Bojan Stanisławski: Wojna z terroryzmem droższa od II WŚ?

[2015-01-05 02:39:04]

George W. Bush uruchomił machinę wojenną, której koszt przekroczył już prawdopodobnie skalę wydatków jakie USA poniosły na udział w drugiej wojnie światowej.



Od czasu niesławnych rządów George’a W. Busha Stany Zjednoczone prowadzą najbardziej osobliwą wojnę – z terroryzmem. Nie jest to wojna wypowiedziana żadnemu państwu, a definicja terroryzmu stała się wysoce uznaniowa. Jak pokazała praktyka zaatakowany może zostać każdy kraj, rząd, region, obywatel/ka czy obiekt. Od inwazji na Afganistan czy Irak, przez rozstrzeliwania przypadkowych przechodniów z helikoptera w Bagdadzie czy bombardowania ceremonii weselnych w Jemenie, aż po próbę obalenia rządu w Syrii – wszystko to nazywa się dziś wojną z terroryzmem, choć w klasycznym ujęciu tego zjawiska byłoby raczej istotą jego definicji.

Militarny obłęd Stanów Zjednoczonych ma swój wymiar nie tylko polityczny czy moralny, ale i ekonomiczny. O nim mówi się stosunkowo niechętnie, choć czasem trzeba. Nawet w samym sercu tego kraju, nad Potomakiem, gdzie powstają przeróżne kryminalne plany geopolityczne, czasem wspomnieć trzeba o kosztach. Chętniej mówi się o nich, gdy trzeba tej czy innej grupie społecznej zacisnąć pasa – ale nawet w wypadku wojen napastniczych, ulubionego hobby amerykańskich prezydentów od 1945 roku, temat kosztów musi się pojawić, gdy osiągają rozmiary horrendalne.

Słowo na ten temat się rzekło już ósmego grudnia, wówczas bowiem światło dzienne ujrzał specjalny raport Kongresowego Centrum Badań (CRS) – amerykańskiego parlamentarnego think-tanku. Co ciekawe znakomita większość światowych mediów głównego nurtu potratowała ten temat ze spodziewaną dyskrecją. Zwłaszcza polskie i amerykańskie.

Nietrudno zgadnąć, dlaczego. Przedstawione tam wyliczenia dowodzą jeszcze wyjątkowej właściwości tej wojny – jest ona droższa niż wszystkie prowadzone dotychczasowe operacje militarne USA, od czasów drugiej wojny światowej. Awantury wojenne, takie jak Wietnam czy pierwsza wojna w Zatoce Perskiej – to doprawdy drobiazg jeśli chodzi skalę wydatków.

CRS twierdzi, iż od czasów słynnego 11 września do dziś, aby – jak pisał Tuwim – „mordować, grabić, truć i palić”, wydano oszałamiającą sumę 1,6 biliona dolarów (jedynka, szóstka i 11 zer). Aby sprowadzić to do miar lepiej zrozumiałych dla obywatelek i obywateli, którzy na co dzień zajmują się pracą najemną, a nie planowaniem wojen – wyobraźmy sobie 14 mln. dolarów. – około 50 mln. złotych. I tak jest to suma, której żaden człowiek pracy nie ma szans zobaczyć na własne oczy, ale można założyć, że klasa pracownicza ma wyobraźnię dostatecznie bogatą, by taką liczbę ogarnąć. Dokładnie tyle amerykańskie władze wydają na wojnę z terroryzmem w ciągu godziny.

Cały dokument opracowany przez CRS, co ciekawe, nie jest dostępny na stronach internetowych tej szacownej instytucji. Światło dzienne ujrzał faktycznie dzięki Amerykańskiej Federacji Naukowców (FAS) i tam jest dostępny w całości, za darmo. Jest to ponad sto stron fascynującej lektury. Opracowanie zawiera bardzo dokładne dane statystyczne oraz różne uwagi i rady. Nie sposób, oczywiście, opisać wszystkich niuansów, ale warto wskazać choćby te dające ogólny obraz kosztów tzw. wojny z terroryzmem.

Najważniejszy podział kształtuje się następująco. 43 proc. całej sumy pochłonęła operacja Enduring Freedom, czyli inwazja na Afganistan. Według niektórych amerykańskich naukowców napaść na ten kraju i jego ponad dziesięcioletnia okupacja kosztowała życie ponad pięciu mln. ludzi, czyli Afgankom i Afgańczykom urządzono taki mniejszy Holocaust. Zrestaurowano władzę fundamentalistów religijnych, a w poszczególnych regionach mniej lub bardziej przypadkowych watażków wojennych. Doprowadzenie Afganistanu na skraj ruiny ekonomicznej i cywilizacyjnej kosztowało 686 miliardów dolarów – prawie osiem rocznych budżetów Rzeczypospolitej Polskiej (licząc wraz z deficytem – 324 mld. PLN).

Afgtanistan to jednak nie największy wydatek. 51 procent dotychczasowych kosztów wojny z terroryzmem pochłonęły operacje Iraqi Freedom i New Dawn. Zawrotne 815 mld. dolarów pękło na rzecz obalenia Saddama Husajna oraz obrócenia Iraku – stosunkowo stabilnego, acz biednego z powodu amerykańskich sankcji państwa, o zsekularyzowanym autorytarnym reżimie – w istne terrorystyczne Eldorado, gdzie tzw. Państwo Islamskie, organizacja, od której odcięła się nawet al Kaida, hula bez granic i kręci na wideo scenki rodzajowe z odcinaniem głów amerykańskim dziennikarzom.

Reszta to drobiazgi. 2 procent udziałów operacja Noble Eagle, czyli wzmocnienie baz wojskowych służących ochronie terytorium Stanów – 27 mld. dolarów. 5 procent – pozostałe wydatki (81 mld.).

Raport CRS zawiera jednak nie tylko suche dane statystyczne, ale i propozycje kierunkowych zmian, zmierzających do ograniczenia kosztów. Zawiera m.in. sugestię ograniczenia roli USA w zakresie prowadzenia działań przeciw wzmiankowanemu wyżej Państwu Islamskiemu. Jest to o tyle, frapujące, że to właśnie ta terrorystyczna organizacja była – jeszcze całkiem niedawno – aliantem Stanów w walce przeciw prezydentowi Syrii – Baszarowi al-Assadowi. CRS włączył wojnę przeciw w poczet „działań marginalnych, które należy ograniczać, zwłaszcza jeśli chodzi o udział wojsk lądowych”.

Dokument ten nie jest zbyt szeroko komentowany w Stanach Zjednoczonych, ale warto zaznaczyć fakt, iż wielu analityków twierdzi, że przedłożone w nim koszty są dalece niedoszacowane. Nawet establishmentowe organizacje pozarządowe jak Amerykańska Federacja Naukowców, która udostępniła ten raport, publicznie podnoszą wątpliwości dotyczące tego czy ujawnienie tych danych w formie tak drastycznego podsumowania wpłynie w jakikolwiek sposób na dalsze rachuby i ewentualną zmianę polityki prowadzonej przez USA.

Steven Aftergood, amerykański naukowiec i działacz społeczny, który prowadzi bloga na stronie FAS pytał: „Czy ktoś potrafi dziś powiedzieć na ile koszt rzędu 1,6 bln. dolarów był uzasadniony? Czy ktoś zastanowił się choć przez chwilę jak można było te pieniądze spożytkować lepiej? Czy osiągnięto choćby jeden z założonych celów?”.

Lewicowy portal amerykański Mother Jones zaś przypomina, iż dotychczas opracowano wiele podobnych raportów, z których niejeden wskazywał dotychczasowe koszty wojny z terroryzmem jako dalece przekraczające sumę 1,6 bln. dolarów. „Raport Nety Crawford z Uniwersytetu w Bostonie wskazał, iż realne koszty – licząc od 2001 roku – to co najmniej 4,4 bln. dolarów. Zaniżone statystyki w opracowaniu CRS wynikają z tego, że pominięto w nich koszty usług medycznych, które świadczone są rannym żołnierzom, świadczeń pieniężnych dla weteranów, zasiłków dla inwalidów wojennych itp. oraz wsparcia militarnego dla władz Pakistanu. Największa »oszczędność« powstaje jednak dzięki temu, iż specjaliści z CRS pozwolili sobie pominąć odsetki od gigantycznej części długu publicznego, który wygenerowała wojna z terroryzmem” – czytamy na stronach Mother Jones.

Wątpliwości te potwierdza także prof. Gordon Adams, znany ekspert w dziedzinie historii wojskowości i stosunków międzynarodowych w swojej wypowiedzi dla „The Fiscal Times”. – Żadne ze statystyk, które dotychczas widziałem, nie uwzględniają długoletnich rachunków, które działania wojenne wystawiają podatnikom poza linią frontu. Nakłady na aktywną walkę to jedno, a wszystkie straty, które trzeba finansować w długiej perspektywie nawet po całkowitym ustaniu konfliktu to gigantyczne koszty, które się pomija – celowo lub z głupoty. Przypomnijcie sobie Wietnam. Do dziś odczuwamy konsekwencje tamtej wojny – mówi Adams.

Redaktorzy „International Business Times” dodają zaś, iż suma 1,6 bln. dolarów to koszt wojenny, który jest bliski wydatkom poniesionym przez USA na udział w drugiej wojnie światowej.

Jeśli obrazek ten zestawić z szaleńczą falą rasistowskiej przemocy, której Stany nie zaznały od czasów Martina Luthera Kinga oraz innymi badaniami statystycznymi dot. ekonomicznego dobrostanu społeczeństwa – czy raczej jego braku – jawi nam się zupełnie inna wizja USA niż ta obecna w masowej świadomości. Associated Press jeszcze we wrześniu br. ujawnił dane, z których jasno wynika, że 47,9 mln. Amerykanów zakwalifikować można jako żyjących w ubóstwie („poor”), a 80 procent całego społeczeństw żyje na poziomie zbliżonym do ubóstwa („near poverty”). Wygląda na to, że Stany Zjednoczone Ameryki Północnej to kraj wstrząsającej dekadencji, w którym wojenne awantury znajdują się na samym szczycie listy priorytetów, nawet w trakcie, gdy przepoczwarza się on w byt trzecioświatowy.

Bojan Stanisławski



Artykuł pochodzi z portalu Strajk.eu.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku