Drewnowski: Retenebracja, czyli powrót mroków

[2006-02-16 00:10:50]

1. Pojęcia. Słowo „retenebracja” jest neologizmem, jeśli nie koniecznym, to przynajmniej bardzo potrzebnym, a powstałym przy obmyślaniu niniejszego artykułu. Zgodnie ze swym pochodzeniem, od łacińskiego wyrazu „tenebrae”, odnosi się do ciemności lub mroków i jak wiele podobnych rzeczowników stworzonych z innego rzeczownika przez czasownik, może oznaczać i czynność, i samoczynny proces, a więc zarówno powrót mroków, jak i ich przywracanie przez kogoś. W języku łacińskim występowałoby w formie „retenebratio”, z której wywodziłyby się podobnie brzmiące ekwiwalenty w językach romańskich, a także w niemieckim i angielskim. Powstaje jednocześnie z innym neologizmem, równie - jak się wydaje - potrzebnym, mianowicie słowem „odświadomienie” lub, w formie niedokonanej, „odświadamianie”. Jedną i drugą formę można by dość łatwo przetłumaczyć na angielski, tworząc także tutaj słowo dotychczas nieistniejące - „disconsciousment”.

Obydwa pojęcia, niezależnie od ich słownego wyrażenia, pozostają w ścisłym wzajemnym związku, a odpowiadające im przemiany w świadomości jednostek i społeczeństw są pod wieloma względami brzemienne w skutki. Chociaż stwierdzenie to odnosi się zasadniczo do naszych czasów, zauważmy przy okazji, że oba mogą być użyteczne również do opisu epok minionych, podobnie jak pojęcia równowagi i nierównowagi sił społecznych, rewolucji i kontrrewolucji, zniewolenia i emancypacji, reformacji i kontrreformacji, a także upadku kultury i jej odrodzenia. Retenebracja z odświadomieniem tworzyłaby tutaj naturalną parę z jej przezwyciężaniem w postaci oświecenia. Nie trudno zaobserwować, iż w przeszłości mieliśmy do czynienia z niejednym oświeceniem i z niejednym powrotem mroków, nie bez ścisłego związku ze zmianami w gospodarce i polityce. To, że w przeciwieństwie do oświeceń, retenebracje nie lubią i nie chcą określać siebie swoim imieniem, stanowi już inną sprawę, dosyć oczywistą.

2. Swoistość obecnego kryzysu. W naszych czasach, najwyrazistszą swoistością procesów retenebracyjnych jest bodaj to, że dostrzega je i ocenia negatywnie ogromna liczba ludzi. Dotyczy to między innymi powrotu analfabetyzmu w ogromnej skali oraz spadającego poziomu nauczania w szkołach i uczelniach. Przede wszystkim jednak drażni pospolita głupota szerzona z tupetem przez masmedia. Mniej intensywną krytykę budzi ekspansja irracjonalizmu, uświęconego prastarymi tradycjami i akceptowanego także przez znaczną liczbę ludzi wykształconych. A przecież i tutaj nie brak powodów do niepokoju. Kwestionowanie „uroszczeń rozumu” przez niektórych filozofów ma swój pospolity odpowiednik nie tylko w ponownym rozkwicie wiary w astrologię, znachorstwo i pseudomedyczne zabobony, lecz także w nawrocie najprymitywniejszych typów religijności. Ponowna moda na teorie spiskowe w ich najbzdurniejszych wariantach może być zakwalifikowana jako przejaw irracjonalizmu, a zarazem jaskrawej ignorancji w sprawach ekonomii i polityki. W uogólniającym uproszczeniu można powiedzieć, iż obecna retenebracja dotyczy postrzegania zarówno ożywionej i nieożywionej przyrody, jak i najważniejszych procesów społecznych. Jednakże w tej drugiej dziedzinie zaznacza się szczególnie silnie i jest najbardziej niebezpieczna.

Co gorsza, jak w czasach dojrzałego Goi, przysypianie rozumu idzie w parze z budzeniem się potworów, zdawałoby się od dawna martwych: religijnej i plemiennej nietolerancji, represyjności wobec przestępców, rehabilitacji tortur i wojennych misji cywilizacyjnych; a także - moralnej obojętności wobec nędzy, niewolnictwa i głodu? Innymi słowy, dzisiejsza retenebracja oznacza również powrót mroków w sensie moralnym: do owych mrocznych stosunków społecznych, które symbolizują więzienne lochy Średniowiecza i piwniczne izby Międzywojnia. Naddatkiem naszego czasu jest przekraczanie obojętności w kierunku jawnej i agresywniejszej niż kiedykolwiek mizoptochii, czyli nienawiści wobec ubogich, słabych i poszkodowanych. Niemcy określają osoby nastawione w ten sposób jako „armenfeindlich”, Anglicy i Amerykanie jako „poor-haters”, poświęcając zjawisku pogłębione analizy. W Polsce brak i poważniejszej refleksji, i odpowiedniego określenia, które warto by może przejąć z języka starogreckiego: przez odjęcie końcówki od słowa „misoptochos” powstanie swojsko brzmiący„mizoptoch”, słowo tym potrzebniejsze, iż tyranofilna mizoptochia zdaje się charakteryzować coraz większą liczbę Polaków.

Oczywiście, mimo ujednolicania się ziemskiego globu są to wszystko tendencje, zaznaczające się z różną siłą w różnych krajach. Również ich percepcja jest bardzo zróżnicowana geograficznie, a poza tym zależna od społecznej wrażliwości. Nad niesprawiedliwością i odświadomieniem boleją najbardziej ludzie o postawie lewicowej: stojąc po stronie pokrzywdzonych, angażują się emocjonalnie w ich emancypację, która nie może się dokonywać inaczej niż drogą działań rozumnych.

3. Główne zagrożenia. Społeczne odświadomienie człowieka odczłowiecza go jako istotę społeczną, już niejako z definicji, przynajmniej w aspekcie godnościowym. W aspekcie wymiernych skutków dzieje się to zazwyczaj stopniowo, w miarę uprzedmiotawiania, wynikającego w sposób konieczny z politycznej bierności. Sprzyjają takiemu odczłowieczeniu przez dezaktywację: ignorancja, dezorientacja i brak instruktywnych informacji o sprawach społecznych, koegzystujące integralnie z tym, co należałoby określić jako ludzką głupotę socjalną. Katolicka etyka społeczna nazywa tę głupotę niedostatkiem solidarności z ubogimi, marksizm fałszywą świadomością, a niezależnie od nazwy są to procesy, w których słabnięcie solidarności ze słabymi prowadzi do solidarności z najsilniejszymi. Owocem tych procesów są ograniczenia wolności i zbrodnie przeciw życiu wielu ludzi. Kryminalna triada retenebracji, eksterminacji i łączącego je ujarzmienia zasługuje na wnikliwsze podejście na miarę aktualnych zagrożeń w skali świata. Szczególną uwagę warto by tutaj poświęcić sprzężeniom zwrotnym, które zachodzą między członami owej triady a polityczną mocą lub niemocą społeczeństwa w stosunku do rządzących. Odświadomienie społeczne jako wyrywanie rządzonym teoretycznych i ideologicznych narzędzi walki o ich obywatelskie i ludzkie prawa jest tu sprawą, jak się zdaje, najważniejszą.

4. Ujarzmienie. Ujarzmienie człowieka w dniu dzisiejszym - mimo realnego zagrożenia wielu krajów nawrotem państwa policyjnego - ma charakter przede wszystkim ekonomiczny. Jest owocem tyleż koncentracji kapitału w nielicznych rękach, co ściśle z nią związanego gospodarczego odpodmiotowienia ludności globu. Mówiąc nieco dokładniej, stanowi pochodną przejmowania tytułów własności przez wielkie ponadnarodowe korporacje, bliskie pełni władzy nad światem także w polityce międzynarodowej, socjalnej i kulturalnej. Fikcja demokracji parlamentarnej, niezdolnej do wyłaniania jakiejkolwiek realnej reprezentacji społeczeństwa, staje się w wyniku tej postępującej dominacji coraz bardziej jaskrawa. Z tychże źródeł płyną graniczące z niemożnością trudności z szerzeniem prospołecznej myśli w mediach o większym zasięgu.

Tylko z pozoru i deklaratywnie kapitalizm jest zwolennikiem wolności, a obserwacja ta nie ogranicza się do obecnej fazy jego rozbuchania. W rzeczywistości interesuje go - i teraz, i w każdej epoce - wyłącznie wolność przepływu taniej siły roboczej oraz, rzecz jasna, całkowita wolność dla siebie. Obejmuje ta własna wolność między innymi zniesienie wszelkich ograniczeń kulturowych lub moralnych w sferze konsumpcji. Jeśli w niektórych krajach kapitalizm popiera formalną demokrację, to tylko jako dekoracyjną przysłonę swych działań oraz mechanizm ich formalnej legalizacji. W sferze duchowej i intelektualnej akceptuje poza swoim wąskim interesem tylko to, co ludzką myśl i kulturę odwraca od realnej demokracji i innych spraw społecznie znaczących. Co więcej, dla utrzymania obecnych trendów jest żywotnie zainteresowany wypełnianiem ludzkich głów się tym wszystkim, co dzieli i skłóca? Retenebracja znajduje w nim swego najnaturalniejszego patrona z wielu względów, lecz głównie, dlatego, że brak wolności - poza wymienionymi punktami - jest dlań raczej korzystny niż szkodliwy.

Zniewolenie na tle ekonomicznym ma wiele aspektów. Między innymi odbieranie człowiekowi swobody poruszania się w przestrzeni oraz wyboru miejsca zatrudnienia. Kto, wyparty z rynku pracy i konsumpcji, nie jest w stanie zdobyć środków ani na autobus, ani tym bardziej na coraz droższą kolej, ten – jak europejski chłop pańszczyźniany – pozostaje na stałe w swym miejscu zamieszkania. Na przykład: emeryt, rencista, ubogi chłop małorolny, bezrobotny na głuchej prowincji. Kto znajdzie pracę, lecz nie jako przedsiębiorca lub przedstawiciel wolnych zawodów, ten w niejednym wypadku dysponuje wolnością nie wiele większą niż niewolnik w domu starożytnego Greka. Na przykład: sprzedawczyni w supermarkecie, pomoc domowa, robotnik w zakładzie niemającym związków zawodowych, a nawet pracownik banku na wysokim stanowisku. Oczywiście, w jeszcze gorszej sytuacji są osoby żyjące z prostytucji i z innych prac zorganizowanych nielegalnie.

Dodajmy do tego niewolniczą, bardzo nisko płatną pracę w więzieniach, na przykład w Stanach Zjednoczonych. Jak wiadomo także z masmediów, przynosi ona ogromne zyski i tworzy kwitnącą branżę gospodarczą tak dzięki wyzyskowi, jak i subwencjom państwowym. Sprzyja rozwojowi tej formy pracy cały amerykański system obchodzenia się z przestępczością, sprawiający w ogromnej liczbie wypadków, że kto raz wejdzie w konflikt z prawem karnym, ten traci wolność na całe życie. Sprzyja temu nowemu niewolnictwu także zmniejszanie dotacji państwowych na oświatę, kulturę i wychowanie, chociaż doświadczalnie stwierdzono, iż tworzenie w wielkich miastach ośrodków kultury i kulturalnej rozrywki dla młodzieży redukuje przestępczość w ogromnym stopniu. Innymi słowy, retenebracja w formie antyspołecznej polityki kulturalno-oświatowej i penitencjarnej otwiera przed kapitalizmem nowe możliwości - przenoszenia produkcji i usług za mury więzień.

Zniewolenie w niewięziennych miejscach pracy profituje nie tylko z istnienia rezerwowej armii bezrobotnych oraz imigrantów z krajów najuboższych. Wynika ono również, o czym się rzadziej myśli, z antysocjalnej polityki, wymuszanej na rządach przez wielkie koncerny w ich dobrze rozumianym interesie: człowiek pozbawiony możliwości jakiegokolwiek zasiłku przyjmuje z konieczności pracę na prawie każdych warunkach; przemęczony i upokorzony, spędza w pracy niekiedy dziesięć, niekiedy kilkanaście godzin dziennie.

Mimo iż jest to sytuacja wynikająca przede wszystkim z przewagi sił kapitału nad siłami społecznymi, trudno nie myśleć tutaj o współtworzącym ją zniewoleniu umysłowym. To znaczy o owym trwającym na Zachodzie od mniej więcej dwóch pokoleń odświadomieniu społeczeństw w zakresie polityki. Wmówiono im przekonanie, żerujące na ich własnej inercji, że solidarna ponadnarodowa walka o podstawowe prawa ekonomiczne i utrzymanie socjalnych zdobyczy przestała być konieczna.

5. Zagrożenia biologiczne. Także ten trzeci towarzysz zniewolenia i odświadomienia zasługuje na uwagę w aspekcie korzyści, które czerpią z tych źródeł rządzący. O związku przestępstw kryminalnych, czyli w znacznej mierze morderstw i okaleczeń, z oszczędzaniem na oświacie i kulturze z korzyścią dla gospodarki więzienniczej była mowa przed chwilą. Szerzenie się groźnych dla życia chorób, przede wszystkim AIDS-u w trzecim świecie, ma, jak się wydaje, przyczyny bardziej wielorakie: wynika nie tylko z oszczędzania środków publicznych, przeznaczanych chętniej na łupieżcze wojny niż na oświatę, i nie tylko z korzyści ekonomicznych, które płyną ze słabości krajów kapitalizmu zależnego; postępy AIDS-u wiążą się ściśle również z kapitałem politycznym, który multyplikatorzy wielkich religii zbijają na głoszeniu irracjonalnej etyki płciowej, wprawdzie nieskutecznej, lecz dyscyplinującej ludność, co przekłada się również na pożytki materialne. W wypadku wojen, które łączą zawsze zniewolenie z zabijaniem, oczekiwanie zysku jest najczęściej sprawą oczywistą. Jednakże ich społeczna akceptacja - to nie tylko przyzwolenie na ten rozbójniczy sposób uprawiania gospodarki, lecz także - zdawałoby się, dawno przezwyciężone - motywy ideowe, nacjonalistyczne i nacjonalistyczno-religijne. Retenebracja moralna sprzęga się tutaj z polityczną naiwnością, jak w wypadku przyzwolenia na wojnę w Iraku, rzekomo konieczną także w aspekcie etycznym, przy czym wzmacnia walnie ową naiwność celowa dezinformacja i manipulacja. Groźnym sygnałem możliwego pogorszenia sytuacji są wiadomości o tajnych więzieniach organizowanych przez państwo nadające ton polityce światowej, podobnie jak sprzeciw niektórych amerykańskich polityków wobec zakazu stosowania tortur. Polskie ciągoty do „rządzenia dekretami” są z tego samego gatunku.

Spojrzenie całościowe podpowiada, iż niebezpieczeństwa dla wolności i życia kryją się i w poszczególnych nurtach odświadomienia, i w ich koherentnym połączeniu. Lekceważenie głodu w trzecim świecie, żądania zaostrzeń prawa karnego i moralne przyzwolenie na nędzę we własnym kraju łączą się ze sobą integralnie. W sposób istotny wiążą się także z takimi zjawiskami, jak propaganda religijnej etyki seksualnej, skłócającej społeczeństwa, lub kreacjonizmu przeciwko teorii ewolucji. Wspólny najmniejszy mianownik brzmi: przemoc.

6. Samoistne przyczyny retenebracji. Rzecz jasna, indoktrynacja i manipulacja nie wyjaśniają wszystkiego. W wielu wypadkach sięgają do podłoża już istniejącego z innych przyczyn. Wiele wskazuje na to, że tak właśnie ma się sprawa z nawrotem irracjonalizmu w krajach zamożnych. Zanik niemal powszechnego do niedawna optymizmu i wiary w bezpieczną przyszłość, zapewnianą uprzednio przez państwo socjalne, stanowi tu chyba przyczynę główną. Nie bez znaczenia jest także wzrost zagrożenia wojnami, tragiczny los trzeciego świata, niepowodzenia realnego socjalizmu i nędza w krajach, gdzie system ten został obalony. Poza pesymizmem i lękiem również osłabienie lewicowości, związanej genetycznie z postawą racjonalną, sprzyja irracjonalizmowi w znacznym stopniu. Sprzyja mu poza tym malejąca rola państwa jako mecenasa kultury wysokiej a zarazem racjonalistycznej. Proces ten zresztą w odniesieniu do Polski, „irracjonalizowanej” przez masmedia niemal przemocą, kwalifikacji „samoistny” odpowiada tylko po części. Wreszcie, można dodać do tego wszystkiego komercjalizację kultury, nastawioną na schlebianie najłatwiejszym gustom i potrzebom. Jednakże całe to wyliczenie nie wyczerpuje sprawy, albowiem mimo niekwestionowanych procesów przebiegających spontanicznie można mówić sensownie również o podmiotach nie tylko irracjonalizmu, lecz i retenebracji w wielu aspektach. O jej podmiotach zarówno pośrednich, jak i bezpośrednich. Pół żartem półserio można się tu uciec do terminologii poniższej.

7. Dementorzy i ściemniacze. Ściemniacz - to w zasadzie każdy, kto zgodnie z potocznym wyrażeniem „ściemnia”, czyli wprowadza błąd lub dezinformuje, niezależnie od oficjalnych albo prywatnych ram, w których ten swój proceder uprawia. Zgodnie z tą definicją stanowi kategorię w stosunku do pierwszej z wymienionych, czyli dementorów, tak szeroką, że ją w sobie zawiera. Jednakże po jej wydzieleniu będzie się kojarzył przede wszystkimi z tymi tylko, którzy szerzą ciemnotę dla własnego indywidualnego interesu, prestiżu, dobrego samopoczucia lub poczucia misji, bez wyraźnego związku z politycznymi grupami nacisku czy z odpowiadającymi im firmami lub urzędami. Wśród ściemniaczy tego rodzaju, czyli - mówiąc w uproszczeniu - prywatnych, znajdą się między innymi astrolodzy, znachorzy, wydawcy pokupnych a idiotycznych książek, pism i pisemek, natchnieni szermierze wiary w Marsjan, sprzedawcy cudownych specyfików przeciw impotencji i innym słabościom ciała; także - autorzy światowych bestsellerów o zaginionych cywilizacjach, ukrytych kodach kultury lub pradawnym pochodzeniu masonerii; ale również szeroko znani w świecie intelektualiści, których efekciarskie teorie historiozoficzne gwałcą rzeczywistość. Wspierają ich coraz liczniejsi religijni prorocy, propagujący dziecinnie uproszczony obraz świata. W Polsce i w Ameryce kojarzą się z nimi częściej niż gdzie indziej politycy, bijący przed kamerami telewizji rekordy wzniosłej pseudowiedzy i religijnego bełkotu. Ściemniacze – to, wreszcie, także wszyscy owi naiwni repetenci, których spotykamy wokół siebie bezpośrednio: powtarzacze nierozumnych wiar i baśniowo uproszczonych informacji w całym ich spektrum - od bioprądów przez niewidzialną rękę rynku po spiski światowego żydostwa przeciwko chrześcijanom.

Słowo „dementor”, choć również nieco żartobliwe, a zapożyczone z młodzieżowej literatury fantastycznej, nie jest wolne od grozy. Odnosi się, bowiem do ogromnych fachowych mocy manipulacyjnych, na które ze strony gospodarki i podległej jej polityki jest wystawiony współczesny człowiek. Dementor - jak w swym literackim pierwowzorze - sięga bez skrupułów do ludzkich marzeń i wspomnień, by żywić się nimi, jest jednak kimś innym jeszcze. Przez swoją nazwę kojarzy się słusznie z demencją, czyli z patologiczną formą odświadomienia lub indywidualnej retenebracji, choć sam bywa z reguły człowiekiem inteligentnym i sprytnym. Piękny to zresztą neologizm, ów dementor, z łaciny wzięty, ale też przypominający greckie imię własne – Mentora wychowawcy odyseuszowego syna, Telemacha. Jako imię pospolite od dawien dawna oznacza wychowawcę w ogóle, nauczyciela lub mądrego doradcę, ale także – mniej pozytywnie – człowieka, który stale poucza lub prawi morały. Dementor - to, zatem prostu ktoś, kto w funkcji dydaktycznej i wychowawczej demoralizuje, oducza od myślenia, w każdym razie od myślenia niezgodnego z popieranymi przez siebie stosunkami dominacji; jeśli jest owocnie aktywny na niwie odpowiednio szerokiej, wpływa znacząco na kształt kultury.

W najogólniejszym ujęciu dementorami można nazwać te wszystkie instytucje i czynne w nich osoby, które zajmując się upowszechnianiem informacji, oświatą, dydaktyką, kulturą, nauką lub moralnością, działają na niekorzyść swoich, określmy ich tak, wychowanków. Jak łatwo zgadnąć, chodzi tutaj nie tylko o jednostki obrony państwa siejące podczas wojny dezinformację we wrogiej armii lub wśród ludności cywilnej. Sprawa wykracza również poza firmy i urzędy powołane do organizowania politycznych przewrotów
W krajach, które nie powinny się wybić na realną demokrację i ekonomiczną niezależność. Oczywiście, przychodzą tu na myśl co aktywniejsze wspólnoty religijne, sekty i kościoły, z ich coraz drapieżniejszą realizacją własnych interesów w coraz bardziej obskuranckim i nietolerancyjnym nauczaniu. Lecz przede wszystkim - masmedia, elektroniczne i drukowane, symbol manipulacji i ogłupiania na światową skalę. Choć działają w znacznej mierze z pobudek komercyjnych, zasługują na uwagę także w swej funkcji urzędów cenzury i nośników moralno-politycznej indoktrynacji. Nie zamykają tej listy instytucje do public relations, które w wielu wypadkach wykraczają daleko poza reklamę, szerząc celową dezinformację i antyspołeczne ideologie. Podobnym celom służy spora garść finansowanych przez ponadnarodowe korporacje instytutów naukowych i systemów stypendialnych, wspierających tak zwaną „modną bzdurę”. Warto także pamiętać o stowarzyszeniach użyteczności publicznej mających za główny cel walkę z myślą oświeconą, niekiedy – tyleż ironicznie, co z przyczyn pragmatycznych - pod hasłem „nowego oświecenia”.

Literatura poświęcona tym i innym instytucjom wojny idei jest coraz bogatsza. Niestety dość trudno dostępna dla osób, które w poszukiwaniu lektur nie korzystają z mediów alternatywnych.

8. Profitenci, czyli cui prodest. Jak już kilkakroć zasugerowano, głównymi profitentami tak indoktrynacji, jak i samoistnego odświadomienia są wielkie ponadnarodowe korporacje. Dzięki wstecznemu rozwojowi społecznej świadomości mogą być pewniejsze swego stanu posiadania i realizować skuteczniej marzenia o pełni władzy, owej plenitudo potestatis, która kusiła tak bardzo średniowiecznych monarchów. Dementorzy, czyli retenebranci bezpośredni, choć ze swej pracy odnoszą znaczne korzyści, stanowią klasę – z wyjątkiem kościołów - w istotnym stopniu od wielkich korporacji zależną. Zauważmy dla sprawiedliwości, że również zwykła, udręczona poniżającym lękiem o byt, ludność świata czerpie z retenebracji pewne profity, tyleż niebezpieczne, co przyjemne: z bezkrytycznego kultu religijno-politycznych przywódców - złagodzenie narodowych kompleksów niższości, z przymglonego myślenia i wzniosłego pustosłowia - wrażenie obcowania z Pięknem, Dobrem i Prawdą, z antysemityzmu - poczucie wiedzy o rzeczywistych mechanizmach władzy, z antysolidaryzmu neoliberalnej ideologii - usprawiedliwienie politycznej bierności. A przecież recepcja obskuranckich treści bywa ograniczana bynajmniej nie rzadkimi obserwacjami, że i media, i politycy, i kościoły mówią głównie to, co jest dla nich korzystne. Stąd też skuteczność zniewalania przez odświadomienie zależy bodaj przede wszystkim od tego, w jakim stopniu ludność świata oduczy się pytać, komu rzeczywiście lub najbardziej służą propagowane prawdy i wartości.

Zasada „komu przynosi to korzyść”, wywiedziona w niniejszym tekście z prawniczej maksymy sugerującej, że ten jest sprawcą czynu, kto z niego korzysta („is fecit, cui prodest”), jest poza praktyką śledczą stosowana raczej intuicyjnie niż programowo. Mimo to stanowi ona podstawę wszelkiego rozeznania nie tylko w nauce, ale też w polityce, gospodarce, ideologii i etyce. Jeśli przybierze najogólniejszą formę dociekań, ze względu na jakie i czyje pożytki, w jakich warunkach i w jakim aspekcie coś może być słusznie nazwane dobrem, uruchamia ogromne potencjały intelektualne i badawcze. Tak dzieje się zwłaszcza w technice i medycynie, których oszałamiający rozwój nie byłby możliwy bez nieustannego relatywizowania i weryfikacji tego wszystkiego, co zostało uznane wstępnie za pożyteczne albo, przeciwnie, za pożytku pozbawione. Rzecz jasna, przez każde pytanie tego rodzaju, niezależnie od dziedziny myśli, może ulec zakwestionowaniu słuszność dotychczasowej praktyki wraz ze statusem jej profitentów. Dlatego też bardzo często, w sferze myślenia o społeczeństwie, rzecznika istniejących stosunków dominacji i wyzysku łatwo poznać po tym, że protestuje gwałtownie przeciw wszelkiemu relatywizmowi. Czyniąc to, zgłasza protest przeciwko nie czemu innemu jak wglądowi rządzonych w polityczne realizacje etyki. Etyki nastawionej na to, by profit rządzących był taktowany jako równoznaczny z dobrem moralnym w ogóle.

Negatywne dla realnej demokracji i humanitaryzmu skutki postaw antyrelatywistycznych są w naszych czasach widoczne coraz wyraźniej. Przede wszystkim w świetle powrotu wartości absolutnych i partykularnych, zwłaszcza w ścisłym zespoleniu jednych z drugimi. Konkretnie, w świetle tryumfalnego powrotu Boga jako wspomożyciela i władcy narodu szczególnego i szczególnie przez siebie umiłowanego. Idealny odwieczny tandem do dzielenia ludzi na niechętne sobie narody, wyznania i cywilizacje. Tym, co go wzmacnia albo osłabia bodaj najbardziej, jest sposób obcowania z wartościami na co dzień.

Stąd też i tutaj, i ze względu na wszelkie inne irracjonalne ideologie, byłoby, jak się zdaje, rzeczą użyteczną rozwijanie i upowszechnienie teorii, mającej za przedmiot wartości sprawdzalne w życiu. Teorii tyleż ogólnej, co również szczegółowej, czyli etycznej, odwołującej się do konkretnych treści życia ludzkiego. Jej trzon mogłaby stanowić definicja wartości jako obiektywnie istniejącej relacji między bytami. Mówiąc najkrócej, wartością, także etyczną, pozytywną bądź negatywną, byłoby w świetle takiej teorii to, co istnieniu czegoś sprzyja albo szkodzi wedle obserwacji, doświadczenia lub eksperymentu. Wdzięczny to i smakowity przedmiot refleksji dla filozofów-etyków, skoncentrowanych na ludzkich potrzebach i ich zróżnicowaniu. „Niewola i wyzwolenie przez wartości” - to tytuł rozprawy, która mogłaby rozpocząć nowe badania w tej dziedzinie jako zaczątek europejskiej filozofii wyzwolenia. Działanie na rzecz nowego oświecenia, które - wbrew wszystkim wspomnianym wyżej potężnym prądom retenebracji - jest już zaczątkowo obecne.

9.Ku nowemu oświeceniu. Niezależnie od nowego spojrzenia na wartości, walka o emancypację społeczeństw oznacza w istotnej mierze kontynuację dawniejszych doktryn etycznych i filozoficznych, opisujących świat racjonalnie i zarazem wyraziście. Doktryn, które zarazem w samym centrum swych zainteresowań stawiają materialne, czyli biologiczne potrzeby człowieka, oraz taki rozwój duchowy, w którym zagrożenia egzystencji jednostek najsłabszych nie stawałyby się sprawą drugorzędną. Oznaczałoby to między innymi kontynuację marksizmu i myśli socjalistycznej, wzbogaconych o wypracowaną w ubiegłym stuleciu na Zachodzie nową wrażliwość ekologiczną. Byłaby to zarazem kontynuacja myśli oświeceniowej w jej najcenniejszej, etycznej warstwie.

Mimo całej opisanej tutaj retenebracji, która także w filozofii i w naukach społecznych zostawia wyraźnie ślady, nie w tej sferze leży główna trudność. Prospołeczna, także marksistowska, filozofia, choć bez szczególnej dynamiki, rozwija się nadal, a oświeceniowe wartości moralne, wypierane z mediów prokorporacyjnych, mają się dobrze w mediach alternatywnych. Zasadzają się jak dawniej na powszechnej równości i sprawiedliwości społecznej, na solidarności i pokoju między narodami, na świeckości pojmowanej jako sprzeciw wobec religijnego fundamentalizmu, a jeśli etyczna wartość myślenia racjonalnego nie jest specjalnie podkreślana, to głownie dlatego, że stanowi oczywistość. Co więcej, wartości te nie tylko żyją, ale też stanowią podstawę i cel szeroko zakrojonej walki o lepszy świat. Żyją obrastając traumatycznym doświadczeniem coraz bardziej krwiożerczego kapitalizmu i - przez to właśnie historyczne doświadczenie katastrofalnych skutków zachwiania równowagi sił między wielkim kapitałem a ludnością Ziemi - dokonują prawdziwego postępu. Dojrzewają mianowicie do nowej symbiozy z systemowym oglądem życia zarówno ludzkiego, jak i innych istot żywych na globie, a także do nowej wiedzy o konieczności łączenia sił.

W konkretnym działaniu alterglobalistów, bo tak określa siebie na Zachodzie większość tych, którzy z walki o lepszy świat czynią główną treść swego życia, wartości oświeceniowe koegzystują z lewicowymi. I nie jest prawdą, że - w sprzeciwie wobec utowarowienia człowieka i ożywionej przyrody – wartości te pobudzają wyłącznie do tyleż spektakularnych, co bezowocnych protestów na miejskich placach i ulicach: pobudzają także do żywej, wymiany myśli i doświadczeń w toku coraz to nowych krajowych i światowych forów socjalnych; mimo niedorozwoju teorii i pewnej niedojrzałości strategii owocują - zwłaszcza w Niemczech i we Francji - wielu oddolnymi akcjami w duchu demokracji bezpośredniej. Co nie mniej istotne, one to właśnie - owe wartości oświeceniowe i lewicowe - stworzyły obecną światową opinię publiczną, krytyczną wobec kapitalizmu. I wreszcie, rzecz dla myśli oświeconej szczególnie ważna, spowodowały - jak w czasach rozkwitu ruchu robotniczego - powrót mody na polityczne samokształcenie: w ramach coraz to nowych międzynarodowych spotkań, uniwersytetów letnich i konferencji, lecz przede wszystkim przez komunikację elektroniczną w formie niezliczonych stron internetowych, grup dyskusyjnych, listów okólnych, forów i czasopism.

Główna trudność z przeciwdziałaniem retenebracji i zniewoleniu ma zatem charakter ilościowy i techniczny: wynika ze względnej, lecz zasadniczej słabości tych i innych działań emancypacyjnych w stosunku efektywności masmediów, przede wszystkim telewizji, rugującej wszelką myśl wolną i rozumną, i wszelkie wartości do takiej myśli pobudzające. Stąd też światowa opinia publiczna jest w pewnym sensie elitarna, ograniczona w istotnej mierze do osób, które w sprawach polityki korzystają wybiórczo i aktywnie z Internetu. Walka o wielkie media, z telewizją na czele, jest zapewne na dłuższy dystans możliwa do wygrania. Jednakże jako najważniejsza bitwa przyszłości będzie zapewne i najzaciętszą z tych, które czekają ludzkość. Na razie nierównowaga sił między mediami prospołecznymi a masmediami budzi pytania z pogranicza retorycznych. Przede wszystkim: jak w takiej trudnej sytuacji nie tracić ducha walki?

10. Cierpliwość i upór. Być może nie ma innej drogi jak korygujące wspieranie owej walczącej mniejszości, wiernej Oświeceniu i ideałom prawego rozumu, by użyć nazwy przejętej od starożytnych stoików. To znaczy rozumu bezinteresownego i - przynajmniej w sensie stoickiej cierpliwości – heroicznego, a mogącego łagodzić to poczucie mdłości i ten ściskający za gardło brak tchu, które w człowieku społecznie wrażliwym budzą antyhumanitarne słowa i działania dementorów. Także świadomość udziału w dramatycznej walce o przyszłość cywilizacji może działać znieczulająco, jak uczestnictwo w każdej sprawie wielkiej i koniecznej, trochę na podobieństwo sytuacji, w której biegnący boso na ratunek nie czują pod stopami ostrego żwiru lub ścierniska.

Niezależnie od tych autoterapeutycznych zabiegów warto się śmiać. I z momentów własnej naiwności, i z brzydoty opresorów. A następnie radość powstałą z odmraczania siebie i innych rozszerzać na wszelkie sensowne działanie, w słusznym jak się zdaje domniemaniu, że również ona podlega ćwiczeniu, czyli ascezie. Przez ową ascezę radości, bolesne przeżywanie spraw ludzkich, zawsze obecne niejako w tyle głowy, pobiera naukę dialektycznej koegzystencji z pewnym rodzajem trudnego szczęścia, które rodzi solidarność. Szczęścia tym żywszego, im intensywniej obcujemy z osobami wybierającymi te same wartości podstawowe, wśród nich szczyptę wiary w powodzenie wspólnych działań. W każdym razie tylko ze względu na perspektywę lepszego, oświeconego i sprawiedliwszego świata warto zajmować się takimi sprawami jak odświadomienie, retenebracja, kontrreformacja lub kontrrewolucja.

Jerzy Drewnowski


Artykuł ukazał się w miesięczniku "Dziś".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku