Parasole
Przez 16 lat reform ruch związkowy w Polsce nie potrafił wypracować skutecznych metod obrony interesów ludzi pracy. Albo wspierał politykę kolejnych rządów liberalnych, albo ograniczał się do działań defensywnych, których skutki dla ludzi pracy były opłakane.
Zarówno „Solidarność”, jak i OPZZ - na przemian - podtrzymywały „swoje” rządy w zamian nie otrzymując nic.
Warto wspomnieć, że reformę systemu emerytalnego, której skutkiem jest sprywatyzowanie tego systemu, a także odebranie ponad 1,5 milionowi uprawnionych, prawa do wcześniejszych emerytur, firmowała „Solidarność”, a jej działacze przesiadali się z funkcji związkowych na ministerialne stołki w rządzie AWS. W tym samym czasie na przykład we Francji odbywały się wielusettysięczne demonstracje związkowe przeciwko podobnym reformom. To pokazuje, jak polski ruch związkowy jest bardzo zagubiony w porównaniu z ruchem związkowym w Europie Zachodniej.
Z kolei OPZZ ma na swoim koncie poparcie dla SLD-owskich rządów, które doprowadziły do całego szeregu antypracowniczych zmian, w tym skrajnie niekorzystnych zmian w Kodeksie Pracy. Wydaje się, że ani jedna, ani druga z tych central nie wyciągnęła żadnych wniosków z błędów przeszłości. Dziś „Solidarność” rozpościera parasol ochronny nad władzą PiS, ciągle powtarzając, że rządowi i jego ministrom trzeba dać więcej czasu i udzielić kredytu zaufania. Dowodem postawa „Solidarności” podczas ostatnich protestów pracowników służby zdrowia, nauczycieli czy górników.
Tymczasem OPZZ zawiera lokalne sojusze wyborcze, których istotnym elementem jest Partia Demokratyczna. Jej twarzami są między innymi Jerzy Hausner i Henryka Bochniarz. Cała ta formacja wsławiła się wściekłymi atakami na prawa pracownicze, swobody związkowe i same związki zawodowe. Działacze OPZZ nie potrafią wyjaśnić, jak można pogodzić takie sojusze z reprezentowaniem świata pracy.
O tym, że jest to droga w przepaść, najlepiej świadczy całkowite obumarcie tej wielkiej liczebnie centrali związkowej, która nie jest już w stanie zmobilizować się do dorocznej akcji przeprowadzanej 11 kwietnia, pod hasłami walki z bezrobociem. W ubiegłym roku akcja w ogóle się nie odbyła, bo przeszkodziły jej święta. W tym roku uczestniczyło w niej zaledwie kilkaset osób, wyłącznie w Katowicach.
Niestety, w postawie „Solidarności” i OPZZ niewiele się zmienia, także obecnie, gdy powszechne jest łamanie praw pracowniczych, a przed światem pracy stają kolejne zagrożenia.
Statyści
Od kilku miesięcy wiadomo, że przygotowano głębokie zmiany w prawie pracy, które ograniczają uprawnienia pracowników i mających ich reprezentować związków zawodowych. Projekt jest tajny i nie był konsultowany z organizacjami związkowymi. Centrale związkowe bezczynnie czekają na wejście w życie tych pomysłów, niczym karpie na nadejście Bożego Narodzenia.
Już można sobie wyobrazić, jaki będzie przebieg tego kolejnego kastrowania ludzi pracy z jeszcze istniejących kodeksowych gwarancji. Rząd przedstawi projekt na posiedzeniu Komisji Trójstronnej, gdzie uzyska poparcie organizacji pracodawców. Reprezentowane w Komisji Trójstronnej związki zawodowe trochę ponarzekają, na osłodę pozwoli im się zmienić mało istotne fragmenty i przeprowadzi się kolejne ograniczenie praw pracowniczych i związkowych.
Nikogo to zresztą nie będzie interesować, bo związki zawodowe postrzegane są przez wszystkich jako zamknięte korporacje, które dbają wyłącznie o własne interesy, a i to nieskutecznie. Nie ma akceptacji dla działań związków, społeczeństwo nie wykazuje aktywności w ich wspieraniu, ponieważ największe organizacje związkowe ograniczają się do biurokratycznych działań, które niewielu interesują.
Najbardziej jaskrawym symptomem kryzysu ruchu związkowego, jest powszechne zjawisko prowadzenia przez związki działalności gospodarczej. Związkowcy uwikłani biznesy, traktują swoje funkcje związkowe jako etap przejściowy do zajmowania stołków w administracji przedsiębiorstw, albo - mając np. uprawnienia emerytalne - wykorzystują chroniący ich immunitet do trwania na zajmowanych stanowiskach.
Jeśli związki zawodowe chcą przetrwać, muszą otworzyć się na społeczeństwo. Muszą porzucić tradycyjną formułę działania, tylko do „granic bramy zakładów pracy”, podejmując nowe istotne społecznie sprawy, wchodząc w nie i mając coś do zaproponowania.
Gdy poszczególne załogi podejmują desperacką walkę w obronie swoich miejsc pracy, czy aby wyegzekwować zaległe płace lub poprawić nieludzkie warunki pracy, z reguły toczą je osamotnione. Centrale związkowe nie mobilizują solidarności innych środowisk pracowniczych z tymi załogami, nie koordynują walk różnych załóg, nie rozszerzają ich na załogi, które borykają się z podobnymi problemami. Centrale te zapomniały, że międzyzakładowa, międzyśrodowiskowa, międzybranżowa solidarność pracownicza i koordynacja walk pracowniczych, to podstawa działania ruchu związkowego i warunek jego skuteczności.
W pułapce
Korporacje związkowe nie są zainteresowane problemami ludzi bezrobotnych, osób emigrujących za pracą, ludzi młodych, wśród których jest blisko 40-procentowe bezrobocie, kobiet i innych środowisk tradycyjnie dyskryminowanych na rynku pracy i z niego rugowanych lub dużo gorzej wynagradzanych. Nie interesują ich problemy lokatorów walczących o swoje prawa, osób zatrudnionych na tzw. umowach śmieciowych i zmuszonych do samozatrudnienia. Dziś w Polsce jest już takich osób dużo więcej niż objętych umowami o pracę. W mniejszości są Ci, których stosunki pracy określają kodeks pracy i układy zbiorowe.
W tych wszystkich obszarach związki zawodowe w ogóle nie istnieją i nie działają. Jeśli to się nie zmieni, ruch związkowy obumrze. Niestety, duże centrale związkowe traktują samych pracowników, nawet własnych członków, jak zło konieczne w myśl zasady: „człowiek to problem” i nie mają zamiaru mnożyć tych problemów – zajmować się problemami bezrobotnych, pracowników sezonowych, czy innych grup społecznych, które pozbawione są praw, ale ponieważ nie należą do żadnego związku zawodowego, nie budzą ich zainteresowania.
O słabości ruchu związkowego najlepiej świadczy to, co działo się w ostatnim okresie. W brutalny i bezwzględny sposób łamano prawa pracownicze, uderzając w działaczy związkowych, którzy rzetelnie sprawowali swoje funkcje, wyrzucając ich pod jakimkolwiek pretekstem z pracy. Ta liberalna ofensywa miała pokazać pracownikom, że wszelki opór jest nieskuteczny.
Pracodawcy, właściciele i menadżerowie, wyrzucając z pracy działaczy związkowych, w tym przewodniczących komisji zakładowych, którzy naprawdę stoją po stronie pracowników, chcieli pokazać szeregowym pracownikom, że mogą zwolnić każdego za cokolwiek. Chcieli raz na zawsze udowodnić, że opór, organizowanie protestów i konsekwentne upominanie się o swoje interesy, są z góry skazane na niepowodzenie. Sygnalizowali: zwolnimy każdego, nawet chronionego prawem związkowca i nikt nam nic za to nie zrobi. Tym bardziej każdego z was możemy wyrzucić z pracy, zmusić do uległości, podpisania „lojalek”.
Paraliż
Niezdolny do oporu ruch związkowy – zbiurokratyzowany, podzielony, skłócony i zatomizowany – nie był w stanie przeciwstawić się tej agresji. Anonimowość pracowników, którzy padali ofiarą represji, pozwalała liczyć na bezkarność tych pracodawców, którzy łamali prawo. Organizacjom pracodawców marzy się swoboda wyrzucania z pracy każdego, w tym działaczy związkowych.
Teraz chcą pójść dalej. Chcą wprowadzenia prawa do lokautu, które bez żadnych konsekwencji pozwoli im wyrzucić na bruk całą protestującą załogę. Związki zawodowe muszą zrozumieć, że aby skutecznie walczyć o prawa pracownicze, nie mogą siedzieć okrakiem na barykadzie. Muszą odrzucić apele o poniesienie współodpowiedzialności za liberalne reformy, które prowadzą donikąd. Nie prowadzą do zmniejszenia bezrobocia lecz powiększają ubóstwo społeczeństwa, powodują, że bogaci bogacą się jeszcze bardziej, a biedni stają się coraz ubożsi.
Po co są związki
Związki zawodowe nie są od tego, aby chronić interesy liberałów i właścicieli, którzy za wszelką cenę usiłują zwiększyć swoje zyski i przywileje, ograniczając koszty pracy i uprawnienia pracowników. Nie są posłańcami pracodawców, którzy mają przekonywać pracowników o konieczności wprowadzania kolejnych reform liberalnych, nieuchronności prywatyzacji, konieczności cięć socjalnych i samoograniczania żądań pracowniczych – krótko mówiąc, nie są po to, aby przekonywać o konieczności dalszego „zaciskania pasa”, które rzekomo ma przynieść ludziom pracy jakieś mityczne korzyści, w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Jeśli ludzie pracy mają uwierzyć w sens istnienia związków zawodowych, zaangażować się w ich działalność i uczestniczyć w organizowanych przez ruch związkowy protestach, muszą widzieć, że działalność związkowa przynosi im natychmiastowe, widoczne korzyści. Nie można nakłaniać pracowników do zgody na wyrzeczenia, obniżki wynagrodzeń, redukcji zatrudnienia, a gdy to już się stanie i żadnych korzyści pracownikom nie przyniesie, tych samych pracowników, których namawiało się do uległości i ustępstw, podrywać do walki.
Jeśli latami uczyło się świat pracy, że najwyższą wartością, stojącą często ponad interesami pracowników, jest kompromis, trudno potem zmobilizować pracowników do bezkompromisowej walki. Związki zawodowe muszą twardo i konsekwentnie bronić interesów ludzi pracy, przestać przejmować się neoliberalna propagandą o rzekomej ekonomicznej konieczności czynienia ustępstw na rzecz kapitału. Niech o jego interesy troszczą się specjaliści z BCC, PO i sojusznicy SLD z Partii Demokratycznej.
Rolą związków zawodowych jest obrona i reprezentowanie interesów ludzi pracy wbrew interesom kapitału, wbrew modzie, propagandzie i presji środowisk liberalnych. Związki zawodowe muszą też otworzyć się na nowe środowiska, autentycznie zajmując się ich problemami - stając się siłą organizującą i wspierającą ich opór.
Sukces francuskiej młodzieży studenckiej i licealnej nie byłby możliwy bez współpracy ze związkami zawodowymi, które poparły jej walkę przeciwko liberalnemu kontraktowi „pierwsza praca”, współorganizując wielomilionowe demonstracje. Ta współpraca pokazała także, że ruch związkowy może zwyciężać, angażując się w sprawy wykraczające poza wąskie – biurokratyczne i korporacyjnie – rozumiane obszary działań związkowych.
Razem
W Polsce nadal nie ma komunikacji pomiędzy tymi, którzy mają pracę - ale w każdej chwili mogą ją stracić - a ich dziećmi, które skazane są na bezrobocie i emigrację, choć wspólnota interesów jest oczywista. Dlatego wyzwaniem dla ruchu związkowego jest dziś zaangażowanie się w protesty uczniowskie i studenckie, do których dochodzi ostatnio. Z kolei młodzi ludzie muszą uwierzyć, że wspierając dziś walkę o prawa pracownicze, o dobry kodeks pracy wspierają walkę o swoją przyszłość, bo sami kiedyś będą ludźmi pracy.
Związki zawodowe muszą zainteresować się losem setek tysięcy osób emigrujących za pracą, pomagając im w organizowaniu się w walce o ich prawa, ułatwiając im kontakt z działającymi na Zachodzie związkami zawodowymi. Jest to w interesie i zachodnich związków zawodowych, które muszą się bronić przed obniżaniem własnych standardów pracy i wynagrodzeń, i w naszym interesie, bo kiedy ci ludzie wrócą, będą mieli bogate doświadczenia w walce o swoje warunki pracy i płacy. Sami wkrótce staniemy przed takim samym problemem - napływu taniej siły roboczej ze Wschodu - której z takich samych powodów musimy pomóc, w podobnej walce o jej prawa pracownicze w naszym kraju.
Ruch związkowy musi wreszcie objąć swoim działaniem miliony bezrobotnych, którzy nie mogą być traktowani przez obecnie zatrudnionych, jako konkurencja w walce o miejsca pracy. Taki „wyścig szczurów” służy wyłącznie tym, którzy strasząc ogromnym bezrobociem, wymuszają na pracownikach coraz gorsze warunki pracy i płacy. Trzeba mieć dla tych ludzi konkretną ofertę wspólnej walki o zmianę ich losu.
Nie będzie to możliwe bez współpracy związków zawodowych, które muszą odrzucić wzajemne animozje i sztuczne podziały. Szyldy i rodowody historyczne nie mają tu znaczenia. Podział może być tylko jeden: na tych, których prawa są łamane i ograniczane i tych, którzy na tym korzystają. W tej walce trzeba opowiedzieć się po jednej ze stron barykady.
Do przodu
Bez jedności działania wszyscy przegramy. Konieczna jest również współpraca związkowa w skali międzynarodowej. Tania siła robocza z Polski nie przestanie zalewać państw starej UE, jeśli nie zniesie się dysproporcji płacowych między poszczególnymi krajami. Dopóki płaca minimalna w Polsce będzie sześciokrotnie niższa niż płaca minimalna we Francji, Wielkiej Brytanii czy Irlandii oraz czterokrotnie niższa niż w Grecji, dopóty z Polski będzie płynąć masowa fala emigracji osób, gotowych podjąć pracę na Zachodzie za jedną trzecią, czy połowę tamtejszej płacy minimalnej. Dopóki w Polsce z blisko 3 milionów bezrobotnych, 90 procent nie będzie miało żadnych środków utrzymania, dopóty z Polski rocznie będzie emigrować za chlebem pół miliona młodych, dobrze wykształconych ludzi, gotowych podjąć na Zachodzie każdą pracę, za wszelką cenę. Bez współpracy międzynarodowej ruch związkowy – ani ten słaby w Polsce, ani ten mocniejszy w krajach zachodnioeuropejskich – sobie nie poradzi.
Powstanie KPiORP jest taką zmianą formuły działania związków zawodowych. Wniesienia do niej nowej treści. Rozszerzenia obszarów działania i łączenia w działaniu nie tylko różnych związków zawodowych, ale i tych, którzy dotychczas z działalnością związkową nie mieli wiele wspólnego. Komitet już nawiązał współpracę z zachodnimi związkami zawodowymi, które są ogromnie zainteresowane takimi akcjami, jak działania na rzecz obrony interesów pracowników sezonowych, i współpracą w obronie polskich pracowników w krajach, w których podejmują oni pracę.
Komitet pokazał, że można skutecznie przeciwstawić się łamaniu praw pracowniczych przez pracodawców i tworzyć warunki umożliwiające przejście do kontrofensywy w egzekwowaniu tych praw. KPiORP jest przełomem we współpracy różnych, nieraz zwalczających się związków zawodowych – sprawił, że podejmują one wspólne działania i jednoczą się w obliczu zagrożenia. Przeciwko zwolnieniu Dariusza Skrzypczaka z Poznańskiej Goplany 3 kwietnia br. na ulicach Poznania demonstrowało blisko tysiąc osób z różnych związków zawodowych, organizacji społecznych i lewicowych organizacji politycznych. Poznańska demonstracja to nie tylko potwierdzenie słuszności powstania KPiORP, który zorganizował ją zaledwie dwa miesiące po swoim powstaniu. To również dowód, że świat pracy rozumie potrzebę wspólnej walki o swoje prawa.
KPiORP jest próbą mobilizacji społeczeństwa w obronie jego praw i interesów. Praw pracowniczych, które przez wiele lat odbierano i ograniczano. Mobilizacji społeczeństwa wobec zagrożeń, które już istnieją, i tych, które dopiero nadciągają. KPiORP to szansa przejścia świata pracy z defensywy do kontrofensywy, która pozwoli podjąć skuteczną, zjednoczoną walkę o prawa pracownicze i lepszy ład społeczny.
Bogusław Ziętek
Artykuł - w skróconej wersji - ukazał się w "Trybunie". Autor jest przewodniczącym Polskiej Partii Pracy i Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień`80".