Jest to propozycja całościowa i, jak wynika z zamieszczonej na internetowej stronie centrolew.pl dyskusji, poza wyjątkiem Frasyniuka z PD, ciepło przyjęta przez adresatów (Wojciecha Olejniczka, Andrzeja Celińskiego, Magdalenę Środę, Piotra Gadzinowskiego), wsparta przy tym równoległym tekstem założycielskim Józefa Piniora i listem europarlamentarzystów z SLD, SdPl i PD. Wprawdzie Pinior przebąkuje coś o konieczności "zmniejszenia bezrobocia, zwiększenia szans edukacyjnych", ale do tego "Lewica musi poszukiwać w tej sytuacji politycznych sojuszników w środowiskach liberalnych", co nie kłóci się z tenorem tekstu Sierakowskiego, ale podważa skuteczność i sens takiej drogi. Jaka jest wartość jego postulatu "obrony położenia kobiet i mniejszości", które są dyskryminowane - zaiste trudno pojąć? Do koncepcji Sieerakowskiego akceptująco odnieśli się także młodzi przywódcy SdPl, Michał Syska i Szymon Szewrański, którzy paradoksalnie pod hasłami socjaldemokracji opowiadają się za duchem kontestacji, z którego ma powstać lewica. Wartość tych deklaracji podważa jednak fakt, że Syska znany jest w środowiskach wrocławskiej alternatywy jako ten, który notorycznie spóźniał się i nie dojeżdżał na antywojenne manifestacje.
Dyskutanci odnieśli się do koncepcji Sierakowskiego nadzwyczaj łaskawie. A przecież dyskwalifikuje ją już to, że całkowicie poza zasięgiem refleksji pozostawia możliwość sojuszu PO z PiS. Historyczna analogia z przedwojennym Centrolewem jest tandetna i prostacka - cokolwiek myślelibyśmy o PiS i Kaczyńskim, to ten obóz polityczny doszedł do władzy w wyniku wyborów, a nie w wyniku przewrotu majowego. Czuje to zresztą sam Sierakowski, tłumacząc się: "Szykan i hipokryzji sanacyjnego systemu nie sposób zestawić z tym, co obserwujemy, a raczej, co zaczynamy obserwować dzisiaj. Zamiast więc igrać z analogiami, zauważmy tylko, że nie pierwsza to rewolucja moralna, którą w historii tego kraju nam się obiecuje". O tego typu twórczości Martin Heidegger pisał: "Brak gruntu w gadaninie nie tylko nie zamyka jej wstępu na teren opinii publicznej, lecz wręcz temu sprzyja. Gadanina jest możliwością zrozumienia wszystkiego bez uprzedniego przyswojenia sobie sprawy" ("Bycie i czas", Warszawa 1994, s.239).
Sierakowski i sympatycy Centrolewu zdają się pomijać znany fakt, że w Polsce zwykło się definiować lewicę i prawicę nie tylko według osi wolność kontra autorytaryzm, ale także, a może przede wszystkim, według osi zasadniczego konfliktu społecznego - wyzyskujący kontra wyzyskiwani. Albo inaczej - nierówność przeciw równości, własność prywatna kontra uspołecznienie, a ostatnio neoliberalna globalizacja przeciw alterglobalizmowi.
Mamy więc dwie osie konfliktu. Przy podziale według osi wolnościowej konflikt ogniskuje się wokół sfery obyczajowej, według której gromadzą środowiska i opinie na temat roli Kościoła katolickiego w życiu kraju i państwa, praw mniejszości, praw i wolności jednostki. W tym konflikcie sprawa jest dość prosta - za albo przeciw Ojcu Dyrektorowi, jego poglądom, sympatiom politycznym, jego wizji państwa i społeczeństwa.
Wedle tego podziału lewicy (Centrolewowi) przypada rola lewicy liberalnej, pokornej, temperującej swoje społeczne postulaty (jeśli takowe posiada), by nie mącić zjednoczonego antyrydzykowego, antykaczorowego, demokratycznego frontu. Cóż to jednak za demokracja, gdzie role są z góry, choć niedemokratycznie, rozdzielone. Tak było na wspominanych stacjonarnych marszach solidarności z Poznaniem, gdzie protestowano przeciw zakazowi parady wydanemu przez prezydenta Grobelnego z Unii Wolności (później PO), zatwierdzonemu przez wojewodę Nowakowskiego z SLD, gdzie dobór mówców i formę manifestacji reglamentowano po uważaniu organizatorek, bez demokratycznej debaty.
Najważniejsze jest jednak to, że w tej konfiguracji każdej lewicy przypada rola bezwolnych, bezmyślnych oddziałów, które oddawać się mają pod komendę tych, którzy przekonani są o posiadaniu "kapitału symbolicznego". I nie ma tu żadnej różnicy, czy ma to być lewica "skażona" SLD, czy jakaś inna. Cel jest określony precyzyjnie - czysta demokracja, obrona praw mniejszości, pogłębienie integracji europejskiej. Nie jest zagrożeniem demokracji łamanie praw pracowniczych i związkowych! O wyrzuconych działaczy WZZ Sierpień ’80 z KWK Budryk manifestacji się nie przewiduje. Nie jest zagrożeniem demokracji trzymilionowe bezrobocie. Żadnych społecznych postulatów - po jakimś nieokreślonym zwycięstwie przyjdzie może czas na podziały; jak na razie propozycja jest taka, by być podstawowym oponentem w sporze o model społeczeństwa w debacie z PiS. I po to tyle krzyku? To ma być cel tak wielkiej mobilizacji?
Prawdziwa lewica - nie ta, którą wydumał Sierakowski - ma sens jedynie wtedy, gdy jest w stanie trwale i skutecznie walczyć o wszystkie, długofalowe i doraźne, ekonomiczne, polityczne, kulturowe interesy wyzyskiwanych i uciskanych. Nie ma dla nas innej drogi niż wyzwolenie całości tego emancypacyjnego potencjału. Sierakowski zamiast tego konstruuje lewicę i Centrolew wokół programu... wartości postmaterialistycznych. To już było. Załóżmy, że Sierakowski nie tylko dalej będzie mógł (jak już to robi) nieprzerwanie debatować w państwowej i prywatnych telewizjach, ale że zwycięży. I co się zmieni? Znów osiągniemy wolność, w której każdy - i milioner, i bezdomny - będzie miał prawo przespać się pod mostem. To już ćwiczyliśmy, to już mamy.
Lewica musi przyjąć za podstawę społeczną, klasową, nie zaś obyczajową oś konfliktu. Jednak według tej osi na jednym krańcu mamy liberałów, pośrodku pozycjonujący się na chadecję PiS, a na lewicy jedynie skromne na razie grupy radykalnej lewicy. Łatwo nie będzie, ale kto obiecywał, że będzie łatwo?
Wszystkie podmioty potencjalnego Centrolewu sytuują się jako lewe skrzydło prawicy, jako lewica liberalna. Wszyscy pamiętamy, jak SLD krytykował rząd PiS z prawa, z pozycji liberalnych. Atak Napieralskiego na minister Lubińską za to, że jej wypowiedzi są źle odbierane przez "rynki finansowe", krytykowanie "becikowego" jako ohydnego "rozdawnictwa". Jeszcze słyszę to słowo, cedzone przez zaciśnięte usta notabli SLD. To jest wedle Sierakowskiego repertuar lewicy?
Problem PiS to problem poważny. Jako potencjalna chadecja, partia Kaczyńskich może bez trudu zagospodarowywać społeczną przestrzeń opuszczona przez socjaldemokrację, gdyż ekonomicznie niewielu może być na prawo od Olejniczka i Borowskiego. Balcerowicz? Korwin-Mikke?
Oczywiście wiemy o połowiczności polityki PiS, jej ograniczonych horyzontach i uwarunkowaniach w zglobalizowanym świecie, ale na taką politykę już dawno, nawet w kategoriach neoliberalnych, było Polskę w warunkach wzrostu gospodarczego stać. Nie było jednak na to stać rządu Millera i rządu Belki. Społeczeństwo jest takiej polityki spragnione, taką politykę obiecywał Miller i Kaczyński, teraz uwierzono Kaczyńskiemu. Spragnionemu społeczeństwu wystarczają na razie obietnice i niedrogie w gruncie rzeczy gesty. Centrolew nie ma w tej sytuacji robotnikom, emerytom, młodzieży i bezrobotnym nic do zaproponowania, o demokrację, wolność i prawa mniejszości macie walczyć na sucho i głodno. I macie traktować się jako mniejszość, bo gdybyście się policzyli, to mogłoby się okazać, że jesteście większością. Wobec tego sojusz lewicy konsekwentnej, klasowej z lewicą liberałów byłby sojuszem egzotycznym.
Nie jest tak, że jedynym rozwiązaniem problemu demokracji, praw mniejszości seksualnych, homofobii, klerykalizacji, itd. jest elitarna recepta Centrolewu. Jest to na te wyzwania odpowiedź żadna, bo właśnie elitarna. Dziś wolność ma ten, kogo na to stać, jest to wolność wyrażona w pieniądzu. Można ją podważyć, gdy podzieli się wyzyskiwanych, gdy wmówi się jednym uciskanym, że inni, modlący się inaczej albo wcale, sypiający inaczej, ubierający się czy jedzący inaczej są ich wrogami. Dlatego wolność bywa wciąż iluzoryczna. My mamy inną drogę, walczymy o równość, bo ona ostatecznie zagwarantuje nam wolność. Jak będziemy i wolni i równi to nie pozwolimy na biedę, bo byłaby ona udziałem wszystkich, nie stać nas będzie na bezrobocie, bezdomność i poniżenie, na strach, samotność i bezsilność. Jak będziemy równi i wolni, to kto nam cokolwiek narzuci, kto będzie miał czelność nakazywać nam, kogo i jak mam kochać, do kogo się zwracać, gdy myślimy o sprawach dla człowieka ostatecznych? Kto i pod jakim pretekstem przeszkodzi nam stworzyć kulturę cudowniejszą i mądrzejszą od jej substytutów przeznaczonych na rynek?
Wolność, Równość, Braterstwo. Powiedzmy więcej. Wtedy, jeżeli będziemy równi i wolni, to każdy z was wszystkich będzie mi bratem, nie tylko mój brat Andrzej, ale także Sławomir Sierakowski, (którego nie cenię), oraz Tadeusz Rydzyk, (którego nie znoszę). Ale, jak wiadomo, rodziny się nie wybiera.
Zbigniew Partyka
Autor jest działaczem Nowej Lewicy.
Tekst ukazał się w piśmie socjalistycznym "Dalej!".