Okularczyk: Kapitalizm liberalny albo... jeszcze coś gorszego

[2009-05-09 18:04:28]

(Przypomnienie w dwóch klasycznych dylematach)

Gdy drobnomieszczańska lewica i prawica, ramię w ramię z fizycznymi robotnikami, walczą o jeszcze większe dotacje do kapitalizmu, a siły klasowej emancypacji znajdują się w teoretycznej i organizacyjne rozsypce – stajemy przed dylematami, które oferuje nam wciąż jeszcze stary świat. Jakże łatwo dać wtedy krok wstecz... Ale czy w ogóle możemy dokonać takiej dystrybucji uczestnicząc w sporze groteskowych dinozaurów, na których wyrok jedynie odroczono?

Lecz kto go odroczył? Nie może być chyba wątpliwości, że to właśnie światowa socjaldemokracja bardzo przyczyniła się do tego, iż znowu jedynie biernie podróżujemy na grzbietach żywych skamielin liberalizmu i konserwatyzmu. Zostawmy jednak w spokoju nieboszczkę1, która tak dobrze wysłużyła się swoim panom i zajmijmy się raczej dylematami, które pozostawiła nam ona w spadku. I choć tych konkretnych dylematów jest zawsze bardzo wiele, teraz naszkicujmy tylko dwa z nich, w których istnieje bardzo dobrze widoczna pokusa poparcia konserwatyzmu przeciw liberalizmowi. Często myśli i postępuje się dziś bowiem nawet i tak: skoro socjaldemokracja odprawiła (na razie?) socjalistyczno-komunistyczną alternatywę i wzmocniła kapitalizm, to my ratunku poszukajmy – złośliwie albo desperacko - w czymś jeszcze starszym i prostszym, w czymś co może lepiej trafia do spasionego socjalnymi cukierkami ludu... A ten lud przerażony jest teraz Kryzysem.

No właśnie, i tu natrafiamy na pierwszy dylemat. Lecz na pewno nie jest nim ewentualny spór: interwencjonizm czy protekcjonizm! Choć nie wypada im głośno o tym mówić (w UE), Francja i Niemcy (ale także inne państwa zachodniej Europy) zapewnie chętnie widziałyby u siebie w pełniejszy sposób ten drugi. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania natomiast pragnęłyby jeszcze większych subwencji do swojego (i "swojego") systemu finansowego, gorąco jednocześnie optując na rzecz wolnego handlu. Jedni więc prewencyjnie protestują przeciw pomysłom drugich. Francji nie stać by było u siebie na tak gigantyczne dotacje. Z kolei Stany Zjednoczone, te "Chiny świata zachodniego" – przy dotacjach do własnego systemu finansowego, które pośrednio przełożyłyby się zapewne na subwencje do produkcji oraz eksportu – nie stać by było na izolację (u innych), nie stać by było na nie rozszerzanie w dobie kryzysu swojej ekonomiczno-politycznej ekspansji i hegemonii... Dlatego właśnie dotowany "wolny handel" Anglosasów byłby (i czasami jest) tak obłudny.

Lecz i bez tego, Francuzi (i inni) niech się nawet nie łudzą, że jakimś cudem zachowają swoje państwowo-socjalne standardy, swoją gnuśność. Niech się nie łudzą, bo w dłuższej perspektywie – skoro w ogóle "zgodzili się" na "ramowy" kapitalizm i skoro są tylko małym pionkiem w tej grze2 - i tak je stracą, i tak zostaną zmeliorowani. Już przecież sukcesywnie (z kadencji na kadencje) wytracają po kolei wszystkie te "ludzkie" maski kapitalizmu. Bo gdy na horyzoncie nie ma bezpośredniego zagrożenia (alternatywy), natomiast wszędzie w koło jest taniej oraz szybciej, to pokolenia stają się coraz bardziej krótkowzroczne i zapominają, a system domaga się jeszcze mocniej swej prawowitej czystości3... Tak więc trudno, panowie i panie - spóźniona szamotanina. Chcieliście kapitalizmu? To go teraz macie!

"Francuski" protekcjonizm byłby (i jest) czymś jeszcze bardziej obskuranckim... Amerykanie przynajmniej deklaratywnie propagują wolny handel, Francuzi najchętniej zaś zrejterowaliby już do jakiegoś "średniowiecza" jałmużny, ceł i państwowo-narodowych monopoli. Naprawdę, nie trzeba chyba przypominać jak tego typu mechanizmy są demokratycznie wsteczne w stosunku do światowo równającego (i rewolucjonizującego) wolnego handlu. Grunt żeby był to naprawdę wolny handel! Tymczasem nawet w "Mekce" światowego kapitalizmu, jak widzimy, liberalizm gospodarczy od dawna już nie jest spuszczany całkowicie z łańcucha. Czemu? Pospolici homo capitalicus, którzy nigdy nie widzą dalej niż koniec własnego nosa, oczywiście utyskują. Ale czyż sam Roosevelt nie mawiał przy okazji wprowadzania New Dealu, iż broni kapitalizmu wbrew samym kapitalistom?

Tak więc po części ukryty spór między USA a Francją dotyczy(łby) tak naprawdę dwóch form tego samego: opóźniającej protekcji kapitalistycznego systemu... Dlatego dziś realny dylemat jest zupełnie inny: albo socjaldemokratyczny konserwatyzm/konserwatywny socjaldemokratyzm – osłaniający strukturę wyzysku, przedłużający cykliczne konwulsje, deficytowo działający na skutki, sprzyjający faszyzmowi i naturalizmowi, albo liberalizm, który wprost i bez sentymentów "ukazuje" produktywno-bestialską naturę tego systemu, dając tym samym szansę na jego szybsze, postępowe, rzeczywiste i globalne zniesienie...

Tak, tak, bo musicie wiedzieć, że jeśli będziecie forsować panowanie "kapitalistycznego feudalizmu", to strukturalny wyzysk, społeczną nędzę, tandetę, marnotrawstwo, serwilizm, faszyzm oraz kryzysy, takie jak dziś - będziecie mieli ciągle (albo jeszcze bardzo, bardzo długo). Co parę, parenaście lat będziecie mieć takie "zaskakujące i niezrozumiałe" wstrząsy czy tąpnięcia, zawsze za późno zaklepane, ale dość wcześnie, by nigdy nie zwrócono uwagi na sam (generujący) system, by nigdy już nie wybudzono się z otępiającego letargu... Tymczasem kapitalistycznego systemu nie trzeba wcale "widzieć" (czy też wiedzieć i myśleć o nim), aby on działał! Z cyklu na cykl załamania będą przepychane... aż do granic niemożliwości. Bo gdy to się odwleka – skumulowany wybuch zmiata wszystko. Odkładanie tego końca zakulminuje katastrofą jakiegoś nowego holocaustu, w której stawką nie będzie już ta czy inna "organizacja" (klasowa) społeczeństwa, ale być może – jakkolwiek apokaliptycznie i patetycznie by to nie zabrzmiało - w ogóle dalsze istnienie homo sapiens na Ziemi. Wszystko się bowiem w pewnym momencie poślizgnie i zupełnie rozejdzie, lecz nawet jeszcze wtedy, tradycyjnie odurzone i "przekierowane" państwowo-socjalnymi narkotykami, konserwatywne "społeczeństwa"4 dalej nie będą uważały tego za przypadłość samego systemu!... Kapitalizm zginie wówczas niejako "naturalnie": poza polityką, nauką i ideologią, lecz skutki dla gatunku ludzkiego (a nawet w ogóle dla życia na Ziemi) mogą być równie ostateczne5, a w każdym razie - bardziej niszczące niż druga możliwość.

Oto ona: ... - gdy natomiast rządzić będzie czystej wody liberalizm, to te huśtawki będą w krótszym czasie oczywiście jeszcze częstsze, nieubłagalnie "racjonalniejsze" oraz – średnio – boleśniejsze, ale właśnie: w krótszym czasie... Stajemy tu bowiem od razu "naprzeciw" samego systemu kapitalistycznego i - tak "zmobilizowani" – zwalczamy klasowo-rewolucyjnie tą chorobę dostatecznie w porę, aby (w dogodnej koniunkturze zerwania) całkowicie ją zniszczyć i aby chory nie umarł, lecz by się przekształcił i jeszcze wzmocnił! To nie znaczy oczywiście, że wszyscy będą się z tym zgadzać, ponieważ również i wtedy wiele (ale zapewne i tak mniej niż dziś) będzie takich bakterii i pasożytów, dla których w ogóle kapitalizm równa się ludzkość i wolność... No cóż, podzielą losy swej choroby.

I tak to właśnie wygląda, bo na dziś trudno chyba o jakąś inną rzeczywistą alternatywę, skoro oprócz socjaldemokratycznie zrewitalizowanych konserwatystów i liberałów, na politycznej scenie historii nie ma w tym momencie nikogo poważnego (tzn. silnego bezpośrednim zapleczem społecznym), kto kwestionowałby sam kapitalizm. Tu też dochodzimy do wspomnianego na początku punktu podziału (dystrybucji), waloryzacji tych dwóch podejść. Otóż, powtórzmy: wszelki kapitalistyczny "prowidencjonalizm" jest bardziej marnotrawczy, "sztuczny" i nieproduktywny, bardziej cyniczny, mylący i patriarchalny, bardziej w rezultacie kapitalistycznie konserwatywny i antydemokratyczny niż zwyczajny, naiwny, ale też - racjonalniejszy i "rzeczywistszy", liberalizm. Tymczasem fizyczni robotnicy, resztki politycznie zorganizowanych sił lewicy, a także zrewoltowana młodzież, ulegają złudzeniu bezpośredniości i "przeciw" kapitalizmowi popierają właśnie ("faszystowski" albo socjaldemokratyczny) konserwatyzm, podczas gdy dziś przeciw kapitalizmowi należałoby raczej taktycznie popierać... sam kapitalizm (liberalizm)6.

Jest to oczywiście bezlitosne postawienie sprawy, być może nawet – postawienie sprawy w zbyt przerażający, karkołomny i abstrakcyjny sposób. Dlaczego? Między innymi z takich oto powodów konieczności/powinności:

"[...] ogólną tendencją produkcji kapitalistycznej jest nie podnoszenie lecz obniżanie przeciętnej płacy, czyli spychanie wartości pracy w mniejszym lub większym stopniu do jej najniższej granicy. Ale jeżeli w tym systemie taki jest stan rzeczy, czyż oznacza to, że klasa robotnicza winna wyrzec się oporu przeciw zamachom kapitału, że winna ona zaniechać usiłowań jak najumiejętniejszego wyzyskania nadarzających się możliwości w celu przejściowej poprawy swego bytu? Czyniąc tak klasa robotnicza stoczyłaby się do poziomu masy duchowo złamanych nędzarzy, dla których nie ma już ratunku. Dowiodłem [...] że walka robotników o poziom płac stanowi zjawisko nierozerwalnie związane z całym systemem pracy najemnej [...] że konieczność starć z kapitalistą o cenę pracy założona jest w ich sytuacji, zmuszającej ich do sprzedawania samych siebie jako towaru. Jeśliby robotnicy ustępowali tchórzliwie w swoich codziennych konfliktach z kapitałem, pozbawiliby się niewątpliwie zdolności podjęcia jakiegokolwiek szerszego ruchu. Ale jeśli nawet zupełnie pominiemy powszechną niewolę, związaną z systemem pracy najemnej, klasa robotnicza nie powinna przeceniać ostatecznych wyników tych codziennych walk. Nie powinna ona zapominać, ze walczy z następstwami, a nie z przyczynami tych następstw; że hamuje ona tylko ruch w dół, ale nie zmienia jego kierunku; że stosuje tylko środki łagodzące, ale nie leczy choroby. Dlatego robotnicy nie powinni poprzestawać wyłącznie na tych nieuniknionych potyczkach partyzanckich, powodowanych przez ustawiczne zamachy kapitału lub wahania rynkowe. Powinni oni zrozumieć, że wraz z całą nędzą, którą system obecny im niesie, stwarza on zarazem warunki materialne i formy społeczne niezbędne dla ekonomicznej przebudowy społeczeństwa. Zamiast konserwatywnego hasła: "Sprawiedliwa płaca za sprawiedliwy dzień roboczy!", robotnicy powinni wypisać na swym sztandarze hasło rewolucyjne: "Zniesienie systemu pracy najemnej!"7

A jednak, przez całe dziesięciolecia obserwujemy przecież, że istnieje stała i przeważająca skłonność do tego, aby właśnie przeceniać i skupiać się na owej "walce partyzanckiej", walce współcześnie podniesionej do rangi państwowo-narodowego honoru. Tak, "socjaldemokratyczna nawigacja" zawsze wyrodnieje, wszystkich zdradza, osiada gdzieś na mieliźnie i marazm jest jeszcze większy oraz trwalszy. A innej realnie silnej (a nie tylko potencjalnie) nawigacji politycznej, która tym razem mogłaby doprowadzić nas poza kapitalizm, dziś po prostu chyba nie ma. W każdym razie - na pewno nie jest nią islamski "feudalizm"!

I tu spotykamy się z drugim, o wiele prostszym dylematem. Wszyscy oczywiście wiemy jaki regres zafundowali (nie tylko) muzułmańskim społecznościom Anglosasi8, ta, jak to mawiał Blanqui, najbardziej przebiegła i dzika "rasa" zachodniego świata. Dziś w Iraku czy Afganistanie9 nie ma żadnych "prawdziwie zakorzenionych" przyczółków demokratyczno-modernizacyjnych i świeckich zmian. A przecież jeszcze nie tak dawno były! Lecz wtedy liberałowie oraz socjaldemokraci/konserwatyści z Zachodu nie wahali się by (np.) w Afganistanie - nawet przeciw zwyczajnie demokratycznym zmianom (takim jak reforma rolna czy przyznanie praw kobietom)10 - popierać najczarniejsze średniowiecze islamskie... No tak, ale pomagał je przeprowadzać Związek Radziecki, a dla zoologicznych antysowietów nie ma chyba nic gorszego. Gdyby Związek Radziecki chciał tam pomóc zaprowadzić nawet jedynie słuszny kapitalizm, Zachód dalej z pewnością popierałby tam średniowiecze! Bo w tamtych czasach, gdy ktoś z obozu ZSRR twierdził, iż "2 + 2 = 4", to homo capitalicus z Zachodu odpowiadał, że wcale nie, że to "= 5"...

Dziś Zachód – poprzez "czysto zewnętrzny" najazd, poprzez swą arogancję i brutalność, poprzez doprowadzenie tych społeczeństw do zupełnej nędzy i bezsilności - także oczywiście przyczynia się do wzmacniania tradycyjnych tam sił islamskiego obskurantyzmu. Tylko że dziś "Zachodem" jest również choćby Rosja, a wspomniane "wzmacnianie" nosi raczej charakter krytycznych i desperackich podrygów. Do tego, Zachód jednak jakoś próbuje (nawet jeśli jest to bardzo koślawe i pośrednie) na nowo odbudować i zakorzenić świecko-demokratyczne, modernizacyjne tendencje, które już tam niegdyś właśnie występowały.

My jednak instynktownie stajemy zawsze po stronie słabszych... słabszych, którzy jeszcze dodatkowo walczą z (naszą) kapitalistyczną pandemią! Widzimy również, co już szczególnie nas oburza, że Amerykanie stosują masowo bezecne metody walki: terror, kłamstwa, przekupstwa i prowokacje11. Tradycyjnie pragnęlibyśmy przecież, aby to każde społeczeństwo zupełnie samo i pokojowo, wewnętrznie się zmieniało. A poza tym wszystkim - skoro kapitaliści popierali niegdyś przeciw socjalizmowi w Afganistanie islamskie średniowiecze, to czemu niby my nie mielibyśmy robić teraz tego samego przeciw imperializmowi kapitalistycznemu?... Kuszące, nieprawdaż? Tylko czy my naprawdę musimy popełniać te same błędy z powodu jakiejś infantylnej i małostkowej przekory? Przecież dziś idea "ekologii" kulturowej jest całkowicie utopijna, rzeczywiste zmiany następują poprzez konflikty, rady i wyjaśnienia udzielone niegdyś Wierze Zasulicz nie za bardzo w praktyce "działają"12, a rzeczywistej logiki "zderzenia cywilizacji" nie da się już chyba powstrzymać (Balibar: zneutralizować)... Zresztą, niby dlaczego należałoby ją powstrzymywać? Czyż mamy wspierać i wzmacniać niewolnictwo jeszcze gorsze niż kapitalizm?13 Socjaliści, w ogóle demokraci – jeśli już nie przyłączyć się - to powinni przynajmniej nie przeszkadzać w tym, aby jak najszybszej i już ostatecznie zuniwersalizowano w końcu ostatnie, kuriozalne relikty średniowiecza na świecie!

I to są właśnie te dylematy, ich konkret oraz ich typ (bardziej może nawet to drugie). Zostały tu one może nieco prowokacyjnie (i sprzecznie?) zarysowane, ale nie zmienia to przecież wcale gorzkiego smaku konieczności i wyborów przed którymi dzisiaj rzeczywiście stajemy i które musimy podejmować tak, aby to nie oddalało nas zanadto od innego, bardziej demokratycznego społeczeństwa.

Przypisy:
1. Dlaczego "nieboszczkę"? Otóż dlatego, że dziś właśnie widzimy jak polityczno-instytucjonalna socjaldemokracja, pracując przez całe lata na konto liberałów oraz konserwatystów, prawie powszechnie przegrywa teraz z nimi w wyborach i traci na politycznym znaczeniu.
2. Wszyscy wiemy, jak Francuzi chełpią się chociażby swoją "suwerennością kulturalną". Ale przecież nawet na tym księżycu amerykańscy kapitaliści wbili w końcu swą flagę! Nawet tu bowiem odnajdujemy tak symboliczny akt komercyjnej podległości i przesiąkania, jak Disneyland w Paryżu...
3. Nieuchronne zwijanie socjalnych zasłon kapitalizmu w obszarach najbardziej wystawionych na logikę rynkową, pociąga oczywiście za sobą proces zwijania tych zasłon w obszarach dotąd przed nią najbardziej chronionych: edukacji, zdrowia czy kultury. Oprócz tego, iż jest to banalny proces społeczno-ekonomiczny, to – na gruncie kapitalizmu – jest to również proces przed wymiarem sprawiedliwości społecznej. Bo albo te zasłony będą wszędzie (co jest, jak widać, niemożliwe), albo nigdzie. A idąc jeszcze dalej: albo wszystkie sfery życia (i życie samo) będą - i powinny być - przeliczanym na pieniądze towarem i (wy)zyskiem, albo żadne! Sprawiedliwość społeczna i demokratyzacja oznacza tu przecież: żadnych budżetowych dotacji, żadnych patriarchalnych przywilejów i sentymentów, żadnych niewytłumaczalnych autorytetów i świętych czynności, żadnych (podtrzymywanych przez różnych socjaldemokratycznych cwaniaczków i blagierów) złudzeń na godność i przyzwoitość w tym ustroju, żadnych enklaw, w których – skoro na zewnątrz panuje taka dzicz – i tak lęgnie się korupcja, nepotyzm oraz kumoterstwo. Lecz oznacza to również: wytwarzać jak najtaniej, wytwarzać jak najłatwiej, wytwarzać jak najszybciej i jak najróżnorodniej się ustosunkowywać, a to przecież – wraz z aktywnością polityczną napierającą w trudnej koniunkturze zerwania na zmianę stosunków społecznych - daje szansę na przeskok do innego społeczeństwa (Por. Marks K., "Płaca robocza", oprac. Szechter O., w: MED., t. 6, Warszawa 1963, s. 638–639)... Lecz tu już wrzask podnosi państwowo skorumpowana i wewnętrznie "ułożona" inteligencja humanistyczna! Cała "szajka" zawodowych filozofów, socjologów, kulturoznawców, filologów i czego tam jeszcze chcecie. Gdy sprawiedliwość społeczna dosięga ich własnych, w barbarzyńskim społeczeństwie – zupełnie bezużytecznych, sztucznie podtrzymywanych posadek i przedsięwzięć, wtedy wyłazi z nich cały socjaldemokratyczny arystokratyzm. Wstydliwa prawda na temat tego, jak bardzo są oni "przywiązani" do kapitalizmu i jego państwa, jak bardzo jest im obojętny los wszystkich innych, którzy na co dzień muszą się borykać z rynkową bezwzględnością, a do tego – jeszcze ich (darmozjadów działających na przedłużenie systemu wyzysku) utrzymywać!
4. Dlaczego "społeczeństwo" biorę tu w cudzysłów i dlaczego "społeczeństwa" w gruncie rzeczy zawsze są konserwatywne – patrz. moja pośrednia na to odpowiedź w tekście "Faszyzujący dyskurs naszej sfery publicznej", w: "Brzask" 2009, nr 4, s. 14-15.
5. Biorąc pod uwagę jak wielkie siły społeczno-ekonomiczne ciemno-eksplodują w tym odroczeniu.
6. Tak jak niegdyś Marks, popierający choćby wolny handel...
7. Marks K., "Płaca, cena i zysk", tłum. Krzeczkowski H., w: Marks, Engels, "Dzieła", t. 16 [dalej jako MED.], Warszawa 1968, s. 166.
8. Często także poprzez swój przyczółek i protektorat, Izrael.
9. Natomiast jeśli chodzi o Palestynę czy Liban, to sprawa wygląda nieco inaczej, choć przecież i tam inicjatywę przejęły w końcu również siły nacjonalistyczno-religijne...
10. Eric Hobsbawm, "Wiek skrajności", tłum. Julia Kalinowska-Król i Marcin Król, Warszawa 1999, s. 436.
11. Prowokacje... Otóż bardzo łatwo się domyśleć, że przynajmniej część zamachów na styku napięcia szyici-sunnici (szczególnie w Iraku) organizują i inspirują prawdopodobnie Amerykanie, skoro dla nich jest to bardzo, ale to bardzo korzystne, gdy muzułmanie "wytracają energię" niszcząc siebie nawzajem - zamiast kierować cały impet przeciw swoim najeźdźcom.
12. A przynajmniej: "nie zadziałały" - co ukazał przykład nawet tak olbrzymiego państwa jak ZSRR... Por. Marks K., "List do Wiery Zasulicz" (8 marca 1881 r.), tłum. Baal A., w: MED., t. 19, Warszawa 1972, s. 264-265. Por. również tegoż, "Szkice pierwotne listu do Wiery Zasulicz", w: tamże, s. 430-454 oraz tegoż, "Do redakcji 'Otieczestwiennyje zapiski", w: tamże, s. 123-128.
13. Oczywiście, możemy tu także jednocześnie mieć (i mieliśmy) na myśli islamski despotyzm kapitalistyczny (który bez wątpienia jest tak samo czymś jeszcze gorszym niż zachodni kapitalizm liberalny) To przecież świetnie pokazuje nam choćby casus Arabii Saudyjskiej... Wtedy oczywiście islamskie średniowiecze bierzemy wirtualnie w cudzysłów.

Dawid Okularczyk


Poprzednia wersja powyższego artykułu była wersją roboczą i ukazała się - z winy redakcji - w wyniku nieporozumienia.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku