Radosław S. Czarnecki: Pyrrusowe przewagi prawicy

[2011-11-24 15:40:19]

Trudno wyobrazić sobie prawicowych intelektualistów.
Dario Fo

Ostatnie lata parlamentaryzmu w Europie (i na świecie) to seryjne zwycięstwa prawicy, generalnie rzecz biorąc. I to nie tylko w formie ilości kartek wyborczych wrzucanych do urn popierających programy partii określanych jako prawica lub skrajna prawica, ale przede wszystkim w zwycięstwach (tak się do tej pory wydawało i tak przedstawiały ów problem maistreamowe media) ideologiczno-programowych, w zwycięstwach prezentacji opisu otaczającego nas świata, w popularności tych opisów i przechyle "na prawo" całej świadomości opinii publicznej. To zaowocowało deprecjacją takich pojęć jak; wspólnotowość, kolektywność działania, solidarność czy współczucie i empatia, ale pojmowanych w wymiarach zbiorowych. Indywidualizacja i sukces subiektywny (czyli wywyższeniem tym samym tych najlepiej przystosowanych, najsprawniejszych i zarazem najbardziej bezwzględnych w dążeniu do celu, a tym samym postawieniem takich działań jako wzoru cnót i zachowań ludzkich) zaowocować musiały zgodnie z dewizą darwinizmu społecznego H. Spencera (teoria ewolucji K. Darwina zastosowana w praktyce nauk społecznych) takimi wyborami polityczno-kulturowymi ludu.

Czy deprecjacja i powolny zanik myślenia kolektywnego, poczucia wspólnoty i solidarności (nie tylko między ludzkiej, ale gatunkowej, globalnej, uniwersalnej i czysto humanistycznej w swych rudymentach) nie mogą być końcem społeczeństwa takiego jakie znamy? Takiego jakie stworzyło współczesnego człowieka? Niezwykle celnie pisał swego czasu nt. temat F. Engels "Zagłada społeczeństwa staje groźnie przed nami jako zakończenie okresu historycznego, którego jedynym celem ostatecznym jest bogactwo. Okres ten zawiera w sobie pierwiastek własnego unicestwienia". Czy analogie z powolnym upadkiem i uwiądem kultury rzymskiej nie są aż nazbyt widoczne w perspektywie dzisiejszej sytuacji cywilizacji zachodniej pod rządami nie tyle formalnymi co duchowymi, mentalnymi, ideowymi prawicowego mainstreamu?

I to właśnie (od przeszło dwóch dekad) ta supremacja prawicowego myślenia i prawicowego opisu świata (czyli tradycjonalistycznego, konserwatywnego, nacjonalistycznego, szowinistycznego dziś, a jutro rasistowskiego, antysemickiego, fundamentalistyczno-religijnego, nazistowskiego i totalitarnego stanowiska w węzłowych zagadnieniach społecznych, politycznych, kulturowych) w świecie Zachodu, a także w kulturze określanej tym mianem - pobudza analogiczne siły w pozostałych częściach kuli ziemskiej, w innych kulturach i cywilizacjach, dając im paliwo: intelektualne, kulturowe, polityczne, społeczne i napęd - ku dalszej aktywności, żywotności, ekspansji i racjom bytu.

Nowa fala ksenofobii i rasizmu egzemplifikująca się dziś jako popularnie i słusznie zwaną islamofobią - jaka opanowała Zachód po 11.09.2011 jest tych procesów (i efektów tego prawicowego kursu) najlepszym przykładem. Czy nie jest to czasem prosta paralela antysemityzmu kreowanego przez stulecia w tej cywilizacji - poprzez permanentną propagandę, nauki i wypowiedzi autorytetów czy utrwalane przez wieki stereotypy i wzorce religijno-społeczno-kulturowej proweniencji zwanej też nie bez racji chrześcijańską?

Od trzech przeszło dekad reaganomika i thacheryzm święcą triumfy zarówno w skali ekonomicznej, jak i kulturowo-politycznej. Porzucenie keynesizmu jako zasadniczej doktryny ekonomiczno-polityczno-społecznej Zachodu oznaczało odejście od kanonów welfare state (i wszystkiego co się z tym wiąże). Procesy globalizacyjne, a zwłaszcza neoliberalne koncepcje w dziedzinie obrotu kapitałem, spowodowały w efekcie takie przewartościowanie w obrębie kultury politycznej Zachodu, że odsunięciu od władzy i marginalizacji politycznej uległa umiarkowana i w miarę liberalna prawica (starego "chowu" nadająca ton w polityce do 1968 roku). A lewica przejęła język, paradygmaty, punkty odniesienia dyskusji politycznej - prawicy. Równocześnie owe procesy stały się niejako akuszerem wyniesienia do władzy prawicy hiper-konserwatywnej, ultra-liberalnej w sferze gospodarki i ekonomii, wojowniczej w sferze zagadnień społecznych (anty-pracowniczej, anty-ludowej i anty-związkowej), bezwstydnie
religianckiej i fundamentalistycznie religijnej.

Jak uważa C.A.A. Rojas (historyk i ekonomista meksykański) jest to prawica nowego typu: "bojowa i destrukcyjna". I to widać wyraźnie zarówno w retoryce, postawach, proponowanych rozwiązaniach oraz dzisiejszych efektach tych rozwiązań, wdrażanych od ponad dwóch dekad w różnych dziedzinach życia publicznego na całym świecie: nie tylko w cywilizacji białego człowieka gdzie ta ideologia i specyficzny fundamentalizm percepcji rzeczywistości - wg G. Sorosa neoliberalizm rozpleniony od rządów R. Reagana i M. Thacher po całym globie ziemskim, a traktowany zarówno jako metoda jak i idea, jest klasycznym fundamentalizmem irracjonalno-wyznaniowej proweniencji (a co za tym idzie; fundamentalizmem kulturowo-cywilizacyjnym) - stały się swoistą religią (analogie z konkluzją francuskiego filozofa i socjologa z przełomu XIX/XX w. E. Durkheima nt. religijnych konotacji i praktyki komunizmu jako systemu polityczno-społecznego nasuwają się same) i niepodważalnym dogmatem rzutującym, piszącym dzieje oraz kształtującym praktykę w wielu dziedzinach współczesnego życia.

Efektem takiej formy uprawiania polityki i funkcjonowania społeczeństwa oraz kultury życia publicznego w obrębie cywilizacji Zachodu jest koniunktura dla fundamentalizmu religijnego w różnych obszarach globu (zwłaszcza w obrębie państw islamskich). Jest on zarówno odpowiedzią dyskryminowanych politycznie, gospodarczo, kulturowo i cywilizacyjnie przez minione wieki społeczności z obszaru tzw. III Świata dziś mówimy: Południa - (neoliberalizm swoją teorią zwycięstwa i gloryfikacji jednostek najlepiej przystosowanych, uzasadnia kolonializm i imperializm zachodnich mocarstw jako coś naturalnego i pozytywnego, a także tłumaczy współcześnie pogłębiające się nierówności społeczne zarówno w wymiarze makro- jak i mikro-), jak również pokłosiem rewitalizacji religii jako narzędzia panowania człowieka nad człowiekiem, doktrynalnie jak najbardziej bliskiego ideologii prawicowej (to odwoływanie się współczesnej hiper-prawicy ponownie - jak to miało miejsce w XIX czy w początkach XX wieku do haseł religijnego uzasadnienia patriarchalnego modelu porządku społeczno-politycznego).

Fundamentalizm religijny jest więc przejawem prawicowego (współcześnie neoliberalnego) "wiatru historii" wiejącego przez świat (dzięki opisanym wyżej procesom w obrębie cywilizacji Zachodu mającego wpływ na sytuację globalną): dyskursu i narracji zwróconym ku przesadnie rozumianej tradycji, konserwatyzmowi, religii jako hierarchii i podporządkowania (na kolanach nie można być wolnym), opartych na krytyce Oświecenia i jego wartościach, polegających na deprecjacji rozumu i empiryzmu wraz z równoczesnym wyniesieniem na piedestał emocji, afektów, zmysłowości, mistyki, transcendencji i zwyczajnego szamaństwa (byleby dawało konkretny zysk). Czyli pochwała wszelakiego irracjonalizmu.

Tak wyglądała m.in. rzeczywistość (już w latach 90. XX wieku) wschodnio-syryjskiego miasta al-Hasakah. Syria to przecież kraj w miarę laicki i nie-islamistyczny (choć jak większość krajów regionu rządzony autorytarnie): "Widziałem wiele kobiet zakrytych od stóp do głów. Z uczelni wychodziły studentki w czadorach. Kilkanaście lat temu chodziły w minispódniczkach [...]. Rodzina Abrahama handlowała przyprawami 30 lat temu; nikogo nie obchodziło czy Abraham był Ormianinem, Żydem czy Bułgarem. Był naszym sąsiadem. Al-Hasakah zmieniło się. Nie ma już kin. Komu by się chciało chodzić do kina, skoro można kupić satelitę. Kiedyś na trawniku rosłą trawa, w parku palmy. Był nawet las. Teraz na miejscu lasu sterczy kilka kikutów, trawniki wyasfaltowano. Ktoś wyciął drzewa, nie wiadomo już kto i dlaczego. Kiedyś...".

Tak prezentuje się z grubsza i takie ma źródła proces odchodzenia modernizmu, wolności i indywidualnych swobód (indywidualny wybór) w niebyt na Bliskim Wschodzie, w świecie muzułmańskim (ponad 1 mld wyznawców), w Afryce itd. A i na Zachodzie ma to także (choć w innym wymiarze) miejsce.

Klasycznym przykładem prawicowego sposobu myślenia o świecie może być np. K. Guifoyle (popularna amerykańska analityczka polityczna ultra-prawicowej stacji Fox News), która określiła protestujących aktualnie na Wall Street ludzi jako osobników "bez żadnego celu w życiu, bez żadnego pomysłu, niezdolnych do skupienia myśli na czymkolwiek sensownym. Mają za dużo wolnego czasu dlatego tylko jak by tu zaśmiecić ulice". Z kolei inny reprezentant tej formacji mentalnej, prawicowy kandydat na prezydenta USA z ramienia Partii Republikańskiej H. Cain określił demonstrujących jako "zawistników dybiących na cudzego cadillaca". "Jeśli nie macie pracy i nie zostaliście bogaci" - podkreśla ten będący na topie w republikańskim wyścigu do nominacji przed wyborami AD 2012 w USA Afroamerykanin, właściciel sieci pizzerii (jest klasycznym przykładem american drem od pucybuta do miliardera) i typowy reprezentant Ameryki spod znaku "made in Kansas" - "to obwiniajcie siebie, nie bankierów".

H. Cain (obracał się zazwyczaj w elitach stanów Nebraska, Georgia, Tennessee) uważa, iż prawdziwy Afroamerykanin bądź WASP nie może być absolwentem Harvardu, Mulatem ("mieszaniec"), członkiem waszyngtońskich, federalnych, znienawidzonych elit (prawicowy, typowy, amerykański populizm). To m.in. jawne dygresje i aluzje pod adresem B. Obamy. Hasła religijne np. wpisanie życia od poczęcia do konstytucji przeplata tanim, prostym leseferyzmem. I to jest właśnie esencja współczesnej "prawicowości". To się w kryzysie kupuje.

Nie ważnym jest dla tych komentatorów i analityków, polityków i naukowców opisujących świat wg zasad darwinizmu społecznego, iż 1% najbogatszych Amerykanów przejęło 2/3 wytworzonego w ostatniej dekadzie dochodu narodowego, a poziom nierówności społecznych "jest już taki jak w niektórych krajach afrykańskich (i są na poziomie z okresu tuż przed Wielkim Kryzysem lat 30.)". W tych wypowiedziach i komentarzach zamyka się cały sposób postrzegania świata i człowieka przez współczesny, prawicowy mainstream.

J. Żakowski zauważa celnie w kontekście prawicowo-neoliberalnego myślenia elit w Polsce (ale jest ono w jakimś stopniu egzemplifikacją czy raczej echem, mentalności europejskiego, nawet światowego, mainstreamu) że mamy jakoby "jakieś rozrzutne państwo opiekuńcze [...] Ale przede wszystkim za nic nie chcą one [te elity- RSCZ] zauważyć zachodzącej dookoła zmiany". Nie chcą przyjąć ci adherenci twardego, dogmatyczno-fundamentalistycznego neo-liberało-konserwatyzmu do swojej wiadomości, iż świat jest już inny niźli 15-20 lat temu i że efektywne czynniki wzrostu są dziś już także inne. To kolejny fakt potwierdzający bankructwo ideologii neoliberalnej, panującej powszechnie na świecie od 2-3 dekad; de facto prawicowej i ultra-prawicowej, dającej takie właśnie efekty we wszystkich dziedzinach życia.

Szczególną rolę w tej ideologii pełnią nauki i koncepcje M. Ledeena, amerykańskiego politologa i dyplomaty, stratega obronności i doradcy czołowych osobistości USA, zwanego "ultrakonserwatystą" bądź naczelnym "guru neo-konserwatystów". Jego zasada kreatywnej destrukcji jest prostym przeniesieniem i jednoczesną apologią faszyzmu włoskiego w wydaniu rządów B. Mussoliniego. M. Ledeen ubolewa, że faszyzm został wypaczony przez prymitywny, naturalistyczny i rasistowski nazizm niemiecki (inną wersją faszyzmu jest jego zdaniem tzw. faszyzm klerykalny, którego reprezentantem jest państwo wg koncepcji ajatollaha R. Chomeiniego). Ma on za zadanie faszyzm w wydaniu włoskim zastąpić rozleniwione, tolerancyjne, hedonistyczne, multi-kulturowe dzisiejsze społeczeństwa zachodnie. Ma odrodzić w nich heroizm, wiarę w misję kultury białego człowieka, anty-komunizm i anty-socjalizm. Już w latach 30. XX wieku A. Gravelli - włoski pisarz, polityk, dziennikarz - uniwersalistycznie (w takim
oto duchu formułujący idee faszyzmu) głosił tezy o zastąpieniu starej Europy, nową właśnie na bazie faszyzmu (w wymiarze kulturowo-cywilizacyjno-politycznym). Jakże zbliżone to tezy do paraboli b. ministra obrony USA w rządzie W.G. Busha jr. D. Rumsfelda, na temat starej i nowej Europy w kontekście rozbieżności w przedmiocie prowadzenia wojny w Iraku (2003)!

Czołowymi ideologami tego (i podobnego w swym wyrazie) myślenia pozostawali i pozostają nadal amerykańscy politycy, naukowcy, dziennikarze i publicyści, a także animatorzy i ludzie mediów: tacy jak R. Kaplan, R. Perle, P. Wolfowitz, T. Bennett, D. Kirkpatrick, Ch. Krauthammer, N. Podhoretz, R. Kagan, W. Kristol oraz D. Rumsfeld, D. Chenney. Europa ma też swoich "neo-konsów", choć zapewne nie tak zapiekłych i konsekwentnych ideologicznie.

Niech nie zwodzą więc zaklęcia ultra-prawicowców (neo-liberalizm jest taką właśnie hybrydą neo-leseferyzmu reagano-thacherowskiego, tak samo jak faszyzm i nazizm były wytworami drapieżnego kapitalizmu XIX w. i epoki podbojów kolonialnych) o umiłowaniu demokracji i wolności, o poszanowaniu zasad parlamentaryzmu i państwa prawa, o prawach człowieka i jego wolnościach osobistych. Zza tych zaklęć zawsze wychynie (prędzej czy później) brunatna twarz faszyzmu (lub quasi-faszyzmu) - oczywiście w zmienionej, zależnej od epoki historycznej, cywilizacyjno-kulturowych uwarunkowań, czasu i political corectness formie. Faszyzm jest bowiem nieodrodnym dzieckiem gospodarki kapitalistycznej i takich stosunków produkcji oraz relacji interpersonalnych; jest immanentnym elementem tego co zwie się z grubsza systemem burżuazyjno-korporacyjnym. Mamy z nim do czynienia dziś.

Zawsze rozwiązania ekonomiczne, gospodarcze wymuszają określone efekty i rezultaty w dziedzinach takich jak kultura, sztuka, stosunki międzyludzkie, moda, styl życia, gusty etc.

Te dzisiejsze przewagi prawicowego myślenia (trwające od prawie 3 dekad w globalnym mainstreamie) mają jednak swoje, przewidywane na podstawie dotychczasowych doświadczeń ludzkości, postscriptum.

Demokracja więdnie. To widzą wszyscy. Kryzys gospodarczy, brak konkurencji na rynku idei i rozwiązań programowych (implozja systemu państw realnego socjalizmu w 1989 r.), zanik znaczenia tzw. "klasy średniej" (tego nośnika liberalnej demokracji), wzrost znaczenia tzw. "tygrysów" gospodarczych (Chiny, Indie, Brazylia, Korea Pd. a w dalszej kolejności: to zarówno Rosja, Turcja, Singapur, Indonezja, Malezja czy Kazachstan) i tym samym przeniesienie się wiodących ośrodków wyznaczających nowe trendy w rozwoju ludzkości nad Pacyfik i do Azji (de-europeizacja kultury światowej rozpoczęta od dekolonizacji krajów Południa przeniesiona zostaje teraz w przestrzenie społecznego funkcjonowania tych narodów, kulturowego ich jestestwa oraz cywilizacyjnego rozwoju). Cywilizacja "białego człowieka" traci powoli acz systematycznie na znaczeniu.

Z tego tytułu (niech napływ emigrantów spoza Europy i USA na obszary tej cywilizacji nikogo nie zmyli to typowy ekonomiczny exodus podobny do tego jaki doświadczał cesarski Rzym ze strony licznych koczowniczych plemion w II, III i IV w. n.e.) prawica żonglując zagrożeniami kulturowymi, obyczajowymi, rasowymi, religijnymi czy ekonomicznymi (emigranci odbierają ponoć autochtonom miejsca pracy sic !) wywołuje z jednej strony nastroje ksenofobiczno-rasistowskie wśród sporych grup społeczeństw Zachodu (niebezpiecznie zbliżając się w tym procesie do haseł typowo nacjonalistyczno-faszystowskich, starając się odebrać klientelę wyborczą partiom jawnie faszystowskim), a z drugiej ów proces nadaje tym skompromitowanym i niebezpiecznym hasłom oficjalny placet, wprowadzając skrajny, nacjonalistyczny, ksenofobiczny i quasi-rasistowski (a często czysto rasistowski) dyskurs na salony.

Tym samym dyskurs publiczny i zainteresowania opinii publicznej przeniesione zostają do sfery najszerzej pojętej kultury, pomijając (z oczywistych względów ideowo-politycznych) podstawowe dylematy wynikające z sytuacji gospodarczo-społecznej. Goni się "Innego": Żyda, Afrykanina, Roma, komunistę, geja, skompromitowane elity, "jajogłowych", etc. (w zależności od sytuacji i potrzeb).

Faszyzm jest bowiem nieodrodnym dzieckiem systemu kapitalistyczno-korporacyjnego, zarówno w jego manchesterskim stadium jak i w epoce imperializmu (gdzie zysk jest absolutnym i jedynym prymatem i kategorią oceny człowieka). Nie bez kozery więc powiedzenie D. Fo - lewicowy intelektualista i osobowość stanowiące motto do niniejszego materiału jest tak zasadne i adekwatne do współcześnie zaistniałej sytuacji w obrębie cywilizacji Zachodu.

Radosław S. Czarnecki


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku