Łukasz Drozda: Kaligula (nie) do historii

[2012-12-21 00:29:02]

Postać rzymskiego cesarza, Gajusza, szerzej znanego pod przydomkiem Kaligula, to bardzo atrakcyjny temat dla biografów. Ekscentryczny tyran z wyjątkową fantazją postanowił wywrócić do góry nogami zarządzane przez siebie Imperium. Jego historia opiewa w dramatyczne wątki miłosne i sensacyjne zwroty, kończy się natomiast efektownym mordem politycznym. Na deski teatrów im. Stefana Jaracza w Łodzi oraz Współczesnego w Szczecinie, trafiła właśnie adaptacja słynnego dramatu na motywach jego biografii. Przedstawienie Anny Augustynowicz pozwala odczytać na nowo historię Kaliguli, odnosząc ją do bliskiej nam teraźniejszości.

Końcówka rządów młodo zmarłego władcy była bodaj najbardziej krwawym okresem w dziejach jego cesarstwa, porównywalnym na pewien sposób z epoką terroru jakobińskiego. Fascynuje tym bardziej, że sam Kaligula kierując wywołaną przez siebie machiną zbrodni, działał niejako w ramach chorej, ale jednak, ideologii: swoiście rozumianej logiki. Jego historia jest tym ciekawsza, że czasy w których żył, nie były epoką ideologiom właściwą. Miały one rozgościć się na dobre dopiero ponad półtora tysiąca lat po jego śmierci.

Początek dramatu następuje niedługo po śmierci Drusilli, ukochanej siostry cesarza, z którą pozostawał on w zażyłej, kazirodczej relacji. Wcześniej uchodził za bardzo rozsądnego i rozumnego władcę, a do tego uwielbianego przez artystów mecenasa kultury. Po śmierci siostry znika, aby pojawić się po pewnym czasie jako zupełnie odmieniony. Rozpętuje wówczas falę terroru, dokonując rewolucyjnych przemian w rządzonym przez siebie państwie. Odbiera przywileje elitom, a następnie w nieprzewidywalny sposób poleca mordować kolejnych przedstawicieli patrycjatu. Przeciwko Kaliguli zawiązuje się spisek, w którym uczestniczą ci ostatni (u Augustynowicz pod postacią: celebryty, duchownego, policjanta i sędziego-urzędnika), a także późniejszy zabójca władcy: Cherea. Ich motywacje są jednak odmienne. Elity starają się pozbyć cesarza nie dlatego, że jest okrutny, ale ponieważ narusza ich interesy i odbiera im przywileje. Cherea widzi tę obłudę, ale jest zmuszony z nimi współpracować. Tymczasem cesarz coraz bardziej topi państwo we krwi…

W historii zapisał się jako szaleniec, chociaż trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, na ile była to ocena trafna. Na swój sposób dylemat ten przypomina dyskusję nad czynem Andersa Breivika. Poddanym Gajusza trudno trafnie ocenić dokonania swojego władcy. Jak przyznaje Cherea: „znamy doskonale zjawisko szalonego cesarza, ale on jest niedostatecznie szalony”. Pewne jest tylko jedno, jak dodaje: „Kaligula zmusza wszystkich do myślenia”.

Albert Camus nie był jedynym twórcą, który poświęcił swoją uwagę temu tyranowi, chociaż to właśnie opisywany dramat na dobre utrwalił jego postać w historii nie tylko literatury, ale i całej kultury. Do sztuki tej wracano wielokrotnie, nawet w Teatrze Jaracza nie jest to jej pierwsza adaptacja. Kaligula jest dramatem niezwykle atrakcyjnym, ponieważ to na pewien sposób sztuka uniwersalna, która znakomicie znosi próbę czasu. Historycznie zmieniała swoje znaczenie, odnosząc się do coraz to nowych wątków, będąc przy tym odczytywaną na dziesiątki sposobów. Nie powinno to dziwić, wszak sam Camus pracował nad nią przeszło dwie dekady, pierwotnie publikując ją w 1944 r., a ostateczną wersję w czternaście lat później. Kto wie, czy nie zmieniłby jej jeszcze raz, gdyby nie przedwczesna śmierć, która odebrała życie pisarzowi mawiającemu o sobie wówczas, że nie rozpoczął jeszcze właściwej pracy.

Augustynowicz odczytuje ten intrygujący tekst na kilka sposobów, ale Kaligula to dla niej przede wszystkim dramat o jednostce, a w mniejszym stopniu o władzy jako takiej. Tekst ten interpretowano zazwyczaj jako krytykę totalitaryzmu, zwłaszcza nazistowskiego, pokazującego narodziny zła w jednostce, która w trudnym do rozpoznania momencie zamienia się ze zwykłej osoby w okrutnego tyrana. Postać rzymskiego cesarza przedstawia bohatera dążącego do osobliwie rozumianej wolności i pragnącego za wszelką cenę nauczyć jej swoich poddanych. Kaligula w łódzko-szczecińskiej adaptacji to makabryczna odpowiedź na kryzys współczesnej cywilizacji, która oprócz postępu technologicznego i emancypacji mniejszości, niesie za sobą również bolesny kryzys ekonomiczny i szerzej rozumianą, postmodernistyczną niepewność jutra. Tytułowy bohater znajduje brutalną receptę na problemy świata, ale na swój absurdalny sposób, jest ona przepełnioną logiką, tak jak czyn Breivika. Silnie akcentowany jest w przedstawieniu również wątek religijny. Kaligula to lustrzane odbicie Chrystusa, o ile jednak on dla człowieka stał się człowiekiem, to rzymski cesarz postanawia zostać dla niego Bogiem. Dużym atutem adaptacji Augustynowicz jest to, że i jej Kaligulę odczytywać możemy jednak i na wiele innych sposobów. Szczególnie aktualne może być np. rozumienie jej jako krytyki współczesnego kapitalizmu i władzy, która na ołtarzu dogmatycznej ekonomii poświęca dobro własnych obywateli. Ogarnięty pasją zbrodni Gajusz stwierdza w pewnym momencie, że życie ludzkie jest pozbawione znaczenia, które przypisuje jednocześnie… skarbowi państwa.

Kaligula drzemie w każdym z nas, co zresztą jest właśnie najbardziej przerażające w jego postaci. Odkrywa ją w sobie nawet poeta Scypion (Marcin Łuczak), syn ofiary jednego z rozlicznych mordów dokonanych z polecenia cesarskiego kaprysu. Skonstatowanie tego faktu z przerażeniem uświadamia mu przyczyny jego apatii i niechęć względem uczestniczenia w spisku. Grający tytułową rolę, znakomity Wojciech Brzeziński, co chwila przysiada się z powrotem do pierwszego rzędu widowni, aby już po chwili wracać na scenę, jest przecież jednym z nas. Bohaterowie wielokrotnie zwracają się bezpośrednio do widzów. Najczęściej czyni to sam cesarz, włącznie z finałową deklaracją, w której beztrosko kpi z radości spiskowców świętujących jego odejście. Kaligula nie trafi na śmietnik historii, wręcz przeciwnie, nie raz powróci w jeszcze bardziej okrutnych wcieleniach.

Augustynowicz kolejny raz postawiła w ten sposób na dość minimalistyczną adaptację klasycznego dramatu. Tak jak parę lat temu uczyniła to w przypadku sztuki Shakespeare’a Miarka za miarkę w warszawskim Teatrze Powszechnym, tak i teraz oglądamy przedstawienie wręcz ascetyczne, z oszczędną scenografią i aktorami ubranymi w zwykły, „współczesny” sposób, umieszczające widza w sercu akcji toczącej się na scenie. W ogóle nie ma tu muzyki, a dosłownie wszystko zależne jest od samej gry aktorów. Reżyserka zdecydowała się też na kilka ciekawych rozwiązań realizacyjnych, tak jak w subtelnej scenie seksu cesarza z żoną jednego z bezwolnych względem niego patrycjuszy, czy intrygująco pokazanej, obrazoburczej modlitwie do Kaliguli z wykorzystaniem motywów piety i chóru.

Adaptacja ta swoim aktorom stawia bez wątpienia bardzo duże wymagania. Augustynowicz zebrała dość zróżnicowany zespół, w którym znaleźli się aktorzy obu scen koprodukujących jej spektakl. Znakomicie udało się obsadzić zwłaszcza główną rolę, graną z kolei gościnnie przez rewelacyjnego Wojciecha Brzezińskiego, którego kreacja bez wątpienia przyćmiewa całe przedstawienie. Niestety nie sposób powiedzieć tego o Cherei. Adama Kuzycza-Berezowskiego jego rola najwyraźniej przerosła: szczeciński aktor na tle znakomitego kolegi wypada dość blado. Cieplej można się natomiast wypowiedzieć o wymagającej kreacji Iwony Dróżdż-Rybińskiej jako Cesonii: raz kochanki, raz niemalże matki siejącego terror cesarza. A może raczej bezwolnej kobiecości, pozbawionej praw wobec szaleństw ideologii, tak wielkich, jak i chorych w równym stopniu.

Kaligula wywołał we mnie mieszane uczucia. Daleko mi od zachwytu nad tym spektaklem, chociaż nie sposób odmówić mu, że autentycznie intryguje. Augustynowicz rzeczywiście czyta Camus w nowy, oryginalny sposób, nie epatując przy tym przesadnie modnymi rozwiązaniami. Szkoda tylko, że ambitnym założeniom nie do końca sprostał zebrany przez nią zespół. Niemniej o efektach jego pracy z pewnością warto przekonać się na własnej skórze.


Kaligula. Albert Camus. Reż. Anna Augustynowicz. Koprodukcja Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi oraz Teatru Współczesnego w Szczecinie. Premiera łódzka: 8 grudnia 2012 r. Premiera szczecińska: 18 stycznia 2013 r.

Łukasz Drozda


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


25 listopada:

1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.

1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.

1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").

1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.

2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.


?
Lewica.pl na Facebooku