Taka lewica, będąca ruchem dobrej zabawy (tak, twierdzę, że marsz mimo „ciężkich” represji jest dobrą zabawą) i tęczowej koalicji jest daleko od codziennych trosk, i zmartwień większości ludzi. Nie potrafi znaleźć wspólnego języka z ludźmi poza środowiskami akademickimi, czemu trudno się dziwić skoro nawet go nie szuka oraz nigdy nie będzie w stanie zdobyć społecznego zaufania. Kwestie istotne są pomijane. Natomiast te, które się podejmuje - dla większości społeczeństwa są sprawami obcymi, i tak naprawdę mało ważnymi. Do tego, że osobiście zna homoseksualistę przyznaje się 16% Polaków. Dla reszty są to sprawy mało ważne (dla sporej części z tych 16% też) i lokujące się w sferze prywatnej. Samych homoseksualistów jest w Polsce, według rachunków organizacji gejowskich, 5–7%. Ludzi żyjących poniżej minimum egzystencji jest 12%. W ich obronie nikt nie organizuje marszów, chociaż skutki wykluczenia przez biedę są często dotkliwsze niż koszta wykluczenia z racji homoseksualizmu (które wiąże się zresztą na ogół z rodzinami i najbliższym otoczeniem, a tutaj manifestacje nie pomogą).
Właśnie wokół sprawy dyskryminacji homoseksualistów antagonizuje się społeczeństwo. Antagonizuje ponieważ próbując przekonać do swoich racji organizatorzy marszów wyciągają coś, co dla większości Polaków jest składnikiem sfery prywatnej i jako takie „nie przeszkadza”, do sfery publicznej. Na dokładkę nadają tym działaniom bardzo wzniosły wymiar porównując je na przykład do protestów robotniczych z poprzedniej epoki, co nie tylko oznacza jakikolwiek brak dystansu do siebie, ale jest też komiczne. Można by powiedzieć, że to ich problem. Tyle, że dzieje się to pod sztandarem lewicy. Utożsamiając cały ruch lewicowy z jedną tylko, jak już powiedziałem nie najważniejszą i silnie antagonizującą sprawą robi mu się olbrzymią krzywdę. Zwłaszcza w kraju o olbrzymich problemach społecznych (bezrobocie, olbrzymie nierówności dochodowe, obszary biedy i wykluczenia).
Dla wszystkich, włącznie z homoseksualistami, byłoby lepiej gdyby ruch lewicowy zamiast się bawić (i dorabiać do tego ideologię walki o rzeczy naprawdę ważne) zabrał się do pracy.
Obecnie w Polsce istnieje potrzeba dwóch typów działań. Po pierwsze „pracy u podstaw”, działań w swoich lokalnych wspólnotach, takich jakie na przykład podejmują w Warszawie Młodzi Socjaliści oraz intensywnych działań programowych. Polska lewica nie ma pomysłu na Polskę. I nad takim pomysłem należy pracować, a to wymaga działań zorganizowanych i dużego nakładu pracy. Nie buduje się wizji politycznych w oparciu o spotkania na temat „Akcji Hiacynt”, ale w pracy, działaniu i w ciągłym kontakcie z ludzkimi problemami.
Tomasz Borejza