Clement, Paillard: Rosja, jakiej nie znacie

[2005-12-07 22:34:49]

Na Zachodzie, tak na lewicy jak i prawicy, pełno jest stereotypów dotyczących Rosji i Rosjan: wielkość duszy, szlachetność, przesada, wielkie przestrzenie, wolność bez ograniczeń, a wszystko to skorygowane przez lekturę Tołstoja i Dostojewskiego.

Mieszanka romantyzmu rewolucyjnego i fatalizmu w oczach jednych, pogodzenie cnót wolnorynkowych i religijnego sensu dla innych, mityczna „dusza rosyjska”, nieprzenikniona, kieruje Rosję w galaktykę obcą tak logice globalizacji kapitalistycznej, jak i oporu alterglobalistycznego.

Rzeczywistość jest bardziej banalna: do autorytaryzmu władzy i brutalności stosunków społecznych, będących dziedzictwem okresu radzieckiego, doszły przemoc wolnego rynku, cynizm łatwego pieniądza, egoizm i materializm nakierowany na konsumpcję.

1. Imperium

Przypieczętowane końcem grudnia 1991 r. zniknięcie Związku Radzieckiego dało początek 15 państwom, w tym Federacji Rosyjskiej. Obejmuje ona całe terytorium Rosji, niemniej jest też spadkobierczynią Związku Radzieckiego i carskiej Rosji. Jaka przyszłość czeka poradziecką Rosję? Kwestia pozostaje w zawieszeniu. Ani prezydent Borys Jelcyn, ani jego następca Władimir Putin nie dostarczyli elementów rzeczywistej odpowiedzi: Rosja rozpadnie się, czy stanie się wielka potęgą? Obecnie w Rosji zdania w tej kwestii są rozbieżne.

Z pewnością prezydent Putin brutalnie położył kres polityce swojego poprzednika, który zostawił pełną autonomię regionom. Jednakże rozpowszechniona teza, że rozpoczął on odbudowę Rosji, począwszy od przywrócenia autorytetu państwa, w całości sprywatyzowanego przez Jelcyna i oligarchów, wydaje się bardziej niż kontrowersyjna. Byliśmy po prostu świadkami autorytarnej normalizacji sytuacji, która wymykając się spod kontroli poważała samo istnienie tego państwa. Ta wszechwładza centrum-Moskwy, do której dorabiano teorie po wzięciu zakładników w Biesłanie (3 września 2004 r.), może spowodować nowe napięcia ze zrewoltowanymi regionami.

Demonstracyjne użycie siły przez władzę, pokazywane przy każdej okazji, z trudnością maskuje niezdolność do zbudowania państwa prawa. Rosja Putina charakteryzuje się, podobnie jak reżim carski i radziecki, dominacją państwa nad społeczeństwem. Obecny prezydent przyczynił się – z sukcesem – do wyeliminowania wszystkich zalążków partii, związków zawodowych, organizacji społecznych mających reprezentować i bronić interesów różnych klas i warstw społecznych wobec władzy.

W stosunkach z państwami byłego ZSRR Rosja pokazała, że jest daleka od rezygnacji z postawy imperialnej, która charakteryzowała ZSRR i Rosję carską. Nie ma jednak do tego środków, o czym przekonała wojna w Czeczenii, oraz spadek jej wpływów na Kaukazie i w nowych państwach powstałych na gruzach Związku Radzieckiego.

2. Gangrena czeczeńska

Konflikt czeczeński doszedł do punktu gnicia: krwawy i nastawiony na zysk bandytyzm ze strony sił rosyjskich i ich pomocników, rosnąca rola radykalnych islamistów po stronie czeczeńskiej, o czym świadczy powierzenie stanowiska wiceprezydenta Iczkerii (czeczeńska nazwa wolnej Czeczenii – przyp. red) Szamilowi Basajewowi, po zabójstwie przez Rosjan Asłana Maschadowa (8 marca 2005 r.). Ta wojna, której efektem jest martyrologia narodu czeczeńskiego, jest dla Rosjan zarazem zbyt daleka i zbyt bliska.

Wywiera ona ogromny wpływ na resztę Kaukazu i południe Rosji. Memoriał, stowarzyszenie obrony praw człowieka, mówi o „czeczenizacji” Inguszeti i Dagestanu. Widać tam już zapowiedzi wojny: porwania, czystki, rajdy partyzanckie, zabójstwa...

Przemoc, jak gangrena, rozprzestrzenia się w całym kraju. Nie tylko dlatego, że akcje terrorystyczne mogą uderzyć w kogokolwiek, kiedykolwiek, gdziekolwiek, ale ponieważ żołnierze i milicjanci wracają do siebie z „syndromem czeczeńskim”, z powodu przejawów okrucieństwa, których byli świadkami lub nawet uczestnikami. Jest gorzej: zwielokrotnienie przemocy policyjnej wywołuje protesty organizacji społecznych przeciwko przenoszeniu na inne tereny Rosji i legalizacji przez państwo metod używanych przez armię rosyjska w Czeczenii.

Błagowieszczeńsk (Baszkiria), grudzień 2004: policyjne rajdy przeciwko ludności miasta powodują setki rannych, i nikt za to nie ponosi odpowiedzialności mimo masowych protestów. Więzienie Łgow (regiona kurski), 27 czerwca 2005: ponad 800 więźniów podcina sobie żyły protestując przeciwko złemu traktowaniu przez strażników - władze oskarżają więźniów o naruszanie porządku publicznego! Elista (Kałmucja), 22 września 2004: po demonstracji opozycji 300 osób zostało pobitych, a 120 znalazło się więzieniu, z których jedna zmarła z powodu odniesionych ran; nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Dystrykt Elbrus (Kabardyno-Bałkaria), czerwiec-lipiec 2005: rajdy policyjne przeciwko ludności wyrażającej niezadowolenie z powodu rządów prezydenta tej autonomicznej republiki.

Putinowska władza często wykorzystuje sztandar „walki antyterrorystycznej”, by usprawiedliwić łamanie paw demokratycznych i polowanie na opozycjonistów. Trudno już zliczyć manifestacje zakazane z powodu „zagrożenia terrorystycznego”. Władza wysunęła ten sam argument, by unieważnić wybory gubernatorów regionalnych po tragedii w Biesłanie. Jednak czy gubernator mianowany przez prezydenta jest lepiej przygotowany do walki z terroryzmem niż gubernator pochodzący z wyborów?

3. Imigranci

Rozpadowi Związku Radzieckiego i powstaniu na jego obszarze niepodległych państw towarzyszyły duże ruchy ludności. Do Rosji przeniosło się ponad 8 milionów Rosjan (na 25 mln żyjących poza granicami kraju), nie bez problemów, między 1990 i 2002 r. Poza Rosję: wyjazd Żydów (i nie tylko) w kierunku Izraela (942 tys., z tego połowa pochodziła z Rosji), i Niemców nadwołżańskich w kierunku Niemiec (2,1 mln, z tego 600 tys. z Rosji, a reszta z Azji Centralnej, gdzie zostali deportowani na rozkaz Stalina).

Od tego czasu fale migracyjne zmieniły naturę. Mieszkańcy regionów zaludnianych w sposób woluntarystyczny (Syberia wschodnia, Daleka Północ) wracają do europejskiej części Rosji. Południe Rosji przyjmuje natomiast uchodźców z Kaukazu. Federacja Rosyjska przyciąga zwłaszcza mieszkańców nowych państw, od Ukrainy po Azję Centralną: od 3 do 5 milionów osób, w zależności od sezonu, przybywa w poszukiwaniu pracy i nieco wyższego zarobku. Pracują oni głównie w budownictwie, rolnictwie, przy pracach leśnych, handlu i usługach, i koncentrują się w Moskwie (1 milion, głównie na wielkich budowach). Co do imigracji z Chin, ograniczonej do Moskwy i strefy granicznej, jest ona okazjonalna i krótkoterminowa (poniżej 4 miesięcy).

Prawie wszyscy ci pracownicy są nielegalni, utrzymywani w strefie poza prawem, to ofiary niemal pracy przymusowej: paszporty mają konfiskowane, zakwaterowani są w barakach, mają nieludzkie godziny pracy, nędzne płace często wypłacane z opóźnieniem i są zwalniani przy najmniejszej skardze. Do tego wyzysku dochodzi arbitralna polityka władz, często współpracującej z ich pracodawcami, oraz policji, ściągającej z imigrantów haracz.

To samo dotyczy zresztą nielegalnych robotników, którzy opuszczają pogrążoną w nędzy rosyjską prowincję w poszukiwaniu lepszego regionu, w nadziei znalezienia pracy na budowie. Choć są obywatelami Rosji w ich macierzystym regionie, poza nim są niemal pozbawieni praw. To dziedzictwo okresu radzieckiego, tylko posiadacz stałego miejsca zamieszkania, potwierdzonego przez propiskę (rejestrację na milicji), cieszy się pełnią praw politycznych i społecznych, jak dostępem do służby zdrowia.

Imigranci i obywatele radzieccy, ich los jako nielegalnych pracowników pokazuje, w skrajnej formie, rzeczywistość Rosji, gdzie brak praw, korupcja, samowola policji naznaczają codzienne życie. Demografowie nie przestają jednak powtarzać: imigracja jest koniecznością w kraju, który co roku traci milion mieszkańców. Tym bardziej, że odbudowa ekonomii znacząco zwiększy zapotrzebowanie na siłę roboczą...

4. Nacjonalizm

„Rosja dla Rosjan”: według sondażu z czerwca 2005 r. dokonanego przez Wszechrosyjski Instytut Badania Opinii Publicznej, 58 proc. społeczeństwa przyznaje się, w różnej mierze, do tego sloganu. To wskaźnik rosnącego wpływu idei nacjonalistycznych w społeczeństwie zachęcanym do postrzegania Innego jako głównego odpowiedzialnego za zło obecnych czasów. Ta wizja świata koresponduje od 2000 r. z oficjalną ideologią władzy: Kreml przedstawia bowiem swoją politykę jako broniącą wielkości Rosji przeciwko tym, którzy z zewnątrz jak i od środka próbują ją podważyć – dotyczy to m.in. organizacji pozarządowych, potępionych przez Putina w Orędziu do narodu w 2004 r., jako „piąta kolumna” finansowa przez zagranicę.

To nacjonalistyczne przybranie polityki władzy, dodajmy gospodarczo ultraliberalnej, oznacza zwrot w porównaniu z latami 90.: takie hasła były wtedy domeną „opozycji patriotycznej”, która – z Komunistyczną Partią Federacji Rosyjskiej (KPRF) na czele – opisywała rządy Jelcyna jako pozostające na usługach zagranicy, zmierzającej do zniszczenia Rosji. Ta nacjonalistyczna otoczka, szeroko rozpowszechniana przez media, zdominowała teraz przestrzeń publiczną. Jej tezy są tak powszechne, że w księgarniach można znaleźć całe działy literatury nacjonalistycznej. Co do opozycji, pozbawionej swego głównego hasła, może ona tylko podkręcać tę sytuację: oskarżając władzę o nie dość konsekwentną obronę interesów wielkiej Rosji. Choć antysemityzm pozostaje wciąż żywy, ksenofobiczne hasła bazują teraz na wojnie w Czeczenii, by atakować „nie-Rosjan” – imigrantów z Azji centralnej, czy Kaukazu, ale także amerykańskich imperialistów, którzy w powszechnym wyobrażeniu pozostają wrogami Rosji.

Ten nacjonalizm, w różnych wariantach, ma realny wpływ w łonie społeczeństwa, ponieważ wykorzystuje sprzyjający grunt: pogorszenie warunków życia, poczucie bezsilności, beznadzieję, co prowokuje w Rosji, jak i w innych krajach, przekształcanie wizji „obcego”, dalszego czy bliższego, jako odpowiedzialnego za tę sytuację. W niektórych regionach zubożałe grupy społeczne postrzegają napływ uchodźców, zwłaszcza czeczeńskich, jako zagrożenie dla swojej sytuacji. Co więcej, los zarezerwowany Rosjanom w niektórych nowych państwach, zwłaszcza w krajach nadbałtyckich, niedawne „pokojowe rewolucje” interpretowane jako spisek amerykański, wzmacniają poczucie, że Rosja jest ofiarą zagranicznych machinacji.

Nacjonalizm przekształca się w czyny, zazwyczaj bezkarne: setki przypadków agresji, dziesiątki zabójstw zarejestrowały organizacje obrony praw człowieka tylko w 2004 r. Najczęściej są one dziełem skinheadów, których liczba – niewielka w czasach radzieckich (wywodzili się głównie spośród kibiców moskiewskich klubów piłkarskich), nie przestaje rosnąć i szacuje się ich na 50-60 tysięcy. Ich grupy, zazwyczaj izolowane jedne od drugich, wyznają tą samą ideologię „czynnej” skrajnej prawicy: przemoc, pogromy „antykaukaskie” na targach, ataki na manifestacje czy koncerty. Znak czasów: podczas gdy potępiali rządy Jelcyna jako „syjonistyczne”, popierają Putina, określanego jako obrońca wartości narodowych. W zamian rządząca partia Zjednoczona Rosja i organizacja młodzieży proputinowskiej Nasi otwarły się na nich. Od jakiegoś czasu zresztą widać, ze skinheadzi biorą się nie tyle za „kolorowych” co za działaczy opozycji.

5. Oligarchowie

Michaił Chodorowski, były szef koncernu naftowego Jukos został skazany 1 czerwca 2005 r. na 9 lat więzienia za poważne malwersacje finansowe. Na Zachodzie polały się łzy za ofiarą polityki represyjnej Kremla. Jest prawdą, że kilkudziesięciu innych oligarchów, tak samo jak Chodorowski nie przejmujących się legalnością podczas zawłaszczania bogactw narodowych, powinno odpowiadać u jego boku. Jego uwięzienie nie może jednak przesłaniać faktu, że los innych więźniów sumienia w Rosji putinowskiej jest wiele gorszy – poczynając od kilkudziesięciu młodych działaczy partii narodowo-bolszewickiej: niektórzy z nich zostali skazani na kary od roku do trzech lat więzienia za akcje symboliczne, innym grozi do 8 lat więzienia za „próbę przejęcia władzy”, gdyż okupowali, z ulotkami i flagami, lokale administracji prezydenckiej!

Oligarchowie, jak Władimir Potanin, Oleg Derepaska, Roman Abramowicz, Aleksander Chłoponin, i inni, mają się dobrze. Inaczej niż Chodorowski byli bowiem na tyle ostrożni, by zapewnić Kreml o swoim oddaniu. Były szef Jukosu dostarczył władzy okazję przygotowania spektaklu „walki z oligarchami”, jako ustępstwo wobec opinii publicznej głęboko wrogiej wobec tych, którzy prywatyzują dla siebie bogactwa kraju za grosze.

Obok „starych”, którzy wycofali się z polityki i poświęcili biznesowi, nowobogaccy tworzą nową oligarchię, z pewnością bardziej dyskretną niż ta pierwsza, ale niemniej bogatą i potężną. Siedem osób z otoczenia Putina kontrolowało 40 proc. Produktu Krajowego Brutto w Rosji w 2004 r. Oni kierują – lub wchodzą w skład rad nadzorczych – różnych koncernów, półpaństwowych i prywatnych. Wśród nich są m.in. szef administracji prezydenckiej Dmitri Miedwiew (Gazprom), jego zastępca Igor Setchin (Rosneft), były kierownik administracji prezydenckiej Aleksander Wołochin (gigant energetyczny RAO EES), minister finansów Aleksiej Kudrin (gigant diamentowy Alros)...

Tendencja do kumulowania głównych stanowisk politycznych i ekonomicznych nie oznacza w żaden sposób renacjonalizacji ważnych sektorów gospodarki narodowej: państwo wciąż wycofuje się z niej i grupy kontrolowane przez tych „nowych oligarchów” wciąż „reformują się”, by odsunąć ryzyko, że mogą stracić zyski.

6. Partia komunistyczna

Główna siła opozycyjna w latach 90., większościowa w Dumie do 1999 r., Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPRF) jest już cieniem samej siebie. Jej upadek wiąże się tak z orientacją kierownictwa partii, jak i ciosami, jakie wymierzył jej Kreml.

Od czasu założenia w lutym 1993 r., KPRF rzuciła się w budowę wielkiego ruchu „patriotycznego”, bardziej narodowego (obrona Rosji jako potęgi) niż socjalnego. Jej sekretarz generalny Gienadij Ziuganow przekształcił się w gorącego propagatora idei rosyjskiej”; zatytułował on nawet jedną ze swych broszur „Jestem Rosjaninem z krwi i kości”. W publikacji „Dierjawa” opisuje okres radziecki jako bolesny moment w tysiącletniej historii, w której ciągłość od imperium carskiego do ZSRR przeważa nad momentami zerwań.

Niesłuszne byłoby postrzeganie tego wyłącznie jako zwykłej zmiany ideologicznej odpowiedniej do czasów po upadku Związku Radzieckiego. Korzenie tej narodowej ideologii państwowej sięgają historii. Podczas debat towarzyszących powstaniu ZSRR Lenin potępiał Stalina jako obrońcę idei wielkorosyjskiej w kontynuacji okresu imperium carskiego. Jednak to, co w ustach Lenina oznaczało najpoważniejszą zniewagę, w latach 70. w ZSRR stało się komplementem. Historyk Mikołaj Mitrochin dowiódł jak od lat 50. ten wielkorosyjski nacjonalizm służył w Federacji Rosyjskiej jako ideologia znaczących grup w partii komunistycznej i w aparacie państwowym.

Od upadku ZSRR KPRF poświęcała większość swej energii na zachowanie, nie bez pewnych sukcesów, resztek władzy w organach centralnych i regionach. Nigdy jednak nie okazała się konsekwentna w swym potępianiu nowych rządów: choć do 1999 r. miała większość w Dumie, nigdy poważnie nie zagroziła Jelcynowi. Słabo obecna na polu związkowym, postrzega walki społeczne za służące co najwyżej jej strategii politycznej Na początku 2005 r. daremnie próbowała przejąć kontrole nad protestami społecznymi przeciwko odbieraniu praw socjalnych (pisaliśmy o tym w NR z marca 2005 r. - przyp. red.).

Akcenty nacjonalistyczne władzy zmniejszyły margines działalności partii, która chciała być najlepszym obrońcą historycznych interesów Rosji. Tym bardziej, że Kreml nie waha się przed podkupywaniem przywódców komunistycznych. „Czerwony milioner” Gienadij Semiguin prowadzi tę ofensywę wewnątrz partii, werbując niektórych jej funkcjonariuszy. Punktem kulminacyjnym tego podkopywania komunistów był alternatywny kongres partii odbywający się w lipcu 2004 r., równolegle do X kongresu KPRF – etap w kierunku zniknięcia partii, której coraz gorsze rezultaty wyborcze odzwierciedlają jej niewielką wiarygodność w roli opozycji do władzy.

7. Polityka

Od 2000 r. Kremlowi z sukcesem udało się wyeliminować embriony systemu politycznego, który pojawił się przed 10 lat, by lepiej zorganizować życie polityczne według schematu: „Jedna partia, jeden związek zawodowy, jedno społeczeństwo obywatelskie”.

W ten sposób niedawne przegłosowanie, po ponownym wyborze Putina w marcu 2004 r., serii działań blokujących życie instytucjonalne uniemożliwia pojawienie się nowych aktorów politycznych: pojawiły się jeszcze większe bariery prawne przed organizatorami manifestacji i strajków, zniesiono bezpośrednie wybory gubernatorów i prezydentów miast, praktycznie uniemożliwiono zorganizowanie referendum, podniesiono próg wyborczy dla partii z 5 do 7 procent, faktycznie nie ma możliwości rejestracji nowych partii itd. By utrzymać się w roli opozycji trzeba, jak KPFR czy blok „Rodina” („Ojczyzna”), zaakceptować przynajmniej w części reguły gry Kremla.

To samo dotyczy „społeczeństwa obywatelskiego”. W grudniu 2001 r., podczas Forum Obywatelskiego zorganizowanego w Pałacu Kongresowym w obrębie Kremla, 5 tysięcy przedstawicieli stowarzyszeń i organizacji pozarządowych wezwano do okazania lojalności wobec prezydenta Putina. Odtąd, dla większego bezpieczeństwa, władza sama tworzy organy „reprezentatywne”, jak nową Izbę Obywatelską, w skład której wchodzą eksperci, emerytowani artyści, szefowie stowarzyszeń i związków zawodowych, wszyscy wybrani mniej lub bardziej bezpośrednio przez prezydenta Federacji z powodu ich „wysokiej świadomości obywatelskiej”. Ci wybrańcy Putina będą wkrótce oceniać projekty praw, które on zaproponuje i które jego partia przegłosuje. Niezależność gwarantowana...

Jednakże ta logika ma słabe punkty. Ciągła redukcja instytucjonalnych możliwości wywierania presji na władzę polityczną prowadzi różne grupy społeczeństwa do wyrażania w inny sposób napięć, aspiracji i żądań. Coraz więcej ludzi wychodzi więc protestować na ulice, tak jak zrobił to ponad milion osób od stycznia do marca 2005 r., by wyrazić sprzeciw wobec likwidacji praw socjalnych. Stowarzyszenia, związki zawodowe i partie muszą wybierać: albo strategia klientyzmu i lobbingu wobec władzy, albo wsłuchanie się w żądania i podjęcie ryzyka wystąpienia w jawnej opozycji. Po jakimś czasie bumerang może zwrócić się przeciwko monolitycznej władzy na Kremlu.

8. Regiony

„Moskwa to nie Rosja” – dla większości mieszkańców prowincji rosyjskiej, stolica symbolizuje zarazem bogactwo zakazane dla nich samych, jak i niszczycielską władzę centralną grabiącą ich regiony.

Prezydent Putin przystąpił do ponownej centralizacji władzy i bogactw. Uważa, że jego poprzednik zostawił rządom regionalnym zbyt duża autonomię we wszystkich dziedzinach: politycznej, prawnej, ekonomicznej. Na płaszczyźnie politycznej chodzi o wzmocnienie „kręgosłupa władzy”, odtąd zagwarantowanego przez prezydenckie nominacje gubernatorów regionalnych i dominującą pozycję „partii władzy” („Jedna Rosja”) w niemal wszystkich parlamentach lokalnych i innych strukturach lokalnych. Apetyty centrali nie są mniejsze w dziedzinie podziału wytworzonych bogactw: reforma z czerwca 2003 r. podniosła procent podatków trafiających do Moskwy z 50 do 60, bez zwiększenia transferów budżetowych do regionów, od których większość jest finansowo zależna – jedynie 15 na 80 z nich cieszy się autonomia budżetową.

Kolejne reformy nakładają na władze regionalne większość obciążeń socjalnych: finansowanie służby zdrowia dla niepracujących, szkolnictwa od żłobków po licea, a nawet niektórych szkół wyższych. Podczas wielkiej reformy latem 2004 r. podział finansowania pomocy społecznej dokonał się na niekorzyść regionów, na które spadł obowiązek finansowania ich większości. Transfery budżetowe pokrywają tylko część nowych obciążeń, pod warunkiem jednakże, że władze regionalne dadzą dowód „lojalności”.

Konsekwencje tej polityki dają się już odczuć: zamykanie szkół i szpitali, zamrożenie płac nauczycieli i lekarzy, ale także rezygnacja z opieki zdrowotnej, leków i transportu publicznego przez te osoby, które nie mają do tych świadczeń bezpłatnego dostępu. W licznych regionach już teraz władze regionalne i lokalne czują się zagrożone z powodu ich niezdolności do opłacenia świadczeń socjalnych. W dalszej perspektywie te reformy muszą zwiększyć rozpiętości regionalne i wzmocnić tendencje odśrodkowe...

9. Opór społeczny

Od roku obserwujemy pojawienie się nowych ruchów społecznych wraz z rewoltą „ludzi nieprzydatnych”: emerytów, inwalidów, studentów, mieszkańców hoteli robotniczych, tych wszystkich, których dotyka antysocjalna polityka władz i którzy mobilizują się poza tradycyjnymi organizacjami.

Ostatniej zimy w prawie wszystkich miastach dziesiątki tysięcy osób wyszło na ulice, by zaprotestować przeciwko ustawie, które podważa prawa socjalne wielu grup społecznych: od emerytów po studentów i nauczycieli. Na ofensywę antysocjalną na wszystkich frontach społeczeństwo odpowiedziało oporem również na wszystkich frontach, żądając konkretów: bezpłatnego transportu i leków, godziwych stypendiów, obniżki taryf za wodę i prąd.

Ruch ten przyczynił się do odnowienia polityki poza oficjalnymi strukturami:

Regionalne rady (sowiety) koordynacji walk, które pojawiły się poprzedniej zimy, powołały sieć międzyregionalną, Związek Rad Koordynacyjnych (SKS), grupujący 20 regionów. W każdym regionie gromadzą one stowarzyszenia, związki zawodowe, organizacje polityczne, osoby prywatne i działają na różnych polach: obrony gwarancji socjalnych, prawa do pracy, mieszkania, ekologii, itd.

Rada Solidarności Społecznej (SOS) skupia organizacje i związki zawodowe, działające na terenie całej Rosji (niezależny ruch związkowy, obrońców praw człowieka, stowarzyszenia inwalidów i ofiar Czernobyla, organizacje emerytów...). Stworzona latem 2004 r. ta koordynacja jest słabiej zakorzeniona w regionach niż SKS, niemniej obie sieci współpracują ze sobą. SOS przyczynił się do organizacji w kwietniu 2005 r. w Moskwie Rosyjskiego Forum Społecznego, które zgromadziło ponad 1000 przedstawicieli z setki organizacji;

Z tej okazji rzucono też pomysł Frontu lewicy, którego kongres założycielski ma się odbyć w listopadzie. Jego cel: budowa szerokiego ruchu wokół platformy zrywającej z kapitalistyczną globalizacją, grupującego istniejące już organizacje lewicy, osoby niezrzeszone, młodych działaczy (głównie z Komsomołu – młodzieżówki komunistycznej – która przezywa wewnętrzną rewolucję), opozycyjne związki zawodowe, tak jak nowe rady regionalne.

Poza tymi strukturami Rosja jest sceną wielu oddolnych inicjatyw obywatelskich: walk lokalnych, wokół bardzo konkretnych celów (przeciwko budowie budynku czy parkingu w miejscu parku dzielnicowego, przeciwko przypadkom represji policyjnych, itd.), które są coraz częstsze i zaczynają się koordynować. W ten sposób tworzy się ruch niosący nadzieję na przyszłość.

Carine Clement
Denis Paillard


Carine Clement - pracuje w Instytucie Socjologii Rosyjskiej Akademii Nauk, kieruje Instytutem Akcji Kolektywnej (www.ikd.ru)

Denis Paillard - pracuje we francuskim Narodowym Centrum Badań Naukowych (CNRS)

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru miesięcznika "Le Monde Diplomatique". Tekst ukazał się po polsku w listopadowym numerze miesięcznika "Nowy Robotnik".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku