Julia Kubisa: Pies na krze

[2010-02-25 08:28:49]

Strajki pielęgniarek i położnych na Podbeskidziu


Początek tego tygodnia – 15 i 16 lutego spędziłam w Bielsku Białej i Bystrej, obserwując strajki pielęgniarek i położnych zrzeszonych w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Pielęgniarek i Położnych, trwające od 8 lutego 2010 r. Mimo iż w strajku, odbywającym się w pięciu szpitalach w regionie (szpital ogólny i szpital wojewódzki w Bielsku Białej, szpitale w Żywcu, w Bystrej i Międzybrodziu Bialskim) uczestniczy kilkaset osób, z których część głoduje, mimo iż strajk trwa już prawie dwa tygodnie, informacje medialne na jego temat są bardzo skąpe. Postanowiłam więc tym tekstem oddać głos protestującym i upowszechnić wiedzę na temat ich postulatów i stojących za nimi dylematów i problemów.

Strajk na Podbeskidziu ma jedno główne hasło – podwyżki. Obecnie zatrudnione w szpitalach pielęgniarki i położne zarabiają średnio 1700-2000 zł "na rękę", ze wszystkimi dodatkami za nocne dyżury i święta. Od 2007 roku, gdy po Białym Miasteczku została podpisana ustawa gwarantująca podwyżki dla wszystkich grup zawodowych w ochronie zdrowia z nadwyżek kontraktów z NFZ, w szpitalach w regionie podpisano porozumienia dotyczące wzrostu wynagrodzeń. W przypadku pielęgniarek i położnych porozumienia te nie są realizowane. Obu grupom zawodowym mówi się, że nie ma odpowiedniego momentu na podwyżki, że wzrost wynagrodzeń za bardzo obciąży budżet szpitala. Jednocześnie w wyniku wprowadzenia ograniczeń w czasie pracy lekarzy i ich prywatnych dyżurów na kontraktach ze szpitalami, wynagrodzenia tej grupy zawodowej poszybowały w górę. Nie tylko na Podbeskidziu, ale i w innych rejonach Polski lekarz na jednym dyżurze zarabia tyle ile pielęgniarka w miesiąc. Postulatem strajkujących jest podniesienie wynagrodzeń do wysokości 3000 zł brutto (ok. 2500 zł netto) pensji zasadniczej. W porównaniu do kwot przeznaczanych na dyżury lekarskie przez szpitale nie jest to znaczna suma, jednak dyrekcje wszystkich pięciu szpitali odmawiają jakichkolwiek negocjacji.

Za hasłem "podwyżki" kryje się znacznie więcej. Otwiera ono puszkę Pandory – upokarzającego traktowania pielęgniarek przez dyrekcje szpitali (mówienie na ty przy pacjentach, teksty "ruszasz się jak gówno w przeręblu"), obwiniania ich o działania na szkodę szpitala i doprowadzanie do zamykania oddziałów czy zadłużenia, brak odpowiedniej liczby obsady pielęgniarskiej i położniczej na oddziałach, przymusowa praca w nadgodzinach. Wieloletni brak szacunku i uznania, że praca wykonywana przez pielęgniarki i położne jest kluczowa dla systemu opieki zdrowotnej. Wreszcie – brak zainteresowania ze strony jakichkolwiek instytucji publicznych faktem, że zawód pielęgniarki i położnej się nie odnawia. Młode kobiety kończące kierunki pielęgniarskie wyjeżdżają na Zachód bądź podejmują pracę w zupełnie innym zawodzie. W większości szpitali, które odwiedziłam w tym roku prowadząc badania do doktoratu, najmłodsze pielęgniarki miały ok. 10 letni staż pracy. Przeważają kobiety po 40. roku życia, które z powodu braku młodej kadry, muszą opiekować się coraz większą liczbą pacjentów – dochodzi do zagrażających zdrowiu i życiu pacjentów sytuacji, gdy jedna pielęgniarka ma pod swą opieką trzydzieścioro pacjentów. W Bielsku Białej np. pojedyncze dyżury mają miejsce na oddziale ginekologiczno-położniczym.

Strajkujące zdecydowały się na częściowe odejście od łóżek pacjentów. Oznacza to, że przychodząc do pracy, 12 godzin dyżuru spędzają w wyznaczonej przez dyrekcję sali, gdzie urzęduje komitet strajkowy. Na oddziałach zapewniona jest podstawowa obsada – oddziałowa, zastępczyni, lekarze. W sali, gdzie są strajkujące znajduje się telefon alarmowy – w sytuacji gdy potrzebna jest dodatkowa pomoc pielęgniarska wynikająca z nagłego wypadku, pielęgniarki idą na oddział pracować, a potem wracają na strajk. Od 10 lutego część strajkujących podjęła głodówkę. W szpitalu wojewódzkim w Bielsku Białej głoduje naraz aż 16 osób. Nie ma formy strajku pokazującej większą determinację i desperację niż głodówka – a tu decydują się na nią kobiety w średnim wieku, od lat wykonujące pracę źle wpływającą na ich stan zdrowia. Strajk głodowy prowadzony jest w stresie, nerwach, bezustannym, często daremnym oczekiwaniu na rozmowy i negocjacje.

Tym, co zwraca szczególną uwagę w strajkach pielęgniarek i położnych, jest traktowanie pacjenta jako naczelnej wartości. Strajkujące odchodzą od łóżek tylko częściowo – są pod telefonem, gotowe do podjęcia pracy w sytuacji kryzysowej. Jak zaobserwowałam w szpitalu wojewódzkim w Bielsku Białej, protestujące często opuszczają salę strajku, by wspomóc pracujące na oddziałach.

Innowatorskim pomysłem dyrekcji szpitala wojewódzkiego było zatrudnienie pielęgniarek i opiekunek medycznych z Katowic na czas strajku. Z nieoficjalnych informacji (dyrekcja nie udostępnia tego rodzaju informacji) wynika, że zatrudnione na umowę zlecenie pielęgniarki zarabiają 30 zł za godzinę – dla porównania pielęgniarka zatrudniona na etacie w szpitalu zarabia średnio niewiele ponad 10 zł za godzinę. Na płace dla wynajętych pielęgniarek i opiekunek dyrekcja przeznacza niewypłacane przez czas strajku pensje pielęgniarek i położnych. Jak opowiadają strajkujące, które miały okazję pracować ze sprowadzonymi pielęgniarkami i opiekunkami, nie są one w stanie zapewnić opieki dobrej jakości pacjentom, co wprowadza moje rozmówczynie w stan wielkiego wzburzenia. Usłyszałam opowieści o opiekunkach, które pytają, czy pacjentom należy rano zmieniać pampersy, które chcą myć wszystkich pacjentów jedną miska z niezmienianą wodą. Słyszałam o nieumiejętności wprowadzenia wenflonu do żyły. Komitet strajkowy zgłosił tę sytuację do Państwowej Inspekcji Pracy. Zatrudnienie pielęgniarek z zewnątrz ma oczywiście jeszcze jeden wymiar – skłócenia środowiska. Stąd strajkujące i cały region śląski apelują, by w imię solidarności zawodowej nie podejmować pracy na umowach cywilnych w strajkujących szpitalach. By po prostu pielęgniarki nie były łamistrajkami.

Po tygodniu strajku zaczął się pat. Morale strajkujących jest słabsze, bo z rozmów z dyrekcjami szpitali nic nie wynika. Jednocześnie są bardzo zdeterminowane, chętnych do podjęcia głodówki przybywa. Głodujące są pod opieką lekarza i gdy ich stan się zdecydowanie pogarsza, odsyłane są na L4. To osłabia możliwości zapewnienia pomocy w opiece pielęgniarskiej na oddziałach. Jednocześnie jest środek sezonu grypowego i część pielęgniarek i położnych jest na zwyczajnych zwolnieniach chorobowych. To skutkuje zaniżeniem i tak już niskiej obsady na oddziałach. Ostatnie decyzje dyrekcji szpitali idą w stronę łączenia oddziałów i częściowego ich zawieszania. To ciekawe, że potrzeba strajku, by zobaczyć jak wiele zależy w szpitalu od pracy pielęgniarek i położnych.

Trudno zrozumieć dlaczego dyrekcje pięciu szpitali w regionie są tak przeciwne rozmowom. Strajkujące proponują podwyżki kroczące, które są mniejszym obciążeniem dla budżetu szpitala. Czy chodzi o to, jak podejrzewają strajkujące, że pieniądze wydane zostały na kontrakty lekarskie i teraz głupio to przyznać? Jest wielką szkodą, że w 2007 roku wraz w wprowadzeniem mechanizmu podwyżek nie wprowadzono komplementarnego mechanizmu nadzoru nad wydatkowanymi pieniędzmi. W tak zderegulowanym systemie opierającym się na samodzielnych zakładach opieki zdrowotnej jest duży potencjał do podejmowania decyzji finansowych opartych na niejasnych przesłankach. Przewodniczące związków zawodowych w strajkujących szpitalach opowiadają, że wysokie sumy przeznaczane na lekarzy dyrekcja wyjaśnia hasłem "musieliśmy kupić specjalistę". "Musieliśmy", bo tak skonstruowane są kontrakty z NFZ, który wymaga określonej liczby specjalistów w szpitalu. Nie definiuje za to proporcji pielęgniarek do pacjentów, która gwarantowałaby opiekę dobrej jakości. Mimo że pielęgniarki i położne to wykształcony i ciągle się kształcący personel, traktuje się je często jak tanią siłę roboczą.

Przez ostatnie 20 lat pielęgniarki i położne wszystkie istotniejsze podwyżki wywalczyły strajkami. Nie jest to łatwa droga. Zawsze słyszą, że powinny być bardziej odpowiedzialne za szpital, że każde ich działanie naraża ich miejsce pracy na poważne straty. Gra się na ich poczuciu winy. Mówi się im, że są zbyt głupie, by zasłużyć na podwyżkę. W odwiedzanym przeze mnie szpitalu ochroniarz pozwolił sobie na uwagę "trzeba było się uczyć, żeby lepiej zarabiać". Mówi się im, że mają rację, ale że moment nie jest odpowiedni, że muszą jeszcze trochę poczekać. Czy te argumenty nie wydają wam się znajome? Czy przypadkiem nie tak mówi się, kiedy to kobiety chcą uzyskać cokolwiek dla siebie samych? Czy to chodziło o prawa wyborcze, sensowną politykę rodzinną, prawa reprodukcyjne? Interesy kobiet, bo tym są też interesy pielęgniarek i położnych, z zasady się nie liczą. Wykonywana przez pielęgniarki i położne praca opiekuńcza nie jest uznawana za wartość, mimo że bez niej społeczeństwo nie może trwać i się odtwarzać. Niech wszyscy ci, którzy w Internecie piszą na forach internetowych, że "jak im się nie podoba, niech poszukają innej pracy" pomyślą choć raz, że właśnie te pielęgniarki i te położne to już ostatnie osoby, które chcą tę ciężką pracę w ogóle wykonywać. W tym zawodzie nie czeka kolejka chętnych przed wejściem. Jednocześnie to w naszym wspólnym społecznym interesie jest, by zawód pielęgniarki i położnej się odtwarzał. Jak inaczej będą rodziły się nasze dzieci? Jak będą starzeć się z godnością nasi rodzice? Jak będziemy chorować?

Pielęgniarki i położne z pięciu szpitali na Podbeskidziu są naprawdę zmęczone. Zmęczone strajkiem, w trakcie którego i głodują i pracują. Zmęczone upokarzającą polityką dyrekcji szpitali, która nie ma im nic do zaoferowania i nie chce podjąć rozmów. Są zmęczone i bardzo chcą wrócić do pracy, do pacjentów.

Region śląski podjął decyzję o rozszerzeniu akcji protestacyjnej tak mogło się w nią włączyć więcej osób, tak by pielęgniarki i położne z Podbeskidzia zobaczyły, że kogoś obchodzi ich protest. Dlatego wzorem "Niezłomnych", które w Stanach Zjednoczonych walczyły o prawa wyborcze dla kobiet, od poniedziałku 22 lutego członkinie OZZPiP będą pełnić wartę pod Ministerstwem Zdrowia, żeby nagłośnić problemy swojego środowiska i naciskać na ich rozwiązanie.

OZZPiP podejmował różne akcje, mające na celu upowszechnienie wiedzy na temat problemów pielęgniarek i położnych. 9 grudnia 2009 zorganizował konferencję w Sali Kolumnowej w Sejmie, w formie trzech paneli – o ochronie zdrowia, pacjentach i pielęgniarkach. Na tym ostatnim zostały już same białe czepki. Mimo iż podczas konferencji związek złożył projekt ustawy regulującej wynagrodzenia pielęgniarek i położnych, cała akcja przeszła w mediach bez echa.

W mediach nie ma strajku na Podbeskidziu. Jest komisja hazardowa, haki Kaczyńskiego i pies na krze. Nawet pies na krze jest ważniejszy. Dlatego zanim wszyscy pójdziemy na Manifę 2010, w której OZZPiP będzie uczestniczyć, warto pójść na wartę pod Ministerstwem Zdrowia. Wszyscy jesteśmy pacjentami. A dziś wszyscy powinniśmy być pielęgniarkami.

Julia Kubisa


Tekst ukazał się na stronach Feminoteki (www.feminoteka.pl) oraz "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku