Ciszewski: Ratunku policja!

[2008-02-11 08:17:18]

Istnieje w Polsce grupa charakteryzująca się wyjątkowym brakiem kultury, bezczelnością i zadufaniem w sobie. Cechy te wzmacnia fakt, że trzyma ona znaczną władzę i czuje się bezkarna, a dodatkowo jest utrzymywana z podatków obywateli. Nie chodzi tu bynajmniej o polityków, ani mityczny "układ" z którym walczy PiS, tylko o przedstawicieli służb mundurowych, a zwłaszcza policji. W obliczu tych faktów zapewnienia o "służeniu obywatelom" składane co roku przy okazji święta policji brzmią co najmniej śmiesznie.

Więcej uprawnień

Wszystkie kolejne rządy stawiają sobie za jeden z celów poprawę bezpieczeństwa. Cudownym sposobem na osiągnięcie tego miałoby być zwiększanie uprawnień służb mundurowych. Ostatnio coraz głośniej mówi się na przykład o wyposażeniu w broń strażników miejskich, czyli funkcjonariuszy służby mającej wystawiać mandaty parkującym w miejscach niedozwolonych czy zwracać uwagę zakłócającym ciszę nocną. Do czego miałoby być im potrzebne uzbrojenie, o tym pomysłodawcy zmian i media jakoś milczą.

Podobnie media i politycy postępują wobec policji. W powszechnym mniemaniu ma ona zbyt mało uprawnień. Zgrozę wywołuje wizerunek funkcjonariusza nie mogącego ze względu na złe prawo zastrzelić na miejscu groźnego bandyty. Innym panującym mitem jest to jakoby policja łapała przestępców, a sądy ich wypuszczały ze względu na "znikomą szkodliwość społeczną" czynu. Prowadzi to do jasnych wniosków - policja nie powinna bać się bandytów, czyli musi mieć większe uprawnienia. Policjant nie może w związku z tym obawiać się odpowiedzialności karnej i być chroniony przed ewentualnymi zarzutami.

Problem w tym, że logika ta nie prowadzi do poprawy sytuacji. Nie jest sposobem na walkę z przestępczością, a przy stanie moralnym i wyszkoleniu współczesnej polskiej policji oznacza raczej danie małpie brzytwy, a tym samym zwiększenie zagrożenia, niż rozwiązanie problemu.

Podwójne standardy

Przede wszystkim nie jest prawdą, jakoby uprawnienia służb mundurowych były bardzo wąskie. Problemem jest stosowanie przez nie podwójnych standardów. W dużych miastach policja chętnie patroluje główne ulice, przeprowadzając nawet wyrywkowe legitymowanie przechodniów, aby wykazać się skutecznością. Aktualny pozostaje więc dowcip w którym przechodzień podchodzi do policjanta i pyta: "Proszę pana, bezpieczna ta okolica?", na co funkcjonariusz odpowiada: "Jak by nie była bezpieczna, to bym tu nie stał".

Bardzo częste jest też wypisywanie mandatów za drobne przewinienia takie jak picie piwa w miejscu publicznym. Oczywiście jeśli popełniający wykroczenie jest spokojny i kulturalny, bo jeśli zachowuje się agresywnie oraz znajduje się w grupie jego szansy na spotkanie z policją maleją. Na warszawskim Targówku, dzielnicy nie należącej do najbezpieczniejszych, powtarzały się przypadki obrzucania radiowozów butelkami. W związku z tym patrole zostały ograniczone do głównych ulic. Również w warszawskich autobusach nocnych można zobaczyć scenkę gdy podróżujący nimi patrol boi się interweniować wobec agresywnie zachowującej się grupy pijaków.

Służby mundurowe bezwzględnie traktują za to tych, którzy zwracają uwagę na ich niewłaściwe zachowanie. W Krakowie na przykład zatrzymano na kilkanaście godzin człowieka, który zdenerwowany nieporadnością straży miejskiej wobec zakłócania ciszy nocnej przez gości klubu nocnego nazwał strażników "osłami". Inny absurdalny przypadek to zatrzymanie i skazanie na areszt poznańskiego działacza anarchistycznego, który posklejał wypadające z dowodu osobistego strony politycznymi wlepkami.

Policyjnej gorliwości nie muszą się natomiast obawiać osoby bogate. Na warszawskim Mokotowie miesiącami funkcjonariusze nie umieli wyegzekwować postanowienia sądowego nakazującego kamienicznikowi włączenie na zimę ogrzewania w należącym do niego budynku. Twierdzili wciąż, że nie należy to do ich uprawnień. Dobrze, że lokatorzy zachowali spokój nie nawtykali przybywającemu czasem na miejsce patrolowi, bo wtedy z pewnością trafiliby do aresztu. Zresztą działania służb mundurowych, a raczej ich brak, wobec przypadków łamania ustawy o ochronie praw lokatorów wyraźnie pokazuje, że w Polsce są równi i równiejsi. Ci ostatni, czyli kamienicznicy mogą łamać prawo, a jeszcze nie zdarzyło się aby któryś z nich był choćby zatrzymany za stosowanie przemocy wobec lokatorów czy nawet narażanie na niebezpieczeństwo ich życia i zdrowia.

Tak samo jest zresztą z wszystkimi przedstawicielami elit ekonomicznych, stojącymi w praktyce ponad prawem. Kilka lat temu wszyscy mogli zobaczyć inny karygodny przykład opieszałości funkcjonariuszy. Policja przygląda się bezprawnym działaniom ochroniarzy z firmy IMPEL, wynajętym przez właściciela Fabryki Kabli Ożarów w celu rozbicia legalnego protestu pracowniczego. W pewnym momencie chroniła nawet ochroniarzy przed protestującymi. Co ciekawe prewencja ochoczo interweniowała natomiast, grożąc nawet użyciem broni gładkolufowej, gdy pracownicy poszli demonstrować pod dom kapitalisty. Podobnie gdy grupa związkowców postanowiła przekonać złodzieja zalegającego z wypłatą wynagrodzeń w szczecińskich zakładach Odra, aby zmienił swoje postępowanie to związkowcy trafili do aresztu, a nie dyrektor, który wyrządził przecież większe szkody społeczne kradnąc pensje wielu osób. Próba wymierzenia kary przez zdesperowanych ludzi była jedynie reakcją na bezradność organów ścigania i władz. Okazało się zresztą, że już wkrótce po tym pokazie siły brakujące pieniądze się znalazły, a zaległe pensje wypłacono.

Jeszcze gorzej jest ze stosowaniem prawa w mniejszych miastach i na wsi. Tam funkcjonariusze policji to ludzie lokalnej elity, którzy nie dadzą przecież zrobić krzywdy swoim znajomym. Na komisariatach czują się natomiast całkowicie bezkarni w działaniach wobec osób nie należących do kręgu nietykalnych. Zwłaszcza jeśli osoby te spełniają wspomniane warunki, czyli nie są ani niebezpieczne ani bogate. Przykładem takiego działania jest pobicie działaczy Komitetu Wolny Kaukaz przez funkcjonariuszy w Krasnymstawie tylko za to, że ci popełnili zbrodnię picia piwa w miejscu publicznym.

Policyjne bajeczki

Wynika z tego, że rzeczywiście należy zaostrzyć prawo, ale nie w taki sposób jak proponuje to PiS czy inne partie. Trzeba zaostrzyć prawo wobec funkcjonariuszy służb mundurowych. Dotychczas czuli się oni bezkarni, ponieważ tylko w najbardziej drastycznych przypadkach, nagłośnionych przez media, mogli się spodziewać kary. Mogli zawracać sądom głowę najbardziej błahymi sprawami oraz przedstawiać najbardziej absurdalne tłumaczenia. Pomagała i pomaga w tym zresztą mentalność większości sędziów, nie odbiegająca od mentalności znacznej części społeczeństwa. Często według sądu dwa plus dwa może równać się pięć jeśli tylko stwierdzi tak policjant. Zetknąłem się z przypadkami, gdy sąd dawał wiarę policjantom składającym sprzeczne zeznania. W jednym z przypadków działacz lewicowy został skazany za to jakoby kopnął podczas protestów pielęgniarek w 2000 roku policjanta w pełnym rynsztunku w pierś. Sąd nawet nie wziął pod uwagę, że oskarżony aby tego dokonać musiałby być chyba mistrzem wschodnich sztuk walki. Innym razem zeznający w sprawie nielegalnej demonstracji funkcjonariusze nie wiedzieli nawet kiedy i jak przebiegało zgromadzenie, podając sprzeczne dane. Pomimo to żaden z nich nie został pociągnięty do odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań.

O tym jak pewni siebie są policjanci świadczy także opowieść, którą usłyszałem od wypisującego mi mandat za plakatowanie strażnika miejskiego. Chcąc rozładować atmosferę opowiedział on, że jakiś czas wcześniej zatrzymał awanturującego się podpitego typka. Puścił go jednak, gdy okazało się, że to... policjant po służbie. Sama sytuacja, w której funkcjonariusz straży miejskiej za świetną anegdotę uważa łamanie przez siebie prawa, czyli puszczanie sprawcy wykroczenia nawet bez spisania go, jest wystarczająco kuriozalna. Przerażający jest też fakt, iż z opowieści wynikało, że policjant zachowywał się agresywnie ponieważ był pewien swojej bezkarności, bo żaden patrol nie zatrzyma przecież kolegi po fachu.

Zmiany są konieczne

Jedna z koniecznych zmian to przyjęcie innej filozofii w wynagradzaniu funkcjonariuszy służb mundurowych. Za wszelkie potwierdzone przypadki chamskich, niekulturalnych zachowań powinni oni być bezwzględnie karani finansowo. Należy pamiętać, że policjant czy strażnik miejski są opłacani z podatków i nie po to aby zachowywali się jak panowie na włościach. Kary finansowe to jeden ze sposobów nauczenia ich, że to nie społeczeństwo jest dla nich, a oni dla społeczeństwa. Po drugie ograniczyć, czy wręcz wyeliminować należy niepisaną zasadę wedle której jeśli ktoś zgłosi doniesienie na nieprawidłowe zachowanie funkcjonariuszy sam zostaje w ramach rewanżu oskarżony o napaść czy naruszenie ich nietykalności cielesnej. Tutaj znowu można by zastosować mechanizm finansowy, każąc płacić, w takich sytuacjach, funkcjonariuszom koszty procesowe, w przypadku przegranej, z własnej kieszeni.

Poza tym powinno się zmienić samo podejście do zatrzymanych na komisariatach. W wielu krajach zachodniej Europy jedną z podstawowych procedur jest informowanie zatrzymanego o możliwości, a nawet sposobie złożenia skargi na bezzasadne zatrzymanie. Przeniesienie tego na grunt polski zapobiegłoby zatrzymaniom osób pijących piwo w miejscu publicznym, czy krytykujących pracę służb mundurowych. Funkcjonariusze byliby wówczas też mniej skłonni do interweniowania podczas pikiet czy demonstracji politycznych i społecznych.

Dobrą praktyką jest stosowane w wielu krajach zachodnich odsuwanie od służby do czasu wyjaśnienia funkcjonariuszy podejrzanych o stosowanie nieuzasadnionej przemocy wobec zatrzymanych. Dla przykładu policja niemiecka uznawana za jedną z najbardziej brutalnych przy rozbijaniu demonstracji i interwencjach ulicznych jest na komisariatach bardzo spokojna ze względu na ograniczenia prawne oraz świadomość, że istnieją grupy prawników monitorujące jej działania.

Najwyższa już pora aby ograniczać samowolę funkcjonariuszy różnych służb mundurowych. To z niej, a nie "kaczyzmu" i jego pozostałości wynika tworzenie się w Polsce elementów państwa policyjnego. Jeśli różne organizacje broniące praw człowieka nie zaczną poważniej zajmować się tym problemem, a media i politycy nadal będą domagać się rozszerzenia uprawnień policji to już wkrótce nie będzie miał nas kto obronić... przed policjantem.

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku