François Hollande z powodzeniem przeprowadził swoją misję dyplomatyczną. Takie komentarze pojawiły się nad Sekwaną nazajutrz po uroczystościach w Normandii.

Francuscy komentatorzy są zdania, że prezydent nie lekceważy żadnej okazji, aby znaleźć rozwiązanie konfliktu zagrażającego Europie Wschodniej, a przede wszystkim Ukrainie. Podkreślają, że Hollande mimo niechętnych mu opinii i nacisków w związku z zaproszeniem do Paryża i do Normandii Władimira Putina, konsekwentnie realizował swój plan.

Komentatorzy przypominają, że podwójna kolacja w dwugodzinnym odstępie, najpierw z Barckiem Obamą potem z Putinem wcześniej wywoływała ironiczne uwagi na temat "niestrawności", jaką może ta sytuacja spowodować u prezydenta V Republiki. Teraz dominuje opinia, że Hollande'owi nie zabrakło inwencji, by rozwikłać problem - piszą francuscy komentatorzy. Dodają, że przy pomocy Angeli Merkel doprowadził on do pierwszego spotkania prezydentów Rosji i Ukrainy, co rozwiązuje ręce Obamie do wznowienia rozmów z Putinem. "Lądowanie w Normandii znów się udało" - twierdzi francuska prasa.

Podczas przemówienia z okazji 70. rocznicy lądowania aliantów w Normadii Hollande przypomniał, że w tym samym czasie Związek Radziecki toczył jednocześnie "dziesięć takich bitew" i że jeśli chodzi o udział w pokonaniu hitlerowców w czasie II wojny światowej, to właśnie Rosji należy się "złoty medal". Mowa ta - wygłoszona bezpośrednio przed dwujęzycznym wystąpieniem królowej brytyjskiej Elżbiety II - mogła zostać odebrana jako nawiązanie nie tylko do historycznej, lecz i obecnej znaczącej roli Rosji w Europie, a jej głównym adresatem był gość, którego zaproszenie polskie media określały jako kontrowersyjne.