Wężyk: Nie taki "Rzym" straszny

[2006-09-18 11:33:21]

Zaprezentowana przez Jakuba Majmurka propozycja krytycznego "odczytania tekstu" serialu "Rzym", mająca wydobyć jego podskórne i nieoczywiste na pierwszy rzut oka, wszelako potencjalnie groźne znaczenia, wydaje mi się przedsięwzięciem ambitnym, jednak zbyt subwersywnym. Żeby nie powiedzieć - trochę naciąganym. Trudno się oczywiście nie zgodzić, że w "obrazie rzymskiej rzeczywistości zakodowane są ideologiczne, kulturowe i polityczne konflikty współczesnej Ameryki"; w końcu Amerykanie, na spółkę zresztą z Brytyjczykami, go zrobili - ale nie włączałabym akurat tego serialu w machinę neokonserwatywnej propagandy. "Rzym"; to całkiem inteligentna i ładnie zrobiona rozrywka z gatunku "blood, sperm and guts", a jeśli przemyca jakiekolwiek refleksje na temat polityki, to raczej pokazuje nieuniknione koszty uwikłania w nią. Co też postaram się udowodnić.

"Serial pokazuje frakcję Cezara jako głęboko "postępową" w ówczesnych warunkach. Cezar chce reprezentować interesy klas podporządkowanych; uruchamia roboty publiczne, nadaje żołnierzom ziemię na zdobytych przez siebie terenach, budowane przez niego imperium służy interesom najniższych warstw rzymskiego społeczeństwa, staje się okazją dla ich ekonomicznej i społecznej emancypacji" - pisze Majmurek. Co jednak wyraźnie pokazują twórcy serialu, wszystkie te postępowe działania są przez Cezara i jego otoczenie traktowane instrumentalnie, wręcz cynicznie. Obietnice pracy, chleba i igrzysk są użyteczne, gdyż mają zapewnić Cezarowi władzę. Daje on przedstawicielom plebsu to, czego im senat odmawia, dzięki czemu zyskuje ich poparcie. Znajduje niezagospodarowaną dotychczas, lecz bardzo obiecującą, niszę. Czysta gra polityczna. Poza tym, zauważmy, Cezar wcale nie jest przedstawiony jako postać kryształowa. To wytrawny gracz, gotów poświęcać piony w imię wyższego celu. Bez wahania wysyła Pullo - najbardziej chyba pozytywnego bohatera z wszystkich, mniej lub bardziej splamionych zdradą, skrytobójstwem czy kłamstwem - na śmierć, zrywa z kochanką, gdy tylko zaczyna być niewygodna, stosuje prowokacje i podstęp. Polityka.

Dalej Majmurek pisze: "Z kolei frakcja Senatu prezentowana jest jako grupa patrycjuszy pozbawionych pojęcia o problemach "zwykłych ludzi", choć na poziomie retoryki broniących ich interesów (np. Katon krytykuje import niewolników, którzy zabierają pracę rzymskiemu plebsowi). Senatorzy nie bronią tak naprawdę starych praw i swobód przed dyktatorskimi zakusami Cezara, ale swoich przywilejów". Tutaj również bym się nie zgodziła. Nie przypisywałabym bowiem autorom "Rzymu"; takich założeń w stosunku do Senatu. Senat to gracze nieudolni, których czas dobiega końca. Ich słabość wykorzystał Cezar. "Rzym" pokazuje starcie dwóch retoryk - retoryka Cezara jest skuteczniejsza. Każda ze stron pod płaszczykiem szlachetnych haseł dba jedynie o własne interesy, i wydaje mi się, że serial to dość wyraźnie pokazuje, nie faworyzując - przynajmniej w kwestii moralnej czystości - żadnej ze stron.

Także w kwestii oceny postaci Lucjusza Vorennusa trudno mi się zgodzić się z autorem. Owszem, Vorennus jest pokazany jako przedstawiciel starych, republikańskich cnót: surowy, sprawiedliwy, mężny, kostyczny, mający "zdrowe" poglądy na rolę kobiety w rodzinie; ewolucja jego poglądów jest jednak nieco bardziej skomplikowana. Lucjusz rzeczywiście dzięki polityce nowych władz podnosi swój ekonomiczny i społeczny status, zostaje nawet wprowadzony do Senatu, ale dla Cezara jest jedynie narzędziem, w danej chwili użytecznym ze względu na specyficzne umiejętności. Gubi się już jako sędzia na forum, w Senacie trzyma się togi swojego protektora. Wyraźnie widać, że najszczęśliwszy był mogąc bezrefleksyjnie szlachtować wrogów Rzymu, do czego predysponowały go jego uzdolnienia i kompetencje. Na przykładzie Vorennusa serial pokazuje, że za uwikłanie w wielką politykę - nawet na niższych szczeblach - płaci się wysoką cenę. Lucjusz traci to, co cenił najwyżej. I nie sądzę, żeby największe nawet łaski "postępowego"; Cezara mu to rekompensowały.

"Osobną kwestią jest genderowa polityka tego serialu. Dawno już nie widziałem w telewizji niczego, co byłoby tak silną afirmacją patriarchalnej męskości. Większość mężczyzn w filmie to żołnierze, ich męskość znaczona jest przez cechy związane z tą profesją; siłę fizyczną, agresję, zdecydowanie, odwagę etc. Homospołeczna, hierarchiczna struktura armii, wydaje się być miejscem, gdzie nasi bohaterowie czują się najlepiej, kobiety i kontakty z nimi są dla nich tylko i wyłącznie źródłem problemów. Film jest także głęboko mizogiczniczny; bohaterki to intrygantki, osoby małostkowe, zakłamane, niewierne i niewdzięczne. Związkowi między mężczyzną i kobietą (który naznaczony jest zdradą, nieufnością etc.) tekst filmu przeciwstawia "czystą"; męską przyjaźń, wspólnotę w "braterstwie broni" - pisze Majmurek. Ja zaś, jako kobieta i feministka powinnam zapewne dostrzec i napiętnować ową "afirmację patriarchalnej męskości". Jako żywo jednak nie widzę powodu. Po pierwsze, większość mężczyzn w filmie to raczej politycy, niż żołnierze (jeśli nie liczyć statystów). Co więcej, znakomita większość kobiet to również politycy (polityczki?). Używają one większości męskich środków - zdrady, skrytobójstwa, kłamstwa, intrygi, manipulacji - tyle że zamiast nagiej siły używają nagiego ciała. Kryterium, podobnie jak w polityce uprawianej przez mężczyzn, jest skuteczność, nie moralność, środków. Bohaterki "Rzymu" są w znakomitej większości przedstawiane jako "złe kobiety" (że sparafrazuję klasyka mizoginicznego kina), ale i ich mężczyźni nie są lepsi. A co do zarzutu, że "bohaterki to intrygantki, osoby małostkowe, zakłamane, niewierne i niewdzięczne" - czyż to nie w nim właśnie pobrzmiewa mizoginia, choć może nieuświadomiona, autora tekstu? Jakie bowiem bohaterki powinny być? Łagodne, uprzejme, kochające, współczujące, wybaczające? Robiące kanapki i służące jako odpoczynek wojownika? Kobiety w "Rzymie" przedstawione są jako równorzędni gracze - nawet jeśli gra jest niezbyt czysta. Dlatego też absolutnie się nie zgadzam z zarzutem, że serial jest mizoginiczny.

W kwestii podobieństwa serialowej wojny Cezara z Senatem do wojny Busha z Irakiem - mam wrażenie, że można się doszukiwać raczej punktów wspólnych z... krytyką wojny w Iraku. "Rzym" pokazuje kulisy propagandy; to, jak wszystkie piękne słówka mają ukryć pęd do władzy i namiętności związane z jej sprawowaniem. Cezar wybierający odcień purpury swojego płaszcza - czy można przypuszczać, oglądając tę scenę, że to "dobro ludu" miał on na celu, przekraczając Rubikon? Albo że scenarzyści czy reżyser zamierzali promować wizję Ameryki jako dobrego wujaszka bezinteresownie przynoszącego wolność i demokrację?

Jako wniosek końcowy z analizy treści przedstawianych przez "Rzym", Jakub Majmurek stwierdza: "historia o powstaniu rzymskiego imperium doskonale służy jako podkład dla ideologicznej pracy, której celem jest wywołanie poparcia dla imperium, które budują obecne władze Ameryki. Serial skłania widza do poparcia Cezara w jego politycznej akcji, a przy tym, na poziomie konotacji, skojarzeń z dzisiejszą amerykańską rzeczywistością, do akceptacji imperialnego planu obecnych władz Ameryki". Moim zdaniem jest to trochę zbyt spiskowa teoria dziejów. "Rzym" ma bawić, a jeśli - jak chciał bodajże Ignacy Krasicki - czegoś przy tym uczyć, to raczej tego, że polityka to zabawa fascynująca, ale niebezpieczna. A cena często nie jest warta nagrody.

Katarzyna Wężyk



Tekst stanowi polemikę z recenzją Jakuba Majmurka "Rzym, czyli Ameryka", która znajduje się poniżej.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


25 listopada:

1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.

1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.

1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").

1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.

2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.


?
Lewica.pl na Facebooku