Jarosław Klebaniuk: Modernizacja służy kobietom
[2010-09-30 09:43:20]
Jedną z wykorzystywanych na przestrzeni książki klasyfikacji jest ta, która dotyczy społeczeństw. Pod koniec ubiegłego tysiąclecia za społeczeństwa postindustrialne uznano te, w których wskaźnik rozwoju społecznego (uwzględniający długość życia, poziom analfabetyzmu i zamożność) przekraczał 0,90, a PKB na mieszkańca - średnio 29585 dolarów. Oprócz dwudziestu krajów spełniających te kryteria wyróżniono pięćdziesiąt osiem, których społeczeństwa uznano za industrialne (z HDI pomiędzy 0,74 a 0,899 i średnim PKB na głowę mieszkańca - 6314 USD, a także dziewięćdziesiąt siedem państw, których społeczeństwa określono jako agrarne (z HDI 0,739 lub niższym i średnim PKB per capita wysokości 1908 dolarów). Jako miarę postawy wobec równości płci przyjęto pięciopozycyjną skalę, składającą się z twierdzeń, dotyczących przewagi mężczyzn nad kobietami jako przywódców politycznych, ich większego prawa do pracy i wagi wykształcenia uniwersyteckiego, posiadania dzieci przez kobietę jako warunku spełnienia, a także samotnego macierzyństwa. W badaniach przeprowadzonych w 61 państwach w latach 1995-2001 najbardziej egalitarne, jeśli chodzi o płeć, okazały się kraje skandynawskie, Niemcy i Kanada, najmniej - Jordania, Bangladesz, Egipt i Maroko. Polscy respondenci opowiadali się za równością płci w mniejszym stopniu niż badani z innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej, ale także - niż z Ugandy i Zimbabwe. Ogólnie rzecz biorąc społeczeństwa postindustrialne są bardziej prorównościowe niż industrialne, a te - bardziej niż agrarne. Te ostatnie zgodnie z oczekiwaniami okazały się więc bardziej tradycyjne w postrzeganiu ostro podzielonych ról płci, przy czym nie zachodzą w nich pod tym względem przemiany pokoleniowe. Największe różnice pomiędzy młodszym pokoleniem a pokoleniami rodziców i dziadków zachodzą w społeczeństwach postindustrialnych, nieco mniejsze - w industrialnych. Kobiety generalnie w większym stopniu niż mężczyźni popierają równość płci, przy czym różnice pokoleniowe u mężczyzn są podobne jak u kobiet. Poparcie dla równości płci jest większe u osób lepiej wykształconych, mniej religijnych, nie pozostających w związku małżeńskim i o "przekonaniach postmaterialistycznych". Ponadto różnica pomiędzy społeczeństwami postindustrialnymi i agrarnymi jest większa, niż między kobietami i mężczyznami w obrębie tych społeczeństw. Różnice między państwami mają nie tylko ekonomiczny, ale i kulturowy charakter, przy czym znacząca ich część związana jest z religijnością. Jednym z procesów towarzyszących modernizacji jest sekularyzacja, która zmniejsza ważność wartości religijnych dla młodszego pokolenia w społeczeństwach postindustrialnych, a to z kolei prowadzi do wyrównywania się pozycji obu płci. Grupa ta ma także bardziej liberalne postawy wobec seksualności (aborcji, homoseksualizmu, prostytucji i rozwodu). Natomiast w społeczeństwach agrarnych religijność, niezależnie od pokolenia, w znaczący sposób decyduje o normach społecznych i konserwuje tradycyjne podziały ról płci w domu, w pracy i w życiu publicznym. W różnych religiach postawy wobec kobiet są odmienne: w protestantyzmie bardziej egalitarne niż w katolicyzmie, najbardziej zaś ograniczające - w islamie. Postępująca fala równouprawnienia płci ma istotne konsekwencje dla poglądów kobiet i roli, jaką odgrywają w życiu społecznym i politycznym. Znane jest zjawisko różnic w poglądach politycznych współczesnych kobiet i mężczyzn, ale badania na przestrzeni dziesięcioleci pozwoliły ustalić, że kierunek tej różnicy nie zawsze był taki sam. O ile w latach 50. i 60. XX wieku kobiety w krajach Zachodu były bardziej niż mężczyźni skłonne głosować na partie centroprawicowe, to w USA począwszy od lat 60., a w Europie - znacznie później, tendencja ta zaczęła się odwracać. W roku 1990 w takich krajach, jak Dania, Holandia i Niemcy kobiety autoidentyfikowały się jako znacznie bardziej lewicowe niż mężczyźni, w kilku innych krajach nie wystąpiły różnice, a jedynie w Hiszpanii obserwowano wzrost deklarowanej prawicowości kobiet. Badania porównawcze różnych grup wiekowych wykazały, że w społeczeństwach postindustrialnych w pokoleniach przedwojennych występuje "tradycyjna różnica płci" (kobiety są bardziej konserwatywne), która zanika w pokoleniach pośrednich, zaś w najmłodszej grupie wiekowej ulega odwróceniu na "nowoczesną różnicę płci" (kobiety są bardziej lewicowe). Różnice te, przypisywane modernizacji i świadczące o ideologicznej przemianie międzypokoleniowej, są słabsze w społeczeństwach industrialnych, zaś w społeczeństwach agrarnych w ogóle nie mają miejsca. Jeżeli chodzi o poglądy na rolę rządu (mierzone ustosunkowaniem do własności państwowej i państwa opiekuńczego), to w ostatniej dekadzie XX wieku w niemal wszystkich badanych państwach kobiety były bardziej lewicowe niż mężczyźni. Przeprowadzona przez autorów analiza regresji wykazała, że różnice w autoidentyfikacji politycznej w większym stopniu dają się wyjaśnić dominującymi w danej kulturze wartościami, aniżeli zmiennymi o charakterze "społecznym" (w rzeczywistości - demograficznym, bo chodziło m.in. o wiek, wykształcenie, pracę, stan cywilny). Nowoczesna różnica płci wynika więc w większym stopniu z wyznawania postmaterialistycznych wartości, stosunku do roli rządu i kwestii równości płci, niż z odmiennego pochodzenia społecznego i stylu życia. Dynamika zmian pokoleniowych pokazuje, że w miarę starzenia się młodego pokolenia powinno postępować przesunięcie się poglądów wyborców na lewo. Taki wniosek jest oczywiście uprawniony, jeśli przypiszemy różnice w autoidentyfikacji politycznej zmianom kulturowym, a nie indywidualnym zmianom rozwojowym. Przewidywanie takie opiera się też na cichym założeniu, że zmiany modernizacyjne będą postępować liniowo i nie uwzględnia nieznanego charakteru tendencji kulturowych w przyszłości. Ponadto nawet jeśli jest słuszne, to autoidentyfikacja polityczna nie przekłada się bezpośrednio na zachowania wyborcze. Na przykładzie Polski można zobaczyć, że choć wyborcy mają zasadniczo lewicowe poglądy w poszczególnych kwestiach ekonomicznych i (w mniejszym stopniu) światopoglądowych, to większość z nich głosuje na partie prawicowe. Inną poddaną przez Ingleharta i Norris analizie sferą jest "aktywizm polityczny", rozumiany jako: uczestnictwo w wyborach, zainteresowanie polityką, udział w dyskusjach politycznych, przynależność do partii politycznych i związków zawodowych, aktywność obywatelska (działanie w organizacjach wolontariackich, stowarzyszeniach społecznych i nowych ruchach społecznych) oraz aktywizm protestacyjny (udział w demonstracjach, bojkotach i podpisywanie petycji). We wszystkich tych obszarach utrzymują się systematyczne różnice na korzyść mężczyzn. Jednak analiza przynależności do różnych typów organizacji wykazała, że dominują oni liczebnie w klubach sportowych i stowarzyszeniach zawodowych, podczas gdy kobiety - w grupach związanych z Kościołem, ochroną zdrowie i opieką społeczną. Wbrew oczekiwaniom kobiety nie angażują się częściej niż mężczyźni w działalność ruchów społecznych, związanych z ochroną środowiska czy utrzymaniem pokoju na świecie. Ponadto wielkość różnicy płci w aktywności politycznej różni się w zależności od typu społeczeństwa: w zakresie zainteresowania polityką, dyskusji politycznych, przynależności do organizacji ochotniczych i działań protestacyjnych największa jest w społeczeństwach agrarnych. Jednak nawet w społeczeństwach postindustrialnych tradycyjna różnica płci w tym zakresie zazwyczaj się utrzymuje, choć prawdopodobnie będzie zanikać, w miarę jak kobiety coraz częściej podejmują pracę zawodową czy korzystają z dobrodziejstw sekularyzacji. Mniej aktywnie politycznie są bowiem kobiety starsze, niepracujące, gorzej wykształcone i wykazujące tradycyjne podejście do podziału ról płciowych. Ostatnim przeanalizowanym we "Wzbierającej fali" blokiem tematycznym jest obecność kobiet na wysokich stanowiskach politycznych. W społeczeństwach agrarnych stosunek do piastowania przez kobiety politycznych stanowisk przywódczych jest o wiele bardziej negatywny niż w pozostałych typach społeczeństw, przy czym w społeczeństwach industrialnych różnice zaznaczają się jedynie u młodszych respondentów. Istotnie różnią się dopiero poglądy respondentów w społeczeństwach postindustrialnych, choć i tu występują różnice pokoleniowe - najbardziej akceptujący stosunek mają najmłodsi badani. Nie jest zaskakujące, że kobiety przychylniej odnoszą się do władzy politycznej w rękach kobiet niż mężczyźni, jednak w najstarszych pokoleniach różnice nie występują lub są bardzo małe, a największą wielkość osiągają w pokoleniu najmłodszym. Akceptację kobiet na stanowiskach przywódczych w życiu politycznym Inglehart i Norris wiążą z postępem socjoekonomicznym i modernizacją kulturową. Bardziej egalitarne poglądy na przywództwo kobiet wśród młodych ludzi pozwalają też autorom przewidywać, że z czasem reprezentacja kobiet w polityce się zwiększy. Systemy kwotowe przyjmowane przez niektóre państwa i partie polityczne z jednej strony stanowią odpowiedź na zmianę poglądów wyborców, z drugiej zaś - wyprzedzając niekiedy przemiany kulturowe, mogą stanowić ich katalizator. Możliwość pokazania się przez kobiety w polityce z dobrej strony, jaką dają instytucjonalne przejawy "pozytywnej dyskryminacji", sprawia, że w konsekwencji postawy wobec sprawowania funkcji przywódczych przez kobiety ulegają zmianie. Jednak na pełne "uwłasnowolnienie" kobiet w sferze polityki na całym świecie przyjdzie nam poczekać. Na razie o całkowitej równości można mówić w nielicznych krajach, takich jak Szwecja. Przeszkodą w jej osiąganiu są bariery strukturalne (status zawodowy, edukacyjny, socjoekonomiczny), instytucjonalne (system polityczny, poziom demokratyzacji, system wyborczy i poziom współzawodnictwa partii) i kulturowe (poglądy na temat równouprawnienia płci). Sprawiły one, że w 2002 roku kobiety zajmowały mniej niż jedną dziesiątą wszystkich stanowisk ministerialnych, stanowiły niewiele ponad 14 procent wszystkich parlamentarzystów na świecie, a w krajach arabskich nawet poniżej 5 procent. Do sytuacji zbliżonej do parytetu w płci w polityce jest więc jeszcze bardzo daleko, ale też zmiany kulturowe sprzyjające aktywności kobiet w polityce w większości krajów świata jeszcze nie nastąpiły. W konkluzji Inglehart i Norris piszą: Jeśli przekonania na temat tradycyjnych ról płci i równości płci uległy zmianie w odpowiedzi na konkretne wydarzenia czy zjawiska, to tendencje, które udokumentowaliśmy, mogłyby okazać się zjawiskiem przelotnym, podatnym na zniwelowanie w wyniku reakcji antyfeministycznej. Ale jeśli opisana przez nas wzbierająca fala postaw egalitarnych jest częścią większego, głęboko sięgającego procesu zmiany społecznej i kulturowej, można się spodziewać, że będzie ona trwała i stabilna. Wyciągają też dwa kontrastujące ze sobą wnioski. Pierwszy, optymistyczny, dotyczy pełnego równouprawnienia kobiet w sferze publicznej w wyniku deterministycznie działającej zmiany społecznej, która z czasem doprowadzi do usunięcia wszelkich barier. Drugi, pesymistyczny, przewiduje, że aktywność działaczy politycznych, ruchów kobiecych czy rządów w biedniejszych krajach może okazać się nieskuteczna, jeśli globalna zmiana modernizacyjna będzie postępować zbyt wolno. Zagrożenia stanowią cięcia w wydatkach publicznych, uderzające w nieproporcjonalny sposób w sytuację kobiet, czy pogarszająca się sytuacja gospodarcza (książka w oryginalnej wersji językowej opublikowana została w 2003 roku, a więc na długo przed kryzysem finansowym). Natomiast politycy ich zdaniem zawsze mogą próbować poprzez egalitarne posunięcia wyprzedzić zmiany w opinii publicznej, choć bez szerokiego poparcia ludzi zmiany takie mogą okazać się nietrwałe. Tak czy inaczej równouprawnienie kobiet w sferze prywatnej, zawodowej i publicznej jest jednym z najważniejszych wyzwań stojących przed rządzącymi. Zachodzące, w wyrazisty sposób na razie tylko w niektórych krajach, przemiany kulturowe mogą im w tym pomóc. Książka, choć dostarcza wartościowego poznawczo, bogatego materiału, nie jest pozbawiona wad. Część z nich wiąże się z niezbyt rygorystycznym podejściem metodologicznym, przyjętym przez autorów, część zaś - z miejscami nie najlepszym polskim tłumaczeniem oryginału. Autorzy bardzo łaskawie obchodzą się z uzyskiwanymi rezultatami. Nie wszyscy mieliby odwagę prezentowania niektórych danych, w każdym razie bez opatrzenia ich komentarzem. A tak na s. 43 znajdujemy skalę równości płci o bardzo niskiej rzetelności (alfa Cronbacha = 0,54), a analiza dla poszczególnych typów społeczeństw (s. 203) daje zbliżone wartości. Rzetelność skali religijności (s. 67) jest jeszcze niższa i wynosi 0,48, podczas gdy zadawalająca wielkość to 0,70, zaś 0,60 wydaje się absolutnym minimum gwarantującym w miarę dokładny pomiar. Domyślam się, że standardy zwyczajowo przyjęte w politologii mogą różnić się od tych obowiązujących w psychologii, ale z drugiej strony narzędzia statystyczne nie zmieniają swojego charakteru interdyscyplinarnie. Z tego też powodu oczekiwałbym również jakiegoś skomentowania w książce wyników analizy regresji, w których predykatorami autoidentyfikacji lewicowej - prawicowej (nazwanej "skalą ideologiczną") były płeć oraz zmienne społeczne i kulturowe. Jeśli R kwadrat skorygowane wynosi w różnych wariantach od 0,001 do 0,055 (tabela na ss. 112-113), to oznacza to, że zmienne wprowadzone do modelu wyjaśniają łącznie od jednej dziesiątej do pięciu i pół procenta wariancji wyników. Oznacza to, że za pozostałe 94,5 procenta zmienności wyników odpowiadają inne zmienne niż te uwzględnione przez Ingleharta i Norris. Nie oznacza to wprawdzie, że analiza nie jest warta pokazania i interpretacji, ale dla naukowej uczciwości warto byłoby - prawdopodobnie przeważnie mało obeznanemu ze statystycznymi niuansami czytelnikowi - przyznać, że autoidentyfikacja polityczna zależy także (a właściwie przede wszystkim) od innych, niezbadanych zjawisk. Podobną uwagę można by zresztą poczynić w odniesieniu do innych analiz regresji: proporcje wyjaśnionej zmienności wyników są tam wprawdzie nieco wyższe, ale i tak rzadko przekraczają kilkanaście procent. Inna część czytelniczego dyskomfortu wiąże się z przekładem z angielskiego. Trudno wymagać od tłumaczki kompetencji, jeśli chodzi o wysoce specjalistyczne słownictwo, ale dobrym zwyczajem przy naukowych publikacjach jest korzystanie z redakcji naukowej lub przynajmniej z konsultacji w tym względzie. Wtedy biorąca książkę do ręki czytelniczka (mężczyźni rzadziej sięgają po książki, ale mieliby te same rozterki) nie miałaby wątpliwości, że alfa Cronbacha to współczynnik, a nie "wskaźnik", oraz że wprowadzenie dodatkowych zmiennych do regresji nie wymaga "badań kontrolnych", ale wiąże się jedynie z dodatkową analizą statystyczną (te nowe zmienne są więc kontrolowane, a dokładniej - sprawdzane jest to, czy i na ile po ich uwzględnieniu pierwotna zależność wciąż jest zachowana). Nie zastanawiałaby się także, co to są "ślepe zmienne" (zapewne chodzi o zmienne kategorialne przekodowane na liczby) i dlaczego mamy "analizę czynników", skoro przedstawione są wartości własne pozycji, stanowiących przejaw działania jednego czynnika, a wszędzie w literaturze mowa jest o "analizie czynnikowej". Być może też w tytule tabeli z załącznika B przeczytałaby "Zmienne i ich operacjonalizacja", ewentualnie "Kategorie i wskaźniki" zamiast "Pojęcia i mierniki". Wreszcie nie musiałaby zadawać sobie pytania, czy liczby "0,000" figurujące jako poziomy istotności w tabelach na stronach 57 i 81 to liczby rzeczywiste czy też skutki redakcyjnej niefrasobliwości. Być może są to drobiazgi, nie zniekształcające esencjonalnych treści książki, ale zgrzytają w trakcie czytania, które powinno przecież pozostać czynnością cichą, z zachowaniem należnego skupienia. Pewien niedosyt może odczuwać w trakcie lektury nie tylko czytelniczka przywiązana do naukowego rygoru metodologicznego i terminologicznego, ale i ta, która oczekiwała pogłębionych analiz teoretycznych lub choćby bardziej eseistycznego, żywego i efektownego toku narracji. Należy podkreślić, że największą wartość książki Ingleharta i Norris stanowi jednak prezentacja wyników zakrojonych na szeroką skalę badań empirycznych i wniosków z nich płynących. Posmak szerszej refleksji znaleźć można we wprowadzającym i kończącym wolumen rozdziale, ale i to w bardzo ograniczonym zakresie. Oprócz tych krytycznych uwag co najmniej jeden z fragmentów "Wzbierającej fali" zasługuje także na polemikę. Odsetek "niereligijnej" ludności świata (a więc ateistów, agnostyków i innych niewierzących) wzrósł z 0,2 procenta w 1900 roku, do około 19 procent w 1970 roku, by osiągnąć maksimum 21 procent w 1980 roku, a następnie spaść do 15 procent w 2000 roku (s. 66). Autorzy próbują wyjaśnić ten ostatni spadek upadkiem komunizmu i odrodzeniem organizacji religijnych w Europie Środkowej i Wschodniej. Może to być teza prawdziwa w odniesieniu do terenów byłego Związku Radzieckiego, ale już w Polsce religijność i w 1980 roku była bardzo wysoka, a w Niemczech Wschodnich czy Czechach także po transformacji pozostała na niskim poziomie. Poza tym jednak ludność krajów europejskich, które przeszły transformację na początku lat 90. XX wieku stanowi zaledwie parę procent ludności świata. Być może więc przyczyn wzrostu religijności należy szukać w czynnikach demograficznych, a nie politycznych. Tradycyjnie zorientowane rodziny religijne (w zasadzie niezależnie od rodzaju wyznawanej religii) charakteryzują się znacznie wyższym poziomem dzietności. Dlatego katolicy czy muzułmanie zaczynają stanowić coraz większy odsetek społeczeństwa. Innym wartym podjęcia tropem jest duża aktywność ruchów o charakterze fundamentalistycznym. Stopień zorganizowania i skala prowadzonej działalności ortodoksyjnych wyznawców islamu czy chrześcijaństwa jest nieporównywalnie większa niż to, co można by uznać za samoorganizowanie się ruchów społecznych o charakterze areligijnym, laickim czy racjonalistycznym. Propaganda religijna bywa przy tym skuteczna także w "starych demokracjach", czego przykładem są USA, jak również w krajach, które zostały przez te państwa skolonizowane. Irak przed wojną w 2003 roku była państwem bardziej świeckim niż obecnie; także w Afganistanie pod protektoratem amerykańskim religijność - za sprawą talibów - stała się nierozerwalnie związana z narodowowyzwoleńczą partyzantką. Oczywiście emancypacji kobiet taka sytuacja nie służy. Wojny toczone pod hasłami demokratyzacji - oprócz cierpienia i ofiar śmiertelnych - przyniosły także reaktywację bardzo konserwatywnych ruchów społecznych, które walczą o realizację w codziennym życiu antyegalitarnych, antykobiecych wartości. Pomimo powyższych uwag uważam "Wzbierającą falę" za wartościową, skłaniającą do refleksji i mimo wszystko optymistyczną lekturę. Wydaje się, że postępująca modernizacja powinna ułatwić takie przemiany społeczne i kulturowe, które uprawdopodobnią utrwalenie się bardziej egalitarnych relacji międzyludzkich, w tym zwiększenie społecznej roli kobiet. Osobiście uważam, że większy wpływ kobiet na życie polityczne jest bardzo korzystny. Wierzę też, że z czasem wśród liczących się w życiu politycznym kobiet będzie więcej podobnych do Izabeli Jarugi-Nowackiej niż do Hanny Suchockiej, a o Margaret Thatcher z czasem powszechnie zacznie się mówić jako o czarnym charakterze, nietypowym, pozbawionym empatycznej wrażliwości i szerokich horyzontów umysłowych, właściwych większości polityczek. Ronald Inglehart, Pippa Norris: "Wzbierająca fala. Równouprawnienie płci a zmiana kulturowa na świecie". Przeł. B. Hellmann. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2009. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
25 listopada:
1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.
1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.
1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").
1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.
2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.
?