Ciszewski: Partyjna ścieżka marzycieli

[2007-03-23 19:36:11]

Piotr Szumlewicz w swoim tekście "Droga lewicy donikąd" omawia wiele niekorzystnych zjawisk na polskiej radykalnej lewicy, w tym jej hurraoptymizm i marzycielstwo. Gorzej jednak przedstawia się opisywana przez niego diagnoza i odgórne, autorytarne sposoby mające służyć poprawie sytuacji, z którymi lewica miała juz do czynienia i wcale na nich dobrze nie wyszła. Szumlewicz sam gubi sie w swoich rozważaniach, a to co proponuje dowodzi właśnie jego oderwania od rzeczywistości oraz marzycielstwa.

Kto tu jest marzycielem?

Jeden z zarzutów stawianych przez Piotra Szumlewicza lewicy jest fakt że "Antyinstytucjonalizm i antypartyjność obecna w świadomości wielu działaczy organizacji socjalistycznych i tym bardziej anarchistycznych skutkuje pogłębiającą się amatorszczyzną, słabością intelektualną, kompletnie nieuzasadnionym optymizmem i jałowym marzycielstwem." Pomijam juz fakt jak autor tych słów wyobrażałby sobie popierających odgórną partię anarchistów. Ważniejsze jest jednak pytanie, czy ktoś kto wysuwa taki zarzut rzeczywiści zadał sobie trud przeanalizowania sytuacji? Pokazuje ona bowiem, że jest zupełnie odwrotnie. Radykalna lewica od lat obfituje w różne grupy inicjatywne ugrupowań rewolucyjnych, hierarchiczne organizacje będące de facto wodzowskimi partiami, czy klasyczne partie polityczne chcace za wszelką cenę wejść do głównego nurtu polityki. To właśnie pęd ku wyborom i ścisłym strukturom jest wyrazem amatorszczyzny oraz słabości intelektualnej. Jak bowiem nazwać grupę ludzi, którzy nie mają żadnej poważnej bazy społecznej, niespecjalnie starają się ją stworzyć, a jednocześnie wystawiającą kandydatów w wyborach? Wierzący w skuteczność zmian za pomocą kartki wyborczej pokładają często niemal religijną wiarę, że wystarczy awangardowa partia z kilkoma ekspertami i intelektualistami w szeregach, aby zawojować cały kraj. Do społeczeństwa mają przemówić według nich ludzie aspirujący do roli zawodowych polityków. W efekcie otrzymujemy nieudolną karykaturę głównego nurtu sceny politycznej, nie będącą ani ideową, ani tym bardziej skuteczną alternatywą.

Po co struktury? Po co aktywność społeczna? Zwolennicy wyborów już wymyślili że pójdą na skróty i zmienią wszystko jak tylko znajdą się w parlamencie, a że wciąz im tak samo daleko rozkładają ręce i wciąż narzekają na dominacje prawicy. Tego typu logika prowadziła do tragikomicznych sytuacji, takich jak historia Unii Lewicy - opozycyjnego ugrupowania, prowadzonego przez panią wicepremier, które w imię wyborczej skuteczności wystartowało z list wyborczych partii rządzącej i stało się de facto komitetem poparcia dla swojej liderki. Obecnie UL Jest ugrupowaniem które jest tym śmieszniejsze że przy całej swojej kanapowości przejawia wielkie ambicje, produkując oświadczenia, gromiące ministrów oraz stawiające USA warunki które musi spełnić aby założyć w Polsce bazy wojskowe. Wczesniej takim ideowo lewicowym ugrupowaniem miała byc przecież Unia Pracy, która skończyła jeszcze gorzej, jako kanapowy człon koalicji "lewicy" i neoliberalnych demokratów. Piotr Szumlewicz może uznać to za przypadek przy pracy, ale do tego prowadzi proponowana przez niego "poważna" działalność.

Wiara w dobre instytucje to też jedna z cech partyjnych marzycieli. Doświadczenia związane z wspomnianym przez Piotra Szumlewicza "miejscem lewicy w establishmencie" czyli udziałem w rządzie osób uważanych za zdecydowanie lewicowe - wiceministra i wicepremier, pokazały że ich dokonania w misji zmieniania systemu były oględnie mówiąc mizerne, nawet jak na reformistów. Zakładając ich czyste intencje, to instytucje ze swoim dążeniem do wiecznego status quo zmieniły ich, a nie oni instytucje. Zmiana sytuacji za pomocą odgórnych przemian, ustaw i uchwał jest po raz kolejny okazała się niemożliwa. Aby realnie o niej myslec potrzeba nie "profesjonalnego" partyjnego aktywu, ale ruchu społecznego. Żaden opłacany przez ugrupowanie polityczne najemnik, bo tak należałoby nazwać "etatowych pracowników" partii na których stawia Szumlewicz, nie będzie wiarygodny dla społeczeństwa. Takie ugrupowanie posiadające własnych ekspertów czy dostęp do mediów publicznych już istnieje - nazywa się SLD. Krytyk radykalnej lewicy nie widzi tego że Sojusz nie przestał być lewicowy z powodu na widzimisie kilku liderów, a właśnie ze względu na to iż
postawił na etaty, dostęp do debaty publicznej i "realizm". Wbrew temu co pisze Szumlewicz, nie porzucił też całkowicie teorii. Ma własnych ekspertów, tyle że eksperci ci aby być "skutecznymi" wybrali rozwiązania neoliberalne. Koalicja z neoliberalnymi Demokratami.pl jest tylko kolejnym wyrazem "profesjonalizmu" i "całkowicie uzasadnionego" pragmatyzmu. Niezrozumiałe jest więc dlaczego Piotr Szumlewicz ją krytykuje, jest przecież częściowym spełnieniem jego postulatów dla lewicy. Ktoś powie - ale przecież chodzi o idee, realizacje misji? Bzdura! Albo misja, albo pragmatyzm, zwłaszcza w obecnym systemie polityczno-ekonomicznym, gdzie karty rozdają ugrupowania najbogatsze. Jeśli ktoś mówi o budowaniu lewicowej alternatywy a jednocześnie postuluje wejście w tryby systemu, to można go jedynie nazwać marzycielem i to raczej naiwnym.

Kult eksperta

Kolejną wadą radykalnej lewicy według Piotra Szumlewicza jest brak kontaktu z rzeczywistością. Zgadzam się z tym całkowicie. Prawdziwe jest także twierdzenie, iż większość lewicy potrafi jedynie operować pustymi sloganami. Problem w tym że proponowane rozwiązanie w żaden sposób nie przyczyni się do sukcesu. Walka z "hegemonią symboliczną" prawicy sprowadza się w nim bowiem do walki o symbole i pojęcia. O ile nie można jej całkowicie odrzucić, o tyle sama w sobie i ograniczona do pewnych sfer światopoglądowych jest działaniem całkowicie jałowym, bo tylko tak można nazwać na przykład starania o to aby w ustawach pojawiały się zarówno formy żeńskie jak i męskie a w mediach panowała poprawność polityczna, gdy jednocześnie ignoruje się ataki na prawa socjalne czy wykluczanie coraz większych grup ludzi biednych ze społeczeństwa. Biedakom jest wszystko jedno czy pogarszająca ich los ustawa będzie pisana miłym językiem "lewicy" ubolewającej przy każdej okazji nad koniecznością cięć, czy neoliberalnym, prawicowym żargonem. Skutek i tak będzie ten sam. Walka z hegemonią przeciwnika wydaje sie także o tyle nierealna w kształcie który proponuje Szumlewicz, że wymaga dostępu do mass mediów. O ile 100 lat temu wydawanie gazety nie było tak wielkim problemem, o tyle dziś nowe technologie sprawiają że tworzenie masowych mediów jest bardzo drogie. Nawet na wydawanie miesięcznika o ograniczonym nakładzie potrzeba kwot, które są dla ruchów radykalnych nieosiągalne, na prywatnych sponsorów nie ma natomiast co liczyć.

Piotr Szumlewicz twierdzi jakoby bez zmian terminologii działania społeczne nie mogły być właściwie zrozumiane. To kolejny przykład wiary w odgórne rozwiązania. Obraz lewicy mieliby w ich myśl kształtować eksperci, przemawiający do ludzi z góry językiem ideologicznym. Trochę mało to lewicowe, a bardzo autorytarne. Prawdziwa lewica powinna działać na zasadach oddolnych, próbując poprzez konkretną pomoc przekonać ludzi także do wyższych, abstrakcyjnych idei. Skoro Piotr Szumlewicz tak lubi profesjonalizm, dlaczego zapomina że odgórna droga przekonywania od idei do szczegółu nigdy jeszcze nigdy nie przyniosła pożądanych skutków. Może ona satysfakcjonować garstkę uniwersyteckich ekspertów, którym daje pole do ciągłych debat, jednak jest równie oderwana od rzeczywistości jak rewolucyjny hurraoptymizm. W Polsce od lat istnieją środowiska radykalnej lewicy, które doszły do mistrzostwa w teoretycznych debatach,
konferencjach, spotkaniach itp. Co z tego skoro nie prowadzi to do żadnych konkretnych wniosków? Często gdy trzeba zająć się dokładniejszą
analizą jakiegoś problemu, na przykład skutków tak zwanej unijnej Dyrektywy Usługowej, środowiska te nie wykazują większego entuzjazmu. O wiele pożyteczniejsze analizy płyną zwykle ze środowisk, które nie składają się z ekspertów, a znają się także na praktyce. Ideolodzy teoretycy często bronią się tezą jakoby istniały tylko dwie alternatywy - prymat teoretycznych rozważań i nadbudowy albo tępy antyintelektualizm, który nawiasem mówiąc jest rzadko spotykany na radykalnej lewicy. Trudno stwierdzić czy jest to chęć utrzymania elitarnego statusu, który mogą podważyć realni działacze, czy wynik lekceważenia dla wszystkich środowisk mających odmienne zdanie. Ludzie inteligentni, którymi z pewnością są lewicowi teoretycy powinni już dawno zauważyć, że świat nie jest czarno-biały, a najsensowniejsze są strategie sytuujące się pomiędzy skrajnościami.

Ruch niczym, wszystkim partia

Miłośnikom partyjnego socjalizmu i państwa warto przypomnieć o wzorcach godnych nasladowania. Jedno z nielicznych udanych przedsięwzięć lewicy wiąże się z działalnością środowiska anarchistycznego uznawanego przez działaczy takich jak Szumlewicz za "niepoważne" i "romantyczne". To poznańska Federacja Anarchistyczna założyła jedyny w Polsce antykapitalistyczny związek zawodowy - Ogólnopolski Związek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza, skupiający o wiele więcej osób niż wszystkie grupki lewicowych teoretyków razem wzięte. To wreszcie poznańska FA stworzyła, nie na bazie intelektualnych dysput, ale połączenia teorii z praktyką grupę zajmującą się projektami rewitalizacji terenów miejskich, która współpracuje ze społecznościami lokalnymi. To tak pogardzany przez odgórną wiecznie teoretyzującą lewicę światopoglądową zdecydowanie antypartyjny Czerwony Kolektyw-Lewicowa Alternatywa, nawiązał kontakty z grupami potrzebujących pomocy lokatorów i próbuje ich organizować.

Może jednak lepiej zdać sie na opisywane już przez Orwella "zastępy partyjnych karierowiczów i niewydarzonych profesorów pochłonięte (...) "udowadnianiem", że socjalizm to nic innego, tylko planowy kapitalizm państwowy"? Może wyborcy w nagłym olśnieniu poprą ugrupowanie tych "intelektualistów" wspartych przez nowolewicowych teoretyków? Ugrupowanie to utworzy ministerstwo ruchów społecznych, które rozporządzeniem powoła do życia postępowy ruch społeczny i nakaże obywatelom uczestnictwo w demonstracjach, aby nie były piętnastoosobowymi pikietami, parlament zaś w swojej łaskawości ustawą zniesie "hegemonię symboliczną" prawicy i zaprowadzi socjalizm.

Może jednak lepiej się zastanowić czy nie skończyć z tym socjaldemokratyczno-romantycznym mitem?

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku