Obrońcy Majdanu zaatakowali milicjantów kostką brukową i butelkami z benzyną, podpalili opony. W wyniku walk spłonęła część namiotów zamieszkanych przez stałych mieszkańców Majdanu; rany odniosła pewna liczba milicjantów, którzy zostali hospitalizowani. Ze względu na silny opór władze po raz kolejny zrezygnowały z rozbiórki barykad.
Po stronie obrońców Majdanu nie opowiedziała się żadna partia polityczna. Wszystkie ugrupowania popierające ekipę, która doszła do władzy w wyniku lutowych wydarzeń na Majdanie obawiają się nowych fal protestów społecznych.
-Władze zamierzają szybko, dopóki ludzie pracują na działkach lub wypoczywają, oczyścić centrum miasta i nie dopuścić do dalszych wystąpień – wyjaśnił motywy ataku na Majdan ukraiński politolog Jurij Gorodnienko. Obawę władz tłumaczy pogarszającymi się warunkami życia, co dotyczy szczególnie Kijowa, w którymi pod rządami Witalija Kliczko od kilku tygodni nie ma gorącej wody, planowane są wyłączenia prądu i obniżenie stopnia ogrzewania mieszkań zimą.
W całym kraju obniża się wypłaty, pobierając 1,5-procentowy podatek na wojnę w Donbasie. -Ukrainę czekają społeczne wstrząsy – zapowiada Gordijenko.
Z drugiej strony obecny Majdan stał się realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa mieszkańców. Z braku innych źródeł finansowania miasteczko namiotowe stało się źródłem przestępczości. 5 sierpnia kijowska milicja zatrzymała ponad 35 osób z tzw. Galicyjskiej Sotni, którzy z bronią w ręku próbowali wymusić haracz od jednej z restauracji w centrum miasta.
Fot. rusvesna.su