Grzegorz Konat: Po stronie burżuazji

[2012-11-07 17:39:38]

Wiele można zarzucić Robertowi Skidelsky’emu. Wytykano mu, że w wydanej w 1975 r. biografii Oswalda Mosleya zdecydowanie zbyt ulgowo potraktował twórcę Brytyjskiej Unii Faszystów. Inni mieli historykowi za złe udział w prawicowym rozłamie w Partii Pracy oraz konsekwentny dryf w kierunku Partii Konserwatywnej, której szeregi zasilił na prawie dekadę, odkąd na początku lat 90. XX w. znalazł się w Izbie Lordów. Z pewnością jednak nie można Skidelsky’ego posądzić o brak dogłębnej znajomości dzieł jednego z najsłynniejszych ekonomistów XX w., Johna Maynarda Keynesa.

Keynesowi poświęcił Skidelsky (między innymi) monumentalną, trzytomową biografię, a ostatnio, skierowaną do szerokiego odbiorcy i odnoszącą myśl Brytyjskiego ekonomisty do trwającego światowego kryzysu gospodarczego książkę: Keynes. Powrót mistrza. Polskie wydanie tej pracy skłania do uważnego przyjrzenia się roli, jaką może i powinna odegrać w krajowym dyskursie publicznym.

W Powrocie mistrza Skidelsky daje przystępny wykład myśli społeczno-ekonomicznej Keynesa. Słusznie podkreślając znaczenie teorii efektywnego popytu oraz dystynkcji pomiędzy ryzykiem a niepewnością w pracach Brytyjczyka, autor książki nie ogranicza się wyłącznie do keynesowskiej wizji funkcjonowania gospodarki, szerzej opisując także poglądy słynnego ekonomisty na etykę i moralność. Chociaż kolejność podejmowanych wątków jest dość chaotyczna, książka stanowi dobre przybliżenie zawiłości obecnego kryzysu finansowego oraz przekonujący przyczynek do krytyki współczesnej ekonomii głównego nurtu, poparty analizą w perspektywie historycznej.

Praca nie jest jednak pozbawiona istotnych wad. Pierwszym mankamentem domagającym się stanowczego napiętnowania, a dotyczącym wyłącznie wydania polskiego, jest bardzo niska jakość przekładu autorstwa Tomasza Krzyżanowskiego i Michała Sutowskiego. Kompromitujący błąd, z dużym prawdopodobieństwem uniemożliwiający nie będącemu specjalistą czytelnikowi zrozumienie istotnego fragmentu książki, stanowi konsekwentne tłumaczenie angielskiego słowa commodities jako „towary” zamiast – prawidłowo w tym kontekście – „surowce” (s. 30-33). Kuriozalne jest również określenie problemu pryncypała i agenta (lub prościej: problemu agencji, ang. principal-agent problem) mianem „problemu przełożonego i aktora” (s. 206). Jednak najpoważniejszym merytorycznym potknięciem jest przekład nazw szkół myśli ekonomicznej, do których wielokrotnie w książce odwołuje się Skidelsky: nowej ekonomii klasycznej (ang. New Classical Economics) oraz nowej ekonomii keynesowskiej (ang. New Keynesian Economics), jako – odpowiednio – ekonomii „neoklasycznej” i „neokeynesowskiej”. W obu przypadkach są to zupełnie inne szkoły, zarówno pod względem prezentowanych poglądów, jak też miejsca w historii, i nie można używać ich nazw zamiennie. Podobnych błędów przekładu jest zresztą w książce znacznie więcej.

Poważniejsze zastrzeżenia można mieć do autora pracy i jej treści. Podstawowym, z którego – jak się wydaje – wynikają wszystkie kolejne, jest bez mała bałwochwalczy stosunek Skidelsky’ego do Keynesa. Szczery zachwyt („Był fantastycznie inteligentny” (s. 81), „(...) uważam go za najmądrzejszego, najinteligentniejszego ekonomistę ubiegłego wieku (...)” (s. 214), „(...) był genialnym umysłem czasów nowożytnych (...)” (s. 236)) powoduje u Skidelsky'ego nie tylko lekceważący stosunek wobec wszystkich poza Keynesem badaczy gospodarki na przestrzeni wieków, ale przede wszystkim uniemożliwia niezbędną w przypadku intelektualnej biografii analizę krytyczną.

Przedstawienie Keynesa, jak gdyby żył i tworzył w intelektualnej próżni, razi szczególnie za sprawą braku w książce jakiejkolwiek wzmianki o Michale Kaleckim. W Historii ekonomii postkeynesowskiej po 1936 r. John E. King zwraca uwagę, że „(...) Michał Kalecki (…) doszedł do wielu spośród najważniejszych konkluzji Keynesa przed 1936 r., a w niektórych kwestiach dalece go wyprzedził” [1]. Harry Landreth i David C. Colander twierdzą, iż „[m]iejsce Kaleckiego w historii myśli ekonomicznej nie zostało właściwie ocenione, ponieważ (...) nie znalazł się na właściwym miejscu we właściwym czasie i nie pisał we właściwym języku. Przynajmniej częściowo z tych powodów za ojca nowoczesnej makroekonomii uważa się na ogół, zamiast Kaleckiego, J. M. Keynesa” [2]. Z taką kontrafaktyczną wizją historii makroekonomii nie zgadza się jednak uczeń i współpracownik Kaleckiego, Kazimierz Łaski, który podkreśla, iż Kalecki został przez główny nurt ekonomii celowo przemilczany, bowiem w przeciwieństwie do Keynesa „(...) nie nadawał się do udomowienia. Zbyt obce ekonomicznemu establishmentowi było pochodzenie naukowe tego teoretyka-samouka, zbyt jednoznaczne były jego wnioski, zbyt spójna jego teoria i zbyt wstrzemięźliwa jego wiara w polityczną gotowość rządów kapitalistycznych do realizacji polityki pełnego zatrudnienia, której możliwości i granice dokładnie analizował” [3]. Co innego Keynes, który – jak uczciwie przyznaje Skidelsky – do takiego „udomowienia” w postaci syntezy neoklasycznej nie tylko doskonale się nadawał, ale również sam „w znacznej mierze aprobował to zbękarcenie” (s. 133).

Jeszcze bardziej dziwi brak odniesienia przez Skidelsky'ego dorobku Keynesa do myśli Marksa, mimo ewidentnych analogii między ekonomicznymi teoriami obydwu. „Dla obu” – porównuje Joan Robinson – „zasadnicza jest kwestia bezrobocia. Obaj sądzą, że kapitalizm niesie w sobie ziarno autodestrukcji. W warstwie krytycznej, w sprzeciwie wobec ortodoksyjnej teorii równowagi, system Marksa i system Keynesa zajmują to samo stanowisko (…)” [4]. Nie oznacza to bynajmniej, że Keynes był marksistą, czy też, że w jakimkolwiek stopniu w swojej pracy inspirował się Marksem. Jak pisze Francis Wheen, „(...) Keynes odrzucał Marksa jako maniaka z podziemnego świata myśli ekonomicznej, myśliciela, którego teorie miałyby być nielogiczne, przestarzałe, naukowo błędne, i bez możliwości zastosowania we współczesnym świecie” [5].

Sam Keynes wyraził swój stosunek do marksizmu nader dobitnie, ujawniając przy okazji przyczynę takiego stanu rzeczy: „Jak mogę przyjąć wiarę, która wynosi grubiański proletariat ponad burżuazję i inteligencję, stanowiące, przy wszystkich ich wadach, o jakości życia i przenoszące ziarna wszystkich ludzkich osiągnięć?” [6]. Można bowiem powiedzieć o brytyjskim ekonomiście wiele, ale z pewnością nie to, że był rewolucjonistą. Wprost przeciwnie, jako nieodrodny przedstawiciel burżuazji miał zgoła inny pomysł „na siebie”. „Chcę zarządzać koleją albo zorganizować trust, albo przynajmniej naciągać ludzi, którzy chcą inwestować pieniądze” [7], pisał w liście do przyjaciela kończąc studia i zastanawiając się nad wyborem zawodu. Wydaje się oczywiste, że ktoś z tak dobrze uświadomioną przynależnością klasową skłonny jest raczej bronić kapitalizmu za wszelką cenę, niż podkopywać fundamenty systemu, choćby tylko na gruncie teorii ekonomicznej.

W przekonaniu tym utwierdza czytelnika Skidelsky, skrzętnie odnotowując, iż Keynes „(...) doceniał wartość własności prywatnej oraz decentralizacji władzy jako wymogów koniecznych do funkcjonowania efektywnej gospodarki i wolności politycznej. Pragnął więc uchronić kapitalizm przed jego wrogami, których nie brakowało zarówno na skrajnej lewicy, jak i na skrajnej prawicy. To było celem jego polityki środka” (s. 171). Kluczem do sukcesu takiej polityki jest „(...) zaufanie, zwłaszcza zaufanie świata biznesu do państwa. Reform nie można wprowadzać na siłę przedwcześnie, bo mogą one osłabić zaufanie przedsiębiorców i tym samym wstrzymać proces uzdrowienia (…)” (s. 209-210). Autor książki nie pozostawia zatem złudzeń, która grupa społeczna powinna zdaniem Keynesa mieć decydujący wpływ na obraz życia gospodarczego. W tym kontekście nie dziwi, że „[z]asadnicza rola, jaką przydzielał państwu, polegała na redukcji niepewności; polityka rządowa miała uczynić świat bardziej przewidywalnym (…)” (s. 129). Co więcej, dla Keynesa „[w]ażne jest, by państwo nie robiło tego, co już robią jednostki – po to jedynie, by zrobić to odrobinę lepiej lub gorzej – lecz by angażowało się w te przedsięwzięcia, które obecnie nie są podejmowane wcale” [8]. Podważa to obiegową opinię o słynnym ekonomiście jako bezkompromisowym zwolenniku interwencjonizmu i aktywnego udziału państwa w procesach gospodarczych.

Poglądy Keynesa na kapitalizm wynikały po części z (nie do końca uświadomionej) wiary w działanie czegoś, co Adam Smith nazwał niewidzialną ręką rynku, która chciwość jednostek miała przekształcać w dobrobyt całego społeczeństwa. U Skidelsky'ego Keynes, choć używa innych pojęć, zdaje się podzielać przekonanie klasyka. „Według jego tezy siłę napędową kapitalizmu stanowi neuroza zwana miłością do pieniądza, ale ta neuroza jest również środkiem służącym osiągnięciu dobra, ponieważ pozwoli na osiągnięcie dostatku, który sprawi, że miłość do pieniądza przestanie być potrzebna. (…) Po rozwiązaniu problemów ekonomicznych ludzkość stanie wobec odwiecznego problemu, a mianowicie, jak żyć mądrze i dobrze, i zgodnie” (s. 181).

Rozważania na temat ogólnego dobrostanu skłaniają do podniesienia jeszcze innej fundamentalnej kwestii. „[Keynes] uznaje klasyczny pogląd na sprawiedliwość, który zakłada, że nagroda powinna być proporcjonalna względem zasług bądź wkładu, wraz z arystotelesowskim wnioskiem mówiącym, że nie ma nic bardziej niesprawiedliwego jak równe traktowanie nierównych. A zatem nie był egalitarystą. Sprawiedliwość to kwestia słuszności, nie równości, i sprawiedliwe ceny to takie, które właściwie nagradzają talent i wysiłki. Był zwolennikiem elitaryzmu merytokratycznego” (s. 184-185). Poglądy Keynesa w tej kwestii warto zestawić z kwintesencją egalitaryzmu w postaci sformułowanej przez Geralda A. Cohena zasady, którą nazywa on „socjalistyczną równością szans”, a która „(...) traktuje nierówności wyrastające z wrodzonych różnic jako kolejne źródło niesprawiedliwości, obok tej generowanej przez pochodzenie społeczne, którego sobie nie wybieramy, dlatego że tych wrodzonych różnic również sobie nie wybieramy. (…) Socjalistyczna równość szans polega na dążeniu do korygowania wszystkich typów niekorzystnych okoliczności, w których znaleźliśmy się nie z naszego wyboru” [9]. Keynesowi była zresztą obca nie tylko idea równości. Zdaniem Skidelsky’ego, nie miał on także wiele (dobrego) do powiedzenia na temat demokracji, która „(...) nigdy (…) szczególnie nie zaprzątała głowy Keynesa. Ludzie, mawiał, mają prawo do dobrego rządu, a nie samorządu. Oczekiwał, że wykształcona burżuazja będzie decydować o standardach politycznych społeczeństwa (...)” (s. 199).

Skidelsky dowodzi, iż – wbrew obiegowej opinii – Keynes nie odrzucał teorii neoklasycznej, sprzeciwiając się jedynie stosowaniu jej w każdym przypadku. W swoim i Keynesa imieniu autor książki przekonuje, że „[t]eoria klasyczna nadal oferuje najlepsze narzędzia do wyboru najbardziej racjonalnego postępowania na danym rynku; umożliwia też analizę kosztów i zysków dla różnorakich problemów praktycznych. Zaczyna prowadzić na manowce dopiero wtedy, kiedy zastosuje się ją do studiowania zachowań gospodarki w skali globalnej” (s. 232). W tym kontekście oczywista staje się przyczyna, dla której synteza neoklasyczna, czyli wspomniane wcześniej zbękarcające wtłoczenie teorii Keynesa w neoklasyczne ramy, w ogóle była możliwa. Dobrze podsumowuje to Kazimierz Łaski: „Dwie zasady były [dla ekonomii neoklasycznej w latach 30. XX w.] szczególnie ważne: prawo Saya i zasada maksymalizacji zysku przedsiębiorstwa w ścisłym tego słowa znaczeniu. Keynes (…) odrzucił prawo Saya, trzymał się jednak drugiej zasady (…). Z upływem czasu skutki tej koncesji okazały się negatywne, chociaż na początku mogła ona ułatwić akceptację teorii Keynesa w środowisku przywykłym do zasady maksymalizacji zysku jako jednej z podstaw aksjologii ekonomii uniwersyteckiej” [10].

Jaki obraz Johna Maynarda Keynesa wyłania się z książki Roberta Skidelsky’ego? Keynes to przedstawiciel burżuazji, wierny swojej klasie i przekonany o jej przewodniej roli w życiu społeczeństwa; konserwatysta – wielki zwolennik myśli Edmunda Burke’a – sceptycznie nastawiony do demokracji; spekulant giełdowy, przekonany o kluczowej roli prywatnej przedsiębiorczości w gospodarce oraz o potrzebie ograniczania aktywności państwa tylko do tych obszarów, którymi „wolny rynek” w swym kaprysie zająć się nie chce; ekonomista nie tyle odrzucający „księżycową” teorię neoklasyczną – tradycję, z której, jako uczeń Alfreda Marshalla, wyrósł – lecz modyfikujący ją, by choć trochę lepiej przystawała do rzeczywistości; to wreszcie obrońca kapitalizmu przed tymi, którzy chcieliby go zastąpić jakimkolwiek innym, nawet najbardziej sprawiedliwym systemem („Z pewnością nie można uwierzyć, że naprawdę istnieje ktoś, kto jest socjalistą! Nie wierzę w jego istnienie” [11]).

Nie ma podstaw by uznać, że Skidelsky relacjonuje poglądy Keynesa nierzetelnie. Owszem, pochodzi do nich bezkrytycznie, ale to właśnie – paradoksalnie – gwarantuje w pewien sposób jego bezstronność. Autor bardziej samodzielny w swych zdecydowanych poglądach być może próbowałby przejrzeć się w twórczości Keynesa jak w lustrze, by znaleźć tam własne oblicze. Tymczasem Skidelsky, spijający każde słowo z ust „mistrza”, nie wyobraża sobie jakiejkolwiek nieortodoksyjnej interpretacji, o nadinterpretacji nie wspominając.

Dzięki powyższej konstatacji można ustalić właściwe znaczenie polskiego wydania Powrotu mistrza. Uważna lektura książki z pozycji postępowych pokazuje bowiem, na jakie manowce prowadzi myślenie o dziele Keynesa i ortodoksyjnym keynesizmie jako źródłach rzekomo lewicowej alternatywy dla głównego nurtu ekonomii. Nie można tego zresztą wyrazić bardziej dobitnie, niż uczynił to sam John Maynard Keynes: „Co się tyczy walki klas jako takiej, mój lokalny i osobisty patriotyzm (…) są związane z moim otoczeniem. Mogę pozostawać pod wpływem czegoś zdającego mi się być sprawiedliwością czy zdrowym rozsądkiem, jednak walka klas znajdzie mnie po stronie wykształconej burżuazji” [12].


Robert Skidelsky, Keynes. Powrót Mistrza, przeł. T. Krzyżanowski i M. Sutowski, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012.

[1] J. E. King, A History of Post Keynesian Economics Since 1936, Edward Elgar 2003, s. 7.

[2] H. Landreth, D. C. Colander, Historia myśli ekonomicznej, wydanie II, uzupełnione, przeł. A. Szeworski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2005, s. 15.

[3] K. Łaski, Mity i rzeczywistość w polityce gospodarczej i w nauczaniu ekonomii, Instytut Nauk Ekonomicznych PAN i Fundacja Innowacja, Warszawa 2009, s. 130.

[4] Cyt. za: F. Wheen, Marks. Kapitał: biografia, przeł. P. Laskowski, Muza, Warszawa 2007, s. 108-109.

[5] Tamże.

[6] Cyt. za: R. L. Heilbroner, Wielcy ekonomiści. Czasy. Życie. Idee, przeł. A. Ehrlich, PWE, Warszawa 1993, s. 249.

[7] Cyt. za: R. L. Heilbroner, dz. cyt., s. 227.

[8] J. M. Keynes, The Collected Writings of John Maynard Keynes, t. 9: Essays in Persuasion, Palgrave Macmillan for the Royal Economic Society, London 1972, s. 317.

[9] G. A. Cohen, Dlaczego (nie) socjalizm? , przeł. A. Gąsior-Niemiec, Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, Warszawa 2011, s. 41.

[10] K. Łaski, dz. cyt., s. 130.

[11] Cyt. za: R. L. Heilbroner, dz. cyt., s. 250.

[12] J. M. Keynes, The Collected Writings... , dz. cyt., s. 324.

Grzegorz Konat



Autor tekstu jest pracownikiem Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur w Warszawie. Recenzja pierwotnie ukazała się w miesięczniku „Le Monde Diplomatique – edycja polska”.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


25 listopada:

1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.

1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.

1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").

1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.

2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.


?
Lewica.pl na Facebooku