Są tacy, którzy twierdzą, że kandydatem lewicy jest Andrzej Lepper i na niego wszyscy powinniśmy oddać swój głos. Znam Andrzeja Leppera od bardzo dawna. I mogę z całą pewnością powiedzieć, że wybierając go na prezydenta uczynilibyśmy mu krzywdę. Ważniejsze jest jednak to, że ludziom o prawa i interesy, których walczymy - nie przyniosło by to żadnej korzyści. Czy Andrzej Lepper jest lewicą? Tak jest - jeśli służy mu to osiągnięciu zamierzonego przez niego celu - wygraniu wyborów, to oczywiście powie o sobie - jestem lewicą. Tak samo jak, w celu osiągnięcia sukcesu, Lepper powie o sobie jest narodowcem, jestem katolikiem, jestem Chińczykiem, jestem żabą. Zapewniam, że jest mu to obojętne, aby tylko dopiąć swego. Tych, którzy dziś wzywają, ratujmy się - my lewica - głosujmy na Leppera, odsyłam do historii jego pokutnych pielgrzymek w progi pewnego radia, po błogosławieństwo ojca dyrektora tego radia. Rzeczywiście to dobra rekomendacja dla lewicowości tego kandydata. Warto też nie zapominać, że Lepper już zadeklarował życzliwą przychylność dla zwycięskiego PiS, gotów wspierać koalicję PiS-u i LPR. Gratuluję poczucia humoru tym, którzy w Lepperze widzą kandydata lewicy. Boki zrywać.
Może więc Marek Borowski? Trzeba mieć dużo dobrej woli, aby Borowskiego nazywać lewicą. Marek Borowski to sprawny polityk. Był ministrem finansów, wiele razy marszałkiem lub wicemarszałkiem Sejmu. W każdym kolejnym rozdaniu, przez szesnaście lat Marek Borowski, kimś był. Kimś ważnym. Marszałek Sejmu to w końcu druga osoba w państwie. Jakoś ciężko było zauważyć aby Marek Borowski sprawując przez lata, te wszystkie ważne i bardzo ważne funkcje, wykazał się wrażliwością społeczną. Wrażliwość społeczną Marek Borowski ma zarezerwowaną na kampanię wyborczą. Po każdej kampanii swoją wrażliwość społeczną Marek Borowski starannie składa w kostkę i chowa na dno szuflady. Pewnie dlatego, aby mu się nie zużyła nadmiernym używaniem. Może choć Marek Borowski w geście Rejtana sprzeciwił się wojnie w Iraku i ma w tej sprawie jasne, a nie pokrętne stanowisko? A może jego lewicowość objawiła się w czasach, gdy był ministrem finansów i prywatyzował Bank Śląski?
Marek Borowski to kwintesencja elity politycznej, która rządzi Polską od 16 lat. Dziś jest w SDPL i nazywa się lewicowcem, ale równie dobrze pasuje do PD lub PO. W każdej z tych partii czułby się jak ryba w wodzie. Szybko i bez żalu porzucając miano człowieka lewicy i przybierając skórę liberała. Mam takie wrażenie, że czułby się wtedy jak swój, wśród swoich. Wzywanie ludzi lewicy do głosowania na Marka Borowskiego jest nietaktowne. Argumenty o tym, że to mniejsze zło są moralną degrengoladą. Daniel uważał Borowskiego, za oszusta, który wyłudza zaufanie wyborców po to, aby je zaraz potem zawieść. To tacy jak Borowski są winni temu, że dziś 60% obywateli ma dość polityki. W swojej kampanii wyborczej Daniel powiedział wprost "Marek Borowski kandydatem lewicy nie jest i nigdy nim nie był". Postawił po tych słowach kropkę. Rozśmiesza mnie argument, że nie głosowanie na Borowskiego, to marnowanie głosu. Głosowanie na Borowskiego, to jest właśnie marnowanie głosu.
Poza tym wszystkim, wzywanie do głosownia na Leppera lub Borowskiego ma jeszcze jedną - zasadniczą wadę - obaj nie mają szans. Może tego jeszcze nie zauważyliście, drodzy moi ale te wybory już są rozstrzygnięte. Tak samo jak wybory parlamentarne, zostały rozstrzygnięte zanim jeszcze rozpoczęło się głosowanie. Podobnie te wybory prezydenckie, też już są za nami i należy już myśleć, co po wyborach. Pozostałym kandydatom nie ma sensu poświęcać ani zdania. Choć są tacy, którzy już teraz usiłują ustawić się pod druga turę, zadając pełne troski pytanie - lewico na kogo zagłosujesz w drugiej turze, na Tuska czy Kaczyńskiego, na dżumę czy na cholerę. Gratuluję instynktu politycznego i poczucia, że świat kończy się wraz z wyborami. Ustawianie się już dziś w kolejce do obozu zwycięzcy, to dobry sposób na polityczne przetrwanie. Dobry ale krótkowzroczny. My musimy wiedzieć nie co będzie dzień po wyborach, ale co będzie rok po wyborach. Trudno uznać za dobry wybór dla Polski głosowanie na faceta z kreskówki, którego jedynym atutem jest to, że "taki podobny do Kwaśniewskiego" – bo gładki, lub innego, który chce zrobić Polsce krzywdę, nurzając nas w bagnie rozrachunków, lustracji i teczkowych wojen.
Nie sposób wyjść ze zdumienia, że ludzie obdarzeni żarliwym darem przekonywania, nawet Kaczyńskiego chcą przedstawić opinii publicznej, jako kandydata socjalnego. Wszyscy Ci kandydaci są unurzani we władzy po łokcie, bo rządzili nami przez ostatnie szesnaście lat. Żaden z nich nie zasługuje na głosy ludzi lewicy. Biednych oszukiwanych, krzywdzonych przemianami ostatnich lat. Żaden. Taka jest prawda. Smutna ale jedyna. Mówienie o tym, że stanowisko Polskiej Partii Pracy w sprawie wyborów prezydenckich jest irracjonalne - jest właśnie irracjonalne. Chyba że ktoś ma dziś racjonalny plan powstrzymania wyborczego zwycięstwa Tuska lub Kaczyńskiego. Czy ktoś ma taki plan?
Może więc nie warto się łudzić i zostawić ich w tej piaskownicy, z ich zabawkami.
Jako człowiek lewicy postępuję według zasady, która bliska była również Danielowi, "jeśli nie masz wyjścia i nie masz jak się zachować, zachowaj się moralnie". Wybieranie mniejszego zła moralnym nie jest. Moralnym jest natomiast zamanifestowanie naszego sprzeciwu, wobec tego co nam się funduje od szesnastu lat i jednocześnie oddanie hołdu człowiekowi, który całe życie, poświęcił walce o prawa słabszych, biedniejszych, "gorszych". To tylko gest. Oczywiście. Ale czasem gesty w polityce znaczą więcej, niż chłodna kalkulacja. Jesteśmy to winni Danielowi, my jako PPP, my jako ludzie nowej lewicy, w których Daniel tchnął nową nadzieję, nowego ducha, nowy zapał. Cóż będziemy warci jeśli pozwolimy sobie odebrać naszych bohaterów, zaledwie kilka dni po ich odejściu kalkulując "a czy się to aby nam opłaca?" Te wybory to już przeszłość. Będą następne. 9 października oddajemy tylko swój głos w wyborach, które za nas już rozstrzygnięto. Oddając głos trzeba pamiętać, aby zachować twarz.
Bogusław Ziętek
Autor jest przewodniczącym Polskiej Partii Pracy.