To wszystko oczywiście prawda. Jednakże każdy medal ma również drugą stronę, o którym w tym wypadku mało kto pamięta. To właśnie nowe Prusy, powstałe po pierwszej wojnie światowej, były ostoją Republiki Weimarskiej i najmniej przyjaznym terenem dla nacjonalistycznej prawicy. Dopiero obalenie demokratycznego rządu umożliwiło nazistom dojście do władzy.
Po zjednoczeniu Niemiec przez Bismarcka powstała kolejna, dowcipna analogia. Prusy nie są krajem związkowym Rzeszy, to Prusy posiadają Rzeszę, lub kto panuje w Prusach, panuje nad Rzeszą. Jeśli przesada, to doprawdy niewielka. Rozciągające się od Nadrenii po dzisiejszą Litwę Prusy dominowały nad pozostałymi krajami razem wziętymi w stosunku trzech do jednego. Nie tylko proporcje decydowały o szczególnej pozycji Prus w cesarstwie. Centralne ministerstwo spraw wewnętrznych istniało w mniej lub większym stopniu na papierze, podobnie zresztą jak centralna administracja. Nie było też jednolitych sił policyjnych. W rezultacie rządy krajowe dysponowały realną władzą w zakresie większości spraw wewnętrznych. W przypadku Prus był to klucz: nie można władać Rzeszą bez kontroli nad nimi. Formalne niemiecki cesarz był bardziej pierwszym pośród równych w stosunku do koronowanych głów z Bawarii czy Saksonii, tak samo jak jego kanclerz wobec ich premierów. Faktycznie władza Hohenzolernów jako królów Prus była niepodważalna, tak samo jak Bismarcka i jego następców, zajmujących ex officio fotel premiera Prus.
Najciekawszym elementem tej historii jest fakt, że dla obrony republiki demokraci korzystali dokładnie z tego samego mechanizmu, który wcześniej służył pruskiemu establishmentowi dla dominacji w zjednoczonych Niemczech. Republika Weimarska operowała bardzo podobnym systemem, jak obalone cesarstwo, choć wprowadzenie demokracji odwróciło nagle role.
Już za kaisera Prusy były centralnym ośrodkiem działalności opozycji socjaldemokratycznej. Od 1920 do 1932 roku rządził tam, z krótkimi przerwami, zdominowany przez nich gabinet Otto Brauna, jednej z czołowych postaci weimarskiej sceny politycznej. Trzeba przyznać, że Prusy były szczególnie dogodnym terenem dla rozkwitu ruchów lewicowych: dobrze zorganizowani robotnicy przemysłowi w Nadrenii, ale też i na wschodzie oraz postępowa inteligencja z wielkich miast, szczególności Berlina. Z kolei siły nacjonalistyczne rozkwitały na południu kraju, głównie w Bawarii. Jednakże nie było mowy o zdobyciu przez nich władzy siłą, póki pruska administracja i policja były w rękach czerwonego rządu. Nie było to też prawdopodobne na drodze demokratycznych wyborów. Za wysoce znamienny fakt uważam, że wśród przywódców nazistowskich oraz ich sojuszników z tradycyjnej prawicy było bardzo mało Prusaków.
Najbardziej charakterystycznym przykładem był niesławny monarchistyczny Pucz Kappa z roku 1920, gdy kierowana przez starą kadrę armia odmówiła pomocy rządowi Rzeszy. Pucz rozbił się dzięki zdecydowanej akcji pruskiej administracji, która odmówiła wykonywania poleceń samozwańczego rządu, oraz oporu robotników.
Nacjonaliści wiedzieli, że nie zdobędą prawdziwej władzy w Niemczech, jeżeli nie uda im się usunąć rządu Prus. Dokonano tego tylnymi drzwiami w 1932, gdy kanclerz Franz von Papen, operujący na mocy nadzwyczajnych uprawnień prezydenckich nadanymi przez ponad osiemdziesięcioletniego feldmarszałka Paula von Hindenburga, którym otaczająca go kamaryla kręciła jak chciała (czego najbardziej brzemiennym w skutki przykładem było skłonienie go do mianowania Hitlera kanclerzem pół roku później), posłużył się pretekstem wydarzeń z Altony (dziś części Hamburga), gdzie doszło do krwawej bijatyki między zbirami z SA oraz komunistycznymi demonstrantami. Von Papen, twierdząc, że rząd pruski nie daje sobie rady z utrzymaniem porządku, jednym pociągnięciem pióra zawiesił go w czynnościach, mianując się jednocześnie komisarzem Rzeszy w Prusach. Ostoja weimarskiej demokracji została wreszcie złamana. A to, że za mniej niż dwa lata Hitler również posłużył się kontrolą nad pruskim aparatem, aby odsunąć von Papena i kamarylę od władzy, to już inna historia.
Krzysztof Pacyński
Grafika pochodzi ze strony "Krzysztofowe Wycinanki"