„Obywatelstwo”, „udział mieszkańców”, „projekty”, wartościowanie „bliskości” i „charakteru lokalnego”, „porozumienie” i „zgoda” między „partnerami” – trudno kwestionować te znane hasła, które w kontekście politycznym, gdzie przeważa retoryka braku bezpieczeństwa, „hołoty” i „stref bezprawia”, wydają się humanitarne i postępowe. Tymczasem udział mieszkańców, to cudowne lekarstwo na „choroby przedmieść”, zdefiniowany został w sposób zadziwiająco restrykcyjny, przysłaniając kwestię warunków życia na rzecz „dialogu” i „komunikacji” między mieszkańcami; psychologizację, a przez to depolityzację problemów społecznych, zasilaną przez reprezentowanie dzielnicy jako przestrzeni neutralnej i pokojowej; wartościowanie dobrej woli jednostki oraz umiarkowanych i punktowych rozwiązań przy równoległej dewaloryzacji postaw konfliktowych i zbyt „politycznych” roszczeń. Zbiór książek i podręczników dla nowych specjalistów w zakresie rozwoju społecznego wyjaśnia np., jak „przekształcić roszczenia w propozycje”, a „prośby o opiekę – w projekt rozwoju”, oraz podaje uświęconą formułę, w jaki sposób „dać mieszkańcom wędkę i nauczyć ich łowić”, zamiast dawać „gotową rybę”. Widać tu, że „polityka miejska” przyczyniła się do redefinicji poszczególnych polityk społecznych i przekształcenia ich w interwencje izolujące konkretne przypadki ze społecznego kontekstu i „przerzucające odpowiedzialność”, poprzez zobowiązanie mieszkańców do „wzięcia własnych spraw w swoje ręce”. Skądinąd, represyjny zwrot, który dokonuje się począwszy od 1997 r., nie jest bez związku ze sposobem, w jaki problem dzielnic został zdefiniowany w latach 1985-1995. Oparty na tych samych kategoriach terytorialnych, wydaje się o tyle bardziej prawomocny, że już od dziesięciu lat bieda przedstawiana jest jako kwestia przede wszystkim psychologiczna i lokalna, a od jednostek nią dotkniętych oczekuje się autoreformy, zamiast wskazywać mechanizmy strukturalne, które determinują ich sytuację. Historia tej depolityzacji posiada jednakże kilka zaskakujących aspektów. W istocie, bierze ona swój początek w szczególnie silnym ruchu kontestacyjnym. W latach 60. urbaniści, pracownicy społeczni, działacze i naukowcy rozpoczęli krytykę autorytarnego i technokratycznego sposobu działania Państwa planującego, aby promować, w imię „środowiska życia”, akcję nazywaną globalną rehabilitacją osiedli, włączającą wspólnoty lokalne i funkcjonującą na bazie większego porozumienia z mieszkańcami. We Francji, podobnie jak w innych krajach Europy i Ameryki, rozwinął się szczególnie ważny ruch przeciwko budowie wież, tam i autostrad oraz brutalnym operacjom renowacji w centrach miast. Na określone po wojnie podstawowe zasady polityki mieszkaniowej (planowanie urbanistyczne i wymóg zatwierdzenia tychże planów przez Państwo, reprezentujące i wspierające interes społeczny), w latach 70. nakłada się dodatkowe obciążenie wraz ze wzmocnieniem doktryn neoliberalnych (nawet jeśli inspiracja ideologiczna jest zupełnie inna). Głęboki kryzys, który z tego wynika, otwiera w tym czasie drogę innym sposobom rozwiązywania i analizowania problemów miejskich. Polityka miejska jest wynikiem działań tych ruchów reformatorskich, ale jej konkretne przejawy można zrozumieć wyłącznie w kontekście instytucjonalizacji.
W latach 80. będąca u władzy lewica decyduje się na zwrot, nazywany ostatecznym. Zwolennicy rozwoju społecznego dzielnic, wywodzący się w większości ze stowarzyszeń i kręgów para-społecznych, jak również z całego krytycznego i kontestatorskiego ruchu z okresu po Maju ’68 roku, zajmują marginalne pozycje w administracji. Polityka miejska, za pomocą której próbować będą konsolidować doświadczenia prowadzone w dzielnicach mieszkalnictwa społecznego staje się dla nich okazją na reklasyfikację zawodową i powrót do walki społecznej [2]. Będzie to jednak możliwe wyłącznie kosztem pogodzenia się ze zmianami ram budżetowych i z redefinicją polityki społecznej, rozumianej już nie jako polityka redystrybucji, ale jako zapewnienie lokalnej i minimalnej „liny ratowniczej” dla najuboższych. „Dzielnica” – początkowo „mieszkalnictwa społecznego”, potem „z trudnościami”, a w końcu „wrażliwa” – nabiera negatywnych konotacji: obszary te opisuje się jako wymagające nie tyle rozwoju autonomicznych działań, co interwencji terapeutów. Do tego stopnia, że wymiar kontestatorski, tak bardzo obecny w nawoływaniach do mobilizacji mieszkańców, zaciera się, by dać miejsce publicznym, racjonalnym i wyspecjalizowanym akcjom, którym towarzyszy produkcja statystyczna i powstanie nowej dziedziny zawodowej: miejskiego rozwoju społecznego. Nie tylko działacze w zakresie polityki miejskiej dostosowują się do nowych ram politycznych. Również niektóre osoby, pragnące reformować Państwo, a nie tylko zaniedbane dzielnice, przechwycą tematykę „modernizacji służb publicznych”, które, w dominujących wizjach liberalnych, zredukowane są do prostego wycofania [3].
Tak oto widzimy dawnych działaczy (wywodzących się na przykład z ruchu maoistowskiego), siejących coraz większą nieufność wobec mieszkańców, których oskarża się o pasywne wykorzystywanie opieki, oraz, w szczególności, wobec państwa jako takiego, podejrzewanego o popieranie tejże opieki oraz o działania prowadzące jedynie do dysfunkcji i usztywnień społecznych. Pomijając losy zwolenników akcji dla „dzielnic” i wybory dokonywane przez rządzącą lewicę, wspomnieć należy również intelektualistów, którzy odegrali kluczową rolę. Zarówno na uniwersytetach, jak i w ministerstwach kwestia przedmieść zrodziła obszerną literaturę, która nie ogranicza się do analizy problemów społecznych i ekonomicznych. Kilku intelektualistów rozwinęło myśl, że obszary te były znakiem lub ucieleśnieniem powstającej nowej kwestii społecznej. Tymczasem, według takiego schematu analizy, przejętego przez media i używanego równocześnie przez działaczy polityki miejskiej, problemy społeczne sprowadzają się do ponownego wprowadzenia do gry „wykluczonych” i „wyłączonych”, oraz związane są wyłącznie z miastem. Pewna liczba opracowań, ściśle związanych z pojęciem wykluczenia, wsparła prawomocność odrzucenia kwestii dotyczących pracy, przypisując je do okresu uznawanego za zamknięty. Wedle tego ujęcia, należy zwrócić się w stronę przedmieść, obszarów nazywanych „odciętymi” lub „wykluczonymi”, i przyjść z pomocą ludności opisywanej jako „zapomniana” (a nie „eksploatowana” lub „zdominowana”) [4].
Ostatni kluczowy element: postawa władz miejskich, w pierwszym rzędzie tych, które opanowane są przez lewicę i w których rękach znajduje się większość dzielnic mieszkalnictwa społecznego. Od końca lat 80., owe władze miejskie przyjęły tematykę „wykluczenia” w „dzielnicach”, przemilczając jej depolityzujący wymiar. Polityka miejska dostarczyła środki, a przede wszystkim, na początku lat 90., pojawiła się jako źródło nowych rozwiązań w zakresie opieki nad młodzieżą robotniczą (co oznaczało również uniknięcie „zamieszek”). Nade wszystko jednak, „demokracja lokalna” wzbudziła nadzieję na zasypanie przepaści między klasą polityczną i obywatelami, w szczególności klasami robotniczymi [5]. „Uprzestrzennienie problemów społecznych” [6] czyni niewidocznym wszystko to, co sytuacja najbiedniejszych dzielnic zawdzięcza sytuacji innych miejsc, takich jak „piękne dzielnice”, rzadziej pokazywanych w mediach, lecz o nie mniejszej obecnej tam segregacji, lub środowisku pracy, gdzie naprzemiennie ulega rozpadowi i ponownie odbudowuje się „kondycja robotnicza” [7]. Nacisk należy jednak położyć na decydujące dla efektów symbolicznych batalie, toczone w ministerstwach, biurach ekspertów, mediach, a nawet wśród intelektualistów. Od kilku dziesięcioleci prowadzą one do ignorowania wpływu polityki makro-ekonomicznej, kwestionowania funkcji redystrybucji i ochronnej roli państwa socjalnego oraz rozmiaru i bezkarności dyskryminacji.
Przypisy:
[1] Loïc Wacquant, Parias urbains, Ghetto. Banlieues. Etat, La Découverte, Pary? 2006.
[2] Sylvie Tissot, Christophe Gaubert i Marie-Hélène Lechien, Reconversions militantes, PULIM, Limoges 2006.
[3] Yasmine Siblot, Faire valoir ses droits au quotidien: Les services publics dans les quartiers populaires, Presses de la Fondation nationale des sciences politiques, Pary? 2006.
[4] François Dubet i Didier Lapeyronnie, Les quartiers d’exil, Seuil, Pary? 1992.
[5] Michel Koebel, Le Pouvoir local ou la Démocratie improbable, Editions du Croquant, Broissieux, 2006.
[6] Sylvie Tissot i Franck Poupeau, La spatialisation des problèmes sociaux, _Actes de la recherche en sciences sociales_, Pary|, wrzesien 2005, nr 159, str. 5-9.
[7] Michel Pinçon i Monique Pinçon-Charlot, Grandes fortunes: dynasties familiales et formes de richesse en France, Payot, Paryż, 2006; Stéphane Beaud i Michel Pialoux, Retour sur la condition ouvrière: enquête aux usines Peugeot de Sochaux, Fayard, Pary? 2005.
Sylvie Tissot
tłumaczenie: Michał Obszyński
Sylvie Tissot - adiunkt na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Marc-Bloch w Strasburgu, autorka "L’Etat et les quartiers. Genèse d’une catégorie d’action publique" („Państwo a dzielnice. Geneza kategorii akcji społecznej”), Seuil, Paryż 2007.
Artykuł ukazał się w "Le Monde diplomatique - edycja polska".