Poniżej – streszczenie jednego ze znacznej liczby tekstów tworzonych na Zachodzie Europy poza gremiami rządowymi z intencją uzdrowienia rynku pracy. Mimo swego, programowego z reguły, umiarkowania są to teksty dotykające – poniekąd niechcący - samego jądra światowej polityki gospodarczej i jej ideologii. Tekst tutaj omawiany powstał w wyniku konkursu rozpisanego niedawno przez „Gazetę Brunszwicką” („Braunschweiger Zeitung”) z pytaniem o pomysł, jak rozwiązać problem bezrobocia w Niemczech. Punktem wyjścia była bynajmniej nie rewolucyjna, często powtarzana diagnoza tendencji dominujących na rynkach pracy w Europie i na świecie. Punktem dojścia - wnioski - mimo swej zasadniczo reformistycznej tendencji – wykluczone z obiegu jako niebezpiecznie radykalne.
Roger Reckewell, ur. 1949, jest prywatnie historykiem wojskowości i filozofującym obserwatorem życia społecznego, a jako człowiek kierujący od wielu lat niemieckimi urzędami pracy problematyką socjalną żyje na co dzień. W swoim projekcie wychodzi od konstatacji, że wszystkie propagowane przez polityków programy rozwiązywania bezrobocia są błędne i z góry skazane na niepowodzenie. Chybiają celu przede wszystkim z winy swej zasadniczej idei powrotu do zatrudnienia pełnego lub szerszego niż obecnie. Tymczasem jedynym rozwiązaniem rozumnym i zgodnym z procesami automatyzacji pracy na świecie jest „radykalna zmiana systemu zatrudnienia i alimentacji”. Byłaby to godziwa moralnie alternatywa „przeraźliwego scenariusza”, który propagował swego czasu otwarcie, nie wymieniony tutaj z nazwiska, Zbigniew Brzeziński: 20 proc. zatrudnionych i 80 proc. ludności świata żyjącej w ubóstwie wedle modelu „Tittytainment”, czyli wystarczającego wyżywienia i głupiej, oszałamiającej rozrywki, serwowanej ubogim dla ich politycznego zneutralizowania.
Autor jest przekonany, że ludność tego kraju, który jako pierwszy i możliwie szybko zastosuje jego projekt, odniesie ogromne korzyści, także w aspekcie ogólnoekonomicznym, i będzie wzorem dla zagranicy. Przedstawiając swój model możliwie skrótowo, dzieli społeczeństwo na trzy grupy. W Grupie Pierwszej ludzie zdolni do pracy są zatrudnieni odpłatnie, na przykład jako urzędnicy lub pracownicy samodzielni. Są ubezpieczeni socjalnie na zasadzie obowiązku. Dodatkowo otrzymują subwencje za kreatywność i wydajność. Żyją na poziomie finansowo znacznie wyższym niż pozostali. Jednakże wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w miarę upływu czasu będą coraz mniej liczni. Do Grupy Drugiej należałyby osoby odpłatnie niezatrudnione, pracujące honorowo, czyli społecznie, na zasadzie pełnego wyrównywania ponoszonych kosztów. Wywodząc się częściowo z Grupy Pierwszej, którą opuścili dobrowolnie lub z konieczności, byliby to w wielu wypadkach ludzie względnie zamożni, przynajmniej w Niemczech. Trzecią grupę tworzyłyby - oprócz rencistów, emerytów i ludzi niesprawnych – wszystkie te zdolne do pracy osoby, które nie pracują i nie wykonują żadnej pracy społecznej. Zarówno te, które nie są do pracy zdolne, jak i te także, które wolą żyć bez pracy i nie dają się przekonać do zaangażowania społecznego.
W odpowiedzi na pytanie, z czego będą żyć i ci przedstawiciele Trzeciej Grupy, i ubożejący w niejednym wypadku pracownicy społeczni z Grupy Drugiej, Roger Reckewell odpowiada – z zabezpieczenia podstawowego. I dodaje, że zabezpieczenie podstawowe otrzymywaliby wszyscy, niezależnie od tego, czy pracują odpłatnie, czy honorowo, i czy w ogóle pracują, a zarazem wszyscy mieszkańcy danego kraju, nie tylko jego obywatele. Na zakończenie autor zachęca do konkretnych kontrpropozycji i korektur.
Z pozycji lewicowych nasuwa się wiele uwag, choćby ta, że zaproponowany model jest na wskroś nieegalitarny. W kwestii zabezpieczenia podstawowego wydaje się uproszczonym administracyjnie wariantem państwa socjalnego, które w Europie Zachodniej istniało do niedawna i jeszcze jako tako funkcjonuje, a mogłoby funkcjonować nadal bez radykalnych zmian.
Jednakże, co symptomatyczne dla naszego czasu, mamy tu zarazem do czynienia z jedną z tych, bynajmniej nie wywrotowych, koncepcji, które stanowią kamień obrazy dla neoliberalnej ideologii. Choć autor jest człowiekiem dość wpływowym i sprzyjającym raczej CDU niż skrajnej lewicy, jego omówiony tu projekt nie ma szans na publiczne przedstawienie poza alternatywnymi środkami przekazu. Idea powszechnego zabezpieczenia podstawowego, jeszcze do niedawna przypominana w Niemczech w różnych wariantach, także przez kilku lokalnych polityków, w bieżącym roku jest już tematem niemal bezwzględnego tabu. Rozmowy przeprowadzone i z autorem, i innymi przedstawicielami prosocjalnych środowisk konserwatywnych wskazują, że również w tych środowiskach rośnie potencjał niezadowolenia i frustracji. Dla lewicy jest to być może sprawa warta uwagi w niemniejszym stopniu niż zaostrzenia kursu panującej ideologii. Pomijam tu fakt, że środowiska lewicowe w Niemczech z nagłaśniania tematu godziwej pensji dla każdego człowieka niezależnie od zatrudnienia i obywatelstwa, zdają się rezygnować spontanicznie, także w prywatnych rozmowach. Podobnie jak z pracy myślowej nad strategiami walki o lepsze społeczeństwo i nad jego przyszłym kształtem. Świadectwo lewicowego realizmu?
Jerzy Drewnowski