Życzenia przekorne
Wszystkim kobietom mieszkającym w Polsce oraz Polkom za granicą (innych sytuacja tutaj szczęśliwie nie dotyczy) życzę z okazji dzisiejszego feministyczno-lewicowego święta, by mogły obudzić się któregoś dnia ze snu o rządach prawicy lub zawołać do jej upiornych przedstawicieli jak Alicja w krainie czarów do widmowego dworu: Jesteście tylko talią kart!
Życzenia tego, by minął antyfeministyczny backlash, byśmy mogły się cieszyć wolnością, równością i pełnią praw ludzkich - w tym elementarnym prawem do aborcji - są jednak oczywiste. Z mniej oczywistych rzeczy życzę, by zaprzestano nas traktować jak bydło zagrodowe, które za wszelką cenę ma się rozmnożyć, a jedyny problem to: czy za pomocą ograniczeń i kar, czy za pomocą lepszej paszy. Piszę, iż nie jest to dziś oczywiste, ponieważ w ten sposób chcą nas "uszczęśliwiać" także niektórzy lewicowcy, także niektóre feministki. Na lewicy służy temu nieśmiertelna figura "robotnika i jego żony", w której ustawodawstwo dotyczące kobiet sprowadza się do tego, jak na nim wyjdzie mityczny męski proletariat - tak jakby nie było kobiet bez mężów, tak jakby nie istniały lesbijki, tak jakby wreszcie same kobiety nie miały już od dość dawna zagwarantowanych praw, by samodzielnie oceniać, co jest dla nas korzystne, a co nie. Wśród części feministek zaś pojawiła się ostatnimi czasy niebezpieczna figura retoryczna, iż "kobiety same lepiej zadbają o swoją dzietność". Otóż nie każda kobieta chce mieć dzieci i nie można nas do niej sprowadzać. Jeśli chodzi o rodzicielstwo, o wiele ważniejsze są jakość opieki i warunków życia, samorealizacja rodziców, szczęśliwe dzieciństwo potomków. O te rzeczy warto walczyć zamiast ścigać się z prawicą w pomysłach odgórnego zarządzania płodnością kobiet.
Najgorętsze życzenia zaś kieruję do kobiet wykonujących szczególnie ciężkie i niewdzięczne prace tak w domu, jak i poza nim. To na Was wszystko się opiera, to dzięki Wam funkcjonuje społeczeństwo, pora by sie o tym wszyscy dowiedzieli i to docenili. Oraz aby znalazło to odbicie w ustawodawstwie, w wynagrodzeniach, w słyszalności Waszego głosu, a nie tylko w dorocznym kwiatku.
Katarzyna Szumlewicz