Sahara Zachodnia była hiszpańską własnością, którą Madryt miał oddać w ręce rdzennej ludności w 1975. Marokański króla Hassan II wykorzystał chaos, jaki zapanował w Hiszpanii tuż po śmierci gen. Franco i dokonał aneksji terytorium. ONZ potępiła ten ruch; Front Polisario rozpoczął wojnę wyzwoleńczą, co doprowadziło do impasu i zawieszenia broni w 1989 roku. Do tego czasu Maroko kontrolowało już większość terytorium i wspomagało masowy napływ marokańskich osadników, w celu zyskania liczebnej przewagi nad rdzennymi Saharyjczykami.
Pod auspicjami ONZ, obie strony - Królestwo Maroka i Polisario - zgodziły się na referendum w sprawie niepodległości. Przeprowadzone dwadzieścia lat później głosowanie zabiło resztki niepodległościowej nadziei: Marokańczycy doprowadzili do upadku idei wnoszonymi rok rocznie zagmatwanymi sprzeciwami. Misja ONZ jest wykluczona, projekt kolonizacyjnego osadnictwa trwa nadal; w Algierii żyją setki tysięcy uchodźców, a ta część rdzennej ludności, która pozostała wewnątrz okupowanego terytorium, jest karana za każdym razem, gdy wzywa do niezależności.
Według doniesień ambasadora Thomasa T. Riley’ego z Rabatu z 2008 roku, były to niewiele znaczące błahostki. Dla Ameryki liczą się "dobre stosunki wojskowe" z Marokiem, potwierdzone przez "zakup zaawansowanej broni od USA, między innymi 24 myśliwców F-16, tylko w tym roku". Marokański reżim, jak informuje Riley, "zwiększył również swoją aktywność w ramach systemu partnerstwa z Gwardią Narodową Utah, która regularnie wysyła wojska do Maroka w celu prowadzenia wspólnych manewrów oraz pomocy przy wojskowych operacjach humanitarnych".
Mimo, że jest on zaniepokojony korupcją w marokańskiej armii (spośród armii liczącej 218.000, pomiędzy 50 a 70 procent ... jest zaangażowana do działań w regionie Sahary Zachodniej). Riley przytacza postać generała broni Abdelaziza Bennani, dowódcę sekcji południowej zaanektowanego terytorium. Wydaje się, że Bennani wykorzystał swoją pozycję aby "wyciągnąć pieniądze z wojskowych kontraktów i wpływać na decyzje biznesowe. Plotka głosi, że jest on właścicielem dużej części przemysłu rybnego w Saharze Zachodniej... Są nawet doniesienia, że studenci marokańskiej akademii wojskowej płacą... za uzyskiwanie lukratywnych stanowisk w wojskowych strukturach".
Na szczycie listy: Sahara Zachodnia.
Riley otrzymał kierownicze stanowisko w firmie telekomunikacyjnej Savvis, po tym, jak Republikanie stracili Biały Dom. Wracając do lata 2009: kolejna para amerykańskich rąk w Rabacie - chargé d'affaires, Robert P. Jackson - wysyła meldunek, który ma przyjemność nazwać "Realia w Saharze Zachodniej". Powtarza on szacunki Riley’ego - około 150.000 żołnierzy marokańskich jest rozmieszczonych w Saharze Zachodniej - i donosi, zgodnie z prawdą, że obecnie w okupowanym terytorium mieszka 385 tysięcy osób. (Jedynie niewielki pas pustyni jest "wyzwolony" i nadal kontrolowany przez Polisario, które utrzymuje tam zawieszenie broni).
Jackson ma również rację co do tego, że osadnicy z Maroka stanowią obecnie "ponad połowę" ludności zamieszkującej okupowane terytorium. Tak więc na okupowanym obszarze szacunek rdzennej ludności do liczby żołnierzy wysłanych przez Rabat jest jedynie nieznacznie większy i wynosi niemal jeden do jednego. Jeśli nie są to represje, to co to jest? Czyżby mentorstwo? Czy armia prowadzi kampanię "od drzwi do drzwi" realizując program seminariów na temat genealogii mormonów w asyście Gwardii Narodowej Utah? Wciąż jednak Jackson utrzymuje, że "poszanowanie praw człowieka na okupowanym terytorium uległo znacznej poprawie". Przyznaje on, że rdzenna ludność nie ma prawa opowiadać się za niepodległością: być może prawa człowieka w przypadku Saharyjczyków są tym, czym prawa zwierząt dla lisów - giń i miej nadzieję, że ktoś zacznie walczyć o sprawiedliwość w twoim imieniu. Tylko nie będzie to Jackson, który jest już ambasadorem w Kamerunie.
W październiku w pobliżu Layoune, stolicy Sahary Zachodniej, obóz założony przez Saharyjczyków na znak protestu przeciwko okupacji Maroka został oblężony przez wojsko, a w listopadzie rozbity, 60 osób zostało rannych, wielu zatrzymanych. I tyle zostało z praw człowieka.
W depeszy Jacksona znajdują się jeszcze bardziej niepokojące fragmenty dotyczące charakteru konfliktu. Zastanawia się on, dlaczego Polisario (który, w mniemaniu Jacksona, działa jak "system kubański") nigdy nie rościł sobie pretensji do obszarów właściwego Maroka, Mauretanii lub Algierii, gdzie również żyje wielu Saharyjczyków, jako części niepodległego państwa do którego utworzenia dąży. Uważa on to za dowód braku istnienia "szerszej tendencji nacjonalistycznej", z czego z kolei wnioskuje, że spór ma charakter ściśle terytorialny - wyraża istniejące od dawna napięcia graniczne pomiędzy Marokiem i Algierią, zaś Polisario jest marionetką Algierii.
Zgadza się, chodzi o terytorium, ale tylko w zakresie, w jakim dekolonizacja Sahary Hiszpańskiej powinna prowadzić do przyznania prawa do niepodległości. Pochodzenie etniczne jego mieszkańców, lub sąsiadów, nie ma z tym nic wspólnego. Niezależnie od roli Algierii w tym konflikcie, Front Polisario mógłby nigdy nie pójść na kompromis, kwestionując stanowisko OJA o nienaruszalności granic kolonialnych, mając nadzieję na "większą", rozszerzoną Saharę Zachodnią. Gdyby tak się stało, Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości nie poparłby Polisario, ONZ nie wezwałaby do referendum w sprawie niepodległości, a ewentualny rząd jedynej obecnie w Afryce kolonii (Saharyjska Arabska Republika Demokratyczna, SADR) nie byłby członkiem Unii Afrykańskiej, ani też nie zostałby uznany przez 81 państw.
Ale oto widzimy: chargé d'affaires w Rabacie prycha pogardliwie na ruch niepodległościowy, bo ten gra fair. Maroko, natomiast, narusza suwerenne granice, tłamsi aspiracje saharyjskie, zalewa okupowane terytorium żołnierzami i osadnikami i dostaje dwa tuziny myśliwców za swoje "cierpienia".
Jeremy Harding
tłumaczenie: Elżbieta Kosiorek
Tekst pochodzi z witryny internetowej pisma "London Review of Books" (www.lrb.co.uk).
Dziękujemy autorowi i redakcji za zgodę na publikację przekładu.