"CHCIAŁEM TYLKO URZĄDZIĆ BOISKO"
Zanim zaczęły się kłopoty z Amerykanami Ali był mukhtarem (sołtysem) niewielkiej wsi w dystrykcie Abu Ghraib. Uprawiał daktyle, dorabiał pilnując parkingu pod meczetem. Nie wygląda na przestępcę, miły człowiek, trudno sobie wyobrazić co przeszedł w więzieniu Abu Ghraib.
"Moje klopoty z Amerykanami - opowiada - zaczęły się kiedy znalazłem i urządziłem teren na boisko piłki nożnej dla dzieciaków." Zaraz potem na boisku pojawiły się amerykańskie ciężarówki ze śmieciami ze strefy lotniska. Były wśród nich odchody i pisma porno. Miejscowy lekarz zgłaszał rany i zakażenia wśród biednych, którzy chodzili na wysypisko w poszukiwaniu czegoś przydatnego. "Przedtem - żartuje Ali - myślałem, że amerykańska demokracja to plac zabaw. Ale wprost przeciwnie, zrobili z tego śmietnisko na chemikalia, ekstrementy i pornografię."
Kapitan Philips
Jako mukhtar idzie w końcu na skargę do administracji. "Ten protest - mówi Ali - był początkiem moich przykrości". 30 listopada [2003] o jedenastej przed południem żołnierze zabrali go z ulicy do hummera. Zawieźli do al-Amrije, byłej irackiej bazy wojskowej zamienionej w amerykańskie więzienie. Na miejscu niejaki kapitan Philips mówi "Nie wiem która agencja kazała cię zamknąć, ale tu zostaniesz".
Na wieść o aresztowaniu wiele osób z rodziny przyszło prosić o jego uwolnienie. Kapitan Philips pyta czy Hadż Ali myśli, że ktoś z zewnątrz może zaatakować. "Nie mam pojęcia" - mówi Ali. Zostaje tam dwa dni. Trzeciego dnia rano wiozą go z workiem na głowie do więzienia Abu Ghraib.
"Wtedy jeszcze nie wiedziałem gdzie jestem". Na początek przechodzi procedurę wstępną. Amerykanie pobierają mu odciski palców, krew, badają dno oka, potem ciągną do pokoju przesłuchań. "Te pokoje to właściwie ubikacje zalane nieczystościami. Dwóch Amerykanów z tłumaczem siedziało daleko ode mnie, od ścieku". Zmuszają Alego by usiadł po drugiej stronie, w dziurze z gównem. Pytają od razu "Jesteś sunnitą czy szyitą?".
"Dawno nie słyszałem tego pytania", mówi. Tłumaczy, że wcześniej w Iraku, również z powodu ustawy o małżeństwie, nie pytano o przynależność religijną. Potem oskarżają go o atak na siły okupacyjne. Hadż Ali pokazuje swoje palce i inwalidztwo ręki, które czyni go niezdatnym do posługiwania się bronią. "Mówiłem im, że nie mógłbym, żeby zadzwonili do lekarza, który mnie operował”.
„Pytali nawet czy znam Ossamę ben Ladena - ciągnie Ali - a ja, że z telewizji. Zadawali właśnie takie pytania, nawet o Saddama Hussajna. Chyba chcieli mnie o coś oskarżyć. Potem powiedzieli, że jestem antysemitą, a ja na to, że uważam Semitów za ojców ludzkości". "No to wiesz o czym mówię" - odpowiedział jeden z przesłuchujących.
Wiedzieli, że jest mukhtarem, pytali dlaczego nie chce współpracować, że zoperują mu rękę. Jeden ciągle powtarza "Jesteśmy największym narodem świata, okupujemy was, więc macie się poddać i współpracować".
Potem okazało się, że porwanie Alego i licznych innych, którzy podzielili jego los, ma na celu nie "powstrzymanie powstania", ale "pozyskanie informacji" i rekrutację ważniejszych ludzi z okolicznych wsi. Tak czy inaczej Hadż Ali się nie zgadza: "Skoro jesteście okupantami, to opór przeciw okupacji jest legalny według prawa muzułmańskiego i międzynarodowego". Ale tamci nalegają na kolaborację i straszą wysłaniem w miejsce "gdzie nawet pies by nie przeżył".
Po pierwszym przesłuchaniu pakują Alego do ciężarówki. Żołnierze rozdają więźniom kaptury. Pytają "Wszyscy macie torby na głowy?". Jeden więzień, niewidomy, odpowiada, że nie ma. Jest oskarżony o atak na wojska okupacyjne. Wysiadają w miejscu więzienia zwanym "Fidżi". Stoją tu namioty, po pięć w grupie, każda otoczona zasiekami z drutu kolczastego i ogrodzeniem. "To tu tutaj trzymali tych, których nazywali "grubymi rybami".
W każdym namiocie spało kilkudziesięciu mężczyzn, w pięciu namiotach było ich z trzystu. Przed przenośnymi ubikacjami ustawiały się dwu-trzygodzinne kolejki. "Były pełne zanim nadchodziła kolej". Inna toaleta była praktycznie niemożliwa. Każdy namiot dostawał dziennie 20 litrów wody na wszystko. Pili z butelek ze śmietnika. "Jedzenie też było złe", opowiada Hadż Ali.
"Dostawaliśmy je nieregularnie, a kiedy ktoś złamał dyscyplinę kara zawsze była zbiorowa. Kiedy na przykład jakiś więzień rozmawiał z więźniem z sąsiedniego obozu nie dawali nam jeść albo kazali stać godzinami na słońcu. Pamiętam co wydarzyło się uczniowi Al Sadra*, który się nazywał Szejk Dżaber-al-Kadi. Prawie wszyscy pochodzili z sunnickich miast Faludży, Ramadi czy Mosulu, czuł się trochę sam. Pewnego dnia poprosiliśmy go by poprowadził modlitwę, że odmówimy ją razem. Zaraz potem dopadli go Amerykanie, krzyczeli "Dlaczego się modlisz z sunnitami?" i skatowali go.
Hadż Ali spotkał tam ludzi z wielu obozów, jak przy lotniskach w Badgadzie i Mosulu. Słyszał historie tortur, przerażające opowieści o zastrzykach, po których widzi się skorpiony i pająki, pokazywano mu rany po torturach. Jest znowu przesłuchiwany, straszą go Guantanamo i innymi obozami. (…)
Tortura Ramadanu
W czasie Ramadanu muzułmanie nie mogą jeść od wschodu do zachodu słońca. Wtedy Amerykanie dostarczali posiłek regularnie, zaraz po porannej modlitwie. To znaczyło, że trzeba było czekać do wieczora żeby go zjeść. "Chcieli nas złamać", mówi Ali. "Sześć prądnic pracowało dzień i noc, głośno nie do wytrzymania. Każda zasilała tylko trzy lampy, było więcej hałasu niż światła. W namiotach elektryczności nie było."
Wzywają jego numer, 11716. Zakładają mu kajdanki na ręce i nogi, na głowę kaptur i wiozą hummerem. "Kiedy mi zdjęli torbę z głowy stałem w długim korytarzu. Słyszałem wielu ludzi krzyczących z bólu. Kazali mi zdjąć ubranie, moją dżelabę (tradycyjny ubiór), podkoszulkę i slipy". Odmawiał, więc chwyciło go pięciu żołnierzy i rozebrało siłą. Miał potem przejść jakieś 10 metrów, do schodów. "Chcieli żebym wszedł po schodach, ale byłem za słaby, nie byłem w stanie podnosić nóg. Upadłem i zaczęli mnie bić. Więc się podniosłem i doczołgałem, zajęło mi to z godzinę".
Potem rzucają nim o ścianę, przykuwają go do futryny. "Znowu mnie kopali, wylewali na mnie kubły moczu i brudnej wody, pisali coś na moim ciele, strzelali przy głowie. Później używali głośnika, żeby ryczeć mi do ucha obelgi, stukali kajdankami, ciągle przy uszach. Tak było do porannej modlitwy".
Nad ranem ktoś przychodzi zdjąć mu kaptur. Z mocnym akcentem libańskim pyta "Nie znasz mnie? A jestem znany, przesłuchiwałem w Gazie, na Zachodnim Brzegu i na południu Libanu. Mam świetną reputację: wyciągam z więźnia to, co chcę, albo on nie żyje."
"Można jeszcze torturować" - mówi amerykański lekarz
Zdejmują mu kajdanki z jednej ręki. "Zrobię ci krzyż" mówi mężczyzna, Ali wisi na rozpiętych rękach. Padają ciosy z przerwami na kubły słonej wody. Lufami karabinów dźgają w genitalia. Ktoś podchodzi i zdejmuje mu torbę z głowy. (…) To samo przez trzy dni, w różnych pozycjach. Przez wiele godzin musiał stawać na palcach. Powtarzali, że jego ręka "zgnije".
"Później dowiedziałem się, że to było w ramach operacji nazwanej Iron Horse, której celem była rekrutacja ludzi wpływowych i szefów klanów, żeby pracowali dla okupantów". Trzeciego dnia znowu przychodzi ten sam człowiek i proponuje uwolnienie za kolaborację. "Powiedziałem, że nie mam nic do powiedzenia. Podczas całego przesłuchania słyszałem wycie mężczyzn, kobiet, dzieci. Każdy kto przechodził korytarzem mnie kopał".
By the rivers of Babylon
Po południu zapinają mu plastikowe kajdanki, ciągną do celi i kładą przykutego na plecach, przynoszą megafon i puszczają w kółko, na pełny regulator, piosenkę „By the rivers of Babylon” (tytuł cytat psalmu 137). Wtedy wolałby mieć kaptur na głowie. Po jakimś czasie ten sam mężczyzna wraca i wyłącza głośnik, ale Ali go nie słyszy. "Po wyłączeniu muzyki ciągle miałem piosenkę w uszach”.
Mimo wylewanych wiader z wodą niczego nie słyszy. Więc stawiają go, przykuwają do krat celi, ramiona za kratami. "Wtedy nie jadłem już piąty dzień", mówi Hadż Ali. Mężczyzna znowu się pojawia i zapowiada "przyjęcie powitalne". "Potem się dowiedziałem, że robią to wszystkim", mówi Hadż Ali.
Cela numer 49
"Przydzielili mi celę 49". Przed nałożeniem kaptura zrobili mu zdjęcie, potem drugie. Wśród ludzi w celach naprzeciwko rozpoznał imama. Wszyscy nadzy. "Nie przejmuj się, jesteśmy tu od trzech miesięcy" - mówili. Chciał się zakryć kawałkiem papieru, ale Amerykanie byli przeciw. Do każdego inaczej się zwracali: "Big Chicken", "Dracula", "Joker", "Gilligan". "Mnie nazywali Colin Powell".
Nazajutrz przybywa specjalista Charles Garner, póżniej oskarżony w skandalu Abu Ghraib. Hadż Ali ma na ręku bandaż z niezagojonymi ranami, Garner zrywa go "z mięsem". Ali traci przytomność. Następnego dnia prosi przechodzącą żołnierkę o środek przeciwbólowy. Ma wystawić rękę. Kobieta następuje na dłoń ze słowami "To jest amerykański środek przeciwbólowy".
Piętnaście dni później dali mu koc. "Próbowałem tym się okryć". W tej części więzienia, zwanej "fosą", Ali słyszał wrzaski. Kobiety rozpaczały, wykrzykiwały ciągle "Bóg jest wielki".
Po dwóch tygodniach przesłuchania przyśpieszono, Amerykanie chcą szybko zrobić miejsce nowym więźniom. (...) Zabierają go i kiedy zdejmują mu torbę z głowy w sali przesłuchań patrzy na niego około dziesięciu osób, niektórzy w mundurach, inni w cywilu. Mają telefony i aparaty fotograficzne. "Myślałem, że to jakiś sen", mówi.
To tutaj rozgrywa się scena, która później na całym świecie stała się przykładem tortur praktykowanych przez reżim amerykański. "Kazali mi na coś wejść z torbą na głowie i rozkrzyżowanymi rękami. Powiedzieli, że podłączą mnie do elektryczności. Nie wierzyłem. Potem myślałem, że oczy wyskoczą mi z orbit, upadłem."
Głowa i ręce przykute
W czasie tego seansu język Alego zaczął krwawić, ale przyszedł lekarz i powiedział, że można kontynuować. Amerykańscy lekarze zazwyczaj uczestniczą w torturach. Zabierają go do tej sali jeszcze trzy razy, jeszcze pięciokrotnie podłączają do elektrod. Głowę i ręce przykuwają do rury pod sufitem, wkładają suchy chleb do ust. Potem przesłuchują, pytają"Może spróbujemy czegoś nowego?". "Im więcej nas torturujecie, tym bardziej Bóg nam wynagrodzi", odpowiada.
Nie tylko Hadż Alego tak traktują. "Widziałem imama największego meczetu Faludży, miał 75 lat. Nie tylko ciągali go nago, ale jeszcze przebierali w damską bieliznę". Innego zmuszają do sikania z torbą na głowie. Kiedy mu zdejmują torbę okazuje się, że pod nim leży jego ojciec, wojskowi fotografują. "Jedna z żołnierek całkiem rozebrała się przed imamem z innego meczetu i chciała z nim stosunku. Kiedy odmówił, wzięła sztuczny członek i zgwałciła go".
Według Alego amerykańskie więzienia zmieniają się w centra formowania partyzantki. "Zazwyczaj 90% więźniów trafia do nich bez powodu. Ale kiedy wychodzą, są gotowi do zbrojnego oporu przeciw okupacji. Każdy kto był tak traktowany, albo widział jak traktują brata czy siostrę, czuje to samo."
Po 49 dniach w "fosie" przesłuchujący mówią mu, że został zatrzymany przez pomyłkę i będzie odesłany do namiotu. Nazajutrz żołnierz przychodzi po niego i odwozi do obozu „Fidżi”. "Jakbym się drugi raz urodził", mówi. W namiocie przez dwa dni przywykał do światła. "Podczas pobytu w celi schudłem 38 kilo - moją wagę napisali mi na opasce przy nadgarstku".
Potem oddają mu jego rzeczy, pakują do ciężarówki z kapturem na głowie, już bez kajdanek. Po drodze wyrzucają z ciężarówki. "Kiedy zdjąłem z głowy torbę byłem na zewnątrz, na poboczu drogi. Zrozumiałem, że mnie zwolnili".
Zbrodnie przeciw ludzkości
Po wybuchu skandalu Hadż Ali al-Kaisi przeszedł szkolenie w ONZ związane z prawami człowieka. Chciał wykorzystać swoje doświadczenie i założyć stowarzyszenie przeciw torturom. Zwrócił się o pomoc do rządu, ale odpowiedziano mu "w naszych więzieniach nie ma złego traktowania". Celem "Stowarzyszenia ofiar amerykańskich więzień" jest informowanie o torturach, pomoc zwolnionym i rodzinom w kontaktach z krewnymi w więzieniach. Stowarzyszenie nie interesuje się tylko Amerykanami. „Liczne więzienia są zarządzane przez spółki prywatne, przez najmników", mówi Hadż Ali. "Biorą w tym udział ludzie z różnych stron świata. Nie tylko Amerykanie są winni".
"To co się dzieje w Iraku jest naturalną reakcją na te gwałty", mówi. "W czasach Saddama było w Iraku 13 więzień, teraz jest 36 centralnych i około 200 mniejszych. A w irackich więzieniach nie jest lepiej, są potwierdzone przypadki wyrywania paznokci, łamania kończyn, wszystko za przyzwoleniem Stanów Zjednoczonych". "To co robią w Iraku jest zbrodnią również przeciw Europejczykom i Amerykanom. Wszyscy tracą twarz. Wszyscy stosują tortury".
Jego stowarzyszenie pracuje teraz nad fizyczną i psychiczną rehabilitacją byłych więźniów.
Lars Akerhaug
Tłumaczenie: j.s.a.
Tekst pochodzi z włoskiego pisma komunistycznego "Il Manifesto" z 9-10 września
*przywódca szyicki z Nadżafu, przeciwnik okupacji