O tym jak "socjalny" PiS, pod płaszczykiem praworządności, dąży do rozwalenia mieszkaniowych zasobów komunalnych. Na przykładzie Białej Podlaskiej.
Biała Podlaska jest prawdopodobnie jednym z niewielu polskich miast, którego władze w miarę poważnie traktują konstytucyjny zapis o prowadzeniu polityki sprzyjającej zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych obywateli. Efekty tego można zobaczyć gołym okiem chociażby na ulicy Żwirki i Wigury, gdzie od kilku już lat, obok siebie stoją dwa solidne dwupiętrowe bloki (link do zdjęć tutaj). Swój dom znalazło tam kilkadziesiąt rodzin, których nie stać było ani na kupno ani nawet wynajem własnego lokum na wolnym rynku. Obecnie władze miasta rozpoczęły wspólnie z Zakładem Gospodarki Lokalowej budowę kolejnego bloku na 70 mieszkań.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby w 2007 roku rada miasta, w której większość miało wtedy właśnie Prawo i Sprawiedliwość, nie ustaliła rabatu na wykup przez najemców praw własności do zajmowanych mieszkań. Doprowadziło to bowiem do sytuacji, kiedy wykupione za kilka procent wartości mieszkania niekiedy już na drugi dzień pojawiały się na rynku wtórnym. Zakład Gospodarki Lokalowej poniósł w ten sposób straty w wysokości 6 mln zł.
Sprzedaż z bonifikatą zakończono w 2008 r. Szacuje się, że za kilka procent wartości opchnięto 196 mieszkań. Jednak w czasie realizowania zapisów uchwały nie wszyscy lokatorzy zajmujący lokale ZGL-u wiedzieli o możliwości nabycia ich z bonifikatą. Po stronie tych, którzy chcieliby to zrobić teraz stanął poseł Prawa i Sprawiedliwości Adam Abramowicz. Utrzymuje on, że uchwałą rady miasta, na podstawie której odsprzedawano lokale, obowiązuje już ponad rok, więc nie można jej podważyć i miasto nadal powinno się do niej stosować, czyli wyprzedawać za grosze swoje zasoby komunalne. Opinię tę potwierdzają sejmowi prawnicy. Przeciwne jej dalszemu realizowaniu są władze miasta z prezydentem Andrzejem Czapskim na czele.
Warto w tym momencie nadmienić, że Abramowicz był głównym rywalem Czapskiego w wyborach na prezydenta miasta w 2006 r. Pomimo iż w pierwszej turze zajął pierwsze miejsce ze znaczną przewagą głosów nad drugim w kolejności Czapskim (odpowiednio 6626 do 5474), to w drugiej turze przegrał zaledwie 190 głosami.
Argumenty prezydenta przeciwko uchwale są liczne i ważkie. Oprócz tego zasadniczego o ogromnych stratach, jakie z tego tytułu poniosło i nadal może ponosić miasto, w wywiadzie na łamach "Słowa Podlasia" wykazuje on także, iż uchwała została wadliwie skonstruowana, gdyż dawała możliwość wykupu z bonifikatą wszystkim, a każdy wniosek powinien być rozpatrzony indywidualnie. Dowodzi też, że często uwłaszczenie nie wychodzi - zwłaszcza tym niezamożnym - lokatorom na dobre, gdyż po otrzymaniu mieszkania na własność nie stać ich np. na zrobienie remontu, który kiedyś leżał w gestii ZGL-u. Wreszcie przytomnie wskazuje, że najemcy mieszkań należących do prywatnych właścicieli nie mają prawa nabycia ich za kilka procent wartości, podobnie jak najemcy lokali należących do innych samorządów, co wg niego stoi w sprzeczności z zasadą równości wobec prawa. Status najemcy to status najemcy. Obojętnie, od kogo wynajmowane jest mieszkanie.
Abramowicz natomiast zachęca lokatorów, którzy nie zdążyli się uwłaszczyć do sądowej batalii o "odszkodowanie" z tytułu pozbawienia ich przez miasto możliwości wykupu mieszkań z bonifikatą wbrew obowiązującej uchwale. Chodzi o różnicę pomiędzy wartością mieszkania z upustem i bez. Jeśli sąd przyznałby rację poszczególnym lokatorom, zarobiliby krocie, a miasto stanęłoby na progu bankructwa. Jeśli natomiast odszkodowań nie udałoby się wywalczyć, do drzwi wielu mieszkań, na których chciano zbić kokosy zapukałby komornik, by odzyskać koszty, jakie poniosłoby na procesie miasto (kwoty rzędu kilkunastu tysięcy złotych od jednej osoby).
Najprościej można by powiedzieć, że najlepiej by było, gdyby ta kłopotliwa uchwała nigdy nie została podjęta. Od kiedy jednak mleko się rozlało, mamy do czynienia ze istnym spektaklem drobnomieszczańskiego egoizmu, prywaty, krótkowzroczności, politycznego wyrachowania i wykwitem myślenia wg zasady "po nas choćby i potop". Poseł Adam Abramowicz swoją postawą całkowicie przeczy wizerunkowi "socjalnego" PiS-u, a wyraża się jak pełnokrwisty liberał. Komunalne zasoby mieszkaniowe to wg niego zbędny "balast" dla miasta.
Pieniądze podatników mają służyć zaspokajaniu podstawowych potrzeb gorzej sytuowanych obywateli, a nie dawać możliwość cwaniackiego obłowienia się na zasobach komunalnych miasta. Polityk PiS-u, w niezwykle krótkowzroczny i cyniczny sposób, usiłuje zbić polityczny kapitał grając na najniższych instynktach lokatorów, których łudzi wizją zrobienia interesu życia. Zrozumiałe jest, że każdy chciałby jak najmniejszym kosztem stać się właścicielem mieszkania, które później mógłby sprzedać z ogromnym zyskiem. Zrozumiałe jest, że Abramowicz być może chce się odegrać na niegdysiejszym politycznym przeciwniku, a samemu wykreować się na dobrego wujka rozdającego mieszkania za bezcen. Sęk w tym, że realizowanie takiej polityki doprowadzi wkrótce do tego, że mieszkania komunalne w Białej Podlaskiej w ogóle nie będą powstawać. To z kolei oznacza społeczną katastrofę dla miasta, które wciąż jeszcze może się poszczycić tym, że dotychczas nie było konieczności budowy w nim ani jednego schroniska dla bezdomnych (co miało już miejsce w wielu miastach podobnej wielkości, a nawet mniejszych, jak Bychawa, Siedlce czy Świdnik). Obecnie na przydział mieszkania komunalnego w Białej Podlaskiej oczekuje 300 osób. Kiedy oni i im podobni staną przed widmem bezdomności nie będzie to już jednak problem ani Abramowicza, ani garstki uwłaszczonych szczęśliwców.