Z Andrzejem Koraszewskim - publicystą i pisarzem, związanym z portalem Racjonalista.pl, byłym wiceszefem polskiej sekcji BBC i publicystą paryskiej "Kultury", rozmawia Przemysław Prekiel.
Przemysław Prekiel: Czy religia w polskich szkołach jest konieczna?
Andrzej Koraszewski: Ruch „Solidarności” szukał w Kościele wsparcia, a dodatkowo było to sprzężone z autorytetem Papieża-Polaka. Wybór polskiego kardynała na stanowisko papieża bez wątpienia niesłychanie wzmocnił poziom religijności w polskim społeczeństwie. Lech Wałęsa z Matką Boską w klapie to tylko symbol, ale symbol znakomicie pokazujący ówczesne nastroje. Ciekawie na tym tle wypadają analizy zachowań polskiej inteligencji, a w szczególności tzw. lewicy laickiej, która zdawała sobie sprawę z tego, że ruch „Solidarności” jest zlepkiem, trzymającym się tylko tak długo, jak długo istniał komunizm.
Nic dziwnego, że po upadku komunizmu rozpoczęła się gra o duszę społeczeństwa; gra w której wyobrażano sobie, że najmniejszy zatarg z Kościołem spowoduje wypadniecie z gry. W efekcie Kościół nieustannie dostawał więcej niż o to prosił.
W chwili obecnej mamy zapisy konkordatu oraz problem ich interpretacji przez samorządy szkolne i kuratoria. O usunięciu religii ze szkół państwowych raczej nie ma co marzyć. Można się zastanawiać nad strategiami ograniczenia religijnego terroru.
Słowo terror jest tu oczywiście przesadą, chodzi bowiem o naciski natury psychicznej na nauczycieli (którzy często muszą uczestniczyć w ceremoniach religijnych), na uczniów, którym utrudnia się rezygnację z udziału w lekcjach religii, na wykorzystywanie przedszkoli i szkół jako miejsca ewangelizacji. Problem polega jednak na tym, czy rodzice (i uczniowie) potrafią się zorganizować.
Początkowo Biskupi twierdzili, że katecheci będą uczyć za darmo. Jak to się stało, że otrzymują obecnie wynagrodzenie, które kosztuje nas wszystkich?
Problem wynagrodzenia katechetów jest z jednej strony polityczny, czyli tu możemy liczyć na partie polityczne takiej jak Ruch Palikota czy SLD, z drugiej na ruch samorządowy, który jest dysponentem środków na płace nauczycieli. Patrząc na to okiem dziennikarza, mam wrażenie, że ważne jest nagłaśnianie wzorów. Pojawiają się i będą się pojawiali samorządowcy protestujący przeciwko obciążeniu budżetu szkół płacami katechetów i będą szukali możliwości obniżenia tej części kosztów. Do tej pory nie słyszałem, aby w tej sprawie gdziekolwiek zabierały głos komitety rodzicielskie, tymczasem to powinna być główna siła nacisku.
Jakie szkody może wywołać nauczanie religii w umysłach naszych dzieci?
Odwieczny jest spór o sprzeczności nauki i religii. Nie tylko ateiści, ale i ludzie tacy jak ksiądz Tischner twierdzili, że nic tak nie przyspiesza procesu laicyzacji jak źli księża. Problem nie jest jednak związany z samym nauczaniem religii, a z nauczaniem jako takim, czyli na ile seminaria nauczycielskie przygotowują do uczenia nauki. Główny problem tkwi w przedszkolach, gdyż brak stymulacji intelektualnej w domu i wyrównywanie szans może nastąpić tylko na najwcześniejszym etapie. Przedszkolanka jest po stokroć ważniejsza od nauczyciela akademickiego. Religia jest zaledwie dodatkowym elementem wdrażania do irracjonalizmu, do wiary w cuda i do zabijania naturalnej ciekawości dziecka. Koncentracja uwagi na samej religii jest nieporozumieniem. Dziecko jest wychowywane w świecie pełnym przesądów i w atmosferze braku umiejętności racjonalnego myślenia w świecie dorosłych. Efektem jest brak zaufania do nauki, brak pojęcia o metodzie naukowej, zarażenie na wczesnym etapie teoriami spiskowymi i nieufnością do innych.
Jak młodzież traktuje religię?
W liceach obserwujemy gwałtowny wzrost rezygnacji z religii, w gimnazjach uczniowie nie mają tej swobody i w efekcie jesteśmy często świadkami działań pozorowanych: katecheci udają, że czegoś uczą, młodzież udaje, że uczęszcza. Ma to fatalny wpływ na uczenie się postaw społecznych, które są całkowicie sprzeczne z ideą szkoły i społeczeństwa. Jest to katechizacja do pseudo-uczestnictwa w życiu społecznym.
Czy etyka może być formą zastępowania lekcji religii czymś bardziej pożytecznym?
Jak zwykle w naszym społeczeństwie istnieje niebezpieczeństwo, a raczej kilka niebezpieczeństw, z których pierwszym są już widoczne próby przejmowania zajęć z etyki przez katechetów lub uczynienia z tego okazji zarobkowych dla bezrobotnych filozofów. Istnieją obawy, że wyjdzie ”jak zawsze”. Najciekawszym przypadkiem, który znam, to grupa dziewcząt w Lublinie, która z pomocą profesor filozofii sama zorganizowała warsztaty z etyki. Oczekiwanie, że państwo nam coś załatwi zawsze się źle kończy, gdyż biurokratyczne rozwiązania po prostu nie działają. Państwo może (i tego powinniśmy oczekiwać) nie przeszkadzać, a zgoła wspierać. Szkoły zobowiązują nauczycieli do prowadzenia różnego rodzaju kółek, uczniowie mogą tu inicjować kółka etyki, wybierając i namawiając do pomocy nauczycieli, do których mają zaufanie. To powinien być jednak raczej uczniowski ruch społeczny niż poszukiwanie biurokratycznych rozwiązań.
Jak to było w Polsce Ludowej? Czy wówczas nauczanie religii w salkach katechetycznych nie miało większego, głębszego sensu? Nie była prawdziwsza?
Polska Ludowa trwała długo i były tu różne etapy, jak również różnie to wyglądało w różnych salkach. Byli ciekawi księża, ale chyba niezbyt wielu, ale Kościół był prześladowany, więc i w wygodniejszej sytuacji, szkoła prowadziła inną indoktrynację i psuła umysły dzieci i młodzieży w nieco inny sposób, ale podobnie zniechęcając do samodzielnego myślenia. Obecne nauczanie religii w szkołach jest przedłużeniem tamtego nieszczęścia przez to, że szkoła nie wychowuje myślących obywateli, a przygotowuje ludzi do życia w dwójmyśleniu.
Gdzie konkretnie nauczanie religii w publicznych szkołach narusza świecki charakter państwa?
Konstytucja gwarantuje wolność słowa i wolność wyznania, obydwie te wolności są bardzo trudne i wymagają przygotowania. Państwowa szkoła zajmująca się katechizacją i wzmacniająca pozycję dominującej w społeczeństwie religii, w praktyce narusza istotę tych zapisów konstytucyjnych.