Łukasz Drozda: Nienaturalne miasta
[2013-12-31 17:32:24]
Historia miast to w istocie historia utopii – sposoby ich powstania były najróżniejsze, ale dzisiejszy wariant trudno łączyć z chaotycznym działaniem domniemanych praw naturalnych. Nie dotyczy to raczej żadnych z nich, i to nie tylko tych, które zakładano w myśl sprecyzowanych planów stanowiących rezultaty określonych decyzji politycznych. Utopie te, chociaż miały gwarantować ludziom szczęście, niezależnie od przyjętych modeli i motywacji (stalinowskiej industrializacji, misyjnej chrystianizacji, celów merytokratycznej administracji, oraz wielu innych), dość konsekwentnie podążały w kierunku wykluczenia i alienacji, przeistaczając się w prawdziwe dystopie. Dzisiaj, kiedy ludzkość zdołała wytworzyć więcej mechanizmów realnej partycypacji i dysponuje technologią mogącą znacznie szybciej i efektywniej przekształcać świat, powinna z tych doświadczeń wyciągnąć odpowiednie lekcje. Jak to jednak trudne i ważne zarazem, swojego czytelnika Rykwert przekonywać już nie musi. Autor Pokusy miejsca… pokazuje historię miast, której analiza umożliwia dostrzeganie współczesnych zagrożeń, jak choćby porównywanie wad pierwszych kolonii mieszkaniowych budowanych na rzecz robotników z dzisiejszymi problemami niesławnych, grodzonych osiedli. Te pierwsze nie były wcale rezultatem filantropijnego zmysłu czy emocjonalnego zaangażowania swoich fundatorów. Wręcz przeciwnie, stanowiły przedmiot zimnej kalkulacji na podobieństwo zabezpieczeń społecznych Bismarcka, służąc tłumieniu klasowego gniewu i zabezpieczaniu bogactwa uprzywilejowanych. Społeczności tego rodzaju rzadko kiedy zdawały egzamin. Projekty nastawiano na panoptyczną kontrolę, a nie jakość życia mieszkańców, przekształcając się z czasem w siedliska biedy, a niejednokrotnie sprzyjając radykalizacji lokatorów. Dopiero po czasie motywacje patronów planistyki stawały się mniej cyniczne, w większym stopniu skupiając się na interesie społecznym. Umowną datę ważnego „epistomologicznego cięcia” o takim charakterze stanowi dopiero 1875 r., kiedy w centrum zainteresowania architektów znalazło się wreszcie budownictwo mieszkaniowe, a nie budowle monumentalne, służące symbolicznemu utrwalaniu instytucji władzy. Rykwert w tych rozważaniach odwołuje się do wielu przykładów. Trudno mu przełamać europocentryczną soczewkę, ale jednak stara się to robić. Opisuje zatem nie tylko przykład Nowego Jorku, rzeczywistej „stolicy świata”, nie tylko w urbanistycznym sensie, ale też i szczególnie istotnych przykładów miast chińskich, czy nawet metropolii Azteków. Geograficzna mozaika wypełniająca karty tej opowieści dobrze oddaje charakter tego jak wiele spraw znalazło swoje miejsce w jej treści. Wątków jest mnóstwo i to różnorodnych. Czytamy nie tylko o kanonie, ale i takich kwestiach ja programowa bezsensowność drapaczy chmur, potencjał (niski!) postępu technologicznego dla rozwiązania bolączek urbanistycznych, czy znacznie większe możliwości w tym zakresie związane z promowaniem lokalności i rozwijaniem samowystarczalności metropolii. Tak aby ich siły nie stanowiły armie zaciężne stłoczonych w slumsach imigrantów, tworzących pęczki nowych problemów współczesnych miast. Pokusa miejsca… mnoży w nieskończoność swoje tematy, zmuszając nierzadko do niezwykłego skupienia, ale co ważne, wychodzi z tego obronną ręką, poruszając właściwie wszystkie kluczowe zagadnienia i dylematy urbanistyki. Taka konstrukcja mogłaby, jak się zdaje, nużyć czytelnika, ale i tej wady potrafi uniknąć. Rykwert rozwiewa mity: podważa na przykład ten powszechnie obowiązujący o szerokości paryskich bulwarów, jako wyniku kontrrewolucyjnych aspiracji słynnego cesarskiego planisty, barona Haussmanna. Dowody na nie okazują się być w ujęciu historyka architektury nad wyraz miałkie. W innym z kolei miejscu autor potrafi nawet wyszczególnić konserwatywne akcenty w projektach autorstwa samego Le Corbusiera. A przy tym pokazuje rozliczne paradoksy, tak jak i makabrycznie ironiczną historię nowojorskiego World Trade Center. Manhattańska wyrwa, jak już dzisiaj wiemy, spełniła najbardziej pesymistyczne przewidywania Rykwerta z pierwszego wydania angielskiego oryginału Pokusy miejsca…, niepokładające wiary w to, że miejsce po dwóch wieżach zdoła stać się pomnikiem pamięci, a nie będzie na nowo świątynią spekulacyjnego kapitału. Dzisiaj, kiedy buduje się już nacechowany prymitywną gigantomanią nowy gmach WTC (grubo przekraczający swoją wysokością pół kilometra) będzie on trzecim drapaczem chmur na świecie. Zaś nowym numerem jeden stanie się prawdopodobnie wieżowiec w Arabii Saudyjskiej, ostatecznie ograniczony do skromnego kilometra (planowano 600 m więcej!). Jedną z ważniejszych kapitałowo ról w jego budowie pełnią zaś krewni odszczepieńca w tej rodzinie… niejakiego Osamy bin Ladena. Godna polecenia książka Rykwerta ma i swoje wady. Jednymi ze słabszych jej momentów są te poświęcone Polsce, tak jak ma to miejsce w przypadku niezbyt trafnej, a z kolei całkiem płytkiej wzmianki o Nowej Hucie. Mało wygodny jest układ zdjęć i rycin – wrzuconych hurtem w dwóch miejscach, co nie ułatwia refleksji przy tak dużej zawiłości i ilości omawianych wątków. Znajdziemy też pewne błędy w niektórych odesłaniach do innych rozdziałów w treści książki. Na szczęście wszystkie te słabości rekompensuje zupełnie przyzwoite tłumaczenie i blisko 30-stronnicowy indeks, rzecz kluczowa w przypadku publikacji o tak „całościowym” charakterze, pokazująca przy tym jak kompleksowo i umiejętnie poradził sobie ze swoim zadaniem Rykwert. Słowo pochwały należy się też za jeszcze jedno: aktualność. Pierwsze wydanie oryginału ukazało się już trzynaście lat temu, ale jego polski odpowiednik został skrupulatnie uzupełniony epilogiem i postscriptum, skutecznie aktualizującymi treść tej książki. Nawet i bez tego byłaby to jednak lektura dla której określenie „inspirująca” stanowiłoby coś więcej niż tylko grzecznościowy bon mot na użytek dobrego samopoczucia wydawcy. Joseph Rykwert, Pokusa miejsca. Przeszłość i przyszłość miast, przeł. Tomasz Bieroń, Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2013. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
25 listopada:
1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.
1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.
1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").
1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.
2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.
?