Pietrzak: Boski Giulio

[2009-08-25 19:05:55]

Jay Weissberg, korespondent amerykańskiego "Variety" z ziemi włoskiej, podsumowując dla brytyjskiego "Sight & Sound" filmowy rok 2008 stwierdził, że z kina znad Tybru największą uwagę na świecie skupiła na sobie "Gomorrah" Matteo Garrone, odsuwając w cień film bez porównania lepszy, ale niesłusznie marginalizowany poza Włochami. "Il Divo" Paola Sorrentino (jedno z najgorętszych nazwisk współczesnego włoskiego kina, urodzony 1970 w Neapolu, jest to czwarty film fabularny w jego reżyserii) widzów niewtajemniczonych w specyfikę włoskiej sceny politycznej i jej powojennej historii może onieśmielać zagęszczeniem fabuły, nazwisk i kontekstów politycznych, a przede wszystkim wywołuje niedowierzanie, że... tak może wyglądać świat polityki rozwiniętego kraju europejskiego.

Opinia Weissberga nie jest odosobniona i sam ją podzielam. Film Sorrentino trafił jednak ne ekrany poza Półwyspem Apenińskim ze sporym opóźnieniem w stosunku do Gomorrah. Obydwa miały światową premierę na Międzynarodowym Festiwalu Filowym w Cannes w 2008, na którym obydwa zrobiły furorę i obydwa zostały nagrodzone: Gomorrah drugą w kolejności po Złotej Palmie Grand Prix, a "Il Divo" Nagrodą Jury (Prix du Jury). O ile jednak "Gomorrah" trafiła zaraz potem na ekrany poza Italią, "Il Divo" trafia na nie - poza wyjątkiem Francji, gdzie miał premierę w grudniu - dopiero w tym roku. Od marca jest w kinach w Wielkiej Brytanii, premiera polska zapowiadana jest na sierpień przez Against Gravity.

Bohaterem filmu jest słynny włoski polityk Giulio Andreotti, jeden z tzw. "rasowych koni" włoskiej Chrześcijańskiej Demokracji (z Amintore Fanfanim i Aldo Moro). Tytuł odnosi się do jednego z licznych pseudonimów, jakimi obdarzył go włoski folklor. "Il Divo" znaczy "Boski" (pod takim tytułem film będzie wyświetlany w Polsce). Divo Giulio to bowiem ksywka, którą na niego przeniesiono przez analogię do innego "Boskiego Juliusza": Cezara.

Urodzony w 1919 roku, był ministrem spraw wewnętrznych, obrony, spraw zagranicznych, siedmiokrotnym premierem. Z jego osobą wiążą się skandale mafijne i morderstwa na zlecenie, od których kiedyś huczała cała Europa (m.in. oskarżającego go właśnie o związki z mafią dziennikarza Mino Pecorellego czy generała karabinierów Alberta Dalla Chiesy), podobnie jak od procesów sądowych, których kilka mu w związku z tym wytoczono (proces o związki z mafią nie zakończył się wyrokiem właściwie tylko ze względu na przedawnienie, za zlecenie zabójstwa z kolei został skazany, ale i tak udało mu się wykręcić od kary). Do dzisiaj jest dożywotnim senatorem. Z pokazu filmu wyszedł przed końcem, mówiąc dziennikarzom, że historia oceni go inaczej.

Historii trudno jednak będzie przebić taki film. "Kino polityczne spotyka Felliniego, który spotkał Tarantino" – powiedział o nim filmoznwca z Oxfordu Guido Bonsaver. Film polityczną i inscenizacyjną werwą przywołuje klasyczne dzieła wielkiego okresu włoskiego kina politycznego – w rodzaju "Śledztwa w sprawie obywatela poza wszelkim podejrzeniem" Elio Petriego czy "Konformisty" Bertolucciego. Ten ostatni przychodzi na myśl szczególnie zdecydowanie ze względu na wizualną pomysłowość Sorrentino i jego operatora Luki Bigazziego, a także ze względu na diagnozę o drobnomieszczańskim pochodzeniu konserwatyzmu bohatera. A wszystko to niezwykle dynamicznie i sarkastycznie zmontowane.

Andreotti w ujęciu Sorrentino i znakomitej kreacji aktorskiej Toniego Servillo to człowiek przekonany, że musi nieraz sięgać po zło, by bronić świata takim, jakim jest, co dla niego oznacza czynienie dobra. Nawet pozwolić na to, by członkowie Czerwonych Brygad zamordowali porwanego Aldo Moro, jego partyjnego kolegę, ale i rywala. Obraz i słowa porwanego Moro (ostre słowa, które ten faktycznie o Andreottim z uwięzienia napisał, a które wyszły na jaw na początku lat 90.) powracają w filmie jak refren. Film wyraźnie sugeruje, że Andreotti nie tylko wiedział, że kategoryczna odmowa jakichkolwiek negocjacji do tego właśnie doprowadzi, ale też, że o to właśnie mu chodziło: o złożenie Moro w ofierze, by nie tylko zdemonizować Czerwone Brygady, ale także uczynienić narodowego straszaka ze wszystkiego, co związane z ideami równej i sprawiedliwej wolności wszystkich ludzi.

Dla Andreottiego świat musi wyglądać tak, żeby ktoś w nocy ładował mięso, gdy on udaje się na spacer w asyście kilkunastu ochroniarzy, a złem są kwestionujące to idee mitycznego komunizmu. Nie manowce ich historycznej realizacji, ale właśnie same idee – dlatego z taką trwogą Giulio kładzie się spać w czasie wizyty na Kremlu. Źródłem trwogi nie jest sam Kreml, bo dla Andreottiego okrucieństwo w polityce wydaje się oczywistą koniecznością (ciekawe jednak, że ukrywaną np. przed żoną, ktora dopiero na starość doznaje objawienia, że "najlepsze lata swojego życia" – scenie tej towarzyszy właśnie ta piosenka Renato Zero – spędziła z człowiekiem, o którym nic nie wiedziała). Źródłem trwogi jest wiszący nad łóżkiem w przydzielonej mu sypialni portret filozofa, ktory powiedział, że chodzi o to, by świat zmienić. Andreotti tymczasem nigdy nie zrezygnował z przekonania, że trzeba go zachować jak najbardziej takim, jakim jest. A nawet walczyć o to, by był jeszcze bardziej taki sam.

Włoski dziennikarz i pisarz Edmondo Berselli napisał kiedyś, że "zwłaszcza w przypadku Andreottiego postępowanie prawne podążało za mitem politycznym: złudnym pragnieniem wskazania jednego konkretnego głównego winnego, podczas gdy nawet laik się domyśla, że stosunki między środowiskami mafijnymi a wpływowymi politykami są z natury rozmyte i nieuchwytne, oparte bardziej na przemilczeniach niż przynależności czy bezpośrednich implikacjach. Podobnie też domyśla się, że w tych naszych Włoszech sekret władzy tkwi w jej rozproszeniu, a nie koncentracji". Bezlitosny dla swojego bohatera Sorrentino jednocześnie jednak wcale nie traktuje go jak kozła ofiarnego, na którego zrzuca winę za całą mechanikę włoskiego życia polityczno-biznesowo-kryminalnego. Koncentracja na jednym bohaterze jest tu środkiem służącym filmowej dramaturgii i sprawia, że film znacznie bardziej "wciąga" niż dramaturgicznie pękająca trochę w szwach pod ciężarem swojej wielowątkowej struktury "Gomorrah". Jednocześnie film ukazuje Andreottiego nie jako jedynego winnego, ale jako część ogromnej i złożonej machiny władzy. Krzyżowanie się władzy politycznej z władzą ekonomiczną, która zwykle krzyżuje się też (albo po prostu jest tożsama) z władzą w strukturach kryminalnych, interakcje ze sferą widowiska religijnego i medialnego jako sposób utrzymywania władzy. Paradoksalnie nawet wtedy, gdy widowisko owo wydaje się atakować władzę, wpisuje się funkcjonalnie w jej sprawowanie: przeradza się w spektakl, który potrzebuje gapiów, biernych konsumentów, jeszcze bardziej alienując ich od jakiegokolwiek wpływu na sferę władzy politycznej i ekonomicznej, której brudy co i raz ktoś im wywleka na światło dzienne, ale z którymi nic nie mogą zrobić.

Kiedy w Polsce restaurowano kapitalizm, trzeba było jakąś bajką tłumaczyć dziwnie ścisły związek między elitami biznesowymi, politycznymi i przestępczymi, jaki się w tych warunkach błyskawicznie wytworzył. Bajka była taka, że to po prostu nie jest jeszcze taki prawdziwy kapitalizm, że to dopiero niedojrzałe przedbiegi. Dziś, w epoce naznaczonej przez Busha, Sarkozy’ego i Berlusconiego, ta bajka nie przechodzi. Symbioza tych trzech rodzajów elit jawi się dziś jako sama natura systemu. Drzewiej po prostu bywało, że z troski o pozory czasem lepiej to maskowano. Kto nie zna zbyt dobrze historii włoskiego życia politycznego, dowie się z filmu Sorrentino, że jej jakość w epoce Berlusconiego nie jest niczym dla Półwyspu specjalnie nowym. Widz spoza Italii może także z tego filmu wyczytać, że przeglądają się w nim stosunki nie tylko włoskie – tyle, że we Włoszech to się nazywa Cosa Nostra czy Camorra, w USA Halliburton, Monsanto czy Lockheed Martin, a w Polsce prywatyzacja.

Pewien historyk powiedział kiedyś, że późnośredniowieczne, rozdrobnione Włochy były laboratorium politycznym, w którym wykluwały się i testowały sposoby walki politycznej i polityczne rozwiązania, zanim je zastosowano na szerszą skalę w większych organizmach Europy wczesnonowożytnej. Być może odmalowana przez Sorrentino mafijna struktura włoskiej polityki okresu przed Berlusconim była również takim laboratorium, w którym wykluwały się i testowane były możliwości wprowadzenia metod władzy jawnie przestępczych na skalę świata?

Jarosław Pietrzak


Tekst ukazał się w tygodniku "Trybuna Robotnicza"

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


25 listopada:

1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.

1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.

1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").

1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.

2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.


?
Lewica.pl na Facebooku