Czytając "Pożegnania", nie sposób nie zwrócić uwagi na rodowód większości decydentów z okresu PRL-u. Władysław Gomułka wywodził się z samych nizin społecznych i - jak przypomina Józef Tejchma - do roli wybitnego męża stanu nie wyniosło go ani dziedzictwo klas wyższych, ani rodowe wyposażenie umysłowe i kulturalne. Jego myśli - że dalej posłużę się leksyką autora - wyrosły z ekstremalnej biedy klas niższych, a czyny były nieustającą próbą budowania lepszego życia tych klas. W roli uniwersytetu wystąpiły więzienia. Rodzinne środowisko Zenona Kliszki to łódzka robotnicza biedota. Ludwik Tejchma (ojciec Józefa) - chłop bez ziemi - zarabiał wyplatając z wikliny wasągi, kosze, aż w 1936 r. wyjechał na zarobek do Francji, skąd wrócił po 10 latach schorowany, przywożąc rower, zegarek i maszynkę do strzyżenia. Zofia Tejchma (matka) od najmłodszych lat chodziła na bandy, tj. do prac rolnych w pobliskich dworach. U hrabiego Potockiego (jego majątek sąsiadował ze wsią - Markową) kopała buraki cukrowe za nać dla swojej krowy, która utrzymywała ją oraz pięcioro dzieci. Pieniądze przysyłane przez męża szły w większości na spłatę długu w Kasie Stefczyka (Tejchma senior musiał wszak za coś do Francji dojechać). Kazimierz Barcikowski wywodził się z mazowieckiej wsi Zglechowo. Rodzice Zenona Wróblewskiego (przewodniczący Akademickiego Związku Młodzieży "Życie", m.in. kierownik Wydziału Nauki KC PZPR) przyciągnęli za chlebem ze wsi do Warszawy, gdzie ojciec pracował w garbarni. Józef Kempa (członek Biura Politycznego KC PZPR, I sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR) dzielił od dzieciństwa los chłopskiej rodziny na granicy skromnej egzystencji bez nadziei i perspektyw (urodził się na wsi pod Łodzią). Domem Stanisława Bębenka (dyrektor PIW-u, prezes "Czytelnika", dyrektor programowy Telewizji) była biedna podkrakowska wieś. Nazwiska można jeszcze mnożyć, poprzestanę jednak na tych najbardziej znanych.
Pochodzenie społeczne działaczy politycznych Polski Ludowej wyraźnie przypomina, że nowy system umożliwił biedocie awans społeczny. I to jest wartość, o której nie można zapomnieć ani jej zdeprecjonować. Chociażby dlatego, że większość dzisiejszej inteligencji ma korzenie na wsi czy w siedliskach robotniczej biedoty.
Druga prawda, której uznania domaga się autor, to przypomnienie, iż Polska Ludowa była Polską. O wszystkim można dyskutować - jeżeli chodzi o czas historyczny naszego pokolenia, o jego prawdach i nieprawdach, o sukcesach i pomyłkach pod jednym warunkiem, że przyjmie się założenie, iż Polska Ludowa była Polską. Była naszym państwem, była budowaniem przyszłości dla kolejnych pokoleń.
Józef Tejchma, podsumowując życie osób, które znał i cenił, mimochodem zwraca uwagę na lekceważone bądź odsunięte w niepamięć dokonania. Przypomina np. znaczenie, zawartego w grudniu 1970 r., układu Polska-RFN o uznaniu nienaruszalności granicy na Odrze i Nysie. Był to wielki sukces Gomułki, który nigdy nie godził się na to, by los Polski miał charakter funkcji stosunków polsko-radzieckich, tym bardziej że przewidywał nieuchronność zjednoczenia Niemiec. Ów międzynarodowy układ wywołał silne niezadowolenie Moskwy, ponieważ przełamywał jej hegemonię. Znaczenie przypomnianego porozumienia nie wygasa także dziś, gdy Polska jest jednym z krajów członkowskich Unii Europejskiej.
Wśród innych znaczących dokonań Polski Ludowej autor "Pożegnań" wymienia też wyniesienie kultury do rzędu najważniejszej roli w budowaniu ludzkiego życia. Nawet jeśli te słowa brzmią dziś bombastycznie, to trudno odmówić im racji, pamiętając o książkach, filmach, utworach muzycznych, programach telewizyjnych, jakimi szczycimy się i żywimy do dziś. Nie bez przyczyny wśród osób żegnanych przez byłego ministra kultury jest tyle postaci o znaczącym dorobku artystycznym. Halina Auderska, Ewa Bandrowska-Turska, Tadeusz Baird, Michał Bylina, Jacek Labuda, Józef Ozga-Michalski.
Tejchma zadaje kłam dzisiejszemu mitowi, jakoby zawsze istniał pryncypialny podział na "ich" i "nas". Przytacza np. dowcipną korespondencję Melchiora Wańkowicza z Alicją Tejchmą, przypomina o sympatii, z jaką Mira Zimińska-Sygietyńska pisała w swych wspomnieniach o Józefie Kempie, przyjacielu "Mazowsza". Sam Józef Tejchma z najwyższą atencją odnosi się do twórców. Wspominając ich, mimochodem pokazuje dramatyczną złożoność polskich losów. Halina Auderska, prezes Związku Literatów Polskich w stanie wojennym, pochodziła z ziemiańskiej rodziny powstańców, w czasie wojny 1920 r. była sanitariuszką przy boku księdza Ignacego Skorupki, tuż po drugiej wojnie zajmowała się poszukiwaniem dzieci wywiezionych do Niemiec, a o ich losach - na zlecenie polskiego Ministerstwa Oświaty - wygłosiła w 1950 r. przemówienie w brytyjskiej Izbie Gmin. Ewa Bandrowska-Turska za jedno z najważniejszych wydarzeń w swoim artystycznym życiu uważała wyjazd do Moskwy w 1933 r., który inaugurował kulturalne więzi Polski z socjalistycznym
Krajem Rad. Ryszard Frelek stracił ojca w Katyniu i przez wszystkie swoje aktywne dni zabiegał o pojednanie z Rosją oraz Niemcami. To było znacznie więcej niż polityka bieżąca. To była idea, filozofia, wyobraźnia historyczna. Nadal aktualna.
Oddanie sprawiedliwości minionej epoce, obrona własnego życiorysu przed dzisiejszymi tendencjami dominującymi w propagandzie nie odbierają Tejchmie jasności spojrzenia. Dostrzega bowiem szereg uchybień w funkcjonowaniu socjalistycznej Polski. Krytyczne uwagi (nie jest ich wiele, chociażby ze względu na poetykę mów pogrzebowych) dotyczą np. gospodarki PRL-u, picowania (jak mawiała Alicja Tejchma), czyli czynów partyjnych za Edwarda Gierka. Przy tej okazji autor dzieli się też swoją wiedzą i pamięcią, np. pisząc o niepokoju Gomułki, przewidującego trudność w znalezieniu przez Polskę własnego miejsca w sytuacji, gdy ZSRR stanowił wielki świat dla siebie, a jednocząca się Europa spokojnie mogła rozwijać się bez nas. Władysław Gomułka miał świadomość - zdaniem Tejchmy - słabości PRL-owskiej gospodarki.
W każdym ustroju są ludzie dobrzy i źli. W systemie, który wypełnił nasze biografie, w próbie realizacji ideałów socjalizmu, były elementy radykalnych przemian na lepsze położenia podstawowych rzesz społeczeństwa. Były też elementy zła strukturalnego: brak demokracji politycznej, hegemonizm partyjny, nierówność światopoglądowa. Ludzie źli potęgowali wady systemu, ludzie dobrzy wady te łagodzili. Co pozostaje dziś? Czekać, aż dziejami PRL-u zajmą się mądrzy historycy, a nie politycy doraźnej chwili wyborczej. Ale Józef Tejchma - jak na polityka z krwi i kości przystało - nie ogranicza się do przeszłości, ma też wizję zadań dla dzisiejszej lewicy. Jak zauważa, współcześnie potencjalny elektorat głosuje na prawicowe partie polityczne. Dlaczego? Bo wielkie oddziaływanie mają na ludzi media. Dlatego lewica musi szukać miejsca wśród wykształconej młodzieży, z której będą wyrastać dziennikarze decydujący o kierunkach myślenia społeczeństwa. Zadanie lewicy polega zatem na budowaniu własnych ośrodków intelektualnych, które jak na razie - zdaniem autora - są, niestety, słabe.
"Pożegnania" mają w sobie coś z powitań (współczesności oraz przyszłości), jeśli oczywiście zostaną uważnie przeczytane i przemyślane.
Józef Tejchma, "Pożegnania", Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2011, s. 207.
Małgorzata Kąkiel