W sferze regulacji prawnych sensu stricto na pierwsze miejsce wysuwa się rezerwacja praw podstawowych wyłącznie dla osób fizycznych. Korporacje z takich lub im podobnych zabezpieczeń korzystać nie mogą. Sprzyjające koncentracji kapitału umowy międzynarodowe muszą zostać anulowanie jako sprzeczne z prawami człowieka. W szczególności jest niedopuszczalne, by państwo pod pretekstem prywatyzacji lub pod jakimkolwiek innym przekazywało korporacjom majątek publiczny. Niedopuszczalne jest także, by sprzyjało ono praktykom choćby z nazwy prywatyzacyjnym, w których wyniku także majątek prywatny miliardów osób staje się własnością garstki gigantycznych podmiotów gospodarczych. Jakakolwiek znacząca wymiana przysług między korporacjami lub ich międzynarodowymi agenturami a społeczeństwem musi zyskać jego zgodę w postaci referendum.
Zapisy przeciw koncentracji kapitału winny się zawierać w ustawie zasadniczej każdego państwa. Wynika stąd zakaz subwencjonowania koncernów nie tylko ponadnarodowych, ale i własnych, czyli narodowych. Nie musi to notabene prowadzić do marginalizacji państwowych przedsiębiorstw użyteczności publicznej, nastawionej na działalność, która nie jest w pierwszym rzędzie dochodowa. Ze względu na nadrzędność praw człowieka i jego wolności każda osoba musi mieć indywidualne prawo zaskarżania działań państwa, które kogokolwiek faktycznie dyskryminują, i prawo to musi obejmować także sferę ekonomiczną. Ta sama zasada, zastosowana do gospodarczej polityki globalnej, winna zapewniać jednakowe uprawnienia wszystkich krajów jako partnerów.
Tak rozumiana dekoncentracja kapitału oznacza między innymi demontaż obecnej ochrony patentowej, jak też zniesienie ograniczeń odpowiedzialności, z których korzystają towarzystwa kapitałowe. Ustalenie górnych granic gromadzonego kapitału jest w tym kontekście rzeczą oczywistą i konieczną. Konieczny jest także zakaz dysponowania więcej niż jedną stacją telewizyjną przez jednego właściciela prywatnego(30).
Obrona kapitalizmu przed nadmierną koncentracją kapitału i władzy, jak powyższa, budzi reakcje zróżnicowane. Spotyka się przede wszystkim z zarzutem nierealności i anachronizmu. Są też kraje, w których może zostać potraktowana jako ukryta lewicowość lub kryptokomunizm. Oczywiście, byłaby to ocena błędna, prawdą jest jednak, że, nienowa skądinąd, idea dekoncentracji kapitału jest integralną częścią teorii, na których zbudowano w Zachodniej Europie gospodarkę społeczno-rynkową. Między innymi dlatego programy tego rodzaju spotykają się z sympatią osób nastrojonych lewicowo. Odstręczają zarazem tym wszystkim, co zostało w nich pominięte: nie ma w nich wzmianek ani o ekonomicznym wyzysku, którego reformy własności zapewne nie usuną, ani o zabezpieczeniach socjalnych w zreformowanym ustroju.
Znacznie bardziej socjalne wrażenie czynią programy i pomysły regulowania gospodarki w duchu wspomnianego wyżej keynesizmu. Chociaż również w nich próżno by szukać postulatu likwidacji kapitalizmu, rynku lub pieniądza, budzą nie bez powodu życzliwe zainteresowanie także wśród ludzi lewicy. Odpowiadają zresztą oczekiwaniom ludności każdego kraju w stosunku do państwa - że będzie ono interweniowało na jej korzyść w gospodarkę. Oczekiwania takie znalazły, jak wiadomo, odbicie w alterglobalistycznej idei opodatkowania wielkich dochodów kapitałowych. Że dla wielu krajów interwencje państwa zmierzające w kierunku gospodarki społeczno-rynkowej byłyby błogosławieństwem i ratunkiem, nie ulega wątpliwości. Pouczającym przykładem są również w tym aspekcie kraje skandynawskie, których dobrobyt wynika w istotnej mierze z takiej właśnie gospodarki zbudowanej w myśl wskazań Keynesa. Z tych praktycznych względów nie są sprawą zasadniczą zarzuty, stawiane keynesizmowi przez lewicę radykalną, że w pewnym istotnym sensie chodzi w nim o ratowanie kapitalizmu. Są to zarzuty tym mniej istotne, że kapitalizm zreformowany na tej drodze jest już zupełnie innym systemem niż kapitalizm pierwotny: zmienia się nie tylko rynek pracy, lecz także obrót pieniądza i rynek jako całość.
Zmiany zaprojektowane przez Johna Maynarda Keynesa mogą budzić i budzą sympatię człowieka lewicy także ze względu na ich ponadnarodowy zasięg i na możliwość poprawy bytu mieszkańców całego globu. Odpowiednio do takiego celu, który sobie Keynes stawiał wyraźnie, oznaczają przeciwdziałanie i nadmiernej koncentracji kapitału, i przerostowi władzy wielkich koncernów i korporacji. Jeśliby zostały wprowadzone dzisiaj, byłoby to równoznaczne z zerwaniem umów GATTS-u, w których wielkie korporacje wydają polecenia poszczególnym państwom. Jak w przytoczonym wyżej liberalnym projekcie dekoncentracji kapitału, trzeba by było zawrzeć nowe umowy, w których, państwa musiałyby wystąpić w utraconej roli politycznych podmiotów. Musiałaby też powstać całkiem nowa, konieczna do takich regulacji i ich sprawnego funkcjonowania, centralna instytucja światowa. W myśl wskazań Keynesa stanowiłaby ją ponadnarodowa rada do spraw handlu i finansów. Zewnętrznie przypominałaby ona dzisiejszą Światową Organizację Handlu, jednakże w odróżnieniu od niej działałaby w interesie ogółu mieszkańców globu, co oznacza dbałość o słabszych partnerów.
Istotę działań naprawczych w duchu keynesizmu stanowi nie tylko państwowy interwencjonizm, lecz także jego podporządkowanie stabilnej globalnej kooperacji. Temu samemu celowi służą regulacje światowej waluty i odpowiadające im rozliczenia między państwami. Wszystko razem składa się na racjonalny system, przeciwdziałający wielu negatywnym zjawiskom: nadmiernemu zadłużeniu poszczególnych państw, spadkowi siły nabywczej ludności i popytu na towary, a także - pośrednio bezrobociu, niedostatecznemu zatrudnieniu i pauperyzacji. I co tu szczególnie ważne, to wspomniany już fakt, iż keynesizm sprawdził się w praktyce wielokrotnie, choć nigdy nie był stosowany w pełni i konsekwentnie.
Trzeba jednak uważać, by nie mylić wielkiego i złożonego projektu z samą wyrwaną z całości praktyką interwencjonizmu państwowego. Zauważamy na marginesie, że jest to mechanizm działający w mniejszym albo większym zakresie na każdym niemal etapie rozwoju ludzkości, skutkiem czego istnienie czystego rynku jest właściwie fikcją. W naszych czasach, jak wskazuje przykład Stanów Zjednoczonych, wyróżnionym priorytetem skutecznych interwencji państwowych bywa wspieranie finansowe wielkich korporacji. Ukoronowaniem podejścia tego rodzaju są między innymi wspomniane umowy GATTS-u. Służebność państwa i całego społeczeństwa wobec interesów wielkiego kapitału i największych podmiotów gospodarczych urasta przez takie regulacje do rangi nadrzędnego globalnego prawa.
Dzieje autentycznego keynesizmu stanowią jedno z większych wyzwań dla ludzkości, co uzmysławiają przyczyny jego niepowodzeń i sukcesów. Jego porażki jako projektu globalnego wynikły bowiem nie skądinąd, jak tylko z niedostatecznie sprzyjającego układu sił między społeczeństwami a wielkim kapitałem. Analogicznie, jego sukcesy w poszczególnych krajach były efektem korzystnej sytuacji, którą zrodził powojenny lęk kapitału przed radykalizacją społeczeństw. Nauka, która z tego płynie, wzywa do usilnych starań, by nie zmarnować nadarzających się okazji, a mogą one przyjść szybciej, niż się spodziewamy. Wystarczy, że władze Stanów Zjednoczonych przyzwolą na szerszy dobrobyt własnej ludności, a w wielu innych częściach świata socjalny terror zelżeje znacznie. Dalsze osłabienie tego mocarstwa może przynieść prawdziwą odwilż.
Możliwość zastosowania sprawdzonych recept nie musi oznaczać dogmatycznych samoograniczeń. Realizacja keynesowskiego modelu regulowania gospodarki nie wyklucza znacznej jego radykalizacji. Nie zmniejsza poza tym potrzeby stworzenia modelu szerzej zakrojonego: uwzględniającego i ochronę przyrody, i realny wpływ ludności poszczególnych krajów na politykę państwa. Zakres osiąganych zmian systemowych będzie zależał od aktywności mieszkańców globu i jej ukierunkowania.
Wzrost aktywności społeczeństw świata dla ich jak najszerszego uczestnictwa we władzy - to problem centralny. Tylko tą drogą może się dokonać zniesienie jej patologicznej koncentracji oraz nadużyć, które stąd płyną. Pokonanie politycznej bierności tworzy oczywiście, tylko część zadania, reszta, równie ważna, polega na wychowaniu oraz samowychowaniu ku temu wszystkiemu, o czym już była mowa – ku realnej stabilnej i samoobronnej demokracji i takiemuż socjalizmowi. Skierowanie gniewu krzywdzonych ku realnym przyczynom zła i ukierunkowanie wyobraźni na zmiany rzeczywiście służące człowiekowi stanowią potencjał trudny do przecenienia. W każdym razie tak wielki, że - z wyjątkiem zapewne problemów demograficznych - obecny kryzys ludzkości mógłby zostać przezwyciężony.
Sam niedostatek aktywności politycznej nie jest w skali globu problemem tego rodzaju, za jaki często uchodzi. Także twierdzenie o niechęci większości ludzi do zmagań o ich prawa socjalne lub gospodarcze niezupełnie odpowiada prawdzie. Nie ulega wątpliwości, że istnieją kraje, których ludność wykazuje w tym zakresie wielką bierność, dziedziczoną niekiedy z pokolenia na pokolenie. Zarazem jednak na ogromnych obszarach świata ruchy emancypacji społeczno-ekonomicznej są albo krwawo tłumione, jak wielokroć w Ameryce Łacińskiej, albo też przestawiane na tory nacjonalistyczne i religijne. Często poza tym, jak w obecnej Zachodniej Europie, ruchy tego rodzaju dają znać o sobie ciągle na nowo, wiele uzyskują, ale też wiele owoców walki dość szybko tracą. I tutaj też tkwi główny problem – w coraz to nowych doświadczeniach walki nie dość skutecznej.
Nieefektywność zmagań o socjalne prawa człowieka w ostatnich latach wiąże się w sposób zasadniczy z tą właśnie sprawą: z unaocznianiem nieskuteczności wszelkich działań prospołecznych i wszelkich prób zmiany systemu. W tym kierunku idzie świadomie i celowo główny wysiłek światowej propagandy, ubezpieczającej koncentrację kapitału i władzy. Jest to, zauważmy, ten sam mechanizm, przy którego pomocy w średniowiecznym feudalizmie władzę Kościoła i monarchów unaoczniała wiara we wszechmoc Boga i w nicość człowieka. Jak w owych czasach materialne zyski klasy panującej wzmacniał kult pracy, tak dzisiaj finansowy zysk najbogatszych i najsilniejszych staje się zasadą porządkującą całą niemal kulturę. Nauka, filozofia, etyka, sztuka, kanony piękna i styl życia jednostek ewoluują w sposób czyniący wrażenie, że nie mają na oku niczego innego, jak tylko wspieranie tego właśnie zysku elity władzy i pieniądza. Z punktu widzenia politycznej i wszelkiej innej walki o wspólne dobro kultura taka jest czynnikiem destrukcyjnym, niszczącym lub osłabiającym każdy projekt realnej naprawy. Zachodzi obawa, że gdy wybuchną nieuniknione nowe wojny i rewolty, może braknąć umiejętności stawiania tamy barbarzyństwu.
Wynika z tej sytuacji oprócz ogromnych wyzwań dla samej kultury szczególna ważność zagadnień strategicznych. Była już o nich mowa, lecz temat został zaledwie dotknięty. Otóż, przede wszystkim, jak wyżej zasygnalizowano, niektóre z nich wymagają nowoczesnych badań naukowych. Zwłaszcza badań budujących modele przebiegu walki w jej relacji do przyszłych, bardziej demokratycznych stosunków społecznych. Trzeba by też może stworzyć specjalną naukę do przetwarzania systemów oligarchicznych w demokratyczne, a mogłaby się nazywać "transformatyką". Korzystałaby nauka taka zapewne pełnymi garściami z podobieństw zachodzących między systemami żywymi a im podobnymi, które tworzy człowiek. I, jak łatwo zgadnąć, konfrontowałaby proponowane przez siebie strategie między innymi z tym, co w onkologii nosi miano "terapii systemowej". Chodzi bowiem o systemy złożone, którymi są również same strategie.
Wszystko to jest zresztą w mniejszym stopniu utopią, niż się może wydawać, a główną trudność stanowi sfinansowanie takiej dyscypliny. Już po drugiej wojnie światowej badania systemowe, choć słabo jeszcze zaawansowane, służyły owocnie takim niełatwym zadaniom praktycznym, jak budowa gospodarki społeczno-rynkowej w Niemczech. Dzisiaj, od dłuższego już czasu, dysponujemy "dynamiką systemów" - nauką dającą się stosować i rzeczywiście stosowaną, choć z innymi priorytetami, także do wpływania na przemiany społeczne(31).
Potrzebie badań tego rodzaju, jak też instytutów naukowych do działań na rzecz realnej demokracji, warto poświęcać więcej uwagi, niż to czyniono tej pory. Wiele spraw strategicznych stanowi jednak oczywistość lub może ją stanowić. Na przykład to, że walka o sprawiedliwszy system ekonomiczny i społeczny winna zmierzać do objęcia całego globu, opinać go siecią działań organizacyjnych i wymiany myśli o jasno sformułowanych celach. Bez specjalnych badań naukowych można dorzucić do tego dwa konkretniejsze postulaty: że, po pierwsze, powinna tworzyć także globalny ruch kulturowy, wykorzystujący do swych potrzeb wszelkie dostępne media(32); i że, po drugie, byłoby bardzo dobrze, jeśliby ruch taki był zarazem ruchem programowo i realnie broniącym konkretnych ludzi przed krzywdą; nie brak do tego precedensów, także z terenu Polski, w postaci pomocy osobom i rodzinom poszkodowanym przez dziki kapitalizm(33).
Oczywiste winno być poza tym to również, że należy być ostrożnym w sojuszach z sojusznikami pozornymi, w rodzaju ekonomicznych liberałów lub tych wszystkich demokratów, dla których demokracja nie musi obejmować całego społeczeństwa. Zbyt często zapomina się o tym, że naturalnym sojusznikiem człowieka lewicy i lewicowych ruchów są przede wszystkim warstwy socjalnie upośledzone. I to niezależnie od świeckiego czy religijnego światopoglądu ich większości, a nawet niezależnie od ich uwiedzenia przez demagogów. Chodzi bowiem o to, niejako z założenia, by te właśnie części społeczeństwa wspierać najbardziej i w tym celu mobilizować je w sposób optymalny.
Z tego też powodu, wedle najszerszego rozumienia strategii, lewicowa walka szeroko pojęta, kładąca nacisk na polityczną aktywność społeczeństw, przywiązuje wielką wagę do wszelkiej godziwej zaprawy organizacyjnej. W tej perspektywie, demokracji i socjalizmowi służy praca społeczna prawie każdego typu: w związkach zawodowych, w partiach politycznych, na witrynach Internetu, w inicjatywach obywatelskich i w samorządach lokalnych. Praca taka wzmacnia społeczeństwo i jego zdolność samoobrony nie tylko przez ćwiczenie w samoorganizacji i w samorządności. Ważna są także, i to może nawet w randze priorytetu, psychiczne i socjalne efekty działalności użytecznej dla innych. Zaspokajana potrzeba bycia użytecznym, powstająca stąd radość, poczucie mocy i moralna satysfakcja wyzwalają ogromne energie, które prowadzą do nowych zaangażowań, każąc podejmować zadania coraz trudniejsze. W miarę rosnącego doświadczenia i ćwiczenia intuicji, doskonalą się strategie na różnych poziomach ogólności i wzrasta efektywność działania.
Jak wielkie i trwałe moce powstają z potrzeby i woli służenia dobrej sprawie, przykładów nie brak w żadnej epoce. Świadomość użyteczności dla wielkiej liczby ludzi przy aprobacie osób podobnie myślących zajmuje tu miejsce szczególne. Ona to podczas powstań, wojen i rewolucji motywuje do czynów heroicznych. Ona też sprawia, że po zakończonych wojnach i innych kataklizmach zniszczony kraj odbudowują miliony ochotników. Także w takich dziedzinach, jak obrona prześladowanych za przekonania lub akcje ratowania przyrody, spotykamy się z mnóstwem spektakularnych przykładów zaangażowań tyleż trudnych, co owocnych. Lecz i w cichej pracy za biurkiem dzieją się rzeczy zadziwiające. Choćby - honorowa wieloletnia praca tysięcy redaktorów, wydawców i autorów służąca dobru wspólnemu, a bezużyteczna punktu widzenia kapitalistycznej gospodarki. W szczególności - niezmożona praca szerokich zastępów światowej inteligencji nad tworzeniem i rozbudową Wikipedii. A także – symbol walki emancypacyjnej w epoce informatyki – tworzenie i rozwijanie systemu operacyjnego Linux. Wysiłek podejmowany we wszystkich niemal krajach globu, dla przełamania monopolu Billa Gatesa w jego koneksjach z wielką polityką, ale też dla wspólnego pożytku ludzi. Jednocześnie dobitne unaocznienie tego, jak wielka pomysłowość może się rodzić bez nacisku prymitywnie pojmowanego rynku, z samej tylko woli walki ze zniewoleniem i wyzyskiem(34).
Obronie dobra wspólnego nie tylko podczas wojny potrafi towarzyszyć najwyższy patos: za przykładem zachodniej Europy i pod szczególnym wpływem ruchów ekologicznych szerzy się w świecie postawa, którą można nazwać wybawczą lub z grecka - soteryczną; jej podstawą jest diagnoza, wedle której główna walka naszych czasów toczy się nie tyle o lepszy świat, co o jego ratowanie. Towarzyszy temu coraz powszechniejszy holistyczny nawyk patrzenia na Ziemię jako na wspólne gospodarstwo wszystkich ludzi, zwierząt i roślin. Dla wielu jest ona także wspólnym pięknym ogrodem o znamionach świętości, dewastowanym i plugawionym przez uzurpatorską pseudogospodarkę(35). Obie te komponenty, soteryczno-estetyczna i holistyczna, tego najpełniejszego z możliwych patriotyzmów działają niejednolicie: intensyfikują gniew i niezadowolenie, lecz energię stąd wydobytą kierują ku działaniom pozytywnym i twórczym w niezmożonym nierzadko zaangażowaniu, czerpiącym siły z egzystencjalnej potrzeby uniknięcia katastrofy.
Mówi się często o potrzebie nowych utopii, i zapewne słusznie. Co jednak chyba znacznie ważniejsze, to tworzenie realizowalnych modeli współżycia na Planecie, z całą świadomością ich koniecznej niedoskonałości. Naszkicujmy - w trybie oznajmującym czasu przyszłego - obraz społeczeństwa obywatelskiego w skali globalnej. Będzie to, zgodnie z tym, co wysunięto tutaj na plan pierwszy, przede wszystkim społeczeństwo takie, jakiego się boi każda dyktatura, czyli "społeczeństwo działające" i do odpowiedzialnego działania przywiązujące wagę największą(36). Mniej zatem oddane pracy zarobkowej i konsumpcji(37).
Priorytet działania sprawi przy tym, że będzie to społeczeństwo wolne od psychologicznych i społecznych problemów bezrobocia. Zanieczyszczanie Ziemi i, szerzące się zwłaszcza w wielkich skupiskach miejskich, patologie socjalne, których najlepszy nawet ustrój nie usunie całkowicie, dadzą zajęcie każdemu. A trzeba do tego dodać niełatwą i pełną konfliktów pracę nad nową kulturą do takiego modelu koegzystencji konieczną. Zachodzi obawa, że - wobec narastającej złożoności życia - nie starczy głów i rąk do pracy.
Na pytanie, z czego owi niezliczeni działacze będą żyli, odpowiedź jest prosta. Produkcja dóbr materialnych dzięki automatyzacji stała się tak tania, że starczy ich dla każdego. Zarazem to, co niżej podpisani nazywają "zasadą Reckewella", rozwiąże problemy udziału jednostek w wypracowanych wartościach: każdy człowiek z racji bycia urodzonym musi mieć zapewniony dochód; każdy kto działa społecznie, otrzyma poza tym zwrot kosztów swej działalności. Szacunek otoczenia i moralne satysfakcje dokonają reszty(38).
Gospodarka takiego społeczeństwa przypomina społeczno-rynkową. Będzie się jednak znacznie od niej różnić w konsekwencji szerokiego udziału pracy społecznej w tworzeniu wartości, materialnych, ekologicznych, kulturowych i socjalnych. Znajdzie to odbicie w zmodyfikowanych funkcjach pieniądza. Nie jest istotne, czy nazwiemy go "socjo", czy "eko", w każdym razie będzie pełnił funkcje regulacyjne, które - jak sygnalizują te dwa neologizmy - dość daleko wykroczą poza model keynesowski. Pomysł nie jest przy tym tak nowy, jak się może wydawać. Zaczątkiem tego rodzaju myślenia jest kategoria kosztów gospodarowania: "koszta ekologiczne" są już terminem technicznym i mają zastosowanie w rachunku ekonomicznym; najwyższy czas podobnie myśleć o kosztach społecznych i stosować do tego odpowiednie przeliczniki.
Stabilność takiej gospodarki i związanej z nią polityki winna zapewnić ta sama obywatelska aktywność, dzięki której pierwszeństwo działania w stosunku do pracy zarobkowej jest w ogóle realne. Aktywność ta, i tylko ona, może sprawić, iż katastrofalna koncentracja kapitału i władzy zostanie kiedyś ujarzmiona.
Nadciągające walki, które się będą toczyć o sposób gospodarowania na Ziemi, przyniosą zapewne oprócz sukcesów wiele nowych cierpień i rozczarowań. Od ludzi stających po stronie uspołeczniania władzy będą wymagały cierpliwości, stoickiego uporu i nieraz także - heroizmu. I wszystkiego tego w stopniu może nie mniejszym niż w najbardziej dramatycznych okresach ludzkiej historii: nie ulega wątpliwości, że obrona monopoli władzy i posiadania będzie uruchamiać nowe wielkie zasoby przemocy i prowokacji; w reakcji na wzmożenie dążeń emancypacyjnych nasili się także, już dzisiaj potężna, kampania desolidaryzacji i ogłupiana.
Tym potrzebniejsi będą intelektualiści i w ogóle ludzie światli, umiejący przekazywać w żywym słowie i piśmie nieoczywiste treści. Rzecz jasna, nie owi w swej większości zzewnątrzsterowni pseudointelektualiści ostatniego czasu, których zdrada przyszła tak niespodzianie. Lecz ich, by tak rzec, naturalni przeciwnicy, odporni na poezję mocy i bogactwa, uwrażliwieni na piękno wzmacniania słabych. Elita, która elitą być nie chce i nie bardzo umie myśleć wedle pojęć tego rodzaju. Wypierana z wielkich mediów do Internetu, może się wydawać bardzo nieliczną. Od czasów alterglobalizmu pomnożona wydatnie, stale rośnie i będzie zapewne rosła nadal.
Rosną także i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie przestaną rosnąć zastępy osób tworzących, w niezależnych mediach, światową opinię publiczną, niezafałszowaną i mniej podległą manipulacji: rewolucja elektroniczna sprawia już teraz, że miliony ludzi coraz sprawniej posługują się słowem pisanym i nie wykluczone, że jest to fakt o znaczeniu przełomowym, jak swego czasu wynalazek druku; coraz lepsza umiejętność dyskusji i tematyzowania nurtujących problemów wraz z dalszą ekspansją wspólnego, angielskiego, języka stwarza nieznane dawniej możliwości komunikacji i nie ma powodu, by nie służyły one także globalnej samoobronie człowieka.
W sumie, pomijając potężną siłę korupcyjną wielkiego kapitału, można zaryzykować opinię, że ogólna sytuacja sprzyja coraz bardziej antymonopolistycznej opozycji. Choć zasadniczy przełom ideologiczny jeszcze nie nadszedł, rosną również szanse lewicy. O ich wielkości stanowią wyzwania, przed którymi stanęła: między innymi - głębsze przemyślenie tragicznych, ale i wielu pozytywnych doświadczeń XX wieku; lecz przede wszystkim - nawiązujące do najlepszych tradycji projektowanie i budowanie kultury na miarę obecnej dramatycznej sytuacji. Kultury, która ceni etyczne ideały, ale jest zarazem wyczulona na to, że o ich realizacji decydują układy sił, w społeczeństwie i w świecie. Rzecz w tym, byśmy o sprawach szczególnej wagi nie zaczęli myśleć zbyt późno.
Przypisy są nie tyle dokumentacją bibliograficzną, co raczej uzupełnieniem treści artykułu, niewolnym od subiektywnosci.
Przypisy:
(1) Nieco uprzejmiej pisze na ten temat Zygmunt Bauman, Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika, Warszawa 2000, s. 154, w rozdziale "System nie działa". W wielkich mediach zagadnienie łamania prawa przez gospodarcze gremia decydenckie, a tym bardziej ich przestępczego charakteru jest prawie nieobecne.
(2) Liczne cenne prace poświęcone krytyce współczesnego kapitalizmu są pomyślane między innymi jako przestroga przed dalszymi dramatycznymi skutkami deregulacji kapitału. Większość z nich nie próbuje jednak formułować środków zaradczych. Dotyczy to również sławnej i "klasycznej" już "Czarnej księgi kapitalizmu" Roberta Kurza, co też pojawiało się jako zarzut w jej recenzjach (Schwarzbuch des Kapitalismus. Ein Abgsesang auf die Marktwirtschaft, Eichborn 1999). Do nielicznych wyjątków należą niektóre prace Dawida Kortena, a zwłaszcza jego "Świat po kapitalizmie. Alternatywy dla globalizacji", Łódź 2002, s. 296, szczególnie rozdział "Prawa żywych ludzi". Jest rzeczą symptomatyczną, że do myślenia o alternatywach dla globalizacji pobudza w naszym czasie częściej etyka konserwatywna lub liberalna niż lewicowa. O globalizacji kapitału pisali krytycznie i wnikliwie m.in.: Zygmunt Bauman (Globalizacja, dz. cyt., por. przyp.1), Edward Luttwak ("Turbokapitalizm. Zwycięzcy i przegrani światowej gospodarki", Wrocław 2000, s.319), Przemysław Wielgosz ("Opium globalizacji", Warszawa 2004, s.258), Joseph E. Stiglitz ("Globalizacja", Warszawa 2007, s.234), Grzegorz W. Kołodko ("Wędrujący Świat", 2008, s.440; komentarz: Krzysztof Lubczyński, "Neoliberalizm -największe oszustwo naszej epoki", "Trybuna", nr 87, 12-13 IV 2008).
(3) Mimo ogromnej literatury poświęconej moralnej odpowiedzialności za przyszłe pokolenia, współczesne doktryny etyczne pozostają w tym zakresie nadal w stanie niedorozwoju lub raczej myślowej anachroniczności. Sławne dzieło Hansa Jonasa "Zasada odpowiedzialność" ("Prinzip Verantwortung") ma dla społecznej i ekologicznej praktyki człowieka znikomą wartość instrukcyjną. Odpowiedzialność za ustrój polityczno-gospodarczy, za regulacje prawne i za równowagę sił polityczno-gospodarczych w świecie lub we własnym kraju pozostają na ogół poza zakresem uwagi filozofów i etyków. Nie znaczy to, by stworzenie nowoczesnej, systemowej, opartej na obserwacji, doświadczeniu, eksperymencie oraz badaniach symulacyjnych etycznej doktryny odpowiedzialności było sprawą szczególnie trudną.
(4) Wśród promotorów budowania samoświadomości ludzi lewicy w Polsce szczególną rolę odgrywa filozof Maria Szyszkowska jako pełna wyobraźni inicjatorka wielu konferencji naukowych, autorka i redaktorka licznych publikacji o tematyce moralno-politycznej (m.in.: "Ideowość w polityce" Warszawa 2007, s.320, "Lewicowość w XXI wieku", Warszawa 2004, s.256). Trudno także przecenić w tym aspekcie rolę autorów i redaktorów: lewicowych witryn internetowych takich jak Lewica.pl, dwumiesięcznika "Forum Klubowe", miesięcznika "Le Monde Diplomatique", kwartalnika "Bez Dogmatu", a także – mimo skromnej objętości – dziennika "Trybuna". Nie do przecenienia jest także cała twórczość, tak medioznawcza, jak i felietonistyczna Krzysztofa Teodora Toeplitza. Tym i innym architektom samoświadomości współczesnej polskiej lewicy warto poświęcić specjalne opracowanie.
(5) Por. Jerzy Drewnowski, Encyklika "Deus caritas est", "Dziś", nr 10/ 2006, s. 87-93; Toż niewiele zmienione w Internecie na Lewicy.pl, pod pierwotnym tytułem "TINA Ratzingerowa".
(6) Na temat postawy współczesnych intelektualistów por. Frank Furedi, "Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści", Warszawa 2008, s.163, o inteligenckiej niechęci do demokracji: Jacques Ranciere, "Nienawiść demokracji", Warszawa 2008, s.141.
(7) Por. Zbigniew Brzeziński, "Druga szansa", Warszawa 2008, s.192, zwłaszcza rozdział "Ożywienie polityczne w świecie". Por. Emmanuel Todd, "Schyłek imperium. Rozważania o rozkładzie systemu amerykańskiego".
(8) Por. "Program Hamburski. Zasady programowe Socjalistycznej Partii Niemiec, cz. I i II" (Hamburg, 28 października 2007), "Forum Klubowe", nr 1 i 2, 2008, s 98-107; por. też. Jerzy Drewnowski, "Postęp, sprawiedliwość, Europa socjalna", tamże, s.108 -112, oraz Jacek Zychowicz, "Niespodzianka programowa SPD", tamże, s. 113-116.
(9) Określenie "inkluzyjna", mogące znaczyć włączanie całego społeczeństwa do sprawowania władzy i do korzystania z profitów demokracji, jest ważne w lewicowym dyskursie także z tego powodu, że określenie "realna" jest w nim niewystarczające wobec częstego jego stosowania także na oznaczenie demokracji narodowej z akcentami ksenofobii i antysemityzmu, jak również w nazwach i programach niemieckich stowarzyszeń o takiej orientacji. Także tradycyjni liberałowie mówią chętnie o demokracji "realnej", mimo tendencji do milczącego wykluczania z niej warstw najuboższych.
(10) Pojęcie dyskursywnego programu lewicy zaczerpnęliśmy od Dawida Osta, "Klęska "Solidarności". Gniew i polityka w postkomunistycznej Europie", Warszawa 2007, s.422.
(11) Szczególnie wiele emocji budzi mieszkający w Ameryce Łacińskiej, zaprzyjaźniony z Hugo Chavezem niemiecki socjolog, Heinz Dieterich Steffan ("Der Sozialismus des 21. Jahrhunderts. Wirtschaft, Gesellschaft und Demokratie nach dem globalen Kapitalismus", 2006). Jego teoria socjalizmu jako światowego porządku gospodarczego opartego na zasadzie ekwiwalentów budzi zastrzeżenia radykalnej lewicy jako zbyt kompromisowa w stosunku do kapitalizmu. Obiektywną ocenę toczącej się dyskusji utrudniają animozje wynikłe z zarzutu nielojalności Dietericha wobec Chaveza. Wśród nielicznych lewicowych modeli gospodarki światowej zwraca uwagę konkretnością ujęcia model naszkicowany przez niemieckiego działacza partii Die Linke Schleswik-Hollstein w krótkim tekście opublikowanym w Internecie: Birger Heitmann, "Globale Ökonomie im 21. Jahrhundert". Również ten autor odwołuje się do "ekonomii ekwiwalentów".
(12) Kontynuację centralistycznych wizji socjalizmu stanowi (mimo unowocześniających korektur) Paul Cockshott, Allin Cottrel, Helmut Dunkhase, "Alternativen aus dem Rechner. Für sozialistische und direkte Demokratie", PapyRossa Verlag, 2006.
(13) Punktem wyjścia może być pojmowanie kapitału społecznego przez Francisa Fukuyamę i Roberta Putnama, bardziej jednak przez Pierre’a Bourdieu z jego akcentem na władzę, w którą można przetworzyć kapitały społeczne różnego typu.
(14) David Ost, "Klęska...", por. przyp. 10.
(15) Por. David. C. Korten, "Świat po kapitalizmie. Alternatywy dla globalizacji", Łódź 2002, s. 296.
(16) Tak działo się na przykład w roku 2005 w Hamburgu, gdzie tamtejsza ludność w przeprowadzonych referendach wygrała wprawdzie sprawę przeciwko prywatyzacji szpitali i gdzie niewiele później szpitale owe zostały mimo to sprywatyzowane.
(17) Postulat Marka Siemka sformułowany na spotkaniu w lokalu Fundacji im Róży Luksemburg w roku 2006, poświęconym György Lukacsowi.
(18) Z punktu widzenia marksistowskich teorii praktyki pożyteczny może być kontakt z niemiecką witryną internetową p.n. "Philosophie der Praxis. Initiative für Praxisphilosophie und konkrete Wissenschaft", redagowaną w Norymberdze, adres pocztowy: Praxisphilosophische Initiative, c/o Dr. Horst Müller, Meuschelstr.10, D-90408 Nürnberg.
(19) Najlepiej wedle koncepcji Jarosława Rudniańskiego, por. przyp. 27.
(20) Do zagadnień keynesizmu jako problematyki ważnej dla ludzi lewicy przekonały autorów przed laty poświęcone mu publikacje Piotra Szumlewicza (por. tenże, "Gospodarka – alternatywa socjalna", "Bez Dogmatu", nr 63, zima 2005, str. 5-6, por. tenże, Mit liberalizmu, "Trybuna", 10-11.XI.2004). Z pozycji, które można uznać za lewicowe, pisze o keynesizmie m.in współzałożycielka ATTAC-u, Susan George, Nigdy nie zrealizowany projekt Johna Maynarda Keynesa, "Le Monde Diplomatique", Nr 2(12) luty 2007, a także Günter Krause, "Keynesianische Ökonomie für eine andere Wirtschaft", Beitrag zum zum Workshop "Keynesianische Ökonomie als alternative Ökonomie?" der Rosa-Luxemburg-Stiftung (Berlin, 24.-26.2.2006, w Internecie na stronie Rosa-Luxemburg-Stiftung. Literatura na temat keynesizmu jest, jak wiadomo, ogromna.
(21) Por. Ernest Mandel, Socjalizm w przededniu XXI wieku, napisane około roku 1985, adaptacja : Wojciech Figiel – Polska Sekcja MIA, http://www.marxists.org/polski/mandel/1985/socxxi.htm.
(22) O więziennictwie w Stanach Zjednoczonych jako ważnym dziale tamtejszej gospodarki por. James Gilligan, "Wstyd i przemoc – refleksje nad śmiertelną epidemią", Poznań 2001, s.303. Nadużycia w tej dziedzinie nie wyczerpują, rzecz jasna, niewolniczego charakteru wielu dziedzin pracy w świecie współczesnym. Temat wart specjalnej książkowej publikacji.
(23) Tego rodzaju mankamenty w odniesieniu do Niemiec ilustrują bodaj najlepiej książki Günthera Wallraffa, powstałe latach siedemdziesiątych na podstawie własnych badań w terenie, zwłaszcza dwie najbardziej znane - "Der Aufmacher" i "Zeugen der Anklage".
(24) Zwrócił nam na to uwagę redaktor Adam Cioch.
(25) Bundeszentrale für Politische Bildung z oddziałami w poszczególnych krajach związkowych. Centrala jest najściślej z związana z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych (des Inneren) i ma za zadanie wspieranie nie tylko demokratycznej świadomości społeczeństwa, lecz także jego aktywności politycznej, por.: http://www.politische-bildung.de/. Wpływ Centrali na polityczną świadomość współczesnych Niemców ocenia się jako bardzo znaczący.
(26) W Polsce świadczy o tym popularność tygodników "Nie" oraz "Fakty i Mity".
(27) Ani w rozmowach z Jarosławem Rudniańskim, niezapomnianych i fascynujących, ani w jego publikacjach nie pojawiał się bodaj nigdy temat obalenia lub zmiany ówczesnego ustroju politycznego, a przecież i tu, i tam odnosiło sie wrażenie, że chodzi właśnie o to, a przynajmniej o jak najskuteczniejszą walkę ze złem, który niesie ustrój. Por. Jarosław Rudniański, "Kompromis i walka: sprawność i etyka kooperacji pozytywnej i negatywnej w gęstym otoczeniu społecznym" (1989), por. też tenże, "Elementy prakseologicznej teorii walki. Z zagadnień kooperacji negatywnej", 1983.
(28) Por. Guenter Sandleben, "Blockaden auf dem Gebiet der Parasitenforschung", http://proletarische-briefe.de/artikel?id+46
(29) Por. Franz Halbartschlager, "Über den Zustand der Welt ... in Zeiten der Globalisierung", w: "Education for Global Citizenship. Globales Lernen", wyd. Bundesministerium für Bildung, Wissenschaft und Kultur, Wien 2003.
(30) Walter Oswalt, "NO MONO Entmachtungsprogramm: Den Kapitalismus mit dem Kapitalismus bekämpfen", www.no–mono.org/Programmatik_con.html, por. tenże, "NO MONO, Wege zu einer Marktwirtschaft ohne Konzerne", stron ca 220, 36 ilustracji, książka ukaże się jesienią 2008. Walter Oswalt jest członkeim Rady Naukowej Attac-Niemcy, wydawcą Archiwum Waltera Euckena (twórcy zasad socjalnej gospodarki rynkowej), a także autorem kilku książek i wielu artykułów na temat: "władzy ekonomicznej", "zmodernizowanego wodzostwa" we współczesnym prawicowym radykalizmie oraz potrzeby zmiany konstytucji państw europejskich w duchu dekoncentracji kapitału. Walter Oswalt jest poza tym wydawcą dwóch serii: "Zweite Aufklärung" i "Editon Deconcentation International".
(31) Por. Witold Kwaśnicki, "Dynamika systemów jako metoda nauczania", w: "Symulacja komputerowa w nauczaniu ekonomi", Polskie Towarzystwo Symulogiczne, 1998.
(32) O stworzenie takiego ruchu chodziło autorom niniejszego artykułu, gdy w roku 1989 z grupą przyjaciół z Polski, Niemiec i Ameryki zakładali w Niemczech Ergon. Stowarzyszenie do Popierania Nowej Myśli Europejskiej, e.V. Jak się później okazało, czas nie dojrzał jeszcze wówczas do tego typu inicjatyw, wydaje się jednak, że dojrzewa do nich obecnie.
(33) W roku 2006 - w porozumieniu kilku organizacji związkowych, antykapitalistycznych i feministycznych - powstał w Warszawie KPiORP - Komitet Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników, por. hasło w polskiej Wikipedii.
(34) Znaczenia tego rodzaju zaangażowań społecznych, jak w tworzeniu Wikipedii i systemu operacyjnego Linux, dla alternatywnego, czyli realnego i użytecznego gospodarowania na Ziemi, dotyczyły tegoroczne dyskusje na Jedlniańskim Forum Filozoficznym (w Jedlni Letnisku) wokół referatu Adama Sochaczewskiego.
(35) Pochodzące od Arystotelesa rozróżnienie między godziwą i prawdziwą gospodarką, służąca zaspokajaniu potrzeb bytowych jednostki, rodziny i społeczeństwa, a "chrematystyką", czyli pomnażaniem pieniędzy przy pomocy pieniędzy i dla samych pieniędzy, nabiera w naszych czasach coraz większej mocy oskarżycielskiej, pozbawiając panujący system gospodarczo-polityczny wszelkiej legitymizacji moralnej. Wszystko wskazuje na to, że na tym oskarżeniu, łącznie z diagnozą rakowych funkcji zderegulowanego kapitału, będą budowały swą samoświadomość ideologie humanizacji świata również w dalszej przyszłości. Tutaj także będzie spoczywał zapewne główny akcent teorii wyzysku w naszym stuleciu – jako polityczno-ekonomicznego zespołu nadużywania przewagi.
(36) Do niewielu lewicowych autorów postulujących wzmożenie politycznej aktywności ludności całego globu należy Samir Amin, "Wirus imperializmu. Permanentna wojna i amerykanizacja świata", Warszawa 2007, s.145. Od myślowej lękliwości, charakteryzującej większość współczesnej lewicy, odbiegają także poglądy niektórych anarchistów, gdy kładą silny nacisk zarówno na aktywność społeczeństwa w walce o przysługujące mu egzystencjalne prawa, jak i na zmiany ustrojowe w kierunku uspołecznienia gospodarki, czyli gospodarowania uczestniczącego. W Polsce zwracają w tym aspekcie uwagę teksty i działalność społeczna Jarosława Urbańskiego.
(37) Ważnym tekstem (lecz kontrowersyjnym mimo swej dość znacznej popularności w lewicowych środowiskach Zachodniej Europy) jest z tego punktu widzenia "Manifest przeciw pracy", "Das Manifest gegen die Arbeit" Grupy Krisis, Erlangen 1999, niestety wątek działalności społecznej lub politycznej jako ekwiwalentu dla pracy zarobkowej został w nim zaledwie wspomniany. Surowej krytyce poddał go m.in. Herbert Steeg, "Marxismus im Kopfstand. Das "Manifest gegen die Arbeit" – ein elegant formulierter Irrtum", "Sozialistische Zeitung", Nr. 17, 18.08.2000, s.16.
(38) Roger Reckewell jest dyrektorem urzędu pracy w Brunszwiku, historykiem i znanym w Dolnej Saksonii działaczem społecznym. Jego koncepcja przezwyciężania ubóstwa i społecznej bierności powstała w wyniku konkursu ogłoszonego przez "Gazetę Brunszwicką" ("Braunschweiger Zeitung"), a jej dzieje są symptomatycznym przykładem nieformalnej cenzury, która dotyka w Europie co odważniejszych idei naprawy w dziedzinie socjalnej: ani w niemieckiej prasie wielkonakładowej, ani nawet w tamtejszych czasopismach specjalistycznych nie miała szans na publikację; publikacja pomysłów oryginalnych i śmiałych jest niejako zarezerwowana dla polityków wyższego szczebla albo dla maniaków zdolnych bawić czytelnika jaskrawą przesadą lub dziwaczną formą wypowiedzi.
Jerzy Drewnowski
Stanisław Matuła
Tekst ukazał się w dwumiesięczniku "Forum Klubowe".