Internet jest wspaniałym i relatywnie niezależnym oraz demokratycznym źródłem informacji. Wystarczy wspomnieć takie serwisy jak Wikipedia czy strony niezależnych mediów. W ciągu ostatniego roku karierę zrobił serwis YouTube (obecnie własność korporacji Google), dzięki któremu praktycznie każdy może udostępnić wszystkim internautom swój film video. To właśnie dzięki temu serwisowi i jego klonom – takim jak DollyMotion – możemy między innymi na bieżąco śledzić sytuację w Wenezueli. Na wielu niezależnych serwisach internetowych znajdują się dosłownie setki filmów, głównie będących nagraniami programów informacyjnych i publicystycznych z państwowych telewizji w Wenezueli, dzięki którym dowiadujemy się co ma do powiedzenia druga strona konfliktu.
Wolność słowa ma jednak swoje granice. Ustanawia je – jak zawsze na wolnym rynku – niewidzialna ręka. Tym razem uosabiał ją zarząd firmy Google, który zdecydował się na usunięcie 453 filmów zgranych do serwisu przez jednego z użytkowników. Filmy te stanowiły część szerszej akcji informacyjnej o tym co tak naprawdę dzieje się w Wenezueli. Jaki jest oficjalny powód? Jeden z umieszczonych przez Luigino Bracciego filmów „łamie prawa autorskie”! Rzeczony film to nagranie wyemitowanej przez hiszpański kanał Antena 3 debaty między dziennikarzem prywatnego kanału wenezuelskiego Globovisión, a dwoma hiszpańskimi naukowcami, którzy bronili decyzji rządu wenezuelskiego o nie przedłużeniu koncesji dla kanału RCTV. Kanał Antena 3 uznał, że umieszczanie nagrania tej debaty na YouTube jest niedopuszczalnym łamaniem praw autorskich i własności intelektualnej. Firma YouTube zablokowała więc konto Luiginiemu Bracci’emu i wykasowała wszystkie 453 filmy, które załadował on na serwer w ciągu ostatniego półtora roku.
Dodać jeszcze należy, że oburzenie kanału Antena 3 na „łamanie praw autorskich” jest bardzo selektywne, gdyż na samym tylko YouTubie znajduje się co najmniej 1800 nagrań programów emitowanych przez tę stację. Bardziej do myślenia daje fakt, że filmy Bracciego ściągnęło ponad półtora miliona użytkowników, a ten ostatni – który ściągnął na siebie gniew Anteny 3 i YouTube – w ciągu kilku dni obejrzało ponad 20.000 osób.
Przypadek Bracciego jeszcze raz pokazuje, że w obecnym świecie wszelkie środki masowego przekazu pełnią rolę służebną wobec wielkich korporacji, a nie wobec społeczeństwa. jeszcze raz unaocznia on także, iż cała gadanina wielkich koncernów medialnych o wolności słowa i jej rzekomemu łamaniu przez Wenezuelę to wielkie oszustwo. Jedynymi, którzy łamią wolność słowa i modelują informacje tak, by im pasowały są właśnie te koncerny. Czas wreszcie położyć kres ich dominacji i zawalczyć o nowy porządek ekonomiczny, w którym media znajdą się pod kontrolą społeczną, a nie zarządów wielkich korporacji.
Wojciech Figiel
Artykuł pochodzi ze strony www.socjalizm.org.