Ubrany w garnitur za klika tysięcy złotych darmozjad, który wydaje minimalną pensję na jeden biznes-lunch, tłumaczy biedakom, że jedyną formą walki z bezrobociem jest to, aby pozostali biedni. Górnicy, którzy jeszcze przed chwilą rzucali petardy i walili kijami w barierkę przed Kancelarią premiera, przed obliczem przedstawicieli kapitału dziwnie spokornieli. Tak długo im wmawiano, że wszystkiemu winien jest rząd, który nakłada na nieszczęsnych biznesmenów zbyt duże podatki, że w obliczu prawdziwego wroga zachowali się jak gamonie. Nie potrafią zrozumieć, że tu rządzą nie politycy, lecz właśnie tacy cwaniacy ze złotymi kartami kredytowymi. Że to właśnie hołota pokroju Bochniarzowej, Goliszewskiego, Mordasewicza kupuje polityków żeby spokojnie móc olewać ludzi pracy, wypłacać pensje w ratach albo wcale, wydłużać czas pracy, nie płacić za nadgodziny itd. Póki będą wyładowywać całą złość na lokajach w postaci premierów, ministrów i posłów, nie zauważając, kto rozdaje karty i kto najbardziej korzysta na wyzysku, prywatyzacji i zwolnieniach grupowych, klasa robotnicza pozostanie bezradna wobec nieludzkiego systemu. Będzie ją można przepędzać ulicami Warszawy jak stado baranów tuz przed wyborami, aby swoim słusznym społecznym protestem pozwolili liberałom z SLD albo AWS albo innej jakiej prawicowej cholery dochodzić do władzy, by móc dalej wysługiwać się Kulczykowi i Gudzowatemu, międzynarodowym korporacjom i rodzimym złodziejom.
Efekt jest taki, że cały system prawny oraz aparat przymusu - od sędziów, prokuratorów po prostych stójkowych - służy nowym panom III RP. Pracownik, gdy mu nie płacą na czas, nie ma szans wyegzekwować karnych odsetek, ale bank, gdzie zalega z ratą, czy właściciel mieszkania i owszem - naliczają karne procenty skrupulatnie. Komornicy dopadają biednych, bo bogaci są nieosiągalni. Można skasować szpital, ale nie można nieuczciwego przedsiębiorcy, bo cały system jemu przecież służy w myśl zasady: „Kto smaruje ten jedzie”.
Chodorkowski - rosyjski oligarcha - pójdzie siedzieć nie dlatego, że jest złodziejem, tylko że się naraził Putinowi. W biznesie - tak w Polsce, jak i w Rosji - chodzi o to, by w porę obstawić obóz władzy. Media chłostają pośredników, nieuczciwych funkcjonariuszy, ale nie tych, którzy łapówki dają. Oni przedstawiani są jako ofiary skorumpowanego systemu. Chociaż to przecież oni korumpują. W toczącej się obecnie w Polsce bezlitosnej walce klas, tylko jedna strona ma świadomość klasową. Tą stroną są bogaci, właściciele kapitału. Proletariusze, ofiary wyzysku i korupcji, z obłędem w oku miotają się między jedną a drugą stroną sceny politycznej, bezskutecznie wypatrując kogoś, kto ich nie oszuka. Większość, popadła zaś w apatię i wcale nie głosuje, bo słusznie uznaje, że to i tak nic nie zmieni. Biedni mogą wybrać którąś z partii bogatych albo stworzyć własną. Tylko jeszcze o tym nie wiedzą. A media pilnują, żeby im takie „głupoty” po głowie nie chodziły.
19 maja SLD załatwiło sobie z OPZZ-tem „spontaniczny” protest społeczny. Media kupiły ten gniew ludu, za wyjątkiem „Pulsu Biznesu”. Organ finansjery uspokajał: „Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych potwierdziło swą pełną dyspozycyjność wobec SLD”. Nie ma się więc czego bać. Ze strony SLD nic biznesowi nie grozi. A wybuch gniewu był jeszcze jedną manipulacją wyborczą. Zanim, więc przyszła partia biednych, niegłosujących ludzi pracy wygra wybory, ofiary walki klas muszą stać się klasą równie świadomą swego grupowego interesu jak ci, co ich gnębią – kapitaliści. Skoro wróciło po latach nieobecności do naszego słownika pojęcie „wyzysku”, przyszła kolej, aby sobie uświadomić, kto kogo wyzyskuje.
Piotr Ikonowicz
Autor jest przewodniczącym Nowej Lewicy. Tekst pochodzi ze strony internetowej partii.