Patrycja Chajęcka: The world is yours?!

[2011-08-20 11:58:57]

Reportaże składające się na książkę Jennie Dielemans (szwedzkiej dziennikarki, reporterki i felietonistki) pod dość przewrotnym tytułem "Witajcie w raju" pochodzą z lat 2005-2006 (Wietnam, Tajlandia, Dominikana), 2007 (Gran Canaria) oraz 2008 (Tajlandia). W tym czasie autorka wraz z fotografem Shahabem Salehim podróżowała do kurortów w wymienionych w nawiasach miejscach, aby odkryć, co tak naprawdę kryje się za kulisami przemysłu turystycznego. I choć czyni to z perspektywy turysty szwedzkiego, opisywane przez nią modele zachowań pozostają te same, co w przypadku zwiedzających z Polski, Niemiec czy któregokolwiek innego zakątka świata. Wystarczy pod nazwę danego państwa podstawić jakiekolwiek z tych, które najczęściej odwiedzają Polacy - Egipt, Tunezję czy Turcję.

Autorka za pewnego rodzaju wzorzec rozwoju masowej turystyki uznała Gran Canarię, gdzie "wyklarowały się wszystkie zasady podróży czarterowych: Co i o której jemy? Na jakie wycieczki lubimy jeździć? O której wstajemy? O której kładziemy się spać? Jakich potraw i alkoholu oczekujemy? Co powinno znaleźć się w pokoju hotelowym, przy basenie, na plaży? Jakie wybieramy pamiątki?" itd., sprawiające, że turysta czuje się dobrze i pewnie niezależnie od tego, w jakim miejscu na ziemi się znajduje. Dzieje się tak, ponieważ każde z nich jest do siebie podobne, zaprojektowane zgodnie z preferencjami przeciętnego konsumenta - niekiedy ewentualnie dodaje się elementy związane z lokalnym folklorem. I tak, w sklepach z pamiątkami sprzedawane są te same przedmioty, a zmianie ulega jedynie nazwa miasta na muszli, ołówku czy czapce z daszkiem, wszędzie oferuje się podobne atrakcje, drinki i śniadania kontynentalne. W ten sposób potencjalny turysta dobrze wie, czego może się spodziewać, decydując się w biurze podróży na wybór konkretnej wycieczki.

O atrakcyjności, bądź nieatrakcyjności danego miejsca przesądza zatem nie tyle jego osobliwość, odmienność od innych turystycznych kurortów, ile popularność i ilość odwiedzających je osób (przy czym więcej, nie znaczy w tym wypadku lepiej). Jako przykład po raz kolejny podać można Gran Canarię, która w przeciągu kilkudziesięciu lat przekształciła się z obszaru o wysokim statusie (lata sześćdziesiąte XX-ego wieku) w przedmiot pogardy, co wiąże się ze zwiększoną dostępnością tego rejonu dla ludzi o niższych dochodach. Zaczęto więc szukać innych przestrzeni nadających się na letnie wakacje, nowych, jeszcze "nietkniętych pereł". Na przykładzie Gran Canarii Dielemans ukazuje - w sposób być może nieco uproszczony, ale zdecydowanie mający swoje odniesienie do rzeczywistości - "schemat cyklu życia miejscowości wypoczynkowej", która najpierw zostaje "odkryta", zabudowana zgodnie z oczekiwaniami i potrzebami potencjalnych zwiedzających i wreszcie rozreklamowana, dzięki czemu przyjeżdża do niej coraz więcej osób. To zaś sprawia, że przykleja się jej łatkę "nieciekawej" oraz za bardzo popularnej, żeby można było mówić o autentyczności. Żądni wrażeń turyści rozpoczynają więc poszukiwanie nowych, "atrakcyjniejszych" oraz "prawdziwszych" miejsc i schemat ów powtarza się od początku.

Skoro już o reklamach mowa, warto poświęcić kilka słów katalogom biur podróży, o których również pisze szwedzka reporterka, powołując się na pracę Klasa Grinella - historyka idei i byłego przewodnika. Zauważa on, że rzadko pojawiają się w nich miejscowi ludzie, a jeśli już są, prezentują się w strojach ludowych jakby był to ich codzienny ubiór. Autorka przywołuje także wyniki badań dwóch szwedzkich studentek medioznawstwa - Hanny Björkstedt i Johanny Dielemans – które przejrzały zdjęcia drukowane w zimowej ofercie operatorów turystycznych i potwierdziły wcześniej przytoczoną opinię: "Z 443 zdjęć aż 238 nie przedstawiało ludzi [...] Gdy jednak na zdjęciach pojawiali się mieszkańcy, w 45,7 procent przypadków mieli na sobie tradycyjny strój, a na 47,5 procent zdjęć nam usługiwali". Zresztą, aby się o tym przekonać, wystarczy wziąć do ręki pierwszy z brzegu katalog, oferujący potencjalnemu klientowi wycieczki okraszone pięknymi fotografiami zabytków, smacznych potraw lub skąpanych w słońcu plaż (koniecznie z palmą, lazurową wodą i zakochaną parą, ewentualnie odpoczywającymi w hamaku kobietą/mężczyzną). Wszystko w soczystych, zachęcających kolorach.

Oprócz analizy chwytów stosowanych przez biura podróży, reportaże Dielemans przynoszą również solidną porcję informacji na temat psychologii turystyki i jej historii. Szczególnie ciekawie wypada w moim odczuciu właśnie "wątek historyczny". Opisując początki tej formy zwiedzania autorka sięga do XVII wieku, kiedy to na podróżowanie dla przyjemności mogli pozwolić sobie tylko nieliczni - przede wszystkim arystokracja. Od młodych mężczyzn pochodzących z tej warstwy społecznej wymagano odbycia podróży w celach edukacyjnych (głównie do Włoch, Francji czy będącego jednym z kulturalnych centrów Starego Kontynentu Wiednia), aby nauczyli się języka oraz zdobyli wiedzę potrzebną w przyszłości. Jak pisze Dielemans "o szlachcicu, który nie mógł się pochwalić tego rodzaju podróżą, mówiło się, że nie ma pełnego wykształcenia". Owa poznawcza podróż po Europie (nazywana Grand Tour) upowszechniła się w XVIII i XIX wieku i na ogół wiązała się z potrzebą poszukiwania pięknych i malowniczych pejzaży (jednak to, co uważano za sielankę, najczęściej było po prostu zwykłą wiejską biedą). Kolejny etap w dziejach turystyki wiąże się z narodzinami idei urlopu jako formy wynagrodzenia za pracę, do czego przyczynił się wzrost znaczenia miast przemysłowych w XIX wieku. XX wiek przyniósł z kolei model wczasów dla robotników, co Dielemans łączy z narodzinami państwa opiekuńczego, za sprawą którego upowszechnił się on w Europie. W 1938 roku w Szwecji wprowadzono powszechny dwutygodniowy urlop wypoczynkowy, dzięki czemu już nie tylko klasa wyższa mogła dysponować czasem wolnym. Przed drugą wojną światową za granicę jeździło tylko kilka procent społeczeństwa szwedzkiego - przede wszystkim do Norwegii, Niemiec i Francji. W 1951 roku wprowadzono trzeci tydzień wakacji, w 1963 czwarty, piętnaście lat później zaś piąty - stąd "liczba Szwedów podróżujących za granicę rosła z każdym rokiem".

Autorka pisze ponadto między innymi o Thomasie Cooku (od jego nazwiska wzięła swą nazwę jedna z największych na świecie agencji turystycznych) - kaznodziei ruchu baptystycznego - dzięki któremu w 1841 roku odbyła się pierwsza zorganizowana podróż i który sprawił, że wycieczki do Szkocji, Francji czy w szwajcarskie Alpy nie były już zarezerwowane wyłącznie dla klasy wyższej. Ciekawe (o ile przymiotnik ten jest właściwy w tym kontekście) są także reportaże poświęcone wakacjom all-inclusive i konsekwencjom ich istnienia dla miejscowej ludności. Wakacji tego typu da się wyróżnić wiele odmian a najpopularniejszy - według Dielemans - jest model karaibski, który upowszechnił się pod koniec lat osiemdziesiątych (w roku 1988 na Karaibach było siedem tysięcy sześćset hoteli all-inclusive, pięć lat później prawie dwa razy więcej). Jak sama nazwa wskazuje model ów polega na tym, że w cenę wyjazdu został już wliczony pokój, posiłki, wszelkie atrakcje sportowe itd., co sprawia, iż turysta podczas odpoczynku nie musi wychodzić poza obszar należący do hotelu. Jak nietrudno się zapewne domyślić, taki sposób spędzania wolnego czasu jest korzystny przede wszystkim dla hoteli, linii lotniczych (zapewniony klient) i agencji turystycznych (mogą zmniejszyć koszty zatrudnienia), a nie dla mieszkańców obszarów przyciągających rzeszę turystów. Miejscowi bowiem najczęściej pracują za niewielkie pieniądze, mieszkając w domach pozbawionych kanalizacji oraz prądu. Zazwyczaj nie mogą też korzystać z plaż, gdyż grozi im za to mandat. Autorka pisze także o wykorzystywaniu uchodźców do pracy przy budowie hoteli, o rozwoju prostytucji na Tajlandii, która jest "Disneylandem dla dorosłych, choć przejażdżki są dużo lepsze" czy też o szkodliwości wydzielanego przez samoloty do atmosfery dwutlenku węgla.

Ogromną zaletą książki Dielemans są wplecione w tekst teoretyczny dialogi. Autorka bowiem bardzo często oddaje głos innym, przytaczając zasłyszane rozmowy turystów, wypowiedzi sprzątaczek, prostytutek, pracujących na budowie uchodźców itd. Sprawia to, że praca jest nie tylko suchym zbiorem informacji, lecz również znakomitą lekturą, która przypaść może do gustu także czytelnikom nie przepadającymi zbytnio za mniej lub bardziej naukowymi analizami. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo tak wielu zalet i godnej podziwu skrupulatności reportażystki, po lekturze książki powstaje w czytelniku uczucie niezgody, jakaś niemożliwość pogodzenia się ze zrównaniem przez autorkę wszelkich rodzajów turystyki i nadania im jednoznacznie negatywnych znaczeń. Pozostaje też pytanie, na które pod koniec czerwca próbowano odpowiedzieć w warszawskiej kawiarnio-księgarni Wrzenie Świata: "Czy podróżowanie jest możliwe?".

Jennie Dielemans, "Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym", przeł. Dominika Górecka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011.

Patrycja Chajęcka


Recenzja ukazała się w portalu www.literatki.com.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku