W poprzednich wyborach miała miejsce sytuacja do tej pory niespotykana. Nie było walki my-oni. Nie było konfrontacji postkomuna - postopozycja. Naprzeciw siebie stanęły dwa ugrupowania o wspólnym rodowodzie i wspólnej wizji politycznej. Jest to wizja antyspołeczna i antypracownicza. Ale żeby zdobyć władzę, trzeba się było czymś wyróżniać, tak właśnie powstał niby-podział pomiędzy PO (liberalni), a PiS (solidarni). I tak to się zaczęło. Potem poszło gładko, tworzeniu sztucznej linii podziału sprzyjało sporo czynników. Tak doszliśmy do teraźniejszości. Po raz kolejny naprzeciw siebie stoją ci, co poprzednim razem. I znowu ta sama retoryka, straszenie, jak nie oligarchami, to Lepperem, to znowu Rosją i Niemcami. Ostatnia debata była tego oczywistym potwierdzeniem.
Jak tu przekonać do "swojego", skoro przeciwnik to lustrzane odbicie (ba, nawet bliźniacze)? Tusk straszy "socjalizmem", którym podobno raczą nas Kaczyńscy. Niestety, ze smutkiem konstatuję, w Polsce socjalizmu nie ma, Panie Donaldzie. Kaczyński straszy oligarchami i "układem", ze smutkiem konstatuję, w Polsce układ korporacyjno-polityczny jest, sam Pan go pomagał budować od podstaw, Panie Jarosławie. Polacy uciekają do liberalizmu, ale brytyjskiego, czy hiszpańskiego, rzecze Tusk. Ze smutkiem konstatuję, w Anglii, Irlandii, czy Hiszpanii raju dla ludzi pracy nie ma; radzę porozmawiać ze związkowcami, z pracownikami, którzy powoli stają się za drodzy w utrzymaniu. Radzę spojrzeć, jaki "job" wykonuje tam większość Polaków. Zmywak, truskawki, parkingowi… Tak, tak, Panie Donaldzie. Polska ma się dobrze, mamy wzrost gospodarczy, szanowany socjolog twierdzi, że nie ma bezrobocia, mówi Kaczyński. Ze smutkiem konstatuję, że wzrost w Polsce jest – cen, może nawet średniej temperatury, a wzrost gospodarczy to tylko polityczny onanizm władzy i posłusznym im socjologom i ekonomistom. Ze smutkiem również, konstatuję, iż w Polsce bezrobocie jest. Zapraszam na Śląsk, do Siemianowic Śląskich, zapraszam do Wałbrzycha. Armstrong śmiało mógłby tam wetknąć amerykańską flagę, krajobraz niczym na Księżycu. Zapraszam, Panie Jarosławie.
Jakoś utarło się określenie, że trzeci bliźniak to Dorn. Może, ale czwartym bliźniakiem spokojnie mogły być Tusk. Ale rodzinka się nam trafiła. Prawica się dzieli, żeby się połączyć, bez względu na to, co mówią i robią poszczególni przedstawiciele prawicowych ugrupowań, o tym haśle zapominać nie można. Nie można również zapominać, że w konfrontacji z ludźmi pracy, pójdą oni w jednym szeregu, bynajmniej nie będzie to ten sam szereg, w którym pójdą górnicy, pielęgniarki, czy nauczyciele. Jeśli Tuskowi nie uda się nas wykończyć niższymi podatkami (dla inwestorów i pracodawców, żeby było jasne) i "elastycznym" rynkiem pracy; to nic, przyjdzie Kaczyński, najpierw z ABW, czy innym CBA, potem z "hakami", a na końcu z oddziałem prewencji. W międzyczasie może zorganizują debatę, jak zwykle merytoryczną, czy lepiej najpierw niewygodnego pracownika wykończyć "elastycznym" wynagrodzeniem i tańszymi kosztami pracy, czy może lepiej od razu przywalić mu pałą. To się zobaczy, wszystko w zależności od sondaży.
Ludzie pracy nie mogą dać się nabrać, nie mogą również wybrać mniejszego zła, to strzelenie "samobója". To co mogą zrobić ludzie pracy, to zacząć się organizować. Zacząć tworzyć spójny organizm, gotowy by w przyszłości móc wystąpić w obronie tych, których reprezentuje. Dziś jest to prawie niemożliwe. Ruch jest jeszcze zbyt słaby i mało świadomy, tego w jakim kierunku dąży i jakimi metodami się posługiwać. Związkowi kandydaci na listach wyborczych, to za mało. Trzeba zejść parę stopni niżej. Do piekła. Robotniczego.
W wyborach ludzie zadecydują, po której stronie staną. Antyspołecznej i antypracowniczej, czy... antyspołecznej i antypracowniczej. Przyznajmy wybór niezwykle osobliwy. Można inaczej, oczywiście, można na LiD, będzie normalniej. Z tym że, taką normalność znamy aż za dobrze. Normalność, czyli status quo. Nie, dziękuję. Po ostatnich wyskokach byłego prezydenta, można sparafrazować jego hasło i rzec: Polska potrzebuje nowoczesnego alkoholizmu, a nie zaściankowego pijaństwa. Prawdę mówiąc nie chciałbym, żeby taka lokomotywa jak Kwaśniewski ciągnęła cokolwiek, w jakąkolwiek stronę. I co tu wybrać? Decyzja należy do Was. Ze smutkiem konstatuję...
Pan Donald i Pan Jarosław niecierpliwie czekają na 21 października. Wtedy okaże się, czyja wizja wygra. Ja mimo tego, że nie jestem Nostradamusem, ani innym wizjonerem, wiem. Wygra wizja, przed którą jeszcze wytrwalej muszą bronić się ludzie pracy. Skąd to wiem? Jestem socjalistą i w odróżnieniu od przeróżnych wizjonerów nie miewam krążących po głowie obrazów, które mówią jak będzie. Nie mam również bliżej nieokreślonej "wiary" w różne wydarzenia i zrządzenia losu. Po prostu obserwuję i analizuję bieżące wydarzenia, dodając do tej analizy kontekst historyczny i doświadczenia, na których nie tylko wypada, ale trzeba bazować.
Te doświadczenia dowodzą, jeszcze jednego: trzeba cały czas się, w oparciu o nie, uczyć. Uczyć, żeby nie zostać w tyle za rzeczywistością, albo, co gorsze, za ruchem. Tego przy okazji zbliżających się wyborów, chciałbym życzyć związkowcom, pracownikom i ludziom, którzy ciągle chcą by nazywać ich ludźmi lewicy.
Wojciech Balon
Artykuł ukazał się na stronie www.socjalizm.org.