Piotr Ciszewski: Wszyscy jesteśmy menelami
[2010-05-06 22:44:31]
Piosenkę tę znają najwyraźniej przedstawiciele władz Warszawy, ponieważ od pewnego czasu starają się przedstawić lokatorów mieszkań komunalnych jako roszczeniowców, którym nie wiadomo o co chodzi. Przy okazji w myśl przytoczonego cytatu starają się dowartościować resztę mieszkańców miasta muszących łożyć "tyle pieniędzy" na "dziadów". Logikę taką w lot podchwycili zresztą różnorodni internetowi "znawcy tematu" zaśmiecający swoimi opiniami fora internetowe TVN Warszawa czy "Gazety Wyborczej" – ludzie nie zauważający często, że w swojej zajadłości atakują nie tych których powinni i działają nawet wbrew swojemu interesowi. Taka polityka napuszczania na siebie różnych grup społecznych, aby nie wystąpiły przeciwko wspólnemu wrogowi, w połączeniu z populistycznymi hasłami oraz półprawdami ludzi władzy, to w Polsce zresztą nie nowość. Podczas nadzwyczajnej sesji Rady miasta stołecznego Warszawy, poświęconej kwestiom mieszkaniowym przedstawiciele Biura Polityki Lokalowej pokazali modelowy przykład takiego działania propagandowego. Rozpoczęli od prezentacji dokumentów dostępnych na stronach Urzędu Miasta od wielu miesięcy, omówionych jako niesłychana nowość oraz sposób na rozwiązanie wszelkich problemów mieszkaniowych mieszkańców miasta. Widać było staranie, aby garść banałów pokazać w formie atrakcyjnej prezentacji z dużą liczbą słupków i wykresów, a nuż ciemny lud nie za bardzo rozumiejący o co chodzi, kupi taką propagandę sukcesu. Jako osiągnięcia przedstawiano dane w rzeczywistości stanowiące oskarżenie wobec polityki mieszkaniowej władz samorządowych. Pani Katarzyna Łęgiewicz z Biura Polityki Lokalowej chwaliła się, że w niemal dwumilionowym mieście w roku 2009 podpisano "aż" około 650 nowych umów najmu mieszkań komunalnych. Zastosowała przy tym kolejną strategię manipulacji – przedstawianie wybiórczych danych. W prezentacji zabrakło stwierdzenia, że na mieszkania oczekuje obecnie niemal 6 tysięcy rodzin, a sam plan gospodarowania zasobem komunalnym do roku 2012 przygotowany przez władze miasta szacuje, że liczba oczekujących będzie się zwiększała o 9,5% rocznie. Jeśli dodamy do tego lokale dla ludzi, którzy utracili mieszkania w wyniku nagłych wypadków, czy katastrof budowlanych, okazuje się, że 650 nowych umów nie starcza nawet na zniwelowanie tego rocznego przyrostu osób oczekujących. Przybyli na sesję mieli także niepowtarzalną okazję obejrzenia pokazu slajdów ze zdjęciami kilku budynków komunalnych. Jak zapewnił pokazujący je urzędnik lokatorzy komunalni powinni być zadowoleni, ponieważ domy te wyglądają "normalnie, a nawet ładnie". Łaskawcy! Mogli przecież wybudować szopy z blachy falistej czy drewna, a tu nie dość że murowane, z dachem, to jeszcze nawet otynkowane, prawdziwy luksus, tylko ludzie jakoś tego docenić nie chcą. Nie wspomniano o zupełnie nieistotnej kwestii – gdyby polityka mieszkaniowa miasta była właściwa, to oglądalibyśmy zdjęcia całych osiedli komunalnych, a nie kilku budynków budowanych na terenie całej aglomeracji. Z pokazu zdjęć przebijał propagandowy przekaz skierowany do dziennikarzy, będący próbą pokazania jak niedorzeczni są ludzie domagający się budowy mieszkań w sytuacji, gdy w całej Warszawie buduje się przecież "aż" kilka budynków. Bardzo charakterystyczna była główna argumentacja przedstawicieli Ratusza oraz klubu radnych PO. Podkreślali oni wielokrotnie, że każdy Warszawiak dziennie dokłada "aż" 1 zł do mieszkań komunalnych. Straszne! W podtekście powiedziano – Warszawiaku, patrz ile pieniędzy płacisz, aby inni mieli gdzie mieszkać. Zgroza, gdyby nie mieszkania komunalne codziennie mógłbyś pozwolić sobie na pudełko zapałek, a co tydzień na piwo w niezbyt drogiej restauracji (pamiętajmy, że mówimy o Warszawie). Jeśli jednak wyjdziemy poza takie populistyczne schematy i popatrzymy na sytuację trzeźwo 1 zł dziennie na politykę mieszkaniową miasta nie jest jakąś zawrotną kwotą, tymczasem Ratusz lekką ręką wydaje pieniądze na tak niezbędne inwestycje, jak stadion sprezentowany przez Hannę Gronkiewicz-Waltz właścicielowi Legii Warszawa koncernowi medialnemu ITI. Mówienie z pogardą o dopłacaniu do mieszkań komunalnych to tani chwyt mający skłócić ludzi i stworzyć postawę "dlaczego ja mam płacić za czyjś dach nad głową?" (w domyśle "za jakiegoś menela, który nie umie sobie na mieszkanie zarobić"). Jeśli dodać do tego nieznajomość w społeczeństwie istoty mieszkalnictwa społecznego, czyli między innymi komunalnego, nie dziwi iż spowodowało to wysyp różnorodnych głosów "oburzonych" komentatorów, którzy "za swoje mieszkanie musieli płacić duże pieniądze". Władza zawsze mogła liczyć na wzbudzenie w ludziach zawiści wobec tych, którzy domagają się swoich praw. Krytycy nie zdają sobie jednak sprawy z jednej podstawowej zasady – mieszkalnictwo komunalne nie jest jakimś szalonym przywilejem dla wybranych. Funkcjonuje ono w większości krajów Europy Zachodniej i jest elementem szerszej polityki społecznej. Wybudowane w ramach projektów mieszkalnictwa komunalnego lokale nie stają się własnością lokatorów, ale należą do miasta i są w jego dyspozycji. Zwłaszcza w krajach takich jak Polska gdzie ogromnej większości społeczeństwa nie stać na najem komercyjny nie mówiąc już o zakupie mieszkania, powinny one być traktowane priorytetowo. "Dlaczego mam do tego dokładać?" - pytają niektórzy komentatorzy. Odpowiedź jest prosta – to w twoim interesie. Obecne koszty utrzymania mieszkania są tak wysokie głównie dlatego, że wciąż jest ono trudno dostępne. Opłaty za najem komercyjny czy w spółdzielniach rosną bardzo szybko ponieważ brak jest taniej, dostępnej alternatywy. Również dlatego wiele osób musi brać wieloletni kredyt aby spełnić marzenie o własnym M. Kredytobiorcy, dziś często oburzający się na "przywileje" lokatorów komunalnych, nie zdają sobie sprawy, że uzależnili się od banku ponieważ na rynku mieszkaniowym wciąż brak tanich lokali. Pomstują na "przeżytki socjalizmu" w sytuacji, gdy wystarczy poważniejszy kryzys aby mieszkania ich pozbawić, gdyż do momentu spłaty należy ono de facto do banku. Wtedy może być jednak za późno, bo mieszkań komunalnych, o które mogliby się wówczas starać, jako "przeżytków socjalizmu" już nie będzie. Inny argument podnoszony przez krytyków ruchu lokatorskiego, a pojawiający się między innymi w propagandzie warszawskiego ratusza, to rzekome zamieszkiwanie w tym zasobie przez osoby "zamożne". Oczywiście kłóci się to z wizerunkiem "menela", ale w graniu na uczuciach nie chodzi przecież o logikę. Tezy o "bogaczach" z domów komunalnych przypominają popularne swego czasu bajki o bezrobotnych masowo podjeżdżających pod urzędy pracy swoimi mercedesami i są zbyt absurdalne, aby nawet z nimi polemizować. Poważniej należy jednak przeanalizować bardziej subtelne argumenty władz Warszawy. Jednym z jego głównych działań prezentowanych podczas nadzwyczajnej sesji rady był projekt odzyskiwania mieszkań wykorzystywanych niezgodnie z przeznaczeniem, na przykład podnajmowanych osobom trzecim lub formalnie zamieszkiwanych przez ludzi na stałe przebywających za granicą. Żadna z głównych organizacji lokatorskich nie sprzeciwia się takiej weryfikacji, ale traktowanie odzyskiwania mieszkań jako sposobu budowy zasobu komunalnego jest po prostu absurdem. Liczby świadczą, że jest to droga donikąd. Oczywiście przedstawione przez ratusz dane o około 200 odzyskanych lokalach i około 800 wszczętych sprawach jako liczby bezwzględne wyglądają nie najgorzej. Prezentująca je pani Łęgiewicz po raz kolejny wyrwała jednak dane z kontekstu. Zapomniała dodać, że mówimy tu o mniej niż 1 procent zasobu komunalnego miasta. Nawet jeśli przyjmiemy intensyfikację działań i wzrost skuteczności programu to trudno przypuszczać aby dotyczył of więcej niż kilku procent lokali. Tezy o masowym wykorzystywaniu mieszkań komunalnych przez "cwaniaków" można więc włożyć między bajki. Jak widać konkretnym postulatom ruchu lokatorskiego wielokrotnie przedstawianym na forum samorządu urzędnicy przeciwstawiają półprawdy i manipulacje. Głównym zadaniem organizacji społecznych broniących praw lokatorów jest więc przekonanie osób mających problemy mieszkaniowe, że ich wrogami nie są ludzie walczący o swoje prawa, ale populiści, deweloperzy i politycy twierdzący, że wszystko jest w porządku lub iż problem rozwiąże "niewidzialna ręka rynku". Dla nich wszyscy jesteśmy "menelami", których nie stać aby wydać kilkaset tysięcy złotych na mieszkanie. Tekst ukazał się na stronie www.lokatorzy.pl. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?