twierdziły - jak w jednym ze słynnych dokumentów - że przecież wszyscy mamy jednakowe żołądki. Faktycznie jednak proszono o prywatyzację, bezrobocie, nierówności społeczne i bezwzględny wyzysk, którego owoce powinny trafiać do kieszeni kapitalistów. Robotnicy w 1980 r. posługiwali się sprytnymi chwytami, wzorem pisarzy oszukujących cenzurę państw zaborczych, by przemycić między wierszami przesłanie ku pokrzepieniu narodowego ducha.
Zakamuflowane żądanie kapitalizmu zawarte jest w szeregu dokumentów, jakie podczas 16 miesięcy istnienia opublikowała tzw. pierwsza „Solidarność“. 30. sierpnia 1980 r. W punkcie 6. tzw. porozumień Gdańskich zapisano: „Reforma gospodarcza powinna opierać się na zasadzie zwiększonej samodzielności przedsiębiorstw i rzeczywistym uczestniczeniu samorządu robotniczego w zarządzaniu“ (Cyt. za: Sz. Jakubowicz, Bitwa o samorząd, Londyn 1988, s. 10). Faktycznie chodziło o powołanie rad nadzorczych i zarządów, które - jak dziś widzimy - za nic mają interesy i postulaty pracowników, a których szeregi zasiliło wielu ówczesnych doradców „S“. W porozumieniach gdańskich potwierdzono pozostawanie przez Związek „na gruncie zasady społecznej własności środków produkcji“. Jak wiemy, był to kamuflaż, ponieważ w istocie chodziło o własność jedynie wąskiej części społeczeństwa - kapitalistów.
W kwietniu 1981 r., odnosząc się do Święta Pracy, Krajowa Komisja Porozumiewawcza NSZZ „S“ oświadczyła, iż związek powstał „bezpośrednio w wyniku wielkich strajków. Dlatego tradycja walki o prawa pracownicze, tradycja ruchu robotniczego są nam szczególnie bliskie“ (Dokumenty KPP NSZZ „S“, 19 września 1980 - 4 czerwca 1981, Gdańsk, Lipiec 1981 r., s. 54). Dzisiaj ówcześni prominentni działacze „S“ wolą twierdzić, że strajki szkodzą gospodarce i powoływać się na tradycję kościelnych obchodów tego święta. W 1981 r., w tej samej uchwale, stwierdzali: „1 Maja jest rocznicą masakry strajkujących robotników w Chicago w 1890 r. W naszą najnowszą tradycję też są wpisane masakry. Z tych powodów, święto 1 Maja jest świętem »Solidarności«. Jest świętem wszystkich ludzi walczących o lepsze jutro, o sprawiedliwość, o prawo do własnego zdania“. I wywalczyli to wszystko. Niektórzy.
W epoce średniowiecza i renesansu rozpowszechniona była technika malowania temperą na desce. Zdarza się, że pod zachowanymi do dzisiaj obrazami nieznanych malarzy, kryją się dzieła ówczesnych mistrzów. Podobnie rzecz ma się z drewnianymi tablicami, na których w sierpniu 1980 r. zapisano słynne 21 postulatów.
Spod oficjalnej treści, która zdawała się być żądaniem autentycznego, demokratycznego socjalizmu, wyłania się dzieło innych mistrzów - doradców Związku, dążących do likwidacji zdobyczy socjalnych Polski Ludowej i zastąpienia ich tzw. wolnym rynkiem, którego „niewidzialna ręka“, dziwnym trafem, napełnia również ich kieszenie.
„Związek nasz wyrósł z buntu społeczeństwa polskiego doświadczonego w ciągu przeszło trzech dziesięcioleci łamaniem praw ludzkich i obywatelskich; z buntu przeciwko dyskryminacji światopoglądowej i wyzyskowi ekonomicznemu“, wyjaśniali działacze „S“ w słynnym programie uchwalonym przez I Krajowy Zjazd Delegatów Związku. Robotnicy twierdzili wówczas, że „ludowaładztwo nie może być władzą stawiających się ponad społeczeństwem grup, które przypisują sobie prawo orzekania o potrzebach oraz reprezentowania interesów społeczeństwa“. Zgodnie z dzisiejszą propagandą, z programu uchodzącego za najważniejszy dokument opracowany przez „S“, powinniśmy odszyfrować stanowcze żądanie wprowadzenia w Polsce kapitalizmu.
6. punkt żądał „podania do publicznej wiadomości pełnej informacji o sytuacji społeczno-gospodarczej“. Dzisiaj jednego dnia władza może np. głosić, że koszt utrzymania emerytur górniczych to raz 26 mld zł, innym razem - że jednak wyszło 8 mld. W tym samym postulacie żądano umożliwienia „wszystkim środowiskom i warstwom społecznym uczestniczenia w dyskusji nad programem reform“. Postulat 7. zawierał żądanie wypłacenia wynagrodzeń za czas strajku, co wyraźnie zmierzało do wprowadzenia zasad wolnego rynku. 8. żądanie wobec ówczesnych władz w zakamulowany sposób niosło kapitalistyczne przesłanie: „podnieść zasadnicze uposażenie każdego pracownika o 2000 zł na miesiąc, jako rekompensatę dotychczasowego wzrostu cen“. Wybitnie wolnorynkowe było domaganie sie wprowadzenia kartek na mięso (postulat 11), a za spełnienie tego żądania obwinia się dziś władze Polski Ludowej.
Zdaniem dzisiejszych propagandzistów, eskalacja żądań socjalnych była jedynie sprytną taktyką, której celem było obalenie tzw. realnego socjalizmu, aby na jego gruzach móc wreszcie budować realny kapitalizm. Zmierzał do tego następny postulat: wprowadzenia emerytur po przepracowaniu 35 lat, skracając wiek emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do 55 lat. Do kapitalizmu prowadziło żądanie poprawy warunków pracy służby zdrowia i zapewnienia odpowiedniej liczby miejsc w przedszkolach i żłobkach. Wybitnie kapitalistyczne było domaganie się 3-letniego płatnego urlopu macierzyńskiego oraz podniesienia diet z 40 do 100 zł i dodatku za rozłąkę.
„Domagamy się wprowadzenia reformy samorządowej i demokratycznej na wszystkich szczeblach zarządzania, nowego ładu społeczno-gospodarczego, który skojarzy plan, samorząd i rynek“, napisali w 1981 r. delegaci związku, który dziś czci się za zainicjowanie przemian wolnorynkowych. „Reforma powinna uspołecznić planowanie. Plan centralny musi odzwierciedlać dążenia społeczeństwa i być przez społeczeństwo akceptowany. (...) Dlatego konieczny jest szeroki dostęp do rzetelnej informacji gospodarczej. Wymaga to ustanowienia społecznej kontroli nad GUS“.
W programie, którego ukrytym przesłaniem była ponoć chęć wprowadzenia kapitalizmu, zapisano: „autentyczny samorząd pracowniczy będzie podstawą Samorządnej Rzeczypospolitej“. Dalej w równie „zaszyfrowany“ sposób domagano się oparcia gospodarki na przedsiębiorstwie społecznym, „którym zarządza załoga reprezentowana przez radę pracowniczą, a operatywnie kieruje dyrektor, powoływany drogą konkursu przez radę i przed nią też odpowiedzialny. Przedsiębiorstwo społeczne będzie dysponować powierzonym mu mieniem ogólnonarodowym w interesie społeczeństwa i własnej załogi“. W „Solidarności - pismie Regionu NSZZ »S« w Gdańsku“, nr 29/59 z 5 września 1981 r., opublikowano nawet projekt ustawy o przedsiębiorstwie społecznym.
„Związek przeciwdziałać będzie narastającym różnicom socjalnym między zakładami pracy i między regionami“, przekonywali sprytnie robotnicy dążący do wprowadzenia rozwarstwienia społecznego właściwego dla kapitalizmu, którego stanowczo żądali. Podobne znaczenie miała zapowiedź: „związek będzie kategorycznie sprzeciwiał się wszelkim redukcjom pracowników, jeśli nie zostaną stworzone gwarancje socjalne dla pozostających czasowo bez pracy. (...) Konieczna jest reforma systemu płac, gwarantująca każdemu godziwy zarobek i równe wynagrodzenie za pracę o równej wartości“. W rzeczywistości walczyli oni o to, co mają dzisiaj - że minimalne wynagrodzenie za pracę jest niższe od minimum socjalnego.
„Prawo pracy winno stanąć na straży interesów społecznych i pracowniczych obywateli“, domagali się robotnicy, którzy walczyli o wolny rynek i taką samowolę pracodawców, z jaką mamy do czynienia obecnie. Zapowiadano, że „S“ będzie dążyć do „ustanowienia płacy minimalnej na poziomie połowy płacy średniej, nie niższej niż minimum socjalne“ oraz „opodatkowania płac nadmiernie wysokich“. Faktycznie robotnicy dążyli do tego, by zarabiać kilkaset razy mniej niż menadżerowie i by najbogatszym systematycznie obniżano podatki.
Zakamuflowane żądanie kapitalizmu polegało też na domaganiu się m.in. „wprowadzenia renty socjalnej zabezpieczającej minimum egzystencji osobom, które z powodu wieku lub choroby niezdolne są do podjęcia pracy i nie mają uprawnień do świadczeń emerytalnych i rentowych“.
W dalszej części programu delegaci historycznego zjazdu „S“ chcieli, by „unormować czynsze w celu ochrony zasobów mieszkaniowych, zapewnić środki na remonty mieszkań oraz zapewnić zasiłki mieszkaniowe dla ekonomicznie najsłabszych grup ludności“. Faktycznie mieli na myśli slumsy, jakie dziś w Warszawie buduje powołujący się na etos „S“ Lech Kaczyński. „Związek dążyć będzie do zapewnienia każdemu pracownikowi niezbędnej ilości czasu wolnego i możliwości jego wykorzystania dla uczestnictwa w kulturze“, napisali w słynnym programie, którego celem było wprowadzenie kapitalizmu. „Kultura i oświata muszą być dostępne dla każdego“, domagali się od władz Polski Ludowej. Te dziedziny w tak sprytny sposób chcieli doprowadzić do rychłego upadku.
Zakamuflowane dążenie do kapitalizmu polegało też na głoszeniu, że „klasa robotnicza ma realną szansę przekształcenia się w gospodarza przedsiębiorstwa i kraju, realną szansę urzeczywistnienia robotniczego socjalizmu i demokracji pracowniczej“ (Henryk Szlajfer, Związek zawodowy a kwestia współzarządzania, Biuletyn Problemowy nr 1 Komitetu Założycielskiego NSZZ „S“ EMA ELESTER Łódź, 15 grudnia 1980). W styczniu 1981 r. Ryszard Bugaj oceniał: „dziś, dzięki instytucjonalizacji wielkiej siły społecznej zainteresowanej naprawą systemu, pojawiła się, być może niepowtarzalna, historyczna szansa dokonania wielkiego usprawnienia tzw. realnego socjalizmu, przekształcenia go w system bliższy socjalistycznym ideałom. Gdyby szansa ta została zaprzepaszczona, to wszystko inne byłoby nieważne. Związki też“. („Obrona interesów ludzi pracy“, Biuletyn problemowy nr 1 Komitetu Założycielskiego NSZZ „S“ wzakładach Jotes, Łódź, 1 stycznia 1981).
Gdańscy stoczniowcy, którzy dzisiaj protestują przeciwko obchodom 25-lecia „Solidarności“ twierdząc, że o co innego walczyli ćwierć wieku temu, nie zrozumieli, że tak naprawdę walczyli o kapitalizm. Jedynie „propagandową osłoną dla tej operacji było odwołanie się do tradycji socjalizmu, a także leninowskich koncepcji kierowniczej roli klasy robotniczej, kontroli społecznej, prawdziwej roli rad na każdym szczeblu“ (J. Baczyński).
Leszek Balcerowicz i jego następcy, wprowadzający w Polsce od 15 lat najbardziej skrajny, neoliberalny model kapitalizmu, również posługują się kamuflażem. Twierdzą oficjalnie, iż są zwolennikami wolnego rynku, a w istocie dążą do wybuchu rewolucji proletariackiej. Na skutek promowanych przez nich rozwiązań gospodarczych, w ekspresowym tempie odtworzono właściwe kapitalizmowi klasy społeczne - burżuazję i proletariat. Efektem konsekwentnych działań kolejnych neoliberałów, a faktycznie zakamuflowanych rewolucjonistów, jest uproszczenie sprzeczności klasowych. Całe społeczeństwo rozszczepia się coraz bardziej na dwa wielkie, wrogie obozy. Zgodnie z przyjętą taktyką, starają się nie naruszać ustrojowych tabu. Zakamuflowani rewolucjoniści udający neoliberałów, np. Marek Belka, dbają też oto, aby sprzeczności interesów były coraz bardziej odczuwalne i aby proletariusze nie mieli do stracenia nic oprócz własnych kajdan.
Magdalena Ostrowska
Tekst ukazał się w "Impulsie", dodatku dziennika "Trybuna" z 11 sierpnia 2005