Poniższy artykuł jest fragmentem I rozdziału książki "Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa" Guya Standinga. Kolejne rozdziały tłumaczenia książki będą ukazywać się co miesiąc na łamach portalu Praktyki Teoretycznej.
W latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku grupa zideologizowanych ekonomistów pozyskała uwagę i posłuch polityków. Główne założenie ich „neoliberalnego” modelu opierało się na tym, że wzrost i rozwój zależą od rynkowej konkurencyjności; wszystko powinno być robione w kierunku zmaksymalizowania konkurencji i konkurencyjności oraz zezwolenia regułom rynku na przeniknięcie wszystkich aspektów życia.
Jeden z wątków tej koncepcji stanowił, że poszczególne państwa powinny zwiększyć elastyczność rynku pracy; stało się to szybko usprawiedliwieniem dla przenoszenia ryzyka i poczucia niepewności na pracowników i ich rodziny. Rezultatem było stworzenie globalnego „prekariatu”, składającego się z wielu milionów ludzi na całym globie, pozbawionych stabilnego punktu zaczepienia. Stają się oni nową, niebezpieczną klasą; skłonni słuchać głosów ekstremistów i użyć swoich praw wyborczych oraz pieniędzy do zbudowania tym głosom politycznej platformy o rosnącym znaczeniu. Sam sukces „neoliberalnego” programu, przyjętego w większym lub mniejszym stopniu przez rządy wszystkich opcji, stworzył zaczątek politycznego monstrum. Potrzebujemy działania, nim ten potwór ożyje na dobre.
Poruszenia prekariatu
1 maja 2001 r. pięć tysięcy ludzi, głównie studentów i aktywistów, zgromadziło się w centrum Mediolanu na czymś, co miało być alternatywnym pochodem pierwszomajowym. 1 maja 2005 r. ich szeregi liczyły już znacznie powyżej 50 tysięcy – ponad 100 tysięcy według niektórych szacunków – a „EuroMayDay” stał się ogólnoeuropejską inicjatywą, w ramach której setki tysięcy ludzi, głównie młodych, wyszło na ulice miast całej Europy. Demonstracje wyznaczyły pierwsze poruszenie globalnego prekariatu.
Starzejący się związkowcy, którzy organizowali zazwyczaj wydarzenia Pierwszego Maja, mogli tylko trwać w zadziwieniu tą nową paradującą masą, której żądania swobodnej migracji i powszechnego dochodu gwarantowanego miały mało wspólnego z tradycyjnym ruchem związkowym. Odpowiedź na pracę prekarną związki widziały w powrocie do modelu socjaldemokratycznego (do którego utwierdzenia walnie się zresztą przyczyniły w połowie dwudziestego wieku), tzn. do bardziej stabilnych posad z długoterminowymi gwarancjami zatrudnienia oraz związanym z nimi szerokim zakresem świadczeń.
Jednak wielu młodych demonstrujących widziało pokolenie swoich rodziców, godzące się na Fordowski model ponurej pracy pełnoetatowej – podporządkowanie przemysłowemu zarządzaniu i dyktatowi kapitału. Chociaż brakowało im spójnego alternatywnego programu, nie wydawali się chętni do wskrzeszenia modelu socjaldemokratycznego.
Zapoczątkowany w Europie Zachodniej EuroMayDay szybko przybrał charakter globalny, z Japonią stającą się istotnym centrum wydarzeń. Zaczął się jako ruch młodych, wykształconych i niezadowolonych Europejczyków, wyalienowanych przez konkurencyjno-rynkowe (lub neoliberalne) nastawienie projektu Unii Europejskiej, który przymusił ich do życia między jedną a drugą fuchą, do elastyczności i szybszego wzrostu ekonomicznego. Ich eurocentryczne korzenie szybko ustąpiły miejsca internacjonalizmowi, ponieważ dostrzegli, że ich kłopotliwe położenie i liczne zagrożenia były związane z tym, co działo się z innymi na całym świecie. Migranci stali się istotną częścią demonstracji prekariatu.
Ruch rozszerzył się o tych, którzy prowadzą niestandardowy tryb życia. Cały czas towarzyszyło mu twórcze napięcie między prekariatem jako ofiarami, penalizowanymi i demonizowanymi przez mainstreamowe instytucje i regulacje, a prekariatem jako bohaterami, odrzucającymi te instytucje we wspólnym akcie intelektualnego i emocjonalnego nieposłuszeństwa. W 2008 r. demonstracje EuroMayDay przyćmiły marsze związkowców odbywające się tego samego dnia. Mogło to pozostać w dużej mierze niezauważone przez szerszą publikę i polityków, ale stanowiło jednak istotne wydarzenie.
W tym samym czasie podwójna tożsamość ofiary/bohatera rekompensowała brak spójności. Głębszym problemem była nieumiejętność skupienia się na walce. Kto lub co było przeciwnikiem? Wszystkie wielkie ruchy w historii miały, na dobre i na złe, podłoże klasowe. Interesy jednej grupy ścierały się z interesami drugiej; jedni wykorzystywali drugich. Zwykle walczono o wykorzystanie i dostęp do kluczowych środków produkcji oraz systemu dystrybucji. Prekariat, częściowo ze względu na swoją bogatą różnorodność, zdawał się nie mieć wyraźnej idei, czym były owe środki. Wśród jego intelektualnych bohaterów byli Pierre Bourdieu[1], który wyartykułował problem prekarności, Michel Foucault, Jürgen Habermas oraz Michael Hardt i Toni Negri[2], których "Imperium" stało się fundamentalnym tekstem; w tle pojawiała się również Hannah Arendt[3]. Cienie powstań 1968 r. łączyły prekariat ze szkołą frankfurcką i "Człowiekiem jednowymiarowym" Herberta Marcusego[4].
Było w tym wyzwolenie umysłów, świadomość wspólnego poczucia zagrożenia. Ale z samego rozumienia nie rodzi się żadna „rewolucja”. Nie pojawił się jeszcze efektywny gniew. Było tak, ponieważ nie został jeszcze ukuty żaden polityczny program ani strategia. Brak programowej odpowiedzi ujawnił się w poszukiwaniu symboli, w dialektycznym charakterze wewnętrznych debat oraz w napięciach wewnątrz prekariatu, które nadal istnieją i nie zamierzają same zniknąć.
Liderzy protestujących na EuroMayDay zrobili, co mogli, by zakryć nieścisłości i „zalepić” pęknięcia, choćby dosłownie: za pomocą plakatów i innych obrazów. Niektórzy podkreślali jedność interesów między migrantami i pozostałymi (przesłanie zdobiące plakat EuroMayDay w Mediolanie w 2008 r. brzmiało „migranti e precarie”), oraz między młodymi i starszymi, jak wyrażono to przez życzliwe zestawienie ich na plakacie berlińskiego EuroMayDay w 2006 r.[5]
Ale jako lewicujący ruch libertariański, EuroMayDay musi jeszcze wzbudzić strach lub wręcz zainteresowanie tych z zewnątrz. Nawet jego najwięksi protagoniści przyznaliby, że jak dotąd demonstracje były bardziej teatralną pogróżką niż rzeczywistą groźbą, dotyczyły bardziej upominania się o indywidualność i tożsamość w ramach kolektywnego doświadczenia prekarności. W języku socjologów publiczne wystąpienia miały wyrazić dumę w ramach prekarnej podmiotowości. Jeden z plakatów EuroMayDay, stworzony na paradę w Hamburgu, łączył w postawie buntu w jedną cztery figury – sprzątacza, pracownika opieki społecznej, uchodźcy bądź migranta i tzw. pracownika „twórczego” (prawdopodobnie podobnego temu, który stworzył sam plakat). Ważne miejsce zostało przyznane plastikowej reklamówce, wzniesionej w górę jako charakterystyczny symbol współczesnego nomadyzmu w globalizującym się świecie.
Symbole są ważne. Pomagają zjednoczyć grupy w coś więcej niż wielość obcych sobie ludzi. Pomagają uformować klasę i zbudować tożsamość, pielęgnując świadomość wspólności i podstawę dla solidarności lub fraternite [siostrzeństwa, braterstwa]. Poniższa książka dotyczy przechodzenia od symboli do programu politycznego. Ewolucja prekariatu jako sprawcy polityki raju musi wciąż przebyć drogę od teatru i obrazowych idei wyzwolenia do zestawu żądań, które raczej zaangażują państwo niż tylko zirytują je i wprawią w zdziwienie.
Jedną z cech demonstracji EuroMayDay była ich karnawałowa atmosfera, z salsą oraz plakatami i przemówieniami zbudowanymi wokół kpin i humoreski. Wiele działań, za którymi stała luźna sieć aktywistów, było raczej anarchicznych i popisowych niż strategicznie przemyślanych lub rzeczywiście zagrażających porządkowi społecznemu. W Hamburgu udzielano uczestnikom porad, jak uniknąć płacenia za przejazd autobusem czy bilety do kina. Podczas jednego z happeningów w 2006 r., który przeszedł do folkloru całego ruchu, grupa około dwudziestu młodych ludzi w karnawałowych maskach, nazywających się imionami takimi, jak Spider Mum, Multiflex, Operaistorix i Santa Guevara, napadła w biały dzień na delikatesy. Wypełnili wózek luksusowym jedzeniem i napojami, zrobili sobie przy nim zdjęcia, po czym wyszli, wręczając kobiecie przy kasie kwiatek z bilecikiem wyjaśniającym, że wytwarzali dobrobyt, chociaż z niego nie korzystali. W tym epizodzie, opartym na filmie Edukatorzy, życie naśladowało sztukę. Grupa znana jako Kompania Robin Hooda nigdy nie została złapana. Opublikowała w Internecie notkę obwieszczającą, że jedzenie rozdzielili między stażystów i praktykantów, których wybrali jako jednych z najbardziej wykorzystywanych prekarnych pracowników w mieście.
Nieukierunkowane właściwie na pozyskanie sojuszników lub wpłynięcie na społeczny mainstream, popisy grup takich, jak ta, przywodzą na myśl analogie historyczne. Możemy być na takim etapie ewolucji prekariatu, kiedy ci sprzeciwiający się jego centralnym wyznacznikom – jak niepewność miejsca zamieszkania, pracy i zatrudnienia oraz socjalnych zabezpieczeń – mają wiele wspólnego z „pierwotnymi buntownikami”, którzy wyłaniali się w trakcie wszystkich wielkich społecznych transformacji, kiedy stare przywileje były usuwane, a społeczne pakty odkładane na bok. Robin Hoodowie istnieli od zawsze, co sławił w swoim znanym tekście Eric Hobsbawm[6]. Kulminacja ich działalności przypadała zwykle na okres przed uformowaniem spójnej politycznej strategii, służącej realizowaniu interesów nowej klasy.
Uczestnicy parad EuroMayDay i wydarzeń towarzyszących w różnych częściach świata są tylko wierzchołkiem prekariatu. Znacznie większa część żyje w strachu i zagrożeniu; większość z nich nie identyfikowałaby się zapewne z demonstracjami EuroMayDay. Nie czyni ich to jednak w mniejszym stopniu częścią prekariatu; dryfują, pozbawieni celu i potencjalnie gniewni, zdolni skręcić politycznie w stronę skrajnej prawicy lub skrajnej lewicy, wzmacniając populistyczną demagogię, która gra na ich obawach i fobiach.
Przypisy:
[1] P. Bourdieu, La précarité est aujourd’hui partout, [w:] tegoż, Contre-feux, Paris 1998, s. 96-102.
[2] M. Hardt, A. Negri, Imperium, tłum. A. Kołbaniuk, S. Ślusarski, Warszawa 2005.
[3] H. Arendt, Kondycja ludzka, tłum. A. Łagodzka, Warszawa 2000.
[4] H. Marcuse, Człowiek jednowymiarowy: badania nad ideologią rozwiniętego społeczeństwa przemysłowego, wstęp W. Gromczyński, tłum. S. Konopacki [i in.], Warszawa 1991.
[5] N. Doerr, Towards a European Public Sphere “from Below”? The Case of Multilingualism within the European Social Forums’, [w:] Conference Papers of the Eleventh International Conference on Alternative Futures and Popular Protest, vol. 2, red. C. Barker, M. Tyldesley, Manchester 2006.
[6] E. J. Hobsbawm, Primitive Rebels: Studies in Archaic Forms of Social Movement in the 19th and 20th Centuries, Manchester 1959.
Guy Standing
tłumaczenie: Paweł Kaczmarski
Mateusz Karolak