Carlo Galli: Silvio Berlusconi, czyli jak sobie radzić

[2009-11-19 10:10:03]

Włoski przypadek czy model uniwersalny?

Afery korupcyjne, procesy sądowe, imprezy z prostytutkami i zaprzyjaźnionymi politykami w prywatnej willi, publiczne pranie rodzinnych brudów, knajacki język i jawnie faszystowskie zapędy to znaki firmowe włoskiego życia politycznego ery Silvio Berlusconiego. Czy kariera medialnego magnata, który, jak na razie, wychodzi cało z wszelkich tarapatów jest tylko osobliwością Italii, czy raczej ilustracją uniwersalnego modelu polityka neoliberalnego, dla którego demokracja jest tylko narzędziem załatwiania partykularnych interesów wielkiego kapitału?

Polityczny sukces Silvio Berlusconiego nie jest gromem z jasnego nieba historii Włoch, ani latającym spodkiem, który wylądował w samym środku dobrze funkcjonującej demokracji i przejrzystego rynku. Przeciwnie, to synteza i potwierdzenie ich upadku i stagnacji, w jakiej się znalazły – i po części przyczyna tego stanu rzeczy.

Począwszy od roku 1978, gdy Czerwone Brygady zamordowały Aldo Moro, Włochy cierpią na brak politycznych celów i reformatorskiego zapału; dotknięte zostały upadkiem ducha obywatelskiego, związanym z postępującym wygasaniem fundamentu Republiki, jakim był antyfaszyzm. Od początku lat 80. regulacyjna rola polityki i prawa dodatkowo traci na znaczeniu w stosunku do wymagań ekonomii. Ale ekonomii, której "liberalizm" ma znaczenie czysto ideologiczne, gdy jej istotą jest neokorporacjonizm i klientelizm.

Włochy jako kraj rozpadają się na grupy interesów, od najpotężniejszych po najnędzniejsze, wiecznie ze sobą walczące, niepomne wspólnego prawa i sensu postawy obywatelskiej. Włoskie społeczeństwo to dżungla z nielicznymi bardziej gościnnymi zakątkami – jak niektóre północne regiony albo "czerwone”"regiony centrum – gdzie nie działa w pełni ani logika rynku, ani logika władzy państwowej, ale logika przywileju, przynależności, resentymentu i strachu.

Społeczeństwo "jadących na gapę"

Nic dziwnego, że brak poczucia bezpieczeństwa jest najważniejszą cechą tego "stanu natury", typowego dla społeczeństwa, które stopniowo przestaje dostrzegać konieczność istnienia niezmiennych norm współżycia. Włosi czują instynktownie, że kryzys poszanowania prawa szkodzi im wszystkim, ale większość woli "jazdę na gapę", próbuje raczej wykorzystywać luki w prawie niż podejmować jakiekolwiek wspólne działania zgodne z obowiązującymi przepisami.

Szerzenie się korupcji, także w łonie administracji, to prosty skutek takiej logiki "amoralnego partykularyzmu", który z czasem stał się normą1. Wciąż zmniejsza się publiczna przestrzeń legalności, przejrzystości i powszechności. Zastępuje ją konglomerat prywatnych interesów i partykularyzmów o różnej sile i skali oddziaływania, które pozostają w stanie kruchej równowagi – ubocznym skutku nieustannych walk. O strukturze społeczeństwa decydują osobiste zobowiązania i zależności; umiejętność ich wykorzystywania znaczy o wiele więcej niż prawa i obowiązki wynikające z prawa. Dlatego kryzysowi gospodarczemu, społecznemu i politycznemu towarzyszy kryzys moralny, katastrofalne marnotrawstwo społecznego kapitału, jakim jest zaufanie.

Zmiany we włoskiej lewicy odegrały niemałą rolę w narodzinach fenomenu berlusconizmu. Nękana niepewnością i wewnętrznymi sporami w czasie, gdy była u władzy, zawarła sojusz z mniejszościową partią katolików, formując z jej pomocą polityczne stronnictwo intelektualistów (coraz mniej licznie reprezentowanych), pracowników sektora publicznego i emerytów. Obecnie rządzi niepodzielnie (nie bez trudności) jedynie w kilku regionach centralnych Włoch, jak Emilia-Romagna i Toskania, podczas gdy wszędzie indziej dominuje klientelistyczny system prawicy.

Nieprawe dziecko buntu mas

Bowiem Berlusconi jest wcieleniem "buntu mas" spowodowanego końcem systemu partyjnego Pierwszej Republiki, który przyspieszyła akcja Mani Pulite (czyste ręce)2, dziesiątkując część klasy politycznej. Wykorzystał dla swoich celów rewoltę przeciwko polityce, przeciwko kulturze i przeciwko elitom, która naznaczyła lata 90. ubiegłego wieku i trwa do tej pory.

Siłę czerpie z plebiscytowego populizmu napędzanego przez media, z autentycznej osobistej charyzmy i z paktu, jaki zawarł z Włochami, wychodząc na przeciw ich skłonnościom, interesom, obawom i namiętnościom. Berlusconi oferuje swoim wyborcom antyinstytucjonalną, cyniczną retorykę i kulturę polityczną. Wartości, których broni w swoich wypowiedziach – ale którymi nie kieruje się w praktyce... – wyrastają z tradycyjnych antyintelektualnych, drobnomieszczańskich przekonań tego ludu. Nie uznaje żadnych ograniczeń swojej osobistej władzy, jak tego dowodzą jego polemiki z parlamentem, w którym większość stanowią swoją drogą jego zwolennicy, i z wymiarem sprawiedliwości, przed którym chciał się ochronić, próbując sobie prawnie zagwarantować osobisty immunitet, nie mówiąc już o specyficznej interpretacji, jaką nadaje roli prezydenta.

Dla Berlusconiego wybór na to stanowisko stanowi bezpośredni wyraz przychylności ludu, inwestyturę, która zapewnia Wybranemu boskie namaszczenie (jak to ujął kilka lat temu) i stawia go w znacznej mierze ponad prawem i instytucjami państwa. Z tej perspektywy delegacja nie jest skutkiem racjonalnej procedury, ale symbolicznej, personalnej i plebiscytowej reprezentacji, mocą której lud rozpoznaje swoją własną tożsamość w mistycznym ciele wodza. Kocha go, ponieważ on go rozumie, i czerpie z tej miłości poczucie bezpieczeństwa, przynajmniej dopóty, dopóki nienawidzi (do czego się go zachęca) "komunistów", jak prawicowa retoryka nazywa krytyczne umysły i w ogóle wszystkich, którzy nie wyznają systemu wartości uznawanego przez większość. Dla Berlusconiego sfera publiczna w żadnym wypadku nie jest przestrzenią krytyczną, ale raczej przestrzenią reklamy, propagandy i entuzjastycznego konsensu.

Wielkie zerwanie z antyfaszyzmem i atak na demokrację

Ta autorytarna i charyzmatyczna polityka nie ma oczywiście nic wspólnego z antyfaszyzmem – zresztą żadne z wielkich historycznych stronnictw Narodowej Rady Wyzwolenia nie weszło do pierwszego rządu Berlusconiego w 1994 r. Nie ma też nic wspólnego z liberalną demokracją, co potwierdzają powtarzające się ataki na wolność prasy i telewizji, porzucenie zasady laickości polityki (ekonomiczne przywileje Kościoła i ostentacyjne przestrzeganie dyrektyw jego hierarchii w sprawach bioetyki i biopolityki) i zupełny brak skrupułów, jeśli chodzi o podsycanie ksenofobii i społecznych lęków3.

Chodzi także o przeniesienie władzy partii na osoby, czy też na osobę, i przejście od "łuku konstytucyjnego"4 do polityki wertykalnego podziału kraju na dwa bloki przeciwstawiane sobie pod każdym względem. Nieustanne operowanie logiką podziału na przyjaciół i wrogów pozwala wykuć symboliczną jedność w kraju celowo utrzymywanym w stanie rozczłonkowania oraz gospodarczych i społecznych nierówności5.

Bardziej niż "człowiekiem czynu", jak lubi się określać, dla odróżnienia od profesjonalnych polityków, którzy rzekomo zadowalają się mówieniem, Berlusconi jest "człowiekiem bezczynności". Ale nie chodzi tu o laissez-faire w sensie protoliberalizmu Françoisa Guizota; nieinterwencjonizm Berlusconiego polega na tym, by każdej grupie władzy czy interesów pozwolić zachować jej przywileje i starać się o ich zwiększenie kosztem słabszych, w tym fiskusa (walka z ucieczką kapitału straciła na skuteczności), a ogólniej kosztem tego, co jest wspólną własnością obywateli.

Pierwszym, który na tym korzysta, jest oczywiście sam Berlusconi, którego nierozwiązane sprawy finansowe należą do politycznego pejzażu Włoch i nie przyciągają już żadnej krytycznej uwagi. Przeciwnie: nienormalna sytuacja wodza gwarantuje bezkarność wszystkich obywateli, małych i wielkich, którzy w ten czy inny sposób uchybiają wspólnym normom. Powszechnym prawem Republiki staje się anomalia, której Berlusconi jest ikoną; nasycanie życia publicznego logiką i praktykami prywatnymi stanowi o sile jego pozycji i jest przyczyną poparcia, jakim się cieszy. Praca na etat, zwłaszcza w sektorze publicznym, zaczyna stanowić wyjątek, który biorą pod lupę kontrole ministra Renato Brunetty, co zniechęca większość Włochów do administracji, nie czyniąc jej przy tym bardziej skuteczną6.

Obietnice bez pokrycia i klasowy partykularyzm

Elektorat Berlusconiego to nie tylko bogaci i możni. Klasy średnie, urzędnicy i część robotników także głosują na niego, rozczarowani prowadzoną przez lewicę polityką wspólnych ubezpieczeń, państwem opiekuńczym i samą zasadą równości. Wolą żywić się nadziejami, złudzeniami i pretensjami podsycanymi przez prawicę. Liczą na to, że Berlusconi wyciągnie ich z kłopotów, być może z tradycyjną pomocą administracji.

Tymczasem między słowami a czynami tego ostatniego rośnie przepaść głębsza, niż to bywa w przypadku pozbawionych skrupułów politycznych profesjonalistów. Co się stało z obietnicą wyborczą z 2001 r. – "mniej podatków dla wszystkich?" Prawica jej zaprzeczyła: jej rzeczywista polityka sprzeciwia się interesom najuboższych. Pomyślmy o środkach, jakich przeciwko powiernictwom i na rzecz wolnej konkurencji na rynku użył rząd Romano Prodiego, który wprowadził zwłaszcza, nader ostrożnie, swego rodzaju "class action" (możliwość wspólnego przeciwstawienia się konsumentów szkodliwej praktyce prywatnego przedsiębiorstwa); prawica pozbawiła je znaczenia mnożąc poprawki, które wszystkie służą interesom wielkich spółek7.

Krótko mówiąc, jak to zwykle bywa, pogoń za szybkim zyskiem opłaca się najsilniejszym: wielu Włochów za takich się uważa, ale w rzeczywistości pozwalają sobą manipulować i sami siebie oszukują. Berlusconi jawi się jako mag który jednocześnie zawodzi i czaruje; nigdy nie będzie w stanie przeprowadzić żadnej modernizacji, nawet za pośrednictwem innych. Po dawnej chrześcijańskiej demokracji odziedziczył elektorat, ale nie politykę, która polegała na zbieraniu głosów prawicy, by je wyzyskać nieco na lewo od centrum, w służbie demokratycznego rozwoju. On zbiera głosy w "brzuchu" kraju i używa ich dla umacniania swojej władzy, zostawiając Włochy w niezmienionym, godnym pożałowania stanie.

Być może większość Włochów uwolni się od uroku Berlusconiego i zerwie zawarty z nim pakt, gdy zdadzą sobie sprawę z katastrofalnych skutków polityki "nicnierobienia". Gdy zrozumieją, że ignorowanie kryzysu, jak to czyni prawica, nie wystarczy, by go przezwyciężyć. Póki co, w czerwcu Cavaliere przeszedł najpoważniejszy kryzys w swojej karierze, który zniszczyłby każdego innego zachodniego polityka: skandal imprez w jego prywatnych rezydencjach w Rzymie i na Szmaragdowym Wybrzeżu, w których uczestniczyły luksusowe prostytutki, przewożone rządowymi samolotami... Ale Włosi nadal w większości okazują mu zaufanie, nieco tylko słabsze, w sondażach i wyborach8, jakby istota jego polityki i publicznej funkcji pozostała nienaruszona.

Dlatego nasuwa się pytanie: czy Berlusconi odpowiada Włochom do tego stopnia, że po nim nie będzie już powrotu do polityki, której ten kraj nie prowadzi od lat?

Przypisy:
1. Global Corruption Barometer 2009, barometr korupcji Transparency International, przyznaje Włochom miejsce w niesławnej czołówce, jeśli chodzi o poziom korupcji tak rzeczywisty, jak postrzegany.
2. Manu pulite ("czyste ręce"), śledztwo mediolańskiej magistratury rozpoczęte 17 lutego 1992 r. w celu ujawnienia powszechnej korupcji w łonie systemu partyjnego.
3. O Mediolanie mówi się ostatnio, że "przypomina afrykańskie miasto". Por. "Il Corriere della Sera", 4 czerwca 2009 r.
4. Wyrażenie używane w debacie politycznej lat 60. i 70. na określenie partii, które uczestniczyły w redagowaniu i przyjęciu konstytucji z 1948 r., od komunistów po liberałów. Poza tymi ramami znalazł się Włoski Ruch Społeczny (MSI), który nie podzielał antyfaszyzmu pozostałych stronnictw.
5. Dla Berlusconiego lewica to "wróg Włoch"; por. "La Repubblica", 30 czerwca 2009 r.
6. 25 czerwca 2008 r. rząd przyjął dekret 112/2008 znany jako "Dekret przeciwko próżniactwu", który sankcjonuje nieobecność w pracy w przypadku urzędników i przewiduje m.in. redukcję pensji za pierwszych dziesięć dni nieobecności, niezależnie od czasu trwania zwolnienia chorobowego.
7. Por. "Rapport annuel de l’Autorité garante de la Concurrence et du Marché", 30 kwietnia 2009 r.
8. W czasie wyborów europejskich i regionalnych 20 i 21 czerwca 2009 r. ugrupowanie prezydenckie odniosło prawdziwy sukces, nie osiągając jednak progu 40%, na co liczył Berlusconi.

Carlo Galli
tłumaczenie: Agata Łukomska


Autor jest profesorem historii myśli politycznej na Uniwersytecie w Bolonii, przewodniczący Instytutu Gramsciego regionu Emilia-Romagna. Tekst ukazał się w miesięczniku "Le Monde Diplomatique - edycja polska".

Foto: Ricardo Stuckert, Agência Brasil

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku