Reżyserka deklarowała, że swoim filmem chce bronić Marii Antoniny przed negatywnym, uproszczonym wizerunkiem, dokonać feministycznej rewaluacji tej postaci. Jeśli taki rzeczywiście miałby być cel filmu, to nie udało się go zrealizować, widzowi bowiem trudno odczuwać jakąkolwiek sympatię do bohaterki. Bardziej niż na protofeministkę królowa Francji wygląda na współczesne, rozpieszczone dziecko bogatych rodziców z Kalifornii czy Nowego Jorku. Jednak Coppoli, być może mimowolnie, udało się coś zupełnie innego, ukazała mianowicie społeczne mechanizmy, który ukształtowały bohaterkę na taką a nie inną osobę. „Maria Antonina” jest filmem feministycznym, w tym sensie, że doskonale unaocznia widzowi, jak upupiające i odmóżdżające są tradycyjne role społeczne kobiety, nawet tej ze szczytów społecznej hierarchii. W świecie Marii Antoniny kobieta warta jest tyle ile jej zdolności rozrodcze i uroda. Dwór nie wymaga od młodej królowej niczego, poza urodzeniem następcy tronu, wszystkie kobiety otaczające bohaterkę (z wyjątkiem właściwie nieobecnej w filmie Marii Teresy) mają za jedyne zadanie podobać się i rodzić dzieci. Maia Antonina żyje w bardzo wygodnej (Wersal, Petit Trianon) ale jednak klatce. Ma względna swobodę ekonomiczną (wielkie pieniądze na własne zachcianki), a nawet seksualną (mąż nie zwraca uwagi na jej romanse), podobnie jak wiele współczesnych kobiet z klas wyższych i średnich(cieszących się podobnymi wolnościami) nie zdaje sobie sprawy z tego w jak ogłupiająca i zamykająca horyzonty jest jej rola społeczna, sama koncepcja „kobiecości”, do wypełniania której została kulturowo wytresowana. Względna emancypacja ekonomiczna i seksualna nie oznacza prawdziwej emancypacji, realnej władzy nad własnym życiem.
Narracja filmu toczy się z punktu widzenia Marii Antoniny - stąd zadziwiający widza prawie kompletny brak polityki i politycznych problemów epoki. Słyszymy coś o rewolucji amerykańskiej czy nawet rozbiorach Polski, ale to wszystko nie zakłóca rytmu życia dworu królowej. Nie przedostaje się do niego także prawie nic z rewolucyjnej intelektualnie atmosfery francuskiego oświecenia. Co prawda Maria Antonina czytuje Rousseau, ale jedyne, co potrafi w nim znaleźć, to inspiracje dla zabaw w wiejską idyllę. Świat królowej jest światem poza polityką i historią, która wkracza w końcu do niego pod postacią zbuntowanego ludu uzbrojonego w pochodnie, który podchodzi nocą pod królewskie pałace domagając się należnej mu władzy. Wielu krytyków czyniło zarzut z tego braku jakichkolwiek odniesień do politycznego i intelektualnego życia Francji jednej z jej najbardziej burzliwych historycznych epok. Moim zdaniem nie do końca słusznie. Film pokazuje wiek oświecenia tak jak widziałaby go królowa, tak jak wdziałaby go kobieta, której osobowość byłaby typowym dla owych czasów produktem procesu standaryzacji temperamentu wobec płci. Oświecenie i cała intelektualna i polityczna rewolucja, którą przyniosło, było głównie „męską przygodą”, od udziału w której kobiety(nawet te ze szczytów społecznej drabiny) były odsunięte.
Film kończy się na początku Wielkiej Rewolucji, zbuntowany lud rozbija klosz, pod którym żyła monarchini, ostatnia scena to wyjazd królewskiej pary z Wersalu, do którego nie mają już powrócić. Nie widzimy końca królowej, detronizacji i gilotyny. Odbiera to jej postaci tragiczny wymiar, ale jednocześnie zwalnia widza od przymusu współczucia, który mógłby poczuć widząc machinę terroru skonfrontowaną z młodą kobietą. Marii Antoninie z filmu trudno współczuć, nie można czuć do niej szczególnej sympatii. Jeśli jej wzbudzenie było celem reżyserki, poniosła klęskę. Ale to, co jej wyszło, to doskonałe pokazanie, jak ubogi mentalnie był świat(stworzony przez mężczyzn i dla ich wygody), pozamykanych w złotych klatkach typowych kobiet wieku rozumu.
"Maria Antonina", (USA, 2006), dramat historyczny, scenariusz i reżyseria Sofia Coppola, występują: Kirsten Dunst, Jason Schwartzman, Rip Torn, Judy Davis, Asia Argento, Marianne Faithfull.
Jakub Majmurek