Rząd chce poradzić sobie z problemami społecznymi poprze kryminalizację przeciwników i stosowanie represji. Czy chodzi o ruchy społeczne, czy też związki zawodowe cel jest jasny: złamać działaczy i spowodować ich klęskę - tak Jose Bove, lider francuskich alterglobalistów i związkowiec Konfederacji Chłopskiej, ocenia przyjęty kurs francuskiego rządu. Ocenia zza krat, bo został skazany na cztery miesiące więzienia za wyrywanie kukurydzy genetycznie modyfikowanej. Te słowa jednak doskonale mogłyby odnieść się do sytuacji Polski - i to obojętnie, czy chodzi o obecny rząd prawicy, czy wcześniejszy pseudolewicy (która "ma na sumieniu" Ożarów i zaostrzenie prawa o demonstracjach). Ale nie tylko rządy zbroją się do rozprawy z nieposłusznymi - pracodawcy coraz częściej uciekają się do igraszek z prawem byle złamać protest pracowników, jak w przypadku zwolnienia związkowców w kopalni Budryk czy zamojskich zakładach Delia. Przykład Francji, gdzie sądy już seryjnie występują przeciwko związkowcom i działaczom społecznym, dowodzi, że czasem nie trzeba balansować na granicy prawa, bo prawo wraca do swej roli służebnej wobec Kapitału (o czym przekonują kolejne antypracownicze manipulacje przy prawie pracy).
Represje mają na celu rozbicie jakiejkolwiek opozycji społecznej. Motłoch nie może zagrozić rządom oświeconych elit... Mają też wzbudzić podziały między jej potencjalnymi celami: między imigrantem (z Algierii, Polski czy Ukrainy) a "tubylcem" (we Francji, w Polsce...), między feministką a zwalnianym z pracy robotnikiem. Chodzi o to, żeby nie pojawiły się przejawy solidarności, które tą opozycje mogłyby uczynić już zbyt silną do stłamszenia i zastraszenia...
Jednak ten antydemokratyczny kurs obecnego systemu przejawia się nie tylko w zwiększonej roli represji. To także większa władza technokratów, pozostających na usługach lobby przedsiębiorców.
Europejski Traktat Konstytucyjny był właśnie takim narzędziem do zupełnego odebrania władzy obywatelom i skupienia go w ręku ponadnarodowych elit. Podobny proces zachodzi też na szczeblu krajowym, gdzie polityka stala się domeną oligarchicznych koterii, mających jakieś związki z obywatelami tylko podczas wyborów.
Dlaczego akurat teraz mamy do czynienia z zaostrzeniem panującego nam systemu? Odpowiedź jest prosta: kapitalizm przestał być systemem znanym z czytanek o "państwie socjalnym", gdy zapewniał zatrudnienie i lepszą przyszłość nowym pokoleniom wchodzącym na rynek pracy. Masowe bezrobocie, pauperyzacja znacznych grup społecznych, odbieranie praw socjalnych są już normą. Można by rzecz król jest nagi... Patrząc na koszty społeczne mało kto wierzy w skuteczność kapitalizmu w rozwiązywaniu problemów naszego świata. W pył rozpadają się koncepcje różnej maści ideologów kapitalizmu, dla których jest on synonimem wolności i demokracji. Okazuje się, że wraca kapitalizm znany z XIX-wiecznych powieści. Kapitalizm, gdzie większość społeczeństwa jest skazana na uczestnictwo w spektaklu zwanym demokracją, z którego nic nie wynika, i gdzie walka o przetrwanie ma stłamsić każda próbę sprzeciwu. Liberałowie mogą triumfować: państwo będzie tylko stróżem nocnym.
Nie będzie zaglądać do kieszeni burżuazji, za to za pysk chwyci robotnika i każdego, kto władzy nie pasuje.
Konrad Markowski
Tekst pochodzi z grudniowego numeru miesięcznika "Nowy Robotnik".