... i na czym one polegają
Omówienie raportu międzynarodowej komisji śledczej
1 czerwca br. Urząd Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka przekazał Radzie Praw Człowieka ONZ "Raport międzynarodowej komisji śledczej do zbadania wszelkich domniemanych pogwałceń prawa międzynarodowego w Libijskiej Dżamahiriji Arabskiej". Komisja ta badała sytuację zarówno na terenach kontrolowanych przez reżim Muammara Kaddafiego, jak i na terenach kontrolowanych przez powstańców.
Spotkała się z przedstawicielami obu rządów i "społeczeństwa obywatelskiego" oraz z ponad 350 osobami - lekarzami i innymi członkami personelu medycznego w 10 szpitalach, a także pacjentami i członkami ich rodzin oraz z osobami wysiedlonymi i osobami więzionymi zarówno w Trypolisie, jak i w Bengazi. Przestudiowała ponad 5 tysięcy stron dokumentów, ponad 580 filmów wideo i 2200 zdjęć. Uznała, że sporządzając raport należy wyraźnie odróżnić otrzymane informacje, których nie mogła sprawdzić, od relacji z pierwszej ręki, które sama uzyskała, i od faktów, które zaobserwowała. Informacje pochodzące od organizacji pozarządowych oceniła jako użyteczne i - jak się wydaje – wiarygodne, czego nie mogła powiedzieć o raportach przedstawionych jej przez oba rządy.
Łączna liczba zabitych i rannych jest niepewna. Z szacunków podanych komisji przez przedstawicieli obu stron i organizacji pozarządowych wynika, że od chwili wybuchu pierwszych demonstracji antyreżimowych zginęło łącznie 10-15 tysięcy osób. Istnieją wystarczające dowody na to, aby stwierdzić, że przynajmniej w pierwszych dniach protestów reżim użył nadmiernej siły, co skutkowało dużą liczbą zabitych i rannych oraz samowolnymi zatrzymaniami i wymuszonymi zaginięciami.
Reżimowe represje były nie tyle spowodowane względami bezpieczeństwa w sytuacji konfliktu zbrojnego, ile wymierzone w osoby i regiony podejrzewane o poparcie dla opozycji. Komisja oskarża stronę reżimową o systematyczną i prowadzoną na szeroką skalę politykę represji wobec przeciwników. Jeśli chodzi o stronę powstańczą, to komisja uzyskała bardzo mało informacji o takich czynach, jak samowolne zatrzymania czy inne formy pozbawienia wolności oraz wymuszone zaginięcia.
Zaraz po demonstracjach, a także później, strona reżimowa często uniemożliwiała rannym dostęp do pomocy medycznej i do szpitali, atakowała personel medyczny i personel spieszący z pomocą humanitarną, a nawet podobno - komisji nie udało się tego sprawdzić - uprowadzała pacjentów ze szpitali. Komisja potwierdza przypadki zamierzonego kierowania ataków sił reżimowych na środki transportu medycznego i pomocy humanitarnej oraz na szpitale i inne obiekty służby zdrowia.
Jeśli chodzi o ataki na ludność cywilną, to komisja zebrała dość informacji pozwalających stwierdzić, że w toku działań wojennych strona reżimowa co najmniej dopuściła się ataków bez rozróżnienia celu, to znaczy nie liczących się z ofiarami wśród ludności, oraz nie podejmowała wystarczających kroków zapobiegawczych, koniecznych do jej ochrony przed skutkami swoich działań. Natomiast ustalenie, czy doszło do zamierzonego kierowania ataków na cywilów, jak również na obiekty chronione, wymaga dalszego zbadania.
Komisja ma dowody, że zdarzały się przypadki umyślnego niszczenia przez stronę reżimową obiektów nieodzownych dla ludności cywilnej. Jest również zaniepokojona doniesieniami, których nie mogła zbadać, o tym, że na gęsto zaludnionych obszarach stosowała ona amunicję rozrywającą i kasetową oraz broń fosforową.
Komisja stwierdza, że obie strony stosowały tortury i inne formy okrutnego, nieludzkiego, poniżającego i upokarzającego traktowania, najczęściej w stosunku do osób zatrzymanych i uważanych za zwolenników "drugiej strony". Ustaliła również, że samowolne rewizje w domach robotników-imigrantów, głównie pochodzących z Afryki subsaharyjskiej, bicie ich i inne formy okrutnego i nieludzkiego traktowania, najczęściej były dziełem osób związanych ze stroną powstańczą. Komisja zaznacza, że na podstawie narodowości lub koloru skóry podejrzewano ich, iż są reżimowymi "najemnikami". Z wielu miejscowości komisja otrzymała doniesienia o atakach niestowarzyszonych uzbrojonych cywilów na imigrantów, a także stwierdziła, że władze z obu stron nie zadbały o ich ochronę przed takimi atakami.
Komisji nie udało się zweryfikować indywidualnych relacji o zgwałceniach, które otrzymała, ale ma dość informacji uzasadniających dalsze śledztwo. Chodziłoby w nim o ustalenie rozmiarów przemocy seksualnej, a zwłaszcza tego, czy do takiej przemocy zachęcały dowództwa obu stron i czy wynikało to z polityki zastraszania ludności cywilnej.
Komisja nie ustaliła, czy siły rządowe przypuszczały zamierzone ataki kierowane przeciwko ludności cywilnej, ale ustaliła, że w ramach rozległych lub systematycznych, a zarazem świadomych ataków skierowanych przeciwko niej, siły reżimowe dopuściły się następujących czynów: zabójstw i innych zamachów na życie i nietykalność cielesną, aktów dotkliwego pozbawienia wolności, tortur, prześladowań, wymuszonych zaginięć i aktów przemocy seksualnej.
W sumie, komisja uznała, że strona reżimowa popełniła czyny, które z punktu widzenia prawa międzynarodowego podpadają pod zdefiniowane w prawie międzynarodowym pojęcia zbrodni przeciwko ludzkości i zbrodni wojennych, a strona powstańcza - czyny podpadające pod pojęcie zbrodni wojennych. Wśród wielu innych czynów, które wymagają dalszego śledztwa, w raporcie wymieniono pozasądowe, doraźne i samowolne egzekucje. Zgodnie z niesprawdzonymi informacjami, które uzyskała komisja, dokonywały ich obie strony.
Pełny tekst raportu jest dostępny TUTAJ.
Komentarz
Kto nie chce bezkrytycznie ulegać propagandzie jednej czy drugiej strony wojny domowej w Libii, lecz chce wiedzieć, kto i jak gwałci tam prawa człowieka i prawo międzynarodowe, koniecznie powinien zapoznać się z tym raportem, najlepiej w pełnym brzmieniu.
Międzynarodowa komisja śledcza ustaliła, że spośród trzech najpoważniejszych zbrodni wagi międzynarodowej - zbrodni ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości i zbrodni wojennych - w Libii dopuszczono się tych dwóch ostatnich. Nie stwierdziła natomiast, aby dopuszczono się pierwszej z nich. Bardzo ciężki zarzut popełnienia obu wspomnianych zbrodni komisja postawiła stronie reżimowej.
Chyba dla nikogo nie jest to zaskoczeniem - nawet dla tych osób, które na lewicy opowiadają się po stronie reżimu libijskiego, ciągle ignorując fakt, że już dawno stoczył się on ze swoich pierwotnych pozycji antyimperialistycznych i populistycznych na dno zwyrodniałej, pazernej na bogactwo i wysługującej się imperializmowi dyktatury antyludowej. Wiarygodnych doniesień o takich zbrodniach reżimu było tyle, że tylko zła wola pozwalałaby ich nie widzieć.
Ciężki zarzut zbrodni wojennych komisja postawiła stronie powstańczej. To z kolei nie powinno być zaskoczeniem dla tych osób, które opowiadają się po stronie powstańców. Choć jest rzeczą oczywistą, że propaganda reżimu libijskiego i jego afrykańskich zwolenników na ten temat nie mogła być dla nich wiarygodna, to przecież o takich zbrodniach donosili z Bengazi niektórzy -bardzo nieliczni - korespondenci zagraniczni, a nic nie wskazywało, aby sprzyjali oni stronie reżimowej.
Raport komisji międzynarodowej dezawuuje tę całą masę rządów, polityków, mediów, analityków, obserwatorów i zawodowych manipulatorów opinii publicznej, którzy dla uzasadnienia czy usprawiedliwienia interwencji wojskowej mocarstw imperialistycznych w Libii grzmieli, że reżim Kaddafiego popełnia ludobójstwo, a już na pewno masowe mordy na ludności cywilnej, i że 600 tysiącom mieszkańców Bengazi niechybnie groziłaby rzeź, gdyby nie zachodnia interwencja. Wystarczyło zachować trzeźwość umysłu, aby mieć świadomość, że to bzdura.
Niestety, również na lewicy nie brak było osób i środowisk politycznych, które dały się zwieść, powodowane uzasadnioną przecież nienawiścią do reżimu Kaddafiego, ale zaślepione jego demonizacją przez propagandę imperialistyczną. W świetle tego raportu widać, jak równie ślepo wybielały one stronę powstańczą. Ignorowały, lekceważyły, a nieraz nawet tuszowały doniesienia o brutalnych rozprawach szowinistycznych i rasistowskich bojówek z imigrantami zarobkowymi pochodzącymi z krajów afrykańskich.
Powstańcy zasługują na poparcie - ale ci, którzy szczerze i ideowo walczą z reżimem w interesie mas ludowych, opierają się na nich, a nie na imperializmie, są solidarni z rewolucjami arabskimi i stosują metody zgodne ze swoimi ideałami. Na pewno nie zasługują na nie ci, którzy popełniają zbrodnie wojenne, naśladują metody reżimu oraz chcą zastąpić go po to, aby samemu uciskać i grabić społeczeństwo oraz wysługiwać się imperializmowi.
Tymczasem od tych ostatnich roi się w sferach kierowniczych powstania - to wielu członków rządu w Bengazi, to jego emisariusze zabiegający o poparcie w stolicach mocarstw zachodnich. To libijscy Balcerowicze, którzy przyjechali do Bengazi z uniwersytetów amerykańskich i szykują się do objęcia kierownictwa banku centralnego i resortów gospodarczych. To dekownicy pozujący w Bengazi na komendantów i sztabowców wojsk powstańczych, które na froncie i w oblężonych miastach nie mają dowódców. To wreszcie burżuje, nowobogaccy i karierowicze, którzy dotychczas przegrywali w konkurencji z kliką Kaddafiego o dostęp do bogactwa i władzy.
Zbigniew Marcin Kowalewski
Tekst ukazał się na stronie Internacjonalista.pl (www.internacjonalista.pl).