Neoliberalny walec deregulacji polegający na wyłączaniu coraz to nowych sfer życia społecznego i gospodarczego spod wpływu głosujących obywateli toczy się dalej, a demokracja kurczy się czyniąc miejsce dla wszechwładnych korporacji, banków, dla rządów uprzywilejowanej, bogatej mniejszości. Rządy wyłonione na fali sprzeciwu społecznego wobec rosnącego wyzysku i rozwarstwienia pozostają zakładnikami inwestorów, których tak naprawdę słuszniej byłoby nazywać spekulantami. Ich podyktowane wyłącznie chciwością decyzje mają wpływ na przepływ kapitału, który skazuje jedne kraje na kryzys i stagnację, dając innym możliwość zwiększania dochodu kosztem interesu większości coraz bardziej zapracowanych i ubożejących obywateli.
Dlatego walka o zmianę modelu społeczno-gospodarczego jest w swej istocie walką o ocalenie i odrodzenie demokracji rozumianej jako rządy większości. Protest w sprawie ACTA to była walka w obronie jedynego środka komunikacji społecznej, który nie jest w pełni kontrolowany przez dziennikarzy pełniących rolę oficerów politycznych neoliberalnego, dyktowanego przez światowe korporacje porządku świata. Im bardziej telewizja w pełni kontrolowana przez Wielkiego Brata czyli kapitał ustępuje Internetowi, tym większy zakres wolności i większa szansa na właściwe, obiektywne informowanie społeczeństw o ich rzeczywistej sytuacji.
Jednak główną słabością ruchów zmierzających do przemiany społecznej, stojącą na przeszkodzie do tego, by większość zaczęła naprawdę wygrywać wybory jest brak spójnego projektu ustrojowego i politycznego, który można by przeciwstawić neoliberalnej utopii wolnego rynku. Symbolem klęski lewicy nostalgicznej jest uwiąd Francuskiej Partii Komunistycznej, która po serii kolejnych zdrad ideowych i ustępstw na rzecz prawicowych, antyspołecznych rozwiązań przestała się liczyć politycznie czy zdecydowany zwrot na prawo tzw. partii postkomunistycznych takich jak SLD. Partie te przestały już dawno kwestionować kapitalizm, a ich jedynym zmartwieniem jest zdolność koalicyjna czyli możliwość wejścia do jakiegoś prawicowego rządu w charakterze mniejszego brata. Środowiska kontestujące neoliberalny porządek są nie tylko rozproszone, ale przede wszystkim mentalnie niezdolne do wejścia do politycznej gry. Albo tkwią wciąż mentalnie w sporach o interpretacje wielkiego zrywu rewolucyjnego proletariatu Piotrogrodu w 1917 roku, albo odmawiając kolaboracji z systemem okopały się na pozycjach niezłomnej bezsilności. Alterglobaliści zatrzymali się na ogólnikowym stwierdzeniu, że inny lepszy świat jest możliwy i posługując się rzetelną diagnozą rzeczywistości do dziś nie są w stanie przedstawić spójnej alternatywy, opisać owego możliwego lepszego świata. Działają więc w myśl sformułowanej przez ojca socjalistycznego reformizmu Eduarda Bernsteina zasady: ruch jest wszystkim, cel jest niczym i więdną w oczach.
Lewica antysystemowa czy mówiąc jaśniej, antykapitalistyczna ma dziś podobny dylemat co opozycjoniści w czasach PRL. W środowisku tym zawsze była obecna dyskusja o tym czy wchodzić do struktur państwowych i próbować je rozsadzać od środka czy też trwać w niezłomnym, podziemnym oporze i kontestacji. Wtedy kolaboracja w dobrej wierze była jednak właściwie niemożliwa, bo system niczego nie udawał i nie zachowywał nawet pozorów demokracji. Jednak w systemie dzisiejszej miękkiej dyktatury korporacyjnej system udaje otwarty i demokratyczny co stwarza możliwości przynajmniej warunkowego i częściowego dopuszczenia do debaty publicznej przeciwników ustroju opartego na chciwości.
Sankcją za sprzeciw, za prawdziwą opozycyjność nie jest już więzienie, lecz ubóstwo, marginalizacja, wypchnięcie poza główny nurt życia społecznego i politycznego. Budowa ruchu na rzecz przemiany społecznej kierującego się zasadą społecznej sprawiedliwości nie może się jednak odbywać na marginesie debaty publicznej. Stąd potrzeba zawierania kompromisów i wstawianie stopy w drzwi. Stąd współpraca Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej z Ruchem Palikota, mimo jego oczywistej jak na razie kolaboracji z rządem Donalda Tuska, którego widomym dowodem było ostatnie głosowanie w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego. Ruch Palikota, mimo że drobnomieszczański i pełen wewnętrznych sprzeczności, bo obok szczerych liberałów spotkaliśmy w nim także wielu wielu ludzi lewicy, z którymi blisko współpracujemy, jest szansą na wprowadzenie do debaty publicznej tematów i postulatów, które pozwalają na uświadomienie większości antyspołecznego charakteru panującego w Polsce modelu społeczno-gospodarczego. Zgłaszane przez klub poselski Ruchu Palikota projekty legislacyjne w dziedzinie prawa lokatorskiego, prawa pracy, prawa bankowego czy rozwiązań podatkowych wymuszają debatę publiczną na tematy, które dotychczas były odsuwane przez tragedię smoleńską, spory polityczne między partiami o słowa, gesty i symbole. Ta dyskusja powinna zmobilizować i zachęcić do zainteresowania polityką większą część społeczeństwa. Stworzyć bazę dla budowy ruchu społecznego na rzecz prawdziwych zmian jakościowych, tak głębokich, że zakwestionują obecną scenę polityczna owa karuzelę władzy, w której niezależnie od tego która partia rządzi, większość przegrywa wybory.
Każdy uważny obserwator sceny politycznej zauważył, że dwa pretendujące do miana lewicy ugrupowania: SLD i Ruch Palikota na początku kadencji próbowały zostać koalicjantem PO. SLD mówił o takiej koalicji przed wyborami i to go kosztowało kilka procent głosów. Nie ma żadnego więc powodu twierdzić, że te kontredanse się nie powtórzą po kolejnym powszechnym głosowaniu. Teraz jednak, zabiegający o poparcie konkurenci prześcigają się w obietnicach, krytyce i lewicowych hasłach. Przy czym różnica między nimi polega na tym, że Ruch Palikota dopiero się rodzi i kształtuje. Paradoksalnie więc, mimo tego jak oba ugrupowania głosowały w sprawie emerytur, są większe szanse, że to Ruch Palikota stanie się lewicą społeczną niż zaskorupiałe i wrośnięte w lokalne grupy ekonomicznego interesu SLD. Jeżeli Ruch Palikota blokując wspólnie z nami eksmisje, walcząc o prospołeczne rozwiązania w Sejmie, jak choćby „prawo ostatniej koszuli” przyciągnie do siebie gniewnych i zbuntowanych może zmienić swój charakter i z przybudówki PO stać się samodzielną, może nawet lewicową siłą polityczną. Wszystko oczywiście zależy od tego, do jakiego stopnia będzie możliwe prowadzenie wewnątrz Ruchu otwartej debaty i demokratyczne procedowanie, co byłoby przełomem w skali naszego systemu partyjnego, gdzie wszędzie od prawa do lewa panuje centralizm demokratyczny, czytaj – dyktatura lidera i jego aparatu, który ustala kolejność na przyszłych listach wyborczych. Kto wie, może w toku walki o tożsamość Ruchu Palikota wyłoni się nowoczesna, lewicowa alternatywna formacja polityczna. Warto w tym procesie brać udział, bo jak powiedział bohater filmu Milosa Foremana „Lot nad kukułczym gniazdem” Murphy : „Ja przynajmniej próbowałem.”
Piotr Ikonowicz