Łukasz Drozda: Potrzeba urbanistyki

[2013-10-30 18:31:40]

Centrum Architektury kontynuuje serię pism klasyków tej dyscypliny, przedstawiając kolejną z książek bodaj najsłynniejszego architekta XX w.: Kiedy katedry były białe. Podróż do kraju ludzi nieśmiałych autorstwa Le Corbusiera. Jedną z rozlicznych w dorobku tego autora, ale godną szczególnej uwagi. O ile bowiem przedstawione rodzimemu czytelnikowi przed rokiem W stronę architektury było manifestem dopiero zwiastującym kolosalną karierę wizjonera, ale już pokazującym kluczowe założenia i techniki jego pracy projektowej, to późniejsze o kilkanaście lat (1937 r.) Kiedy katedry… cechuje nie tylko większe doświadczenie czy pewność siebie, tym bardziej, że tej drugiej „papieżowi modernizmu” nie brakowało akurat już wcześniej. „Najnowsza” z wydanych po polsku książek autora „Jednostki Marsylskiej” stawia sobie zadanie odważniejsze: to ambitna próba odmienienia oblicza urbanistyki.

Na chwilę przed wybuchem II Wojny Światowej Europa zdawała się być coraz wyraźniej zakleszczoną pomiędzy totalitaryzmami nazizmu i komunizmu. Corbu, lewicujący liberał i niestrudzony awangardzista – sam zresztą autor projektów o inklinacjach totalnych, zdążył się tym światem głęboko rozczarować. Nie mając złudzeń wobec szaleństwa Hitlera z jego zamykaniem Bauhausu, miał okazję poznać i smak stalinizmu, który zamiast witać promowane przez siebie nowe społeczeństwo odpowiadającą tym ambicjom architekturą, postawił na… włoski klasycyzm.

Tego Corbusier, oprócz osobistej porażki w prestiżowym konkursie, przeboleć nie mógł. Zamiast zawieszonych w przeszłości projektów zdążył do tego czasu zaproponować swoje „miasto promienne”, precyzyjne na podobieństwo szwajcarskiego zegarka. Jego ścisłemu uporządkowaniu miała odpowiadać mechanika maszyn, którą już wcześniej autor Kiedy katedry… odnosił do architektury mniejszego kalibru. To właśnie maszyny miały wypracować styl – nie kolejną epokę, ale nowy rodzaj myślenia architektonicznego. To w takiej przestrzeni, „papież modernizmu” zamierzał przywrócić utopię rzekomej przeszłości, kiedy tytułowe katedry „były białe”, a „wspólny poryw ducha zjednoczył narody i poprowadził je pośród niebywałych nieszczęść ku Jerozolimie, do grobu uniwersalnej myśli: miłości”. Gdy jednak Corbusier projektował urbanistyczną rewolucję, Europa umierała, a jasne niegdyś katedry dawno zdołały zszarzeć. Gdzie wskrzesić utraconego ducha? Architekt udał się w tym celu za ocean.

Stany Zjednoczone w jego ujęciu budzą z początku zachwyt, aby po czasie ujawniać coraz liczniejsze wady. Widział tu młodego ducha, pierwsze państwo zdolne zrealizować wielkie zmiany o jakich sam marzył. Dostrzegał wady Nowego Jorku (bo to on jest tak naprawdę tematem jego pracy), ale przekonywał, że to miasto da się jeszcze naprawić. Potem rósł jego pesymizm, a w Amerykanach do tej pory imponujących młodzieńczą werwą i otwartością dostrzegał społeczeństwo przeorane brutalnym kapitalizmem, nieskłonne do przedsięwzięć wspólnotowych i pogrążone w napuszonej pasji do maksymalizacji zindywidualizowanych zysków. Przemówienia na uczelniach w kolejnych z miast ujawniają, że tutejsze studia popadają w ten sam, znienawidzony przez Corbusiera „akademizm” europejskich odpowiedniczek z właściwą mu zamkniętością horyzontów. „Miasto pionowe”, czyli budzący ogromną nadzieję Manhattan, okazuje się być źle zaprojektowane. Przede wszystkim jest elitarne i dysfunkcyjne, rozlane do absurdalnych rozmiarów, z koszmarnie długim czasem dojazdu, który zaburza efektywność ludzkiego życia, zamiast tego oferując bezlitosną segregację przestrzenną.

Wizja Corbusiera pod wieloma względami jest przerażająca – zdaniem autora Kiedy katedry … na opisywanym przezeń Manhattanie pomieścić można byłoby nawet 6 mln mieszkańców – a odzyskaniu przestrzeni między budynkami powinno towarzyszyć utworzenie wielkich, jednokierunkowych arterii przelotowych, z możliwością poruszania się z prędkością rzędu 150 km/h. Takie pomysły ze względu na ogromne wpływy modernistycznej myśli miały zemścić się po wielu latach z okropnym skutkiem, tworząc gigantyczne ciągi komunikacyjne, dehumanizujące miasta głębokością swoich cięć.

Kiedy katedry… jest za to bez wątpienia fascynującym dokumentem historycznym, a także obrazem erudycji i dydaktycznego zapału, tak rzadkich w przypadku dzisiejszych kontynuatorów tej myśli, wydających mało książek, a stawiających sporo grodzonych osiedli. O ile w jego przypadku idea „miasta pionowego” miała służyć odzyskaniu przestrzeni zielonej i poprawie jakości życia, dzisiejsze budowanie wieżowców stanowi raczej wynik prób wyciskania z nieruchomości tylu pieniędzy, ile to tylko możliwe. Jeżeli ktoś ma wątpliwości względem tego czy aktualna jest sugestia, że pod zabudowę przeznaczone być powinno zaledwie 12 proc. powierzchni działek, niech przypomni sobie jak radykalne mogą być następstwa likwidacji resztek wolnej przestrzeni w gęstej tkance miejskiej, dosadnie unaocznione protestami wokół likwidacji stambulskiego parku Gezi. Inny fragment można z kolei zadedykować pomysłodawcom krakowskiej Olimpiady, mającej kosztować wg ich własnych słów „5, 10 albo 15” mld zł: „Wielkie wystawy ‹‹powszechne›› i ‹‹międzynarodowe›› ujawniają charakterystyczne cechy miejskiego oblicza. (…) Buduje się byle jak, bez pomysłu. Byle jak, gdyż wobec panującej niepewności władze publiczne tchórzliwie decydują się na prowizoryczne rozwiązania – prowizoryczność i gips na drewnianym szkielecie. (…) Tak buduje się dekoracje. Dekoracje, a nie organizmy. Dekoracja to zwiastun mody. Przelotna moda triumfuje. Katastrofa polega na tym, że w pracowniach architektów rysownicy wprawiają się w tym marnotrawstwie. Ich ręka i umysł ulegają zafałszowaniu. Zostają okaleczeni na dobre 20 lat, a wraz z nimi ich dzieła. (…) I Paryż, ‹‹moje piękne miasteczko››, zostaje zapaskudzony”.

Wydane pierwotnie wiele dekad temu dzieło trudno czytać dzisiaj wprost, unikając soczewki narzucającej świadomość wszystkich błędów modernistycznego projektu. Egzotycznie z obecnej perspektywy brzmią subtelnie rasistowskie fragmenty o „nieuchronnych różnicach krwi” zaskoczonego amerykańską wielokulturowością architekta, tak zresztą zabawnie brzmiące, gdy dzisiaj w przeciętnym wagonie metra w „jego pięknym miasteczku” coraz trudniej dostrzec białe twarze. Corbusier pozostaje jednak przede wszystkim zwolennikiem humanistycznie natchnionej i dążącej do egalitaryzmu urbanistyki, przerażonym segregacją klasowo-rasową czy reklamowym śmietnikiem, piszącym o bezproduktywność outdooru i jego mocy oszpecania przestrzeni publicznej – a mowa przecież nie o dzisiejszych trasach wylotowych z polskich miast czy gigantycznych plandekach i siatkach w ich centrach – a wyłącznie początkach tego nieuporządkowania w Ameryce połowy lat 30. „Gdybym miał władzę, zakazałbym reklamy – tej publicity”, deklaruje z wrodzoną pewnością siebie.

Jeszcze większą wściekłość budził w nim antyegalitarny charakter „współczesnych” miast, właściwy im tak wtedy, jak i obecnie, o czym przypominają wyrastające ostatnio niczym grzyby po deszczu referenda lokalne. Jak pisze: „Widok ściska serce. To nowe slumsy. (…) Godzimy się z tym, że (…) nędza to normalny los miejskich trupiarni, gnijących dzielnic, tragicznego emblematu upadku: nędza oznacza, że społeczna maszyna się rozregulowała, świadczy przeciwko epoce, która pozwoliła na rozkład jednego z członków aby inne, uprzywilejowane, ozdabiać biżuterią, pierścieniami oraz sznurami pereł i diamentów. (…) Świat potrzebuje (…) urbanistyki, żeby walczyć z ludzką nędzą”. W dodatku w opinii słynnego architekta „tak łatwo byłoby to ulepszyć. W równym rzędzie stanęłyby dorodne owoce wspólnego przedsięwzięcia. Zaślepienie i żądza zysku wszystko zepsuły!”

Polskie wydanie Kiedy katedry… ma kolekcjonerski charakter i trochę szkoda, że w trosce o wierne oddanie charakteru oryginału zdecydowano się zostawić mało czytelne, w dodatku francuskie, podpisy do rysunków autora, co dzisiejszemu czytelnikowi zdecydowanie nie ułatwia poznania techniki i myśli Corbusiera. Cieszy z kolei dobra cena książki, przez co będzie mieć szansę trafić nie tylko na ozdobne regały, ale też być może znowu realnie rozbudzić myśli młodych adeptów urbanistyki. Oby! Nienawidzona, niechciana i wypierana na siłę przez jednych, a przez innych hołubiona ponad miarę myśl „papieża modernizmu” ma w dalszym ciągu sporo ciekawego do powiedzenia, także dla naszego, polskiego kontekstu.


Le Corbusier, Kiedy katedry były białe. Podróż do kraju ludzi nieśmiałych, przeł. Tomasz Swoboda, Centrum Architektury, Warszawa 2013.

Łukasz Drozda


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


25 listopada:

1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.

1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.

1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").

1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.

2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.


?
Lewica.pl na Facebooku