Foltyn: Lewica nie przegrała wyborów

[2005-10-27 11:06:07]

W komentarzach na temat ostatnich wyborów zarówno parlamentarnych, jak i prezydenckich, przewija się najsilniej opinia, że lewica te wybory przegrała. W lewicowej „Trybunie” w komentarzu do wyników I tury wyborów prezydenckich, użyto wręcz określenia „prawica znokautowała lewicę”. Moim zdaniem jednak osąd wynika z błędnego założenia. Lewica nie przegrała tych wyborów, bo żeby przegrać pojedynek - trzeba do niego stanąć. A lewica w tych wyborach nie miała swojej reprezentacji... Poza oczywiście Polską Partią Pracy, ale trudno oczekiwać większego poparcia dla tak młodej partii. Opinia że „lewica przegrała wybory” utrzymuje w świadomości wyborców fałszywą tezę, że lewica w Polsce to SLD i SDPL. Taka teza jest szkodliwa dla przyszłości lewicy, bo jeśli to lewica obniża podatki bogatym i tnie socjal, a potem jeszcze chwali się tym jako swoim „sukcesem”, to ktoś chyba albo myli pojęcia, albo chce skompromitować pojęcie lewicy. Gdyby lewica w Polsce istniała, z pewnością miałaby w najgorszym razie poparcie takie jak SPD w Niemczech - na poziomie ok. 35 proc. Także w Czechach lewica ma ok. 40 proc. poparcia. Zważywszy jednak na ogrom napięć społecznych, nierówności i poziom biedy niespotykany w innych krajach europejskich, poparcie dla lewicy, gdyby istniała - pozwalałoby na zdobycie większości w parlamencie. Tak zresztą było w 2001 roku. SLD wystąpiło wtedy akurat w lewicowym programem wyborczym. Jej lider, Leszek Miller, urzekł wyborców zapowiadając m.in. że pod jego rządami „śmietniki przestaną być miejscem szukania środków do życia przez nędzarzy”. Po 4 latach jego rządów odsetek społeczeństwa żyjącego poniżej minimum socjalnego oraz w skrajnej nędzy wzrosła. Konieczność obniżenia deficytu budżetowego wobec jego trudnej sytuacji zastanej po rządach prawicy w 2001 roku, nie jest wytłumaczeniem dla wprowadzonych niemal automatycznie cięć socjalnych. Lewica sięgnęłaby do kieszeni bogatych, a nie biednych. Nawet w kolejnych latach, kiedy gospodarka zaczęła podnosić się z dołka, rząd SLD wolał obniżyć podatki bogatym (wprowadzono obniżkę CIT, podatek liniowy dla najbogatszych przedsiębiorców) i jeszcze bardziej przyciąć wydatki socjalne, ograniczając np. waloryzację rent i emerytur. Lewica, która realizuje neoliberalny antyspołeczny program, to jakieś nieporozumienie. W ogóle pojęcie „socjalliberalizm” jest w Polsce rozumiany i realizowany nie tak, jak to się pojmuje na zachodzie. Tam socjalliberałowie to takie ugrupowania, które w polityce gospodarczej starają się wykorzystać mechanizmy rynkowe, ale obok tego prowadzą aktywną politykę społeczną, która ma na celu aktywizację społeczeństwa, jednocześnie jednak nie zapomina się o tych, którzy sobie nie radzą. U nas jednak „lewica”, którą lepiej nazwać „pseudo-lewicą” akceptowała na przykład fakt, że 30 proc. dzieci w Polsce chodzi bez śniadania do szkoły, a blisko połowy nie stać na komplet podręczników szkolnych. Jednak ten rząd był wsłuchany nie w głosy społeczeństwa i jego potrzeb, ale reprezentantów oligarchicznej części polskiej gospodarki.

Dzisiaj, po czterech latach rządów pseudolewicy, poczucie bezpieczeństwa socjalnego w społeczeństwie jest jeszcze niższe niż w wyborach w 2001 roku, a już wtedy przecież wyborcy w 45 proc. poparli lewicowy program, bo taki uważali za najlepszy dla Polski.

Znamienne, że w ostatnich wyborach zwycięska partia dostała tylko 26 proc. poparcia, a uwzględniając niższą frekwencję na jej program zagłosowała mniej niż połowa wyborców, którzy wybrali lewicowy program w roku 2001. Większość wyborców, bo 60 proc., po prostu nie poszła do wyborów. I nie jest to wina „niedojrzałości” polskiego społeczeństwa, jak próbuje przekonywać np. Aleksander Kwaśniewski. Przecież w ciągu kolejnych 4 lat demokracji w Polsce, społeczeństwo jest bardziej obeznane z polityką niż mniej. Nie ma innego wytłumaczenia tak niskiej frekwencji niż tym, że niegłosujący nie znaleźli dla siebie partii z odpowiadającym im programem. Prawicowi wyborcy mogli takie odnaleźć, wręcz cały pejzaż - od centroprawicy po skrajną prawicę narodową. Lewicowi niestety nie mieli w czym wybierać, jeśli byli na tyle świadomi, żeby zauważyć, iż SLD i SDPL nie są partiami lewicowymi. Co do Polskiej Partii Pracy, którą można uznać za lewicę, to z punktu widzenia europejskiego modelu politycznego partię tę można by uplasować raczej na pozycji skrajnej, radykalnej lewicy. Tymczasem zdecydowana większość wyborców lewicy ma raczej umiarkowanie lewicowe poglądy (np. wolałaby aktywne kreowanie miejsc pracy przez państwo, niż utrzymywanie ludzi na zasiłku jako jedyny sposób pomocy ze strony państwa). SLD i SDPL także w wyborach prezentowały program zbliżony do liberalnego programu PO. Chwaliły wręcz ostatnie 4 lata swoich rządów, jako przykład „słusznej polityki społeczno-gospodarczej”. Jedyny mankament, jaki te partie widzą w sobie, to udział kilku ich członków w szeroko relacjonowanych aferach. Ludzie Ci zostali odsunięci z partii, ale obecne władze ciągle uważają, że niskie poparcie to cena, jaką płacą za tamte afery. Przyjęły więc metodę „liftingu” polegającego na wymianie starych zarządów na nowe, zwłaszcza złożone z ludzi młodszego pokolenia, którzy dobrze prezentują się w mediach. Wracając do porównania tych partii do Platformy Obywatelskiej, zasadniczą i jedyną zarazem różnicą jest bardziej liberalne podejście do spraw światopoglądowych. Biorąc pod uwagę europejski model podziału sceny politycznej, SLD i SDPL są klasycznymi partiami liberalnymi (gospodarczo i światopoglądowo). PO właśnie nie mogła wstąpić do klubu europejskich liberałów ze względu na swoje „nieliberalne” podejście do spraw światopoglądowych, więc wstąpili do europejskich chadeków. Ale SLD i SDPL z pewnością pasowaliby jak ulał do europejskich liberałów.

Lewicowy elektorat w ostatniej fazie kampanii wyborczej starała się, z pewnym sukcesem, zagospodarować Prawo i Sprawiedliwość. Partia ta ostro zaatakowała liberalną Platformę Obywatelską, proponując wiele haseł socjalnych. Niektórzy komentatorzy zaczęli wręcz nazywać PiS „socjalistami” a nawet „lewicą”. Wynikało to oczywiście z pustki po lewej stronie sceny politycznej, skoro SLD i SDPL w tej kampanii w ogóle nie poruszało kwestii socjalnych, a już na pewno nie z taką siłą i nie tak konkretnie jak PiS. Jednakże elektorat lewicowy zachował się bardzo dojrzale, i nie poparł masowo partii, która wprawdzie ma wiele lewicowych elementów programu socjalnego, ale na poparcie nie zasługuje z powodu swojego antylewicowego programu w sferze światopoglądowej. Trudno oczekiwać żeby lewicowy wyborca, który nie znajduje lewicowej partii wśród kandydujących do Sejmu, poparł zwolenników integracji państwa i kościoła, wprowadzenia obowiązkowych lekcji patriotyzmu, zwalczania mniejszości seksualnych, itp.. Nawet programu społeczno-gospodarczego PiS także nie można uznać za całkiem odpowiadający kryteriom lewicowym. Lewica bowiem uważa, że źródłem wielkich nierówności społecznych i biedy jest niesprawiedliwy podział dochodu narodowego, tymczasem PiS proponuje... obniżkę podatków dla najbogatszych (firm i obywateli).

Wynik wyborów jest w gruncie rzeczy pocieszający, jeśli chodzi o przyszłość. Po pierwsze, zaledwie 40 proc. frekwencja pokazuje, że większość wyborców nie akceptuje obecnego systemu partyjnego. Zwycięska partia prawicowa dostaje w przeliczeniu poparcie tylko 10 proc. uprawnionych do głosowania! Wynika z tego, że nawet dla partii prawicowych nie ma zbyt dużego poziomu akceptacji wśród wyborców.

Po drugie, jedynie 11 proc. poparcie dla SLD pokazuje, że wyborcy nie dają sobie wmówić, że SLD i SDPL reprezentuje w Polsce lewicę. Wyborcy są już dojrzali przez 15 lat demokracji w Polsce i nie patrzą tylko na etykietkę, jaką posługuje się partia, ale na program oraz, co może ważniejsze, jak wygląda jego realizacja.

Po trzecie, także względny sukces PiS, który ta partia zawdzięcza swojej antyliberalnej i prosocjalnej retoryce, pokazuje, co zresztą wcześniej obrazowały badania opinii publicznej, że dla zdecydowanej większości społeczeństwa bliska jest lewicowa z natury koncepcja państwa opiekuńczego.

Pozostaje wyrazić nadzieję i oczekiwanie, że do czasu kolejnych wyborów parlamentarnych powstanie w Polsce prawdziwa lewica, która w swoich pryncypialnych zasadach ma wyrównywanie szans i walkę z wykluczeniami zarówno ekonomicznymi, jak i społeczno-światopoglądowymi. Taka lewica nie musi martwić się o poparcie. Jestem przekonany, że gdyby już w tych wyborach wystartowała prawdziwa lewica, to by zwyciężyła wybory, a i frekwencja byłaby znacznie wyższa. Zwłaszcza, że po przeciwnej stronie sceny politycznej, na prawicy, mamy w Polsce partie które w gruncie rzeczy są słabe programowo, co widać choćby w ostatnich kłótniach wokół tworzenia rządu. Są na dobrej drodze, żeby skończyć podobną kompromitacją niespełnionych wyborczych obietnic i nadziei, jak SLD i SDPL.

Czy nadejdzie wtedy wreszcie prawdziwa lewica, gotowa realizować prawdziwie lewicowy program?

Łukasz Foltyn


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku